Reklama

Motor Lublin zrobił krok w stronę tytułu, ale nie przesądził o jego losach

Szymon Szczepanik

Autor:Szymon Szczepanik

17 września 2023, 22:14 • 6 min czytania 10 komentarzy

To spotkanie zapowiadałoby się na wielkie żużlowe święto, gdyby obie drużyny przystępowały do niego w pełnych składach. Niestety tak się nie stało, wobec czego bardziej niż nad oczywistym zwycięzcą, można było zastanowić się nad tym, jak wielką zaliczkę wypracuje sobie Platinum Motor Lublin w pierwszym meczu finałowym z Betardem Spartą Wrocław. Ale do ósmego biegu zespół z Dolnego Śląska mógł być zadowolony z uzyskanego wyniku. Dopiero później żużlowcy Motoru zdawali się lepiej dostosować do warunków panujących na torze. I choć spotkanie wygrali 51:39, to można odnieść wrażenie, że nie wycisnęli z tego meczu maksimum. Bo owszem, bardzo zbliżyli się do drugiego w historii tytułu mistrza Polski, ale dziś jeszcze nie przesądzili o jego losach.

Motor Lublin zrobił krok w stronę tytułu, ale nie przesądził o jego losach

OBROŃCY TYTUŁU KONTRA SZPITAL WROCŁAW

Faworytem finałowego starcia zapewne byłaby ekipa Betardu Sparty Wrocław. To podopieczni trenera Dariusza Śledzia byli najlepszą drużyną fazy zasadniczej. Mało tego, zdarzyło się nawet, że wrocławianie pokonali Platinum Motor Lublin na wyjeździe 46:44. Rzecz w tym, że była to pierwsza kolejka PGE Ekstraligi. Od tego momentu układ sił uległ zmianie na korzyść zespołu Koziołków. W ostatniej kolejce sezonu zasadniczego drużyna prowadzona przez Macieja Kuciapę nawet odpłaciła się Sparcie za porażkę, wygrywając we Wrocławiu 49:41. W dodatku Lublin pokazał moc w półfinałach Ekstraligi, w których rozgromił Tauron Włókniarz Częstochowę.

Z kolei Sparta równie dobrze mogłaby zmienić nazwę na Szpital Wrocław. Na początku tego miesiąca kontuzji nabawił się Tai Woffinden. Jednak prawdziwa apokalipsa urazów nawiedziła wrocławian w rewanżowym meczu półfinałowym z For Nature Solutions KS Apatorem Toruń. Wówczas kontuzji doznał Maciej Janowski. Dodajmy, że był to bardzo pechowy uraz, przy którym zawinił sprzęt. W wyniku awarii motocykl Magica postawiło na starcie. Maszyna upadła tak feralnie, że przygniotła Janowskiemu nogę. Efekt? Uraz stawu skokowego.

Co gorsza, tych samych zawodów nie ukończył Charles Wright. Brytyjczyk został ściągnięty do Wrocławia, by zastąpić wspomnianego Woffindena. Tymczasem w swoim trzecim starcie sam popełnił błąd na pierwszym łuku, wskutek czego zapoznał się z bandą. Oraz z polską opieką zdrowotną, bowiem karetka odwiozła go do szpitala – wraz ze złamanym obojczykiem.

Reklama

To że drużyna z Wrocławia mimo wszystko zdołała pokonać Torunian 51:39 i występuje w finale PGE Ekstraligi, już można traktować w kategorii żużlowego cudu. Ten sukces Betard zawdzięcza znakomitej postawie swoich juniorów – Bartłomiejowi Kowalskiemu i Kevinowi Małkiewiczowi – którzy łącznie zdobyli 18 punktów.

DWÓCH LIDERÓW TO ZA MAŁO

Jednak trudno było oczekiwać od tego duetu, by ciągnął zespół do wygranej w wyjazdowym starciu z mistrzem Polski. Drużyną, która przecież dodatkowo wzmocniła się zakontraktowaniem Bartosza Zmarzlika. Ale nie tylko najlepszy żużlowiec świata przed sezonem zasilił barwy Motoru. Do składu Koziołków dołączyli także Fredrik Lindgren i Jack Holder. Dołóżmy do tego świetnego Dominika Kuberę i doświadczonego Jarosława Hampela. Dołóżmy Mateusza Cierniaka, który w piątek obronił tytuł indywidualnego mistrza świata juniorów, a otrzymamy zespół kompletny.

Dziś trener Śledź musiał liczyć na swoich pozostałych przy zdrowiu liderów – Artioma Łagutę, Daniela Bewleya i Piotra Pawlickiego. A ci nie mogli popełniać żadnych błędów. Z tego zadania znakomicie wywiązywał się młody Brytyjczyk, na którego w pierwszej części zawodów dziś nie było mocnych. Z kolei Rosjaninowi przytrafiła się jedna wpadka. Na nieszczęście dla WTS-u, miało to miejsce akurat w momencie, kiedy jechał w parze wraz z Bewleyem wprowadzonym w ramach rezerwy taktycznej.

SPRAWDŹ: PROMOCJA W FUKSIARZ.PL DLA NOWYCH GRACZY. 100% BEZ RYZYKA DO 300 ZŁ

Reklama

Sparta mogła żałować tej gonitwy, bo zmarnowała znakomitą okazję do odrobienia strat. Jednak i tak do ósmego biegu, czyli połowy zawodów, wrocławianie trzymali się w tym spotkaniu. Tak, Motor prowadził, ale tylko 28:20. Gdyby Bewley i spółka utrzymali taką stratę, to do rewanżowego spotkania mogliby podchodzić z nadziejami na to, że u siebie są w stanie sprawić niespodziankę.

Niestety dla fanów Sparty – oraz tych, którzy liczyli na zacięty mecz – Piotr Pawlicki zaliczył przeciętny występ. Z kolei Koziołki z biegu na bieg coraz lepiej czuły się na własnym obiekcie. Fenomenalne zawody jechał Hampel. Popularny „Mały”, który najlepsze lata ma już za sobą, dziś ponownie był wielki niczym dziesięć lat temu, kiedy zdobywał indywidualne wicemistrzostwo świata. Różnicę wyniku robili juniorzy. Podtrzymujemy słowa, że wymaganie od wrocławskiej formacji dwucyfrowych zdobyczy punktowych to przesada. Jednak Bartek Kowalki to czołowy polski młodzieżowiec, a na tle Bartosza Bańbora wyglądał tak, że można było mieć wątpliwości co do tego, który z nich w ubiegłym roku dopiero zdał egzamin na licencję żużlową.

Równocześnie przy tych zachwytach nad Lublinem trudno nie odnieść wrażenia, że Koziołki mogły ugrać w tym meczu więcej. Jasne, 12 punktów to niezła przewaga, ale wciąż z kategorii tych, przy których Betard Sparta ma choć minimalne szanse na wywalczenie tytułu. W zespole Motoru zabrakło przede wszystkim kilku punktów więcej dorzuconych przez Dominika Kuberę, a także – tak, nie przecierajcie oczu – Bartosza Zmarzlika. Wprawdzie Polak zakończył mecz z ich dwucyfrową zdobyczą, największą w drużynie ex aequo z Hampelem. Ale wymagania względem Bartka są większe, niż w przypadku innych jeźdźców. Polak tego dnia męczył się na torze, zaliczył tylko jedno indywidualne zwycięstwo. A raz – jadąc w parze ze wspomnianym Kuberą – dał się ograć żużlowcom z Wrocławia na 1-5. Wprawdzie był to duet Bewley-Łaguta, ale wciąż – mistrz świata podwójnie przegrywający na swoim torze to widok niespotykany.

Tym sposobem Betard Sparta Wrocław pokazała, że z zaledwie dwójką dobrze punktujących liderów jest w stanie zachować chociaż niewielkie szanse na zdobycie tytułu. Prawdę powiedziawszy, sami nie postawilibyśmy na to żadnych pieniędzy – i wam też nie polecamy tego robić. Ale dobrze będzie włączyć mecz rewanżowy, który odbędzie się w niedzielę i choć przez chwilę oglądać go z poczuciem, że jest to mecz o stawkę, a nie tylko dopełnienie formalności w wykonaniu żużlowców Motoru.

Platinum Motor Lublin – Betard Sparta Wrocław 51:39

Platinum Motor: Jarosław Hampel 10+1 (3,2,2*,3,0), Dominik Kubera 5+1 (1,1*,3,0), Jack Holder 8 (1,2,1,3,1), Fredrik Lindgren 8+2 (1*,1*,3,1,2), Bartosz Zmarzlik 10 (2,3,2,1,2), Mateusz Cierniak 6+1 (3,2,1*,), Bartosz Bańbor 4+1 (2*,1,1), Kacper Grzelak NS.

Betard Sparta: Piotr Pawlicki 10 (2,2,1,0,2,3), Connor Bailey 0 (t,0,-,-,-), Kacper Andrzejewski 0 (0,-,0,-), Artiom Łaguta 12 (3,0,3,2,3,1), Daniel Bewley 16+1 (3,3,3,2,2*,3), Kevin Małkiewicz 0 (0,0,t,0,), Bartłomiej Kowalski 1 (1,0,0,0,w).

Fot. Newspix

Czytaj też:

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Inne sporty

Komentarze

10 komentarzy

Loading...