Bartosz Zmarzlik mógł dziś zapewnić sobie tytuł indywidualnego mistrza świata na żużlu. Polak w klasyfikacji generalnej posiadał 24 punkty przewagi nad Fredrikiem Lindgrenem. Gdyby Bartek, który znakomicie czuje się w Vojens, wystartował w Grand Prix Danii i utrzymał tę przewagę (a szanse na taki stan rzeczy były bardzo duże), to mógłby się cieszyć z obrony mistrzowskiego tytułu. Który byłby jego czwartym w karierze. Niestety dla polskiego mistrza, pozostaje mu tylko gdybać. Wszystko dlatego, że Polak w kwalifikacjach założył niewłaściwy kevlar. A za takie niedopatrzenie regulamin rozgrywek nie przewiduje innej kary, niż wykluczenie z zawodów.
To sytuacja bezprecedensowa, która nigdy wcześniej nie miała miejsca. Tym bardziej, jeżeli mowa o obrońcy tytułu. Na czym dokładnie polegała wina Zmarzlika? Ano na tym, że jego strój nie posiadał na klatce piersiowej paska z logiem Speedway Grand Prix. To kevlar z fotografii głównej, która pochodzi właśnie z dzisiejszych kwalifikacji.
I cóż – regulamin istotnie został złamany. Jednak trudno nie dojść do wniosku, że kara którą ów regulamin przewiduje, jest nieadekwatna do przewinienia. Chyba bardziej sprawiedliwą sankcją byłoby obciążenie finansowe Polaka. Wtedy ten nieintencjonalny błąd nie wpływałby na przebieg sportowej rywalizacji.
A tak – może nawet zdecydować o mistrzowskim tytule. Owszem, Zmarzlik niezależnie od wyników dzisiejszego ścigania pozostanie liderem klasyfikacji generalnej Grand Prix, gdyż zwycięzca zawodów zgarnia do niej 20 oczek. Jednak jego przewaga nad Fredrikiem Lindgrenem (24 punkty), a także trzecim Martinem Vaculikiem (33 pkt) stopnieje. Pytanie tylko – jak bardzo? Dodajmy też, że pozostali żużlowcy wstawili się za Polakiem, najwyraźniej również uważając, że kara jest dalece zbyt surowa. Nawet Szwed, który przecież odniesie korzyść z nieobecności Bartosza w zawodach. Niestety, organizatorzy postąpili w myśl zasady dura lex, sed lex.
I trudno obwiniać ich o to, że nie zmieniali regulaminu na kolanie, wprowadzając nowy zapis na minuty przed startem rywalizacji. Ale można mieć do nich spory żal o to, że tego rodzaju kara przy tak błahym przewinieniu w ogóle jest przewidziana. Ostatecznie może się okazać, że przesądzi ona o losach mistrzostwa świata – a takie sytuacje nigdy nie służą dobru całej dyscypliny.
Fot. Newspix
Czytaj też: