To już jest koniec, chwilowo nie ma już nic. No, może poza czarną rozpaczą i morzem beznadziei. Nie doszło do mentalnego zwrotu, który czasem się zdarza, gdy jakaś drużyna zdaje się dobijać do dna i nikt niczego od niej nie oczekuje. Niestety, nie tym razem. Byliśmy beznadziejni, zasłużenie przerżnęliśmy w Tiranie i w grupie eliminacyjnej wyprzedza nas nawet Mołdawia. Wracają najgorsze koszmary z końcówki kadencji Leo Beenhakkera.
Do dania z siebie czegoś ponadprzeciętnego naszych grajków nie zmobilizowały nawet cyrki przy wykonywaniu polskiego hymnu (zatęskniliśmy za Edytą Górniak z Korei), który na dodatek został wygwizdany przez miejscową hołotę. Łudziliśmy się, że to było najgorsze, co nas dziś spotka.
A to był dopiero początek.
Albania – Polska 2:0. Nieudolność w tyłach, niemoc z przodu
Pewnie, że Albańczycy mieli trochę szczęścia. Nawet jeśli Jasir Asani nie strzelił pierwszego efektownego gola w życiu, to takich strzałów jak w pierwszej połowie nie oddaje się codziennie. Wyszło mu idealnie. Fantastyczna bramka, Szczęsny bez szans. Ale jakimś zrządzeniem losu, to nasi rywale mieli takie momenty, nie my. U Albańczyków widać było niebywałą pasję, wolę walki, brak jakichkolwiek kalkulacji i asekuracji w podejmowaniu boiskowych wyzwań. Do każdej piłki szli jak do pożaru. W polskich szeregach dominowała chęć niepobrudzenia sobie papci, niech próbują inni.
Można mówić, że gdyby uznali nam przypadkowego gola Kiwiora, to byłoby inaczej (mamy wątpliwości, czy ten spalony ze stopklatki to właściwe ujęcie do analizy). Tu jednak nie chodzi o jeden czy dwa momenty, tylko o to, że jako całość, jako zespół jesteśmy coraz większymi pizdeuszami. Przecież myśmy prawie nic sobie nie wykreowali. Gadający o charakterze i osobowościach Lewandowski do przerwy miał 10 kontaktów z piłką, wykonał 6 podań. Czytaj: w praktyce go nie było. Miękiszony w obronie – Wieteska dał się przepchnąć jak junior przy drugim golu – miękiszony w ofensywie. Pomysły Santosa? Wpuśćmy Grosickiego. Wszedł i od razu stracił, a kilka sekund później Albania fetowała bramkę.
Panie Santos, czas na kapcie i bujany fotel
Od afery premiowej nie da się kibicować tej reprezentacji. Mamy mdłości, gdy tylko o niej myślimy. Ta kadra stała się zbiorowiskiem zblazowanych postaci, na boisku i poza nim. Ciekawe, czy Krychowiak znów będzie ironizował na konferencji? Po tym meczu może co najwyżej podziękować hiszpańskiemu arbitrowi, że nie pokazał mu drugiej żółtej kartki, co powinien uczynić.
Piłkarze piłkarzami, ale trener też zasługuje na osobny akapit. Panie Santos, jeśli jest pan już zmęczony piłką i życiem, a pana cierpiętnicze miny i okazywanie nieustannej irytacji na to wskazują, niech pan da sobie spokój i da spokój nam. Miał pan mieszkać w Polsce. Nie mieszka pan. Miał pan dbać o rozwój wszystkich reprezentacji. Nie dba pan. Miał pan dać tej drużynie coś więcej niż symboliczny Jan Żurek czy Bogusław Baniak. Nie dał pan. Od początku swojej kadencji idzie pan po linii najmniejszego oporu, byleby dotrwać do kolejnej wypłaty. To nie ma sensu. Idź pan na emeryturę, zabawiaj pan wnuki, posadź cytrusy na działce czy co tam lubisz i nie męcz – siebie i nas.
Niewykluczone, że ten blamaż będzie symbolicznym zakończeniem ery pokolenia Lewandowskiego w kadrze. Coraz więcej wskazuje na to, że my z tej banalnej na papierze grupy nie awansujemy nawet z drugiego miejsca. Gramy jeszcze rewanże z Mołdawią i Wyspami Owczymi, ale wyprzedzające nas Albania i Czechy również. Trudno zakładać, żeby skompromitowały się tak jak my. Możne jeszcze awansować na EURO z trzeciego miejsca poprzez baraże. Tyle że, po pierwsze, w obecnej sytuacji nie ma gwarancji na cokolwiek bez względu na rywala, a po drugie, taki awans to byłoby łudzenie się, że ten coraz mocniej cuchnący truposz wcale nie jest w stanie rozkładu.
Idźcie precz. Na razie mamy was dosyć. Wszystkich. I brawa dla Albanii.
Albania – Polska 2:0 (1:0)
- 1:0 – Asani 37′
- 2:0 – Daku 62′
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Upiór uciekł z piekła. Futbol w szponach Envera Hodży [REPORTAŻ]
- Albański kocioł. Sylvinho chwali Polskę, ale czy ma za co?
- Krychowiak – symbol minimalizmu. Jak mówi, tak gra
Fot. FotoPyK