To był mecz dwóch przyjaciółek, ale swoją prywatną relację zostawiły w szatni. Zwłaszcza Iga Świątek, bo Kai Juvan oddała tylko gema, za którego zdobycie publika nagrodziła zresztą Słowenkę wielkimi brawami.
Polka była dziś nie do zatrzymania. Trudno właściwie napisać coś więcej o tym meczu – po prostu Iga była lepsza od samego początku do samego końca spotkania. Ani na moment się nie rozluźniła, na relaks pozwoliła sobie dopiero po ostatniej piłce, przy siatce, gdzie z uśmiechem uściskała swoją dzisiejszą rywalkę, a wieloletnią przyjaciółkę.
Realizator w trakcie trwania spotkania regularnie pokazywał nam statystyki dotyczące tego meczu. A to że Iga wygrała 10 punktów z rzędu, a to że Kaja łącznie zdobyła ich w całym spotkaniu ledwie 16. Jednym słowem: dominacja.
SPRAWDŹ: PROMOCJA W FUKSIARZ.PL DLA NOWYCH GRACZY. 100% BEZ RYZYKA DO 300 ZŁ
– Nie podobało mi się, że musiałam pokonać najlepszą przyjaciółkę. Ale musiałam zostać skoncentrowana. Czułam się, jakbym grała przeciwko siostrze, znamy się od lat. To była najtrudniejsza część tego meczu. Czy można się przyzwyczaić do pozycji liderki rankingu? Nauczyłam się tym cieszyć. To najlepszy sposób na podejście do tego. Staram się patrzyć w przyszłość, grać jak najlepiej każdego dnia. Dobrze, że w moim teamie są osoby, które przypominają mi o tym, czego dokonałam – mówiła po meczu Polka.
Dziś może się więc cieszyć zwycięstwem, ale co czeka ją w przyszłości, o której mówiła? Na początek – mecz z Jeleną Ostapenko lub Bernardą Perą, w zależności od tego, która wygra trwające właśnie spotkanie. Starcie z pierwszą z nich byłoby dla Igi szansą na przełamanie fatalnej passy – z Jeleną grała bowiem trzykrotnie i… trzy razy przegrała (w 2019, 2021 i 2022 roku). A taka statystyka to u Polki rzadkość. Z kolei z Perą grała dwukrotnie i – to już normalne – dwukrotnie wygrała.
Iga Świątek – Kaja Juvan 6:0, 6:1
Fot. Newspix