Reklama

Szymański czaruje Turcję skuteczniej niż Mesut Ozil

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

26 sierpnia 2023, 14:32 • 6 min czytania 30 komentarzy

Sebastian Szymański udowadnia, że do czarowania w Fenerbahce nie potrzeba wcale skomlenia o wysłanie smsów pod numer 1907, karmienia kibiców naiwnymi gadkami o spełnieniu marzeń na gorącej ziemi w Turcji, przyjaźni z Recepem Erdoganem ani nawet możliwości chlubienia się tytułem mistrza świata z 2014 roku. Tym samym uwodzi tam skuteczniej niż Mesut Ozil. 

Szymański czaruje Turcję skuteczniej niż Mesut Ozil

Polak naturalnie nie może liczyć na choćby ułamek uwielbienia, z jakim w pierwszych tygodniach swojej przygody w kanarkowo-granatowej części Stambułu spotkał się słynny Niemiec. Te smsy to żaden kit, kibice mieli je słać z treścią „Mesut”, by złożyć się na jego pensję w Fenerbahce. Prezes Ali Koc raportował, że na konto jednorazowo dostał aż 3,75 mln dolarów. Do tego istotnie nawijał o miłości do klubu, pozował do fot z tureckim prezydentem, który wcześniej był zresztą świadkiem na jego ślubie, a wspaniała kariera ze złotym medalem mundialu jako wisienką na torcie tylko rozbudzała wyobraźnię i obiecywała cuda.

Aż żal patrzeć było na pęknięcie tej uroczej bańki. Mesut Ozil niemal od razu doznał dość poważnej kontuzji kolana, przez co przez pół roku rozegrał zaledwie jedenaście spotkań i zaliczył jedną asystę. Kiedy zaś na chwilę odzyskał formę, przydzielono mu opaskę kapitana i nawet zdobył dziewięć bramek, zaczęły doskwierać mu permanentne urazy pleców, stracił dwa miesiące, wrócił, ale został zawieszony za kłótnie z trenerem Ismailem Kartalem, który miał czelność zdjąć go w przerwie meczu z Konyasporem.

Jorge Jesus, jego następca, skreślił go z miejsca. Portugalczyk publicznie tłumaczył, że czas Ozila przeminął. Nikt temu specjalnie się nie dziwił, bo już wtedy na dobre utarło się, że Niemiec woli grać w Fortnite’a niż wybiegać na boiska Super Ligi. Jak dobrze, że Sebastianowi Szymańskiemu taki los nie grozi.

Kapitalny start Szymańskiego w Fenerbahce

Trudno, żeby w Fenerbahce jakoś specjalnie jarano się samym faktem transferu reprezentanta Polski za niecałe 10 milionów euro, jeśli w tym samym oknie transferowym klub sprowadził sobie większe i bardziej rozpoznawalne nazwiska: Edina Dzeko, Cengiza Undera, Freda, Dusana Tadicia czy Dominika Livakovicia. Wiadomo, że za „Sari Kanaryalar” szaleje potężna część aglomeracji Stambułu, a w mediach społecznościowych królują błagalne wpisy „come to Fenerbahce”, ale od początku jasne było, że Sebastiana Szymańskiego z Mesutem Ozilem łączy tylko pozycja na murawie.

Reklama

W tej kwestii też pojawiały się pewne wątpliwości, bo w kadrze biało-czerwonych przypisuje mu się najróżniejsze role, a za czasów gry dla Feyenoordu Rotterdam sam niekiedy nazywał się „ósemką”, ale tak: w Fenerbahce jest klasyczną „dziesiątką”. Najlepiej widać to chyba po heat-mapach jego występów w Super Lidze i eliminacjach Ligi Konferencji.

Najważniejsze jednak, że Ismail Kartal – tak, ten sam, który zawiesił Ozila – od początku widzi go w pierwszej jedenastce. Undera, który w Marsylii nierzadko grywał w dwójce ofensywnych pomocników, umieszcza bliżej prawego skrzydła, zaś Tadicia, wieloletniego lidera ofensywy Ajaksu, na lewej flance. Doświadczonego Mertę Yandasa na stałe usytuował niżej, a zawodzący w minionym sezonie Miha Zajc w jego hierarchii zdaje się znajdować na gorszej pozycji niż polski pomocnik. Wielkich rewolucji w tym układzie nie zrobiła nawet obecność Freda, który choćby w ważnym spotkaniu z Twente w play-off Ligi Konferencji operował za plecami Szymańskiego.

Po samych nazwiskach – Dzeko i Batshuayi z przodu, Tadić, Under i Ryan na skrzydłach, Fred obok w środku pola – widać, że ma Polak ma z kim grać, więc błyszczy – w Turcji i w Europie. W starciach z Zimbru Kiszyniów jeszcze uczył się kolegów. Tu nieporozumienie, tam strata. W pewnym momencie jednak dostał podanie od Dzeko, minął sobie Sebastiana Agachiego i wpakował piłkę do bramki. W całej rywalizacji było 9:0. Dwumecz z Mariborem skończył z dwoma asystami w pierwszym spotkaniu i golem w rewanżu. Na głowę Rodrigo Becao dośrodkował z rzutu rożnego, Irfana Kahveciego właściwie nabił podaniem przed samą linię bramkową Słoweńców, a Azbe Juga pokonał przepięknym strzałem sprzed pola karnego – lewa noga, wewnętrzna część stopy, technika i siła w jednym, perfekcyjne połączenie.

Reklama

Z Samsunsporem wszedł w samej końcówce, wraz z doliczonym czasem gry na boisku przebywał jakiś kwadrans, zaliczył zaledwie dwa kontakty z piłką, a i tak przelobował bramkarza Okana Kocuka przy bramce na 2:0. Z Gaziantepem zaangażowany był dużo bardziej, wygrał siedem pojedynków na jedenaście podjętych, przytrafiło mu się przy tym zaledwie sześć strat, niewiele jak na pozycję, na której często znajduje się pod kuratelę defensywnego pomocnika przeciwnej drużyny, Edinowi Dżeko asystował klasowym prostopadłym podaniem.

No i z Twente ostatnio dał pierwszorzędne show: najpierw zacentrował na łepetynę Jaydena Oosterwolde (przyznajmy: więcej tu kunsztu Holendra), następnie błyskawicznym uderzeniem z pierwszej piłki wykorzystał wrzutkę świetnie dysponowanego Brighta Osayi-Samuela. Fenerbahce wygrało 5:1.

Czy to oznacza, że Szymański już jest gwiazdorem w Turcji? Nie, na pewno nie, jeszcze nie. Raz, że to tylko bardzo udany miesiąc. Dwa, że w Feyenoordzie też zaczął kapitalnie, a potem już tak kolorowo nie było, w Eredivisie wykręcił porządne liczby, ale na miano czołowej postaci rozgrywek sobie nie zapracował. W Fenerbahce potrzebuje czasu. Fajnie o tyle, że zrobił znacznie lepsze piłkarskie (!) pierwsze wrażenie niż Mesut Ozil, który był tu przecież naprawdę niedawno.

Czas na błysk w reprezentacji Polski

Tak czy inaczej, obiecujący to prognostyk przed ważnym zgrupowaniem reprezentacji Polski. Do tej pory w narodowych barwach Szymański potrafi tylko zasygnalizować drzemiący w nim potencjał. U Jerzego Brzęczka nieźle pokazał się z Łotwą, Macedonią Północną, Izraelem i Słowenią, ale po pandemii, lockdownie, wstrzymaniu meczów międzypaństwowych i przełożeniu Euro jego rola w zespole została zmarginalizowana, następnie zaś Paulo Sousa z irracjonalnych powodów wymiksował go z kadry. Do tej przywrócił go Czesław Michniewicz, który dosyć konsekwentnie stawiał na ustawienie z dwoma ofensywnymi pomocnikami, niby zaowocowało to świetnym występem ze Szwecją czy ładną asystą z Belgią, no ale czar prysł w Katarze.

Pisaliśmy: „W starciu z Meksykiem sprowadzony do roli walczącego pomocnika i brak błysku w tamtym starciu możemy zrozumieć. Zwłaszcza, że akurat popracował w tamtym spotkaniu tyle, na ile mógł. Ale z Francją spodziewaliśmy się, że eksploduje tak, jak zrobił to Zieliński. Ale było tego zdecydowanie za mało. Oczekiwania były spore po tym, jaką rundę zagrał w Holandii, ale ostatecznie nie postawił wyraźnego stempla na tym turnieju. Tak czy siak – to nie był koszmarny występ na mistrzostwach, po prostu wiemy, że stać go na więcej”.

W nowym rozdaniu jest… podobnie. Najpierw Santos własnoręcznie wykastrował go z Czechami, ustawiając go na skrzydle, gdzie Szymański w reprezentacji po prostu sobie nie radzi, i z Albanią, gdzie wpuścił go na samą końcówkę. Następnie z Niemcami odkręcił się asystą z rzutu rożnego, kilkoma klepkami w środka pola i próbami niekonwencyjnych rozegrań akcji, co rozbudziło oczekiwania, oczywiście: na chwilę.

Kilka dni później z Mołdawią dostawał bowiem po stopach, kostkach, kolanach, rękach i plecach. Okrutnie, bardzo okrutnie dostawał. Za każdym razem, kiedy tylko próbował odwrócić się z piłką przy nodze. Zrobił kilka kółeczek, zagrał kilka świetnych piłek, rozkręcił kilka zgrabnych kombinacyjnych akcji, a potem wywiesił białą flagę, walnie przyczynił się do oddania środka pola piłkarzom 171. reprezentacji świata i dziejowej kompromitacji Polaków. Przydałoby się wreszcie na zgrupowaniu zobaczyć Szymańskiego w formie z Fenerbahce, bo na razie, jak widać, słychać i czuć, niespecjalnie mu te narodowe przygody wychodzą.

Czytaj więcej o tureckim futbolu:

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Niedźwiedź: Czasem jest tak, że trenerzy przegapią swój moment i wypadają z karuzeli

Bartek Wylęgała
0
Niedźwiedź: Czasem jest tak, że trenerzy przegapią swój moment i wypadają z karuzeli

Piłka nożna

Ekstraklasa

Niedźwiedź: Czasem jest tak, że trenerzy przegapią swój moment i wypadają z karuzeli

Bartek Wylęgała
0
Niedźwiedź: Czasem jest tak, że trenerzy przegapią swój moment i wypadają z karuzeli

Komentarze

30 komentarzy

Loading...