Były zawodnik m.in. Lechii Gdańsk czy Jagiellonii Białystok Błażej Augustyn wygrał debiutancką walkę w MMA, pokonując Dominika Pudzianowskiego. W rozmowie z TVP Sport obrońca opowiedział, dlaczego zdecydował się na pojedynek dzień przed galą i z jakich powodów nie ogląda już futbolu.
– Wydaje mi się, że miałem wszystko pod kontrolą. Był silny, ale nie działo się nic zaskakującego. Nie obrażając go, nie takich „ładowałem” na mieście. Trenerzy znają mnie od dłuższego czasu. Wiedzą, jakim jestem człowiekiem i że nie pękam. Byli i cały czas są bardzo pomocni. Starałem się być mega spokojny i opanowany. Trener mówił, że cały czas realizowałem założenia. Miałem nie świrować i chyba tak było – powiedział Błażej Augustyn na łamach TVP Sport o zwycięskiej walce z Dominikiem Pudzianowskim.
Były obrońca zdecydował się na pojedynek dzień przed galą. Wskoczył w zastępstwo za Pawła Bombę. Nie przeszkodziło mu to w triumfie na pełnym dystansie. Jak sam podkreślił, nie udałoby się to, gdyby nie wytrzymałość i kondycja, które nabył, grając przez lata w piłkę. Dziś jednak już jej nie ogląda.
– Piłka mi bardzo zbrzydła. Gdybym miał coś obejrzeć, to ewentualnie mecz, w którym grałby mój przyjaciel. Inaczej nie mam ochoty, nie brakuje mi tego. Od roku nie obejrzałem żadnego meczu. W każdym klubie popadałem w konflikt. Teraz mogę powiedzieć z ręką na sercu, że niczego nie żałuję. Byłem prawdziwym gościem, mówiłem to, co myślę i to, co mi się podoba. W naszym środowisku piłkarskim cierpiałem, bo potem wiele klubów bało się podpisać ze mną kontraktu. Wiedzieli, że coś mi nie będzie pasować. Ja mówiłem tylko proste rzeczy i bywało tak, że każdy mi przytakiwał, a potem poza kamerami, dziennikarzami wyciągano wobec mnie konsekwencje – dodał Augustyn.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Najgorszy moment na rotacje? Mecz z Wartą
- Stempniewski: Radomiak nie chce być handlarzem wizji. Niech zobaczą, co robimy
- Dymkowski: Śmierć stoi z boku. Niech ostrzy kosę, aż ją stępi
Fot. FotoPyk