Reklama

Punkt za punktem, czyli małe sukcesy Polski w budowaniu rankingu UEFA

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

04 sierpnia 2023, 14:32 • 6 min czytania 147 komentarzy

Tydzień temu pisaliśmy po meczach pucharowych polskich drużyn, że zrobiliśmy solidny krok naprzód w kierunku budowania współczynnika UEFA. Po dwóch ostatnich dniach możemy powtórzyć – to już nie tip-top, a porządne kroki. Przeskoczyliśmy Szwedów, jesteśmy już na plusie względem odpadającego nam za rok sezonu 2019/20, a przed nami dobre perspektywy.

Punkt za punktem, czyli małe sukcesy Polski w budowaniu rankingu UEFA

Być może to wniosek nieco zbyt szybki, ale coraz mocniej wydaje nam się, że polscy pucharowicze uświadomili sobie, że walczą o wspólne dobro. Ktoś tam co jakiś czas mówił “warto wygrywać, bo budujemy tym samym współczynnik UEFA”. Ale to były jakieś setne punktu, kto by to liczył, kiedy to się przyda…

A przyda się. I warto to pokazywać palcem. Zaraz wchodzi kolejna reforma pucharowa od UEFA i od sezonu 2025/26 trzeba będzie jeszcze mocniej powalczyć o jak najwyższe miejsce. Weźmy chociażby ten cel krótkoterminowy, który stawialiśmy przed polską drużyną przed trwającym sezonem, czyli wskoczenie przynajmniej na 22. miejsce. Dlaczego to ważne?

22. miejsce po tym sezonie da za dwa lata miejsce mistrzowi Polski w II rundzie eliminacji do Ligi Mistrzów. A to oznacza:

  • rozpoczęcie sezonu pucharowego dwa tygodnie później
  • krótszą ścieżkę do fazy grupowej Ligi Mistrzów (wiadomo – marzenie)
  • krótsza ścieżka do Ligi Mistrzów oznacza jednak, że wystarczy jeden wygrany dwumecz mistrza Polski, by ten grał w fazie grupowej Ligi Konferencji

W kontekście walki o to 22. miejsce interesowało nas kilka kwestii. Wciąż znak zapytania jest przy Rosji, której kluby są wykluczone z rozgrywek UEFA, ale federacja ostatnio przyznawała jej z automatu 4,33 punktu. Ot tak, za darmo. Teraz jednak mamy już połowę eliminacji, o punktach za friko nic nie słychać, zatem wychodzi na to, że ich przeskoczymy. Interesował nas los Szwedów i tu dostaliśmy znakomite wieści. Hammarby, Djurgarden i Kalmar odpadły z Ligi Konferencji Europy. Totalna zapaść Szwedów cieszy jeszcze bardziej, bo z eliminacji do Ligi Mistrzów wyleciało też Hacken i to wciąż nie jest pewne gry w fazie grupowej.

Reklama

Tym samym cel pod tytułem “wyprzedzić Szwedów do końca pucharów” ziścił się już wczoraj – oni mają 20,625 punktu, my 20,75. Jedną ekipę stracili też Rumuni, dwie wylotki mają już Węgrzy (te dwie federacje są za nami), a z federacji przed nami po jednej drużynie stracili Czesi, Izraelczycy i Ukraińcy.

No dobra, ale jak to się stało, że tak solidnie do tej pory punktujemy? Same awanse nie wystarczą, trzeba wygrywać każdy mecz. Dlatego np. wczoraj emocjonowaliśmy się meczem w Szczecinie. Pudło Kurzawy czy karygodna postawa w obronie Loncara mogła skutkować tym, że zamiast dopisania kolejnego 0,25 punktu do rankingu dopisalibyśmy 0,125 lub okrąglutkie zero.

A tak mamy:

  • 0,5 od Lecha (dwa zwycięstwa nad Żalgirisem)
  • 0,375 od Legii (remis i zwycięstwo nad Ordabasami)
  • 0,875 od Rakowa (dwa zwycięstwa nad Florą, remis i zwycięstwo z Karabachem)
  • 0,5 od Pogoni (dwa zwycięstwa nad Linfield)

Dlatego tak ważne jest to przyklepywanie sprawy w rewanżach. Nawet wtedy, gdy w pierwszym meczu ogolisz rywala gładkim 3:0, to warto pójść w tym drugim meczu po kolejne zwycięstwo. Tak się właśnie nabija ranking.

Drugi powód, dla którego to wszystko jest ważne, to praca na przyszłość. W tym roku odpada nam tragiczny współczynnik za sezon 2019/20. Uzbieraliśmy wtedy mniej niż w tym sezonie, a przecież jeszcze jakieś punkty nam wpadną. Wtedy po całym rozgrywkach mieliśmy zaledwie 2.125. Aż 36 federacji zapunktowało wtedy lepiej – w tym Liechtenstein, Łotwa, Irlandia Północna, Białoruś czy Luksemburg.

Reklama

Dlatego w kontekście przyszłego sezonu już jesteśmy na plusie, a plus ten może być tylko większy. No bo Legia jest faworytem dwumeczu z Austrią, Lech jest faworytem dwumeczu ze Spartakiem, a Raków będzie miał jeszcze dziesięć meczów przed sobą i trudno nam sobie wyobrazić, że przegra wszystkie.

Możemy rzucić okiem na wirtualną tabelę ze współczynnikami krajowymi po tym sezonie (czyli z odpadnięciem tego tragicznego 2019/20). Jesteśmy w niej na osiemnastym miejscu, tuż za Duńczykami, którzy już stracili jeden zespół. Trzeba jednak pamiętać o tym, że niektóre kluby dopiero rozpoczną punktowanie, jak np. Grecy. Przetasowania mogą być, na pewno będą, ale mamy dobrą pozycję wyjściową, by nie spocząć na tym 21. miejscu, na którym obecnie jesteśmy.

Jaki jest kolejny kamień milowy? Między 22. a 16. miejscem w kontekście sezonu 2025/26 nie ma żadnej różnicy. Jedna drużyna w Q2 eliminacji do Ligi Mistrzów, jedna w Q1 eliminacji do Ligi Europy, dwie w Q2 eliminacji do Ligi Konferencji.

SUPER PROMOCJA W FUKSIARZ.PL! MOŻESZ ODEBRAĆ 100% DO 300 ZŁ

Atrakcyjnie robi się dopiero przy 15. miejscu. Wówczas dwie drużyny wchodzą do Q2 Ligi Mistrzów, jedna do Q3 Ligi Europy oraz dwie do Q2 Ligi Konferencji. Mielibyśmy zatem aż pięć drużyn w pucharach, z tego mistrzowi i wicemistrzowi Polski wystarczyłby jeden wygrany dwumecz, by być pewnym gry w fazie grupowej pucharów (po spadnięciu do Ligi Konferencji).

Generalnie patrząc tak realnie, choć tu do gry wchodzi już kalkulacja prawdopodobieństwa – jeden zespół w fazie grupowej powinien nam dać ~21. miejsce po tym sezonie, przy dwóch jesteśmy w stanie powalczyć o ~18. miejsce, przy trzech jesteśmy w stanie przeprowadzić szarżę właśnie na potencjalne dwie drużyny w eliminacjach do Ligi Mistrzów.

Ale to melodia przyszłości. Skupmy się na teraźniejszości, a wczoraj było blisko tego, by Lech był rozstawiony w IV rundzie eliminacji Ligi Konferencji. Lechitom pomogła Adana Demirspor eliminując Cluj. Ale niestety dla poznaniaków – kosowska Drita w 24. minucie doliczonego czasu gry (tak, to nie chochlik) dostała gola po rzucie karnym z Viktorią Pilzno. Lechowi zabrakło zatem jednej drużyny do wylotu z LKE, jednego punktu w rankingu klubowym.

Gdyby lechici byli rozstawieni, to mogliby trafić na pary typu Toboł/Derry, Celje/Neman, Dila/APOEL, Aourca/Brann. A tak do wylosowania w Q4 będzie następujący zestaw:

Cóż, jest trudniej. Legia oczywiście też będzie losowała właśnie z tego grona. Jeśli Pogoń przejdzie Gent, wówczas Portowcy przejmą współczynnik Belgów i mogą trafić na zespoły nierozstawione. Losowanie w poniedziałek.

Z pozytywów – szybko przyklepaliśmy sobie emocje jesienne. Raków jest już pewny gry w fazie grupowej, zatem na pewno zagra w tej edycji minimum czternaście spotkań. Legia, Lech i Pogoń zagrały sześć, przed nimi sześć pewnych. Łącznie daje to 26 spotkań. Przy realnym awansie Legii i Lecha dostajemy kolejne cztery. Czyli już trzydzieści. A przypomnijmy, że w zeszłym sezonie mieliśmy tych polskich starć w pucharach 34, z czego 20 nastukał sam Kolejorz.

Jeśli udałoby się powtórzyć cztery sezony na poziomie tamtego dorobku krajowego (7,75), to bylibyśmy w niebie. Pomarzyć można, prawda? Zwłaszcza wtedy, gdy idzie dobrze. Plan minimum spełniony, teraz prosimy o pójście za ciosem.

WIĘCEJ NA WESZŁO:

fot. NewsPix

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Liga Konferencji

Komentarze

147 komentarzy

Loading...