Legia powinna to zrobić znacznie pewniej i efektowniej, bo w przekroju całego dwumeczu grała zdecydowanie lepszy futbol niż Ordabasy. No ale skoro liczy się to, co w sieci, wicemistrzowie Polski na własne życzenie do końca trzymali nas w niepewności, czy poradzą sobie z rywalem z Kazachstanu i co bardziej złośliwi będą im wypominać, że różnicę zrobiła bramka ze spalonego sprzed tygodnia. Koniec końców udało się, awans jest, a Kosta Runjaic wreszcie może świętować pierwsze trenerskie zwycięstwo w europejskich pucharach.
Swoich podopiecznych może pochwalić za rozmach w ofensywie. Kilka akcji wyszło świetnie, kontra na trzeciego gola była wzorcowa: wysoki odbiór Slisza, Gual świetnie wypuszczający Wszołka na wolne pole i dostawienie nogi przez Pekharta. Wydawało się, że jest już pozamiatane, że Legia limit utrudniania sobie życia wyczerpała.
Legia Warszawa – Ordabasy 3:2. Rozmach w ofensywie, bałagan w defensywie
A jednak nie. Przechodzimy do obrony, w tym aspekcie było znacznie gorzej.
Rzut rożny jak wiele innych, w pobliżu Serhija Małyja stoi trzech zawodników “Wojskowych”, a ten i tak bardzo precyzyjnym strzałem głową pokonuje Kacpra Tobiasza. Znów niepewność, znów nerwówka.
Wcześniej gospodarze rozdawali jeszcze większe prezenty. Rafał Augustyniak chwilami sprawia wrażenie profesora na środku obrony, ale już kiedyś wspominaliśmy, że w prawie każdym meczu zdarza mu się jakiś kuriozalny błąd. Dziś zdarzył się na początku, gdy naciskany w swoim polu karnym podał piłkę pod nogi Shoxboza Umarova. Ten na szczęście lekko zgłupiał, oddał uderzenie dość łatwe do obrony. Gdyby popatrzył, podałby koledze na dostawienie szufli do pustaka.
SUPER PROMOCJA W FUKSIARZ.PL! MOŻESZ ODEBRAĆ 100% DO 300 ZŁ
Pierwszy stracony gol to też w dużej mierze dzieło obrońców Legii, a przede wszystkim Yuriego Ribeiro. Za lekko wycofał piłkę do Tobiasza, ten ratował się wślizgiem i choć potem Ribeiro ratunkową interwencją zablokował strzał, to Ordabasy dostały rzut rożny z niczego. A ze stałych fragmentów Kazachowie są groźni, powstało zamieszanie, Isłamchan objechał Muciego i Sadowskij trafił sytuacyjnie. Dało się tego uniknąć, zdecydowanie.
Na zachwyty przyjdzie czas
Nie licząc tych momentów zaćmienia w defensywie, Ordabasy praktycznie nie stwarzały sytuacji. Legia wypracowała ich znacznie więcej. Czasami też poprzez błąd rywala (gol na 1:0) czy z pomocą szczęścia (gol na 2:0), ale generalnie nikt nie mógł mieć wątpliwości, kto dysponuje większą klasą piłkarską. Osobną kwestią jest, ile konkretów się z takiej przewagi wyciśnie.
Może to jednak dobrze, że awans do III rundy nie przyszedł zbyt łatwo. W Legii mogą mieć poczucie, że wiele spraw w grze do przodu układa się dobrze, ale też nie ma się czym przesadnie ekscytować i trzeba pracować nad licznymi deficytami w tyłach, na czele z bronieniem stałych fragmentów. Miejmy nadzieję, że powody do większych zachwytów dopiero przed nami.
Na razie pozostaje satysfakcja, że wciąż mamy komplet pucharowiczów na placu boju i że zdobyli oni już więcej punktów do rankingu (2,250) niż w całym sezonie 2019/20 (2,125). Aż chce się jutro włączyć Ekstraklasę.
Legia Warszawa – Ordabasy Szymkent 3:2 (2:0)
- 1:0 – Wszołek 18′
- 2:0 – Ribeiro 41′
- 2:1 – Sadowskij 56′
- 3:1 – Pekhart 71′
- 3:2 – Małyj 84′
CZYTAJ WIĘCEJ O POLSKICH PUCHAROWICZACH:
- Energooszczędny i bezstresowy Lech – jest awans, są punkty do rankingu
- Dwie twarze Pogoni. Jest awans, ale są także obawy
Fot. FotoPyK