Reklama

Uciekli przed eurowpierdolem

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

27 lipca 2023, 19:42 • 3 min czytania 294 komentarzy

Zapachniało kazachskim eurowpierdolem. Takim, co to bekę można kręcić, bo lokalnemu realizatorowi transmisji TV momentami się przysypiało, Ordabasy to przaśna nazwa, w Azji Środkowej nie ma już słabych drużyn, a przy trybunach w Szymkencie z niezrozumiałych powodów nieprzerwanie spacerowały masy ludzi. 

Uciekli przed eurowpierdolem

Legia na swoje szczęście przed tym eurowpierdolem uciekła i rywalizacja na w miarę równych warunkach przenosi się do Warszawy, ale to absolutnie nie był udany start wicemistrza Polski w eliminacjach do Ligi Konferencji.

Bliscy pustego prze(l)otu

Grubo zaczęło być już, kiedy Sadovsky wygrał walkę o pozycję z irytująco biernym Pankovem i wpakował piłkę za kołnierz Tobiasza. Najwięcej do zarzucenia ma sobie bramkarz Legii. Źle obliczył tor lotu piłki, wybił się krok za wcześnie, nie był w stanie dosięgnąć lobującej go futbolówki.

Wyjątkowo kiepski był to zresztą jego mecz. Kilka interwencji zaliczył, ale nie wnosił pewności, nerwowo wyprowadzał, a na domiar złego przyspawał się do linii, jakby nieustannie dygał przed powtórką z tego gola na 0:1 albo przerzutem w stylu Gajosa z minionego sezonu. Mogło to poskutkować chociażby trafieniem Islamkhana.

Przyfarciło się Legii, bo byłoby 3:0. Wcześniej już bowiem Mbodj, czarnoskóry piłkarz kazachskiej ekipy (a jakby inaczej, to już klasyk!), załadował gola po główce z dośrodkowania z rzutu rożnego. W tym momencie prawdziwie tragicznie prezentowała się ekipa Runjaicia. Gual i Kun ginęli w roju białych koszulek. Pankov był śmiesznie wręcz miękki. Celhaka nigdy nie powinien na mecz tego kalibru wychodzić w pierwszym składzie. Zwykle świetny Josue podejmował zaskakująco nietrafione decyzje.

Reklama

Sędzia nie dobiegł

Ordabasy Szymkent to jednak żaden potentat. Grają agresywnie, lubią walkę wręcz, prowokują i faulują, w środku pola i w ataku biega grupa mobilnych i zaangażowanych piłkarzy na poziomie, ale… Legia stwarzała sobie kolejne sytuacje strzeleckie, nawet kiedy przegrywała i słabowała. Wystarczyło coś wcisnąć. Baku pograł z Gualem, wykończył Pekhart, przez ostatnie pół godziny pachniało najpierw remisem, a potem szansą na zwycięstwo wicemistrza Polski.

Taka prawda.

Nie zmienia tego fakt, że gol na 2:2 najprawdopodobniej padł po spalonym. Jesteśmy tego prawie pewni, ale niczego nie przesądzamy, bo VAR-u na tym etapie europejskich pucharów brak, semi-automated offside technology też nie ma, kąty mogą okazać się zdradliwe, trzeba byłoby rozrysowywać linię… Dobra, nie ma sensu się produkować.

Sędzia liniowy kompletnie zawalił sprawę. Przysnął. Spóźnił się. Gonił bezradnie akcję. Nie dobiegł na czas, nie widział, czy spalony był, czy spalonego nie było, więc Wszołek ma asystę, a Kramer ma gola i mógł sobie do woli uciszać publiczność. Bywa i tak.

Mecz do zapomnienia. Ot, nieudane przetarcie. Przynajmniej mamy taką nadzieję, bo powrót do eurowpierdoli nikogo nie urządza.

Ordabasy Szymkent 2:2 Legia Warszawa

Reklama

13′ Sadovsky, 48′ Mbodj – 63′ Pekhart, 86′ Kramer

Czytaj więcej o Legii Warszawa:

Fot. 400mm.pl

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Komentarze

294 komentarzy

Loading...