Gdy Legia Warszawa wylosowała Ordabasy Szymkent w II rundzie eliminacji Ligi Konferencji, wielu pewnie wzruszyło ramionami i stwierdziło, że szykuje się pewny awans. Nawet sama nazwa tego klubu jest dość specyficzna i raczej nie budzi respektu. Wicemistrzowie Polski nie mogą się jednak nastawiać na spacerek, bo trafili na naprawdę przyzwoitego rywala, który może się okazać nawet większym wyzwaniem niż (potencjalnie) Austria Wiedeń w następnej rundzie.
Chcielibyśmy patrzeć na klasę Ordabasów przez pryzmat tego, że w sezonie 2022 kazachskiej ekstraklasy zajęły dopiero piąte miejsce, a mistrzostwo zdobyła Astana, którą rok temu Raków w dwumeczu rozbił aż 6:0. Teraz jednak sytuacja wygląda inaczej. W trwającym sezonie Ordabasy prowadzą w tabeli i stają przed szansą na wywalczenie pierwszego tytułu w historii. Po siedemnastu kolejkach mają na koncie tylko jedną porażkę – z Astaną właśnie. W ostatnich dziesięciu kolejkach wywalczyły 28 na 30 punktów.
Ordabasy Szymkent – rywal Legii Warszawa
Zdaniem Kamila Dębka, eksperta od futbolu w Kazachstanie, dzisiejsze Ordabasy prezentują wyższy poziom niż Astana, która zbierała baty od Rakowa. – Astana przeżywała wtedy najgorszy okres w najnowszej historii, choć finalnie i tak została mistrzem. Miała niejasną sytuację finansową i trenera, który nie do końca pasował do tej drużyny, a jej liderzy byli bez formy. Ordabasy w tej chwili mają wszystko to, czego brakowało tamtej Astanie: stabilizację, zespół będący monolitem i dobrą atmosferę wokół klubu. Uważam więc, że poprzeczka jest zawieszona sporo wyżej – komentuje.
Mimo to Dębek powątpiewa, czy ostatecznie rywal Legii zdoła utrzymać pierwsze miejsce. – Byłoby to coś wielkiego, bo w lidze kazachskiej każde inne rozwiązanie niż końcowe zwycięstwo Astany uważa się za sensację. Tym bardziej, że Ordabasy nigdy mistrzem nie były, ich największym sukcesem jest dwukrotne zajęcie trzeciego miejsca. Jeżeli chodzi o status w lidze, jest to od dawna klub walczący o czołowe miejsca i europejskie puchary, jednak aż do teraz przez permanentne kłopoty finansowe nigdy nie udało mu się zbudować tak mocnego zespołu, aby walczyć o mistrzostwo. Dziś kłopoty finansowe ustały – pewnie nie na długo, bo to klub gdzie albo żyje się ponad stan, albo nie płaci, dziś mogą pobalować – więc i apetyty wzrosły, ale czy końcowy triumf jest w ich zasięgu? Moim zdaniem Astana nadal jest zbyt mocna.
Ku pokrzepieniu serc: ta Astana we wtorek przegrała 0:4 na stadionie Dinama Zagrzeb.
Transfery na plus
Zmiany jakościowe w Ordabasach potwierdza także Paweł Baranowski. Stoper Ruchu Chorzów w ubiegłym sezonie trzykrotnie mierzył się z nimi jako zawodnik FK Atyrau. W lidze on i koledzy przegrali na wyjeździe 0:2. W krajowym pucharze polegli u siebie 1:4, by na terenie przeciwnika wygrać 2:1. Baranowski opuścił tylko ligowe spotkanie przed własną publicznością (zwycięstwo 2:1), ponieważ był po kontuzji. Poczynania swojej drużyny śledził wtedy z ławki.
– Analizując ruchy transferowe w Ordabasach, widać, że w tym sezonie kadrowo mają lepszy zespół. Dużym wzmocnieniem jest reprezentacyjny środkowy pomocnik Aschat Tagybiergien. Bardzo dobry zawodnik. Od razu został kapitanem, ale nic dziwnego, bo to aktualny kapitan reprezentacji. Daje dużo konkretów w ofensywie. Z tego samego klubu, z Tobołu Kostanaj, przyszedł stoper Serhij Małyj, także etatowy kadrowicz. Na pewno mówimy o silniejszej drużynie niż rok temu, choć pewne straty także odnotowali, bo do Astany odszedł obiecujący skrzydłowy Elkhan Astanov – analizuje 32-letni obrońca.
SUPER PROMOCJA W FUKSIARZ.PL! MOŻESZ ODEBRAĆ 100% DO 300 ZŁ
Kamil Dębek: – Ich największe atuty? Ta drużyna to przede wszystkim monolit. Każdy wie, co ma robić i wywiązuje się z tego bez zarzutu. Kluczowy jest jednak środek pola, gdzie rządzi Tagybiergien, który rozdziela piłki, dyktuje tempo gry, jest najlepszym asystentem i strzelcem zespołu. Ponadto trzeba uważać na szybkich skrzydłowych i napastnika Bobira Abdicholikowa, którym w grudniu interesowała się Lechia Gdańsk.
Warto także odnotować obecność dwóch Ukraińców, którzy ze swoją reprezentacją zagrali na Euro 2020 – co prawda zawsze wchodząc podczas turnieju z ławki, ale jednak. Mowa o defensywnym pomocniku Jewheniju Makarence i wypożyczonym z Dynama Kijów napastniku Artemie Besedinie, który pierwszą połowę tego roku spędził w Arisie Limassol i dołożył tam swoją cegiełkę do historycznego mistrzostwa Cypru (12 meczów, 1 gol, 1 asysta). W Ordabasach znajdziemy również znajomego z polskich boisk w osobie byłego skrzydłowego Wisły Płock, Jorginho. W kwietniu na dobre pożegnał się z Łudogorcem i rozpoczął kolejny etap w swojej karierze. W nowym klubie na razie trudno uznać go za kluczowe ogniwo, choć gra prawie w każdym meczu.
Niepewni bramkarze, słabo broniący wahadłowi
Paweł Baranowski: – Ordabasy w lidze często mają przewagę w posiadaniu piłki, ale potrafią też błyskawicznie wyprowadzić akcję po wysokim odbiorze. Lubią stosować bezpośrednie środki, choć w tym sezonie po przedsezonowych transferach styl gry trochę się zmienił, bo jakość piłkarska zespołu poszła do góry.
Sztab Legii podczas analizy z pewnością wychwycił także słabe punkty, na które wskazuje Kamil Dębek. – Mają dwóch zdolnych bramkarzy, ale nieustannie nimi rotują, przez co nie zawsze są oni pewni. Z kolei wahadłowi w osobach Auro i Gafurżana Sujumbajewa fajnie wyglądają w grze do przodu, ale już o wiele gorzej jeśli chodzi o bronienie – podkreśla nasz rozmówca.
Ile można zyskać na niepewnym bramkarzu przeciwnika, przekonaliśmy się wczoraj oglądając rywalizację Rakowa z Karabachem.
Wielu kibiców na starym stadionie
Bardzo możliwe, że “Wojskowi” wystąpią dziś przed 20-tysięcznym kompletem publiczności. Ordabasy w ostatnim czasie zanotowały wyraźny wzrost frekwencji. Kilkanaście tysięcy kibiców na meczach domowych to już w zasadzie norma.
O ile sama atmosfera powinna być godna, o tyle niech nie zmyli was pojemność obiektu w kontekście walorów wizualnych. – Ten stadion to relikt przeszłości. Atmosfera za to jest naprawdę świetna, na każdym meczu stawia się ponad 15 tysięcy widzów, co wcześniej było wynikiem niespotykanym. Skąd taka frekwencja? Przede wszystkim swoje zrobiły bardzo dobre wyniki, ale też stabilizacja, jakiej w tym klubie od lat nie mieli. Nie wisi już nad nim widmo upadku, co jeszcze niedawno nie było takie pewne – tłumaczy Kamil Dębek.
– Ich stadion jest bardzo stary, nie robi korzystnego wrażenia. Piłkarze Legii mogą się chwycić za głowę, gdy wejdą do szatni, pewnie są przyzwyczajeni do innych standardów. Na szczęście dla nich Ordabasy grają na naturalnej murawie, mimo że wiele klubów w Kazachstanie gra na sztucznej nawierzchni. Inna sprawa, że jakość tej trawy była kiepska. Nie wiem, czy od zeszłego roku coś się zmieniło – dodaje Paweł Baranowski.
Granie w upale
Niewykluczone, że największym atutem gospodarzy będzie pogoda. Piłkarze Legii muszą się nastawić na grę w warunkach dla nich ekstremalnych.
Potwierdza to Baranowski: – W Atyrau na wyjeździe graliśmy tam właśnie pod koniec lipca. Temperatury wtedy są naprawdę potężne, a powietrze jest strasznie suche. Już po rozgrzewce byłeś cały mokry. Trzeba było mądrze gospodarować siłami, żeby wytrzymać 90 minut. Na szczęście jest tam różnica czasu, więc skoro mecz zaczyna się o 17:00 czasu polskiego, w Szymkencie będzie już 21:00. Gdyby grano o 17:00 czasu kazachskiego, Legia mogłaby nie wytrzymać fizycznie.
Dębek: – Na miejscu Legii nie rzucałbym wszystkich sił, by rozstrzygnąć kwestię awansu w pierwszym meczu.
Jakie są prognozy pogody? O godzinie 17:00 w Szymkencie byłoby dziś 38 stopni, ale cztery godziny później będą to już “tylko” 32-33 stopnie. Z polskiej perspektywy to nadal wielkie upały, ale mówimy już o temperaturach, które i u nas praktycznie co roku się zdarzają.
Nasi rozmówcy są zgodni, że od Legii trzeba wymagać awansu, co nie znaczy, że należy oczekiwać powtórki ze spotkań Rakowa z Astaną.
Paweł Baranowski: – W dwumeczu bez wątpienia faworytem jest Legia, ma lepszą drużynę i więcej indywidualności. Na wyjeździe jednak będzie ciężko, wszystko może się wydarzyć. Grunt, żeby do rewanżu przystępować mając w miarę komfortową sytuację, bo u siebie Legia powinna górować nad rywalami.
Kamil Dębek: – Ja to widzę w proporcjach 75 do 25 dla Legii. Owszem, Ordabasy świetnie prezentują się na krajowym podwórku, ale to przeciętna liga, a sama drużyna ma małe doświadczenie w europejskich pucharach. Aczkolwiek nie liczyłbym na spacerek. Trzeba będzie się napocić, szczególnie na wyjeździe.
CZYTAJ WIĘCEJ O POLSKICH PUCHAROWICZACH:
- Łukasz Zwoliński – idealny napastnik Rakowa Częstochowa? Analiza ataku mistrza Polski
- Bach, bach, Raków!
- Huczny debiut Kittela – kolejna oznaka normalności
Fot. FotoPyK