Trudne wejście do Ekstraklasy mają beniaminkowie. Puszcza Niepołomice nie była wyjątkiem – podobnie jak ŁKS i Ruch Chorzów przegrała w pierwszej kolejce. Pocieszenie? Podopieczni Tomasza Tułacza z tej trójki i tak zaprezentowali się najlepiej. ŁKS zebrał przecież bolesny oklep 0:3 od Legii (a mogło być gorzej), natomiast Ruch Chorzów od pewnego momentu był już tylko tyłem dla Zagłębia Lubin. Puszcza do końca straszyła Widzew.
Od początku zresztą też, bo już po kilkunastu sekundach celny strzał z pola karnego oddał Piotr Mroziński. Gospodarze szybko doszli do głosu, o bramki powinni się pokusić Pawłowski (Komar efektownie obronił jego strzał głową) i Kun (podawał zamiast strzelać), ale nagle otrzymali niespodziewany cios.
Widzew Łódź – Puszcza Niepołomice 3:2. Nadspodziewanie ciekawy mecz
Chociaż… Czy można mówić o czymś niespodziewanym, gdy Puszcza wykonuje stały fragment gry? To przecież jej główna broń, w I lidze w tym elemencie nie miała sobie równych. Drużyna Tułacza gdy tylko może, wysyła swoich zawodników w pole karne lub jego bezpośrednie okolice i posyła dalekie podanie – nawet przy rzucie wolnym z własnej połowy. Artur Siemaszko po takim zagraniu zszedł do środka i kapitalnie przymierzył w dalszy róg. Nie było czego zbierać. Co za początek!
Jeśli imię i nazwisko strzelca coś wam mówi, to słusznie. Kiedyś był już u nas bohaterem tekstu, ale w negatywnym kontekście. Sześć lat temu obśmialiśmy jego absurdalne wejście na ostatni kwadrans w barwach Zagłębia Lubin z Górnikiem Łęczna. Po paru minutach wyglądał, jakby zaraz miał zejść z tego świata, a Piotr Stokowiec krzyczał do niego, żeby łapał tlen. Tym razem śmiać się nie będziemy, uderzenie pierwsza klasa.
Puszcza poczuła się pewnie i okres do bramki wyrównującej był jej najlepszym w tym meczu. Strzeliła nawet drugiego gola, Cholewiak ograł rywala na zamach (!), lecz wcześniej znajdował się na spalonym. Zawodnikom Widzewa pewnie przypominały się już koszmary z wiosny, ale w końcu wyszli z super akcją sfinalizowaną super strzałem debiutującego Frana Alvareza. Hiszpan i jego koledzy złapali luz, wszystko wróciło do normy.
Gdyby nie słupek Majchrzaka…
Po przerwie różnica w jakości piłkarskiej był już wyraźnie widoczna, choć i tak wynik do samego końca pozostawał sprawą otwartą. Pawłowski z pomocą przepuszczającego piłkę Alvareza zaliczył asystę po solowej akcji, ale samemu nic nie chciało mu wpaść do siatki. Patryk Stępiński do gola powinien dołożyć asystę, tyle że Pawłowski z paru metrów uderzył tak, że Kewin Komar kolejny raz zapracował na solidną notę.
Puszcza w ostatniej akcji strzeliła dość przypadkowego gola i nagle kontra 3 na 2, którą chwilę wcześniej szczęśliwie sfinalizował Ciganiks nabrała olbrzymiego znaczenia. A goście mogli zacząć rozpamiętywać, co by było, gdyby Jordan Majchrzak w pierwszym kontakcie z piłką po wejściu na boisko nie uderzył w słupek.
Futbolówkę do wypożyczonego z Legii napastnika zgrał Rok Kidrić, na którym opierała się cała ofensywa Puszczy. Słoweniec chwilami demolował obrońców łodzian. Wygrał aż 10 pojedynków główkowych, świetnie grał tyłem do bramki, powinien mieć asystę, a na koniec doczekał się swojego gola. Debiut w Ekstraklasie na duży plus. Pytanie, czy w następnych kolejkach przeciwnicy pozwolą mu tak hasać. Od tego będzie wiele zależeć.
– Nowy pomysł na grę, bardzo prosty. Gra przypominająca mi trochę drugą ligę angielską: długie piłki na napastnika, który świetnie się utrzymywał, stwarzali z tego sytuacje, strzelili dwa gole. Momentami są naprawdę groźni – tak postawę Puszczy na antenie Canal+ scharakteryzował Pawłowski i trudno się z nim nie zgodzić. Takiej Puszczy należy się spodziewać przez cały sezon i trudno wyobrazić ją sobie w innym wydaniu. Albo sprawdzi się ta koncepcja, albo żadna.
W Widzewie mogli odetchnąć z olbrzymią ulgą. Starcie z Puszczą było typowym meczem-pułapką, w którym łatwo o potknięcie i szybkie zmącenie atmosfery, bo przecież wszyscy oczekiwali zwycięstwa. Sześć z rzędu domowych porażek z wiosny musiało siedzieć w głowach piłkarzy Janusza Niedźwiedzia, zwłaszcza gdy zaczęli przegrywać, ale wreszcie dali radę, pokazali trochę jakości i dowieźli korzystny wynik.
CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Nie było mocnego na Marchwińskiego
- Raków i skuteczny napastnik? Zwoliński udowadnia, że to możliwe
- Absurdalne błędy Bielicy sprezentowały Radomiakowi wygraną
Fot. Newspix