Reklama

„Przyjście Gutkovskisa do Daejeon to duże wydarzenie”. Jak się robi transfer do Korei Południowej?

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

22 lipca 2023, 13:09 • 8 min czytania 6 komentarzy

Jednym z ciekawszych letnich transferów z Ekstraklasy były przenosiny Vladislavsa Gutkovskisa do koreańskiego Daejeon Hana Citizen. Łotewski napastnik Rakowa Częstochowa wybrał kierunek nieco egzotyczny, wciąż rzadko spotykany w naszej lidze. Jak się robi transfer do Azji? Co sprawia największe problemy w Korei? O kulisach dealu opowiada nam Adam Jarmołowicz z agencji menedżerskiej „FBG”, która reprezentuje „Gutka”.

„Przyjście Gutkovskisa do Daejeon to duże wydarzenie”. Jak się robi transfer do Korei Południowej?

Osiemset tysięcy euro za Vladislavsa Gutkovskisa. Można was nazwać cudotwórcami?

Widziałem takie opinie, ale opinia o „Gutku” w klubach i wśród trenerów jest taka, że to jest dobry napastnik i — przede wszystkim — poszukiwany profil zawodnika. Kwota nie była więc największą przeszkodą, ale to żeby oba kluby ostatecznie się dogadały, wymagało sporego zaangażowania i pewnej „gimnastyki”. Wszystko udało się pogodzić i przekonać Koreańczyków do zainwestowania większych pieniędzy niż początkowo planowali, a Raków do przyjęcia oferty.

Ale Raków początkowo oczekiwał więcej.

Kwestia negocjacji. Raków osiągnął to, czego chciał — kwota, która pojawiała się w mediach, jest bliska tej prawdziwej.

Reklama

Vladislavs Gutkovskis, rozpoczynając z wami współpracę, nastawiał się na transfer?

On wisiał w powietrzu, można było się spodziewać, że będzie teraz na sprzedaż.

Jak narodził się pomysł Korei Południowej?

Zaczęło się w maju, przed meczem z Koroną Kielce. Wtedy były pierwsze kontakty, aczkolwiek do tematu wróciliśmy po zakończeniu sezonu. Pierwsze kontakty to okres, w którym Raków przyklepywał mistrzostwo Polski, więc rozmowy o sprzedaży Gutkovskisa nie były priorytetem. Po zakończeniu sezonu sprawa wróciła, nabrała intensywnego tempa i pod koniec obozu w Arłamowie byliśmy już w zasadzie pewni, że „Gutek” trafi do Daejeon Hana Citizen.

Jeśli zaś chodzi o moment, w którym Koreańczycy zainteresowali się Vladislavsem Gutkovskisem, to musimy się cofnąć daleko — przyjechali do Polski oglądać Felicio Brown Forbesa, który grał wtedy w Wiśle Kraków. Byli na kilku meczach w naszym kraju, Raków oglądali akurat w telewizji, ale Gutkovskis rzucił im się w oczy. Wiadomo, minął długi czas, więc pewnie nie był wówczas brany pod uwagę pod kątem analizy, ale opowiadali nam, że to wtedy poznali jego nazwisko.

Vladislavs Gutkovskis w Korei Południowej. Chciały go dwa kluby

Reklama

Daejeon Hana Citizen ma niezłego napastnika, Tiago Orobo. Sprawdzając, gdzie trafi „Gutek”, zorientował się, że regularnie grali jedną „dziewiątką”, więc po co im kolejna?

Jest plan, żeby spróbować gry dwójką napastników, zmienić ustawienie. Szukali też mocnej „dziewiątki”. Plan klubu jest ambitny, są beniaminkiem, ale wszedł duży sponsor, Hana Bank. Pompowane są duże środki, obecnie celem jest górna część tabeli, za rok ma to być walka o puchary, Azjatycką Ligę Mistrzów. Zakładam, że będą tam trafiać coraz silniejsi zawodnicy, bo Orobo trafił tam akurat po dobrym sezonie w drugiej lidze koreańskiej.

Duży sponsor i Vladislavs Gutkovskis? Wzięliby jakiegoś gwiazdora!

Może akurat Karim Benzema poszedł do Arabii Saudyjskiej i padło na „Gutka”!

Ale na serio: powiedziałeś, że szukali mocnego napastnika. Chodzi o parametry fizyczne?

Tak, myśleli o agresywnym, silnym napastniku, tym się kierowali. Wysoki, silny — generalnie jest teraz moda na taki profil, w większości miejsc sięgają po takich piłkarzy. Zostało jednak jasno określone, że chodziło o piłkarza pod agresywne granie.

Czyli lata nauki w Rakowie Częstochowa swoje zrobiły.

Na pewno, bo Gutkovskis u trenera Marka Papszuna się rozwinął. Rzutowało to na jego opinię. Z przebiegu meczów, które widziałem, wydaje mi się jednak, że to trochę inne granie niż Rakowa. Mianowicie jest dużo faz przejściowych, których trener Papszun starał się unikać, dużo bezpośredniej gry, dużo stwarzanych sytuacji.

Jaka była pierwsza reakcja „Gutka” na to, że zainteresowanie przychodzi akurat z Korei Południowej?

Podekscytowanie, ale też lekkie wątpliwości. Przeprowadzka na drugi koniec świata nie zdarza się w życiu często, więc podejrzewam, że z tego to wynikało. Zorganizowaliśmy numer do Antona Krywociuka, zarysowaliśmy zawodnikowi sytuację kosztów życia, a także podatkową w Korei. Niedługo potem zadzwonił do Antona, który dał mu bardzo dobre opinie na temat klubu, ligi i samego życia w Korei Południowej. Wtedy nastawienie było już bardzo pozytywne.

Gdybam: inaczej spojrzałby na grę w Tajlandii, gdzie poziom jest niższy, czy przy ekscytacji egzotyczną przygodą i — nie ukrywajmy — dobrymi pieniędzmi, nie byłoby różnicy?

Liga koreańska nie jest najsilniejszą ligą w Azji, ale jest w czubie. Także jeśli chodzi o organizację, bo warunki infrastrukturalne są naprawdę bardzo dobre. Myślę, że mając do wyboru oferty z tych dwóch krajów, wybrałby lepszą ligę. „Gutek” nie idzie tam po to, żeby odciąć kupony i leżeć do końca życia. Chce się pokazać i zrobić następny krok.

Ciężko się negocjuje z Koreańczykami?

Byli bardzo zdeterminowani do pozyskania Vladislavsa Gutkovskisa, dało się wyczuć, że im zależy. Przyszli z poważną ofertą, pojawiła się jeszcze propozycja z drugiego klubu, ale był on poważnie zagrożony spadkiem. Można powiedzieć, że negocjacje przebiegały specyficznie pod tym względem, iż strona koreańska wyszła od razu z ofertą stosunkowo bliską oczekiwaniom Rakowa, a także samego zawodnika. Natomiast w samych negocjacjach była już mało elastyczna i oczekiwała szybkich odpowiedzi, a przeszkodą była chociażby różnica czasowa.

Papierologia przy transferze do Azji to najbardziej wymagająca sprawa?

Proces jest wydłużony, bo oprócz klubu zmieniasz także federację. Koreańczycy byli bardzo zestresowani tymi rzeczami, było dużo pytań, próbowali trochę poganiać, żeby certyfikat ITC przyszedł jak najszybciej. Gdy wszystkie dane transakcji zostaną poprawnie wprowadzone do systemu TMS, czeka się tylko na certyfikat, który jest potrzebny do rejestracji zawodnika w lokalnym związku. Koreańczycy upewniali się przez nas, że na każdym kroku wszystko jest okej.

Natomiast koniec końców wyszło sprawnie, bo Vladislavs Gutkovskis zdążył już zagrać w meczu. Tak naprawdę od momentu podpisania kontraktu do rozegrania pierwszego spotkania minął tydzień.

Od strony życiowej też jest wymagająco? Wiadomo, że to agencja i klub najbardziej pomagają w organizacji życia w nowym miejscu.

Mamy na miejscu swojego partnera, który zorganizował agencję nieruchomości. Zajęli się mieszkaniem, przygotowali kilka opcji. Już w piątek „Gutek” wybrał mieszkanie, samochód też ogarnęliśmy sprawnie. Ciekawostka jest taka, że w Korei Południowej jest mały problem z wyborem mieszkania. Trzeba wpłacić od razu kaucję za dwa lata, bo ciężko jest wyrzucić lokatorów, którzy nie płacą czynszu. Mieszkania są puste, trzeba je wyposażyć, co nie jest takie łatwe, bo język jest taki, że nawet z translatorem ciężko sobie poradzić.

Nie ma aplikacji typu Google Maps, jest lokalna. Komunikatora także używają swojego. Na dobrą sprawę lądujesz w kraju, w którym wszystko jest inne i wszystkiego musisz się nauczyć. Bez kogoś, kto pomoże ci zorganizować życie na miejscu, byłoby bardzo trudno. Nawet wyjście do restauracji jest problemem, bariera językowa jest bardzo duża, Koreańczycy w większości słabo mówią po angielsku. Trzeba się dostosować.

Anton Krywociuk pierwszego dnia wprowadził „Gutka”, pokazał mu jakieś miejsca, opowiedział, co się dzieje, więc był przygotowany na wyjazd.

Ciekawi mnie, jaką wagę przy takim transferze przywiązuje się np. do biletów lotniczych, do sprowadzania rodziny?

Klub zapewnia Vladislavsowi Gutkovskisowi bilety do Rygi i z powrotem. Wiem, że zawodnicy próbują sobie to negocjować. Nie wszystkie kluby chcą się za to zabierać, czasami jest z tym problem, ale dla piłkarzy jest to ważne. Latając dwa razy w roku z żoną na takim dystansie, jest to spory wydatek. Rodzinie klub załatwił stały pobyt w kraju.

Wasze pierwsze wrażenia z Korei Południowej?

Jeździ dużo Hyundaiów! Zupełnie inny kraj, nawet znaki drogowe robią wrażenie, bo oznaczenie jest kompletnie inne i nie masz pojęcia, co się wokół ciebie dzieje. Może to błahe, ale w pierwszym momencie zwracasz na to uwagę. Poza tym każdy witając się z tobą, kłania się, a w każdym stole jest wbudowany grill. „Gutek” zrobił dobre wrażenie, bo nauczył się przedstawiać po koreańsku, więc zaimponował na starcie.

Sam przyjazd też był ciekawy, bo w momencie przyjazdu do klubu zeszły się wszystkie najważniejsze osoby w Dajeon Hana Citizen. Podobno nie zawsze tak to wygląda, ale z racji, że Gutkovskis to najdroższy transfer w historii klubu, potraktowali to jako ważne wydarzenie.

Najpierw pojawił się team manager z dwoma dyrektorami, potem była sesja zdjęciowa i przyszedł general manager z dwiema osobami z zarządu, które chciały porozmawiać z zawodnikiem. W Polsce raczej nie spotkasz takiego powitania ze strony wszystkich pracowników klubu już w momencie podpisania umowy.

Jeśli chodzi o piłkę nożną: nie jest to sport najpopularniejszy, bo wyżej stoi baseball, ale na mecze przychodzi sporo osób — około 15-20 tysięcy. Zawodnicy są traktowani jak gwiazdy.

Darmowy obiadzik po paru golach może wlecieć.

Zapytam! Ciekawostka jest jeszcze taka, że zarejestrowali go jako „Gutek”, bo mieli problem z wymową nazwiska.

Taki transfer otwiera trochę drzwi?

Na pewno otworzył nam rynek azjatycki. W zasadzie już rozmawiamy o innych zawodnikach pod zimowe okienko transferowego, bo w Korei Południowej sezon jest odwrotny i to zimą jest większy ruch.

W Korei traktują nas jak potencjalny rynek transferowy? Na pewno mocno zwraca się tam uwagę na ofensywnych piłkarzy z Brazylii.

Dokładnie tak jest, bo poznałem nawet agenta, który w zasadzie nie mówi po angielsku, za to mówi po portugalsku i współpracuje z wielką agencją z Brazylii, z którą co okienko ściąga do Korei Południowej po kilku Brazylijczyków. Z Europy też jest jednak wielu zawodników, praktycznie każda drużyna ma napastnika-obcokrajowca. Koreańczycy na pewno przyjeżdżają na mecze Ekstraklasy, oglądają ją i traktują ją jako miejsce, z którego można ściągnąć piłkarzy.

WIĘCEJ O RAKOWIE CZĘSTOCHOWA:

ROZMAWIAŁ SZYMON JANCZYK

fot. agencja FBG

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

6 komentarzy

Loading...