Reklama

Gotowa bardziej niż rok temu. Jak Pogoń wyciąga mityczne wnioski

Mateusz Janiak

Autor:Mateusz Janiak

07 lipca 2023, 13:36 • 8 min czytania 44 komentarzy

Najważniejsze to uczyć się na błędach. Najlepiej cudzych, ale jeśli się nie uda, już koniecznie na własnych i właśnie ten drugi tryb nauki wybrano w Szczecinie. Władze Pogoni wyciągnęły wnioski z ostatnich miesięcy i na starcie sezonu drużyna sprawia wrażenie mocniejszej niż rok temu w analogicznym momencie. Wbrew pozorom – w polskiej lidze to już dużo.

Gotowa bardziej niż rok temu. Jak Pogoń wyciąga mityczne wnioski

Lipiec 2022. Pogoń kończy zgrupowanie w Opalenicy. Ma drugi brąz i drugie kwalifikacje do Ligi Konferencji z rzędu, za to nie ma transferów, przede wszystkim lewego obrońcy i napastnika.

Lipiec 2023. Pogoń kończy zgrupowanie w Opalenicy. Co prawda wypadła poza podium, ale i tak ma trzecie z rzędu eliminacje Ligi Konferencji i transfery – środkowego pomocnika oraz napastnika, potrzebnych jak welon pannie młodej.

Na pierwszy rzut oka Portowcy zaczną nowy sezon w lepszej sytuacji niż poprzedni. A na drugi i trzeci po prostu zdają się być lepsi niż rok temu.

Za późne transfery

Reklama

W czerwcu 2022 nowym trenerem Pogoni został Jens Gustafsson. Nie znał zawodników, nie znał drużyny, nie znał ligi.

Wiedziałem dużo o stylu gry, ale nie chciałem wiedzieć za wiele o piłkarzach, by wszyscy mieli czyste karty. Każdy może walczyć o swoje od nowa – tłumaczył w rozmowie z nami w trakcie obozu.

Szwed nie żądał transferów, bo sam chciał ocenić, kto mu pasuje, a kto nie, ale dwa braki były oczywiste – lewy obrońca i napastnik. Tę pierwszą pozycję po odejściu z klubu Huberta Matyni zabezpieczał tylko Luis Mata, żaden wirtuoz, który wyłącznie momentami wybijał się ponad ekstraklasową średnią. Tę drugą po zakończeniu wypożyczenia Piotra Parzyszka – jedynie Luka Zahović, mobilny zawodnik, nie typowy egzekutor, który imponuje skutecznością, a może nawet bardziej ofensywny pomocnik niż atakujący.

ZAKŁAD BEZ RYZYKA 100% DO 300 ZŁOTYCH W FUKSIARZU

Przed zakończeniem zgrupowania nie zdołano zatrudnić ani lewego obrońcy, ani napastnika.

Leo Borges – lewy defensor – podpisał umowę 10 lipca, trzy dni po pierwszym starciu z KR Reykjavik (początek sezonu) i cztery dni przed rewanżem, jedenaście przed pierwszym meczem z Broendby i osiemnaście przed drugim. Sztab szkoleniowy ocenił, że na debiut gotowy był dopiero ostatniego dnia sierpnia. Z ekipą spod Kopenhagi musiał wystąpić Mata, co w Danii skończyło się tragicznie.

Reklama

Portowcy po remisie u siebie 1:1 całkiem nieźle rozpoczęli rewanż, tyle że zamiast przeciwnikom, strzelili dwa gole sobie, a zrobił to Mata do spółki z Dante Stipicą. Z 0:2 już nie dali rady się podnieść i finiszowali z 0:4.

W ten sposób opisaliśmy szczeciński dramat:

„Duńska firma produkująca sygnał z meczu na Broendby Stadion miała problem z zasilaniem, w związku z czym przed przerwą dwa razy zrywało transmisję na TVP Sport i prawdopodobnie z tego samego źródła energię czerpali Dante Stipica i Luis Mata. Im też dwukrotnie w pierwszej połowie wyłączyło prąd. Inaczej trudno wytłumaczyć, co się stało z Chorwatem i Portugalczykiem.

Najpierw Stipica pod pressingiem przeciwnika uznał, że poda do ustawionego na skraju szesnastki Maty. I nie w samej decyzji leżał problem, a w jej wykonaniu. Bramkarz kopnął za lekko i to zdecydowanie. Takie zagranie prawdopodobnie nie przeszłoby w Ekstraklasie, a w europejskich pucharach to już na pewno. Simon Hedlund przeczytał zamiar Chorwat jak poranną gazetę i to pełną zdjęć, wyprzedził Portugalczyka, a lewy obrońca Pogoni niezdarnie go podciął, kiedy próbował sięgnąć piłkę. Poszkodowany sam wykonał wyrok.

Ale to nie było koniec cyrku! Prosimy nie odchodzić od odbiorników! Kwadrans później znów w roli głównej Mata. Goście budowali atak pozycyjny na własnej połowie, było ciasno (bo jak być miało w międzynarodowym spotkaniu?), co wystarczyło do wywołania mętliku w głowie Portugalczyka. Otóż wychowanek FC Porto zdecydował się na podanie górą do Benedikta Zecha, co samo w sobie było nieodpowiedzialne, a skoro było jeszcze zbyt mocne, przeleciało nad Austriakiem i trafiło do Hedlunda, należy je określić jako sabotaż. 0:2. Tak skal du have. Godnat.”

Pontus Almqvist – atakujący – został zatrudniony wcześniej – 5 lipca, dwa dni przed pierwszą potyczką z KR Reykjavik i co prawda zaczął grać prędzej niż Mata, ale sztab szkoleniowy oceniał, że trzeba Szweda wprowadzać powoli i wchodził z ławki. Przede wszystkim musiał wpasować się w zespół i odwrotnie – drużyna musiała zorientować się, w jaki sposób go wykorzystywać. Tak to wyjaśnialiśmy:

„Ale początkowo na boisku brakowało zrozumienia. Zawodnicy granatowo-bordowych przyzwyczaili się, że napastnik porusza się jak Luka Zahović. Szuka wolnych przestrzeni między formacjami i cofa do pomocy, by wesprzeć w rozegraniu. Tylko Almqvist jest zupełnie inny. Jeden z pierwszych treningów, wewnętrzna gierka. Raz go szukają w miejscu Zahovicia – nie ma. Drugi – nie ma. Trzeci – no nie ma. Nie ma i nie ma. Szwed nie wracał, a ruszał za plecy defensorów, tyle że nie dostawał podań. A na dodatek podczas ćwiczenia stałych fragmentów sieknął samobója. Miał pilnować pierwszego słupka i tak „skutecznie” to robił, że odbił futbolówkę w niewłaściwym kierunku. To dodatkowo wzmocniło pierwsze wrażenie nowych kumpli – coś jest nie tak…”

Hokus Pontus. Jak Almqvist zaczarował Szczecin

Brak nowych okazał się bolesny w skutkach. Pewnie awans do fazy grupowej i tak byłby poza zasięgiem granatowo-bordowych, ale Broendby z pewnością było do trafienia.

Zmiany zawczasu

To dobrze, kiedy masz piłkę, bo nie ma jej przeciwnik, więc nie strzeli ci gola. Nie będziemy chcieli tego zgubić. Jednak Pogoń musi grać intensywnie i być mocna fizycznie, bo rywalizuje w fizycznej lidze. Zawodnicy mają duże ambicje i moim zadaniem jest pomóc im je zaspokoić – zapowiadał nam Gustafsson przed początkiem sezonu 2022/23.

Myślę, że ludzie będą rozpoznawać styl zespołu z minionych lat, bo nie wierzę, że należy zmieniać kierunek rozwoju, ale dodamy coś nowego. Pogoń była bardzo ofensywną ekipą i takie ekipy lubią mieć futbolówkę przy nodze. A by ją mieć, musisz stosować wysoki pressing. Szczególnie po stratach. By stać się wielką drużyną, musisz grać w najwyższym możliwym tempie. Jak najintensywniej. Zwycięzców większości lig charakteryzuje właśnie intensywność. Tyle mogę powiedzieć – kontynuował.

Gustafsson: Dodamy coś nowego. Pogoń musi grać intensywnie, być mocna fizycznie

Jak wspominaliśmy – Szwed sam chciał ocenić, kto będzie w stanie realizować jego wizję i dopiero po zebraniu wiedzy decydować o kształcie kadry.

Pierwsze żniwa urządzono po jesieni, która potwierdziła to, co wielu widziało już wcześniej – boki obrony Portowców odstawały poziomem od reszty czołówki. Jakub Bartkowski ma swoje zalety, ale największa to solidność. Szczególnie w ofensywie daleko mu do Joela Pereiry, Frana Tudora czy Pawła Wszołka (dwaj ostatni grają jako wahadłowi, wiemy). O Macie już było, tak naprawdę nie dorównał nawet Ricardo Nunesowi, a nie ma co mówić o Pedro Rebocho czy Filipie Mladenoviciu.

Z tego powodu zimą sprowadzono Linusa Wahlqvista oraz Leonardo Koutrisa, a Bartkowski i Mata ruszyli w Polskę (pierwszy do Lechii Gdańsk, drugi do Zagłębia Lubin), a dodatkowo zabezpieczono centrum defensywy Danijelem Loncarem, jako że po wypożyczeniu Kryspina Szcześniaka w kadrze zostało trzech stoperów.

Ja mam 20 lat, za mną siódme niebo. Historia Linusa Wahlqvista

Przy odważnym, wysokim ustawieniu oczekiwanym przez Gustafssona środek pola musi być odpowiednio mobilny i dynamiczny, a Kamil Drygas – już po trzydziestce i poważnej kontuzji – tego nie gwarantował, więc sprzedano go do Miedzi Legnica.

Drugie żniwa przyszły po sezonie. Wiosna potwierdziła, że Damian Dąbrowski nie pasuje do stylu Gustafssona. Ani nie ma mobilności i dynamiki wspomnianej wyżej, ani nie pcha akcji odpowiednio szybko do przodu. Nowa „szóstka” wydawała się koniecznością, ale najpierw należało znaleźć nowego pracodawcę kapitanowi. I znaleziono – Dąbrowski przeniósł się do Zagłębia, a prędko zatrudniono następcę – Joao Gamboę.

Portugalczyk podpisał umowę pięć dni przed startem zgrupowania w Opalenicy, miesiąc przed początkiem sezonu i 36 dni przed premierowym spotkaniem w europejskich pucharach.

Pontus Almqvist nie chciał zostać w Ekstraklasie i skorzystał z oferty z Serie A – z Lecce, co nie może dziwić, ale należało błyskawicznie znaleźć nową „dziewiątkę”. Co prawda pierwszy wybór zachował się jak dzieciak i nie wsiadł do samolotu, kiedy wszystko wydawało się dogadane, aczkolwiek tym razem nie trzeba było tego powtarzać jako wymówkę (jak rok wcześniej z lewym obrońcą), a wdrożono w życie plan B.

Efthymios Koulouris podpisał kontrakt piątego dnia obozu, trzy tygodnie początkiem sezonu i 27 dni przed europejskimi pucharami, zdążył dojechać do Opalenicy i zadebiutować w sparingu z Wartą Poznań, w którym zdobył dwie bramki.

Mocniejsi niż rok temu

Mimo ograniczeń finansowych (o których szefostwo mówi otwarcie) granatowo-bordowi wyciągnęli wnioski, a nie wyłącznie mówili, że to zrobili i poukładali kadrę przed pierwszym meczem rozgrywek, nie gdzieś w trakcie. Teoretycznie to normalne, w końcu od tego są władze, by reagować na to, co na boisku i wymieniać nieodpowiednie ogniwa, ale w naszej Ekstraklasie normalność nie jest powszechna.

Warto to docenić.

Oczywiście, nie wiadomo, czy Gamboa i Koulouris się sprawdzą, obaj pokazali się tylko w sparingach, mogą zawieść choćby już w drugiej rundzie eliminacji Ligi Konferencji, ale przynajmniej będą mieli ku temu okazje. Borges i Almqvist ich nie mieli, bo dochodzili w trakcie, w biegu, w ogniu walki.

To progres.

Dziś Pogoń zdaje się mocniejsza niż rok temu. Wahlqvist i Koutris to lepsi zawodnicy niż Bartkowski i Mata. Gamboa pasuje bardziej do oczekiwań Gustafssona niż Dąbrowski. Koulouris to napastnik o takiej charakterystyce, jakiej brakowało w zespole Portowców. Do tego Mateusz Łęgowski i Marcel Wędrychowski rozwinęli się, Alexander Gorgon ostatecznie wyzdrowiał, a Wahan Biczachczjan coraz częściej pokazywał swoją piękniejszą twarz. No i Gustafsson już zna drużynę i drużyna zna jego. Obie strony wiedzą, czego od siebie oczekują.

Naturalnie, nie ma co mrozić szampanów w stolicy Pomorza Zachodniego, podium działa pewnie z większym rozmachem, na pewno przydałby się nowy prawy obrońca (Paweł Stolarski nie dojeżdża) czy nominalny skrzydłowy, ale też nikt w Szczecinie nie ukrywa, że finansowo Pogoń plasuje się na końcu czołowej czwórki. Kilkukrotne podkreślanie kłopotów budżetowych mogło zwiastować, że dobrze to już było, tymczasem w miarę możliwości i z mozołem wykonano krok w przód. Portowcy są bardziej gotowi na kwalifikację do europejskich pucharów niż 12 miesięcy wcześniej. Nie daje to gwarancji uniknięcia powtórki z Danii, ale zmniejsza jej prawdopodobieństwo. I o to chodzi. W Ekstraklasie to już coś.

WIĘCEJ NA WESZŁO:

foto. Newspix

Rocznik 1990. Stargardzianin mieszkający w Warszawie. W latach 2014-22 w Przeglądzie Sportowym. Przede wszystkim Ekstraklasa i Serie A. Lubi kawę, włoskie jedzenie i Gwiezdne Wojny.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
4
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”
Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
3
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Ekstraklasa

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
4
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”
Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
3
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Komentarze

44 komentarzy

Loading...