Co jest dla niego ważniejsze – nastawienie mentalne czy taktyka? Jak ma grać Pogoń? Co się zmieni w porównaniu z poprzednimi sezonami? Jak traktować młodzieżowców? Dla kogo bywa nauczycielem? Co jest ważniejsze – własna strategia czy rozpracowanie rywala? Czy odpowiada mu, że będzie pracował ze sztabem poprzednika? Wywiad z Jensem Gustafssonem, nowym trenerem Pogoni Szczecin.
Jakie jest największe wyzwanie przed trenerami we współczesnym futbolu?
Nauczenie piłkarza, że to on powinien poświęcić siebie dla zespołu, a nie zespół dla niego. Zawodnik musi chcieć być częścią drużyny, by ta się rozwijała i by rozwijał się on sam. Tak naprawdę to jedyna droga do indywidualnego progresu. A trener musi być odpowiednio przygotowany i wyszkolony, by to osiągnąć. Według mnie to główne wyzwanie.
W dzisiejszych czasach trudniej do tego doprowadzić niż dawniej, np. kiedy pan był piłkarzem?
Prawdopodobnie tak samo mówiono o nas, kiedy byliśmy młodzi, ale faktycznie, poziom solidarności, poczucia wspólnoty w społeczeństwie spada. Ludzie przede wszystkim myślą o sobie i to oczywiście wpływa na futbol. A przynajmniej tak było w Szwecji. Zobaczymy, jak będzie tutaj, w Polsce.
Czytałem o jednym ze sposobów, które pan wykorzystał w ojczyźnie, by „rozbroić” egocentryzm zawodników. Wziął pan tych wracających po kontuzjach i niezadowolonych z bycia w rezerwie w góry, następnie w drodze na szczyt zostawiał ich w tyle, by pokazać, że nie są jeszcze w pełni sił. I następnie tłumaczył, że w drużynie jest tak samo – inni są w tym momencie lepiej przygotowani i oni powinni to uszanować.
Dla mnie szkopuł tej historii jest inny. Wszyscy chcą dotrzeć na szczyt, ale niewielu rozumie, że to trudna, wyczerpująca droga. Należy zrozumieć, że do spełnienia marzeń potrzeba ciężkiej pracy. Harówki. I za każdym razem kiedy ty stajesz, żeby narzekać, ktoś inny idzie dalej. Właśnie ten ktoś odniesie zwycięstwo. Przy czym nie ma tu na myśli rywalizacji tylko wewnątrz zespołu, a generalnie, z całym światem. Może to być ktoś w Afryce, Azji czy Ameryce Północnej lub Południowej, ale stanie się lepszy i będzie występował w silniejszych ligach. Jeśli chodzi o konkurencję, musimy stworzyć środowisko, w którym piłkarze będą się bardziej mierzyć z przeciwnikami spoza klubu niż z kolegami o miejsce w podstawowym składzie. To drugie wyzwanie stojące przed trenerami we współczesnym futbolu.
Często słyszy się od szkoleniowców – czasem oficjalnie, czasem nie – że szczególnie młodzi chcą wdrapać się na szczyt błyskawicznie. W poniedziałek stawiają się na pierwszych zajęciach w seniorach, w sobotę wściekają się, że nie grają w lidze.
To część edukacji. Nie ma nic złego w takim myśleniu, bo młodzi zwyczajnie żyją w świecie, w którym wszystko dzieje się szybko. Nie znają niczego innego. Ale rozwój to proces. Nie da się wziąć dwóch lekcji jakiegoś języka obcego i już płynnie w nim mówić. Tak samo nie ma mowy, by po dwóch treningach ktoś stał się dobrym piłkarzem. To wymaga czasu, cierpliwości, systematyczności, codziennej pracy. I odpowiedzialnością szkoleniowców oraz także generalnie klubów jest bycie przy młodych. Wspieranie ich, wskazywanie drogi, uświadamianie. Bo właśnie w nich najczęściej jest największy potencjał.
Czuje się pan trochę jak nauczyciel, który stara się przekazać zawodnikom wiedzę o życiu, a nie tylko o futbolu?
Tak. Uważam, że sukces na boisku zaczyna się od rozwoju piłkarza jako człowieka. Poza murawą muszą wydarzyć się określone rzeczy, by na niej odnosić sukcesy. To konieczne.
W takim razie co jest dla pana ważniejsze – nastawienie mentalne zespołu czy taktyka?
Nie można tego porównywać. Trener musi mieć przed oczami pełen obraz, w którym zawiera się i jedno, i drugie. Wytworzenie określonej otoczki, środowiska w drużynie jest kluczowe, bo to sprawia, że zawodnik robi więcej niż teoretycznie potrafi. To ważniejsze od taktyki, ale wszystko musi być na swoim miejscu. Po prostu jedno bez drugiego nie będzie odpowiednio działać.
W takim razie przejdźmy do taktyki. Jakie ekipy stanowią dla pana inspirację?
Tak jak dla wielu szkoleniowców – Manchester City i Liverpool, choć oczywiście grają w zupełnie różne sposoby. Dla mnie bardzo ważne jest zrozumienie, w którym miejscu się jest. Pogoń ma dobre, układane w ostatnich latach fundamenty i moim zadaniem jest budowanie na nich. Dodanie czegoś nowego, pewnych detali, nie tracąc tożsamości.
Jedną z charakterystycznych cech Pogoni to wysokie posiadanie piłki, z reguły w TOP 3 Ekstraklasy.
To dobrze, kiedy masz piłkę, bo nie ma jej przeciwnik, więc nie strzeli ci gola. Nie będziemy chcieli tego zgubić. Jednak Pogoń musi grać intensywnie i być mocna fizycznie, bo rywalizuje w fizycznej lidze. Zawodnicy mają duże ambicje i moim zadaniem jest pomóc im je zaspokoić.
Intensywnie z piłką czy bez piłki?
W obu fazach. Myślę, że ludzie będą rozpoznawać styl zespołu z minionych lat, bo nie wierzę, że należy zmieniać kierunek rozwoju, ale dodamy coś nowego. Pogoń była bardzo ofensywną ekipą i takie ekipy lubią mieć futbolówkę przy nodze. A by ją mieć, musisz stosować wysoki pressing. Szczególnie po stratach. By stać się wielką drużyną, musisz grać w najwyższym możliwym tempie. Jak najintensywniej. Zwycięzców większości lig charakteryzuje właśnie intensywność. Tyle mogę powiedzieć.
Pogoń będzie mieć swój styl i trzymać się go w każdym meczu czy będzie pan starał się wykorzystywać słabe punkty przeciwników i modyfikować taktykę?
Musimy skupić się na sobie. Przede wszystkim. By być wielką drużyną, musisz mieć zaufanie do swojego stylu gry. Wierzyć w siebie i w to, co potrafisz. Mocno wierzyć. Nie możesz co tydzień zmieniać taktyki. Raz tak, a raz tak. Co oczywiście nie wyklucza planu na każdego rywala, znalezienia słabości, ale to nie najważniejsze i to nie oznacza dostosowywania całej strategii do przeciwnika.
A czy tak duża wiara w swój styl, który jest rozpoznawalny dla innych i z tego powodu może być czytelny, nie jest niebezpieczna?
Uważam, że brak wiary byłby niebezpieczny. Ciągłe zmienianie i próby adaptacji do rywala byłyby niebezpieczne. Ufanie w swój sposób grania jest fundamentalny, a na mnie spoczywa odpowiedzialność, by zespół wiedział, co zrobi przeciwnik. Znał jego mocne i silne strony. Ale nie dostosowywał wszystkiego do niego.
Co dla pana jest ważniejsze – analiza swojej drużyny czy rywali?
Swojej. Bezapelacyjnie. Bo nigdy nie wiesz, co tak naprawdę zrobi przeciwnik. W 100 meczach może zachowywać się w określony sposób, a w 101. będzie zupełnie inaczej. Jego nie możemy kontrolować. A siebie tak.
Skoro mowa kontroli – gdyby pan mógł, co by pan wybrał: zwycięstwo 1:0 czy 4:3?
Trudne pytanie. Wybrałbym wygraną. Ale jeślibyś mnie zastrzelił, gdybym nie wybrał konkretnie, wskazałbym 4:3. Pogoń jest zespołem nastawionym ofensywnie, strzelającym wiele goli. Z tego powodu czasem otwiera się tak, że traci bramki. Jednak powtórzę się – najchętniej wybrałbym po prostu zwycięstwo.
A jaka jest pana wizja rozwoju ataku? Wierzy pan w kreatywność piłkarzy i oni sami mają tworzyć na boisku czy należy nakreślić schematy ofensywy, na których będą bazować?
Musimy mieć pewne schematy, które wszyscy w ekipie będą znać, a jednocześnie konieczne jest zaufanie w indywidualności. Mamy takie w drużynie i one będą nam wygrywać spotkania. Ci zawodnicy będą potrzebować przestrzeni.
W pana szatni będzie przestrzeń na komunikację z piłkarzami? Czy to pan będzie szefem i koniec, trzeba słuchać, bez gadania?
Trzeba zachować balans. Ja podejmuję decyzje, ale byłbym głupi, gdybym nie słuchał opinii zawodników. Czasem mają świetne spostrzeżenia i bywa, że dużo się od nich uczę. Na końcu to oni wykonują robotę na boisku i włączenie ich w proces decyzyjny sprawia, że będą robić jeszcze więcej. To sprowadza się do relacji, kolejnego ważnego aspektu. Jeśli nie rozwijasz relacji z zespołem, nie wygrywasz, dlatego lubię być blisko piłkarzy.
Nie ma obaw, że zaczną traktować pana jak kolegę?
Nie. To ja podejmuję decyzje. I według mnie wszyscy będą wiedzieć, gdzie są granice.
Pierwsze wrażenia po początku pracy w Pogoni?
Jestem zadowolony. Są tu ambitni zawodnicy. To nie jest drużyna narzekająca. By być jej członkiem, nie możesz narzekać. To ważne i nam pomoże w przyszłości. Podoba mi się też duch zespołu. Wiedziałem dużo o stylu gry, ale nie chciałem wiedzieć za wiele o piłkarzach, by wszyscy mieli czyste karty. Każdy może walczyć o swoje od nowa. Zależało mi na tym. Jedni mogą pokazać, że słusznie występowali regularnie, a drudzy, że zasługują na więcej grania.
Jest pan zadowolony z liczebności sztabu? Liczniejsze mają w Lechu Poznań i Rakowie Częstochowa.
Trend jest taki, że liczebność sztabów rośnie. Ale tutaj jest pod tym względem dobrze. Sprowadziłem Vitora Gazimbę i według mnie jest nas wystarczająco, by osiągać oczekiwane wyniki. By pomóc piłkarzom stać się najlepszymi wersjami ich samych. To nasza odpowiedzialność – pomagać, pomagać, pomagać.
Zdecydowana większość sztabu pracuje w klubie od dawna, została po pana poprzedniku – Koscie Runjaiciu. To przewaga czy wada?
Przewaga. Zdecydowanie. Ja tego chciałem, władze klubu tego chciały. To było bardzo ważne. Poziom moich współpracowników jest wysoki. Są fachowcami i wartościowymi ludźmi. Kiedy przyjeżdżasz z zagranicy, dobrze mieć kogoś takiego obok siebie. Oni wiedzą np. co się będzie działo podczas danego meczu wyjazdowego, itd. Cieszę się, że zostali.
CZYTAJ WIĘCEJ O POGONI SZCZECIN:
- Rozwój – tak, trofea – nie. Kim jest Jens Gustafsson, nowy trener Pogoni Szczecin?
- Mroczek: – Sędziowie mieli spory wpływ na spadki i mistrzostwo w tym sezonie
- Lech chce grać szybciej. Ale Pogoń była skuteczniejsza w sparingu czołówki Ekstraklasy
- Gustafsson szansą dla młodzieży w Pogoni?
ROZMAWIAŁ MATEUSZ JANIAK
fot. Newspix