Reklama

Sezon od lata do wiosny, obecność na letnich IO? Jaka jest przyszłość skoków narciarskich?

Szymon Szczepanik

Autor:Szymon Szczepanik

30 czerwca 2023, 14:19 • 13 min czytania 6 komentarzy

Obecność skoków narciarskich w programie Igrzysk Europejskich mogła wywołać zdziwienie wśród opinii publicznej. Choć na igelicie skacze się nie od dziś, to jednak skoki są dyscypliną wybitnie kojarzącą się z zimą. Owszem, istnieje w nich sezon letni, ale jest traktowany bardziej jako forma przygotowań do startującego w listopadzie Pucharu Świata. Ale czy wobec ocieplającego się klimatu, skakanie na igelicie stanie się normą? A jeśli tak, to czy prawdopodobne są kolejne zmiany w formacie dyscypliny? Takie jak połączenie sezonu letniego z zimowym czy… skoki narciarskie na letnich igrzyskach olimpijskich. Poszukując odpowiedzi na te pytania, udaliśmy się do Zakopanego, by zasięgnąć języka u osób związanych ze środowiskiem – skoczków oraz działaczy.

Sezon od lata do wiosny, obecność na letnich IO? Jaka jest przyszłość skoków narciarskich?

SORRY, TAKI MAMY KLIMAT

Nietrudno zauważyć, że środowisko w którym żyjemy ulega zmianom. Nie jesteśmy fanami dziaderskiego gadania, że teraz to już nie to co kiedyś, ale w przypadku zimowej aury znajduje ono potwierdzenie w statystykach. Z biegiem lat średnia temperatur w najzimniejszych miesiącach wzrosła. A najbliższe sezony nie przewidują w tym względzie tendencji spadkowej. Taki stan rzeczy spowodował mniejszą liczbę dni w roku z pokrywą śnieżną, a także trudniejsze utrzymywanie się śniegu, kiedy ten zdoła już spaść. To bardzo złe informacje dla skoków. I sportów zimowych w ogóle.

Wobec takiego stanu rzeczy, dyrektor generalny Pucharu Świata Sandro Pertile poszukuje nowych rozwiązań, by za ciepła aura nie paraliżowała kalendarza zawodów. Jedno z nich zobaczyliśmy już w zeszłym roku w Wiśle, gdzie nastąpiła inauguracja zmagań o kryształową kulę. Jednak miała ona miejsce wyjątkowo wcześnie, bo już początkiem listopada. Mało tego, ku przerażeniu wielu fanów, skoczkowie nie lądowali nawet na sztucznym śniegu.

Reklama

– W minionym sezonie rozpoczęcie Pucharu Świata w Wiśle odbyło się w nietypowy sposób, bo rozbieg był na torach lodowych, ale lądowało się na igelicie. To następny sygnał, że kierunek jest widoczny. FIS podjął już decyzję, że takie konkursy mogą się zdarzać nawet w środku sezonu w miejscach, gdzie nie będzie śniegu, a jest zaplanowany Puchar Świata. Tory lodowe można stworzyć nawet przy dodatnich temperaturach. Ale lądowanie nastąpi na igelicie – mówi nam Apoloniusz Tajner, honorowy prezes Polskiego Związku Narciarskiego.

Zresztą celem turnieju w Wiśle było właśnie sprawdzenie, czy pomysł hybrydowego konkursu zda egzamin. I to zakończyło się powodzeniem, o czym w tekście poświęconym tym zawodom przekonywał nas Andrzej Wąsowicz, szef komitetu organizacyjnego turnieju: – Z perspektywy czasu – patrząc na oszczędności, jakie dzięki temu wystąpiły – nie mam już wątpliwości, że nam się to opłacało. Cała ta inauguracja to była przemyślana próba, by pokazać innym organizatorom konkursów Pucharu Świata, że w takich warunkach można startować na igelicie i nie odwoływać zawodów. Po tych konkursach już wiemy, że faktycznie tak jest.

Skontaktowaliśmy się także z Janem Winkielem, Sekretarzem Generalnym PZN, który tak wspomina konkursy w Wiśle: – Kiedy tylko w FIS pojawił się pomysł konkursu hybrydowego, to zgłosiliśmy się by go zorganizować. Przed konkursem było trochę stresu. Pojawiła się duża krytyka, mówiąca, że skoki to tradycyjna zimowa dyscyplina, a skakać na plastiku to można sobie w parku. Ale wyszło super, oddźwięk dziennikarzy, kibiców i samych zawodników był bardzo dobry. Hybryda w szczególności na początku sezonu wydaje się super rozwiązaniem, bo w listopadzie i grudniu ciężko jest przygotować bezpieczny zeskok ze śniegu. Jestem daleki od tego, by cały kalendarz obsadzić zawodami hybrydowymi, jednak ja z wielu powodów należę do ich zwolenników. Przemawiają za nimi powody ekonomiczne jak i ekologiczne, bo koszty produkcji i ilość chemii którą trzeba wykorzystać do utrzymania śniegu, bywają absurdalne.

Skoczkowie lądujący na igelicie podczas zimowego Pucharu Świata to widok z którym będziemy musieli się coraz bardziej oswajać. Na zdjęciu Michael Hayboeck podczas ubiegłorocznego konkursu w Wiśle.

Będziemy zatem musieli przyzwyczaić się do skoczków lądujących w sezonie zimowym na nieośnieżonym zeskoku. Apoloniusz Tajner nie ma wątpliwości, że takich zawodów będzie coraz więcej: – Ja w ogóle wyobrażam sobie, że za dwadzieścia lat będzie się skakało tylko na igelicie, jeżeli utrzyma się takie globalne ocieplenie. W końcu nie będzie śniegu – a tego już dziś praktycznie nie ma. Ale nie będzie też mrozu, więc nie będziemy mogli stworzyć sztucznego śniegu z armatek. Oczywiście można go wyprodukować, pokryć jedną czy drugą skocznię, ale tak nie będzie wszędzie.

Reklama

SKOKI W LECIE TO NIE NOWOŚĆ

Do stolicy polskich Tatr jechaliśmy ze sporą dozą niepewności co do tego, jak może przebiegać rywalizacja zorganizowana w czerwcu. Dla wielu skoczków były to pierwsze próby oddane w tym sezonie. Trudno zatem było przewidywać, jak będzie poziom tych zawodów.

– Skoki w takim terminie? Dajcie spokój. To tak, jakby żużlowcom kazać kręcić kółka po torze w lutym – można było usłyszeć opinie dziennikarzy w kuluarach.

Porównanie do żużla jest o tyle ciekawe, że niektórzy żużlowcy i w lutym ścigają się na swoich jednośladach… choć nieco zmodyfikowanych, bo w opony mają powbijane kolce. A za tor wyścigowy służy lodowisko. Nazywa się to ice speedwayem. Zatem skoro zawodnicy speedwaya w środku zimy mogą znaleźć alternatywę dla swojego sportu, to dlaczego skoczkowie mają nie rywalizować w środku lata?

Zwłaszcza takowa alternatywa już istnieje, bowiem od wielu lat w skokach odbywa się Letnie Grand Prix. Aczkolwiek zaznaczmy, że cykl ten w istocie nigdy nie był rozgrywany w tak wczesnym terminie jak zawody Igrzysk Europejskich. Najwcześniej ruszał w połowie lipca.

Daniel Tschofenig bez wątpienia będzie miło wspominał Igrzyska Europejskie. Na Średniej Krokwi Austriak triumfował zarówno indywidualnie, jak i w drużynie mieszanej.

Analogia pomiędzy żużlem i skokami narciarskimi ma jeszcze jeden sens – oczywiście poza tym, że to dwa ukochane sezonowe sporty Polaków. Ice speedway jako forma czarnego sportu (o ile można tak nią jeszcze nazywać) jest już naprawdę niszową dyscypliną – nawet w porównaniu do swego protoplasty. Żużel na lodzie względnie dużą popularność zyskał tylko w Rosji. Poza tym krajem jest tylko ciekawostką. Trochę jak letnie skoki narciarskie… cóż, w zasadzie wszędzie na świecie.

A MOŻE POŁĄCZYĆ SEZONY?

Zatem stan skoków narciarskich na rok 2023 jest taki, że liczba miejsc w których możliwe będzie skakanie na śniegu (nawet sztucznym) maleje. To wpływa na większą hermetyczność dyscypliny, co przekłada się na mniejsze zainteresowanie. By utrzymać lub zwiększyć swój fanbase, skoki potrzebują ekspansji.

– Przecież jest Letnie Grand Prix! – odpowiecie. Owszem, ale jak wspomnieliśmy, to jednak zawody niszowe, marginalizowane. Bardziej niż rywalizacji, służą odpowiedniemu zbudowaniu formy. Stąd może dobrym pomysłem byłoby połączenie letnich i zimowych rozgrywek w jeden wielki sezon? Wyobraźcie to sobie – rywalizacja o Puchar Świata złożona nie z trzydziestu, a czterdziestu (albo i więcej) zawodów. Taka, która rozpoczyna się w lipcu lub początkiem sierpnia, a kończy w marcu następnego roku.

To rozwiązanie zdaje się mieć kilka zalet. Po pierwsze, wzrósłby prestiż letnich skoków. Jako że będą one integralną częścią Pucharu Świata, zawodnicy z czołówki nie będą mogli odpuścić tej rywalizacji i narazić się na stratę punktów względem konkurencji. Po drugie, zawody mogłyby wyjść poza skocznie na których rywalizacja toczy się co roku, do miejsc w których Puchar Świata jeszcze nie gościł. To mogłaby być udana próba zdobycia nowych rynków. Lub też, jak kto woli, reanimowania starych i już nieco zapomnianych ośrodków.

Rzecz w tym, że ścierają się tu dwie koncepcje rozwoju dyscypliny. Pierwsza, o której mówimy, zakłada zwiększenie jej masowości. Druga jest wręcz odwrotna. Jej zwolennicy głoszą, by skoki były dyscypliną dla wybranych. W końcu na profesjonalnym poziomie to sport ekstremalny. Zamiast dopuszczać do niego większą liczbę zawodników, lepiej skupić się na najlepszych nacjach oraz wybitnych jednostkach. Walczyć nie rozpowszechnieniem sportu, co mogłoby zaniżyć ogólny poziom zawodów, ale zwiększeniem atrakcyjności samych konkursów. Na przykład przez zmianę ich formuły.

Orędownikiem tej drogi jest Adam Małysz, który w wywiadzie na naszym portalu mówił: – […] wydaje się, że wydłużenie całego sezonu nie będzie dobrym rozwiązaniem. Myślę, że to powinien być sport dla elity. Czyli mniej konkursów, ale za to bardziej atrakcyjne zawody. Kiedy popatrzymy, że w tym roku były już super teamy, czyli skoki w zespołach dwuosobowych, to było bardzo ciekawe. Było widać, że to coś innego, co zachęca i pokazuje, że można zrobić coś fajnego. Pytanie, czy FIS pójdzie w tę stronę.

Połączenie skoków letnich i zimowych w spójną całość budzi też wątpliwości wśród samych zawodników: – To interesujący pomysł, ale uważam, że w pewnym momencie i tak lepiej rozdzielić sezon, gdyż nawet pod względem mentalnym trudno rywalizować na wysokim poziomie przez cały rok. Dlatego lepiej jednak podzielić go na dwie części. Podczas Letniego Grand Prix także mamy swoje cele do osiągnięcia – mówił nam w Zakopanem Robert Johansson.

– W skokach powinien pozostać podział na lato i zimę – stwierdził jednoznacznie Dawid Kubacki.

Kamil Stoch wypowiadał się w podobnym tonie. Zresztą Orzeł z Zębu nie był specjalnym entuzjastą także przedłużania sezonu zimowego, co powiedział w wywiadzie dla nas: – Nie jestem pewien, czy to stały trend, czy jednak to zostało wymuszone przez sytuację, która zaistniała, wynikającą z pogody oraz nietypowego terminu rozgrywania piłkarskich mistrzostw świata. Bardziej skłaniam się w tym kierunku, że taka sytuacja miała miejsce raz, ale teraz będzie już normalnie. Zresztą kiedy patrzyłem na wstępne propozycje kalendarza na następny sezon, to wynikało z nich, że skakanie w Pucharze Świata rozpoczniemy końcem listopada, a zakończymy w marcu. Czyli tak, jak zawsze to miało miejsce.

Z kolei Apoloniusz Tajner jako były szkoleniowiec zwraca uwagę na aspekt przygotowania zawodników do startów, które w przypadku sezonu trwającego od lata do wiosny byłoby utrudnione: – Aktualnie mamy Letnie Grand Prix, więc okres letnio-jesienny jest zagospodarowany. Myślę, że rozszerzanie sezonu nie miałoby większego sensu, bo zawodnikom trzeba dać trochę odpocząć. Pamiętajmy, że obciążający jest nie tylko trening motoryczny czy ten na skoczni, ale też podróże. Zawodnicy muszą mieć czas na regenerację i nie sądzę, by można było zorganizować cały rok skakania bez żadnych przerw na odpoczynek i spokojny trening.

Honorowemu prezesowi PZN oraz zawodnikom wtóruje Jan Winkiel: – W kwestii stworzenia całorocznego sezonu trochę ewoluuję z czasem. Kiedyś myślałem, że połączenie tego w jedną całość to świetny pomysł. Ale zeszły, bardzo długi sezon zimowy pokazał, że to wcale nie jest takie dobre rozwiązanie. Zaczynam się zastanawiać, czy nie lepsze byłoby zachowanie Letniego Grand Prix, które nie byłoby kopią zimowego Pucharu Świata, ale bardziej zabawowym wydarzeniem, skierowanym na kibiców. Rozgrywanym w miejscach, gdzie zimowe zawody odpadają bo infrastruktura jest starsza i nie ma torów lodowych, ale za to klimat jest przedni.

Sekretarz PZN podzielił się z nami także opinią na temat ogólnego kierunku rozwoju w którym jego zdaniem powinny zmierzać skoki narciarskie: – Powinniśmy szukać lokalizacji miejskich, nie związanych z wysokimi górami. Przy obecnym klimacie to niedługo będziemy mogli skakać tylko w kółko na czterech skoczniach. Ja szczerze wierzę, że jesteśmy w stanie wejść ze skokami do miast. Pamiętajmy, że to sport ekstremalny, więc można z tego zrobić show. Kwestie produkcji śniegu i bezpieczeństwa utrudniają sytuację, ale jedno po części wynika z drugiego. Skoki narciarskie na Stadionie Narodowym, czyli niegdyś głośny pomysł, są niemożliwe głównie ze względu na wagę konstrukcji pokrytej sztucznym śniegiem. Na igelicie byłyby do zorganizowania.

W koncepcji Winkiela podział na lato i zimę zostałby utrzymany, ale sezon w te upalne miesiące byłby znacznie lepiej skomercjalizowany. Konkursy na miejskich skoczniach byłyby bardziej nastawione na widowisko i promocję dyscypliny, niż na wynik sam w sobie.

– Kiedyś mieliśmy skoki na stadionach w Monachium czy Londynie. Pamiętam taki świetny event freestylowy, zorganizowany na zakończenie skoczni Battersea. Dlaczego nie można czegoś takiego zrobić w skokach narciarskich? Budowa skoczni wcale nie byłaby tak absurdalnie droga. Wiadomo, że trening dalej byłby zorganizowany w tradycyjnych miejscach, ale trzeba szukać drogi rozwoju. Nie jestem zwolennikiem tego, że zabierzemy cyrk i pojedziemy do losowego miejsca na świecie. Ale są miejsca w których można byłoby zrobić show. Widzę taki konkurs na krakowskich Błoniach, połączony z dodatkowymi atrakcjami. Skoki muszą trochę wyjść ze strefy komfortu – nakreśla swą wizję Winkiel.

SKOKI NIE TYLKO NA ZIMOWYCH IGRZYSKACH?

A jak doszło do tego, że skoki pojawiły się w programie Igrzysk Europejskich? Kulisy obecności tego sportu na IE zdradził nam Apoloniusz Tajner: – Igrzyska Europejskie to letnia impreza, jednak skoki nie są w niej obligatoryjną konkurencją. Komitet Organizacyjny mógł wybrać do programu pięć dyscyplin według własnego uznania. Marszałek Witold Kozłowski, wraz z Janezem Kocjancicem, ówczesnym szefem Stowarzyszenia Europejskich Komitetów Olimpijskich, wysunęli pomysł wprowadzenia skoków narciarskich. Nikt przeciwko temu nie protestował i nagle w ramach letniej imprezy mamy skoki na igelicie.

Skoki to dyscyplina która już dostosowała się do możliwości jej rozgrywania latem. Chociaż jako konkurencja jest jednym z tych sportów, które nieodłącznie towarzyszą zimowym igrzyskom olimpijskim, bowiem mają miejsce w ich programie już od pierwszej edycji w Chamonix w 1924 roku. Jak łatwo obliczyć, za trzy lata w Mediolanie i Cortinie skoki będą sportem, któremu na ZIO wybije przeszło sto lat nieprzerwanej obecności w programie igrzysk.

Jednak czy istnieje szansa na to, by skoki narciarskie pojawiły się w programie tych większych, letnich igrzysk olimpijskich?

Tajner: – Po tym jak zostały przyjęte na Igrzyskach Europejskich mogę stwierdzić, że wszystko jest możliwe i w przyszłości skoki także mogą zafunkcjonować w ramach letnich igrzysk olimpijskich.

Entuzjastą takiego pomysłu jest Jan Winkiel: – Mogę się pod tym podpisać obiema rękami, jestem wielkim fanem letnich skoków – pewnie jednym z niewielu w Polsce. Skoki tradycyjnie są sportem zimowym, ale pod względem czystości sportu, letnia odmiana jest dużo bardziej fair. Mamy stabilniejsze warunki pogodowe, na igelicie łatwiej zapewnić bezpieczeństwo, tory nie płyną, tylko mają stałą prędkość. I trochę myślę, że to kierunek jeżeli chodzi o rozwój skoków narciarskich. O tym na razie oficjalnie nigdzie głośno się nie mówi, ale wierzę w to, że skoki mogą być pierwszą konkurencją która ma miejsce w programie letnich i zimowych igrzysk.

Dodajmy, że skoki nie byłyby pierwszą dyscypliną która gościłaby w programie obu IO. Tak się składa, że do tego miana najbliżej jest hokejowi. Ten sport kojarzy się głównie z zawodnikami przyodzianymi w kaski i ochraniacze, którzy z kijkami w dłoniach zasuwają po lodowisku za krążkiem. Ale letnia odmiana tego sportu, czyli hokej na trawie, zagościła na igrzyskach nawet wcześniej, bo 1908 roku! Oba rodzaje hokeja to oczywiście sporty, które różnią się od siebie nieco bardziej niż letnie i zimowe skoki. Ale jednak oba z powodzeniem funkcjonują w programach igrzysk.

A co na to sami skoczkowie? Czy byliby zainteresowani wzięciem udziału w letnich IO? Sven Hannawald, jako były znakomity zawodnik, a obecnie ekspert, w rozmowie z agencją prasową DPA twierdził: – Nie widzę perspektyw dla skoków narciarskich na letnich igrzyskach tak długo, jak będą igrzyska zimowe. Myślę, że 95 procent osób myśli podobnie. […] Zawodnicy i tak ciężko trenują latem, oddają dużo skoków, więc to nie żaden kłopot. Jednak, jeśli mieliby walczyć o olimpijskie medale latem, to zmian wymagałby cały cykl szkolenia i przygotowań, bo obecnie wszystko podporządkowane jest temu, żeby najwyższą formę mieć zimą.

Nie damy sobie uciąć ręki za to, że aż 95 procent – jak obliczył to Niemiec – nie jest przekonanych do pomysłu skoków na letnich igrzyskach. Ale Sven ma rację, że większość środowiska nie reaguje na tę koncepcję entuzjastycznie.

– Myślę, że skoki narciarskie są sportem zimowym i raczej nie zostanie to przepchnięte. Może za jakiś czas, kiedy nie będzie śniegu, ale mam nadzieję, że trzeba to będzie liczyć w tysiącach lat – powiedział Dawid Kubacki.

Dawid Kubacki, który czterokrotnie wygrywał cykl Letniego Grand Prix, uchodzi za jednego z najlepszych skoczków na igelicie. Jednak on także nie jest przekonany do pomysłu skakania podczas letnich igrzysk olimpijskich. 

Kiedy zadaliśmy pytanie o skoki na letnich IO Kamilowi Stochowi, mistrz olimpijski odparł krótko: – Skoki narciarskie są zimową dyscypliną i tego się trzymajmy.

Nie znaczy to jednak, że wśród skoczków usłyszeliśmy tylko głosy sprzeciwu: – Rozwój dyscypliny zawsze jest ekscytujący. Oczywiście kocham śnieg i mam nadzieję, że ten sport będzie kontynuowany w znanej nam formie, ale byłoby fajnie rywalizować no obu igrzyskach – letnich i zimowych – powiedział nam Robert Johansson.

Czy rzeczywiście dojdzie do tego, że skoczkowie narciarscy jako pierwsi w historii będą mogli rywalizować o olimpijskie laury co dwa lata? Cóż, na razie to bardzo odległe rozważania, niemniej jako sport sam w sobie, skoki są do tego przygotowane. Potrzeba tylko chęci z tak zwanej „góry”.

Jan Winkiel: – Te zimy naprawdę zaczynają się robić coraz słabsze. Zresztą teraz sporo sportów może odbywać się niezależnie od pory roku. Chociażby łyżwiarstwo szybkie, figurowe lub hokej to dyscypliny tradycyjnie uprawiane zimą. Ale dziś od tego są hale i takie sporty mają bardzo hermetyczne warunki. Więc przed MKOl-em wyrasta coraz trudniejsze zadanie połączenia igrzysk letnich i zimowych.

SZYMON SZCZEPANIK

Fot. Newspix

Czytaj też:

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

W Madrycie obwiniają złego człowieka. To oni odpowiadają za kadrową mizerię [KOMENTARZ]

Patryk Stec
0
W Madrycie obwiniają złego człowieka. To oni odpowiadają za kadrową mizerię [KOMENTARZ]

Inne sporty

Komentarze

6 komentarzy

Loading...