To chyba jeden z najbardziej charakterystycznych sportów, które pojawiły się w programie Igrzysk Europejskich Kraków-Małopolska 2023. I to z różnych względów, bo jego obecność wykorzystywali także przeciwnicy imprezy, niejako na poparcie tezy, że niszowe wydarzenie zawiera równie niszowy sport. My jednak doszliśmy do wniosku, że jeżeli mamy ocenić wartość piłki ręcznej plażowej – bo o niej mowa – to sami musimy poznać tę dyscyplinę. Dlatego byliśmy na ostatnim dniu zmagań plażowych szczypiornistów w Tarnowie. A dziś postaramy się wam przybliżyć tę dyscyplinę.
Spis treści
CZY DA SIĘ GRAĆ W RĘCZNĄ NA PIASKU?
Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że obejrzenie na żywo kilku spotkań plażowej piłki ręcznej nie czyni z nas ekspertów w tej dziedzinie. I nie mamy zamiaru za takich uchodzić. By bardziej zgłębić temat tej odmiany szczypiorniaka, poza obejrzeniem zmagań w Centrum Sportów Plażowych położonym w tarnowskich Mościcach, porozmawialiśmy także z Iwoną Niedźwiedź. A musicie wiedzieć, że legenda żeńskiej klasycznej polskiej piłki ręcznej podczas Igrzysk Europejskich zagrała w naszej kobiecej reprezentacji szczypiotniaka na piasku.
Pytanie postawione w śródtytule celowo jest retoryczne. Przecież gdyby w piłkę ręczną na piasku grać się nie dało, to taka dyscyplina by nie powstała. Ale istnieje, i to od 1992 roku, więc już od ponad trzech dekad. Jednak jak grać w nią na plaży, skoro w halowej wersji tego sportu zawodnicy poruszają się kozłując okrągły przedmiot? Na pofałdowanej, piaskowej nawierzchni, po pierwszym koźle piłka odbiłaby się w losowo wybrane miejsce. I taki byłby koniec większości zaplanowanych akcji.
– „Jak kozłować na piasku?” to najczęściej zadawane pytanie. Tak naprawdę, przy pierwszym kontakcie z plażówką, pytanie o kozłowanie zawsze pojawia się na wstępie – mówi nam Niedźwiedź – Odpowiedź jest prosta – nie da się. Ten element zastępuje turlanie piłki bądź położenie jej na piasku na moment. Wprawdzie jest on rzadko wykorzystywany, ale zdarza się, że jeżeli zawodniczka nie ma co zrobić z piłką, może ją położyć na ziemi czy właśnie poturlać. Bardzo często wywołuje to jakąś reakcję obrony i przyczynia się do kontynuowania akcji w innym planie niż pierwotny.
Co więcej, w piłce ręcznej plażowej także istnieje zasada trzech kroków. Takie połączenie powoduje, że akcje są bardziej dynamiczne, bo zawodnik otrzymujący piłkę praktycznie za moment musi się jej pozbyć, decydując się na podanie albo strzał. Iwona Niedźwiedź zauważa w tym momencie, że… generalnie trudno zestawiać ze sobą piłkę ręczną graną na plaży, z tą w hali.
– Uważam, że wielu ludzi mylnie łączy piłkę ręczną plażową z odmianą halową. Dla mnie to są dwie zupełnie różne dyscypliny. Tak naprawdę oba sporty mają dwa czynniki wspólne – rzut piłką do bramki i zasadę trzech kroków. Cała reszta to szereg różnic. Mamy mniejsze boisko, inne podłoże, mniejszą piłkę. Nawet w samych akcjach w ataku pozycyjnym to zespół atakujący zawsze ma przewagę zawodnika, bo gramy cztery atakujące na trzy zawodniczki w obronie – mówi nasza ekspertka.
I jej słowa mają sporo sensu, czego dowodem jest… piłka nożna. Przecież gdybyśmy mieli porównać klasyczną odmianę futbolu do wersji halowej czy właśnie plażowej, to wyszłoby na to, że to kompletnie inne dyscypliny. Nawet kopaną na piasku i pod dachem można traktować co najwyżej jak dalekich kuzynów, nie bliźniacze wersje tego samego sportu.
Oczywiście w przypadku piłki ręcznej plażowej i tak nie unikniemy porównań do halowego szczypiorniaka. Ale gdzieś z tyłu głowy warto mieć w pamięci, że chociaż to sporty pokrewne, to jednak nie tożsame.
Iwona Niedźwiedź podczas meczu Polska-Hiszpania na Igrzyskach Europejskich. Fot. Newspix
JAK SIĘ W TO GRA?
Nie będziemy tu zanudzać was dokładnymi zasadami piłki ręcznej plażowej. Te dostępne są na stronie Związku Piłki Ręcznej w Polsce – zarówno w pełnej wersji, liczącej ponad 80 stron, jak i skróconej, zawierającej najważniejsze informacje.
My natomiast bardziej przyjrzymy się naszym zdaniem najistotniejszym kontrastom pomiędzy klasyczną i plażową odmianą szczypiorniaka. Po pierwsze, różni się samo boisko, które posiada wymiary 27 na 12 metrów i jest podzielone na trzy prostokąty. Dwa skrajne, o długości 6 metrów, to pola bramkowe.
Przez mniejsze boisko, mniejsza jest także liczba zawodników którzy na nim grają, bowiem jest ich czterech. W dodatku na piasku drużyna atakująca zawsze gra w przewadze, gdyż w tej fazie za bramkarza na boisku pojawia się tak zwany „wlotek”. Jego celne bramki liczą się podwójnie. W przypadku „zwykłych” graczy z pola, ich bramki liczą się za 1 punkt… chyba, że zostaną zdobyte w ekwilibrystyczny sposób. Stąd gracze przed rzutem najczęściej wykonują obrót o 360 stopni.
– Przyznam szczerze, że nie znam genezy tego, kto wymyślił zasady plażowej piłki ręcznej. Może dla uatrakcyjnienia dyscypliny uznano, że poza wlotkiem, inni zawodnicy muszą się bardziej postarać, by ich bramki liczyły się podwójnie. Fakt jest taki, że pomysł jest bardzo dobry, i powoduje, że mecz jest atrakcyjny, bo jeśli wlotek nie zbiegnie, to bramkarz może rzucać do pustej bramki przeciwnika i takie trafienie również jest za 2 punkty – dodaje Iwona Niedźwiedź.
Co ciekawe, choć efektowne gole są podwójnie cenne, to przepisy wyraźnie mówią o tym, by popisy zawodników nie były motywowane ośmieszaniem rywali. Dokładnie taki termin jest napisany w regułach gry, w których czytamy: – Jeśli zachowanie zawodników, przy zdobywaniu bramki, jest celowo skierowane na „ośmieszenie przeciwnika”, to zachowanie takie musi być uznane jako niesportowe i nie można wtedy zaliczać 2 punktów za zdobytą bramkę (fair-play).
W pierwszym momencie zasada o podwójnych bramkach może wydawać się dziwaczna, jednak właśnie przez nią plażowego szczypiorniaka tak dobrze się ogląda. Równocześnie nie należy on do łatwych sportów.
Niedźwiedź:- Doskonale wiem, że wiele osób deprecjonuje plażówkę twierdząc, że to dyscyplina dla zawodników którym nie udało się przebić w hali. To nieprawda. Piłka ręczna plażowa jest piekielnie trudną dyscypliną pod względem technicznym. Proszę spróbować oddać rzut po okręceniu się w powietrzu o 360 stopni i do tego rzucić bramkę kiedy bramkarka współpracuje z blokiem. Bo to charakterystyczna rzecz w piłce plażowej, że obrońca zawsze skacze do bloku a współpraca obrony z bramką jest piekielnie ważna. Więc zdobycie bramki to nie taka prosta sprawa i wymaga olbrzymich umiejętności.
Poza tym bramki za 2 punkty przyznawane są w przypadku rzutów karnych oraz właśnie wtedy, kiedy zostaną zdobyte przez bramkarza drużyny przeciwnej.
A jak liczy się wynik? To kolejna kwestia, która bardzo odróżnia szczypiorniaka na piasku od tego w hali. Otóż w przepisach napisano, że gra składa się z dwóch połówek trwających po 10 minut każda. Nam jednak bardziej przywodzą one na myśl sety – i takiej też terminologii używa nasza rozmówczyni. Wszystko dlatego, że wynik strzelonych bramek w obu połowach się nie sumuje. Mecz kończy się, kiedy drużyna wygra dwie połówki. Przykład? Jeżeli zespół A zwycięży w pierwszej części 10:8, a w drugiej 10:7, to wynik nie brzmi 20:15, tylko właśnie 2:0. Dodajmy, że połowa nie może zakończyć się remisem. Jeżeli taki widnieje na tablicy wyników, o wygranej partii decyduje złota bramka.
Jeżeli oba zespoły zwyciężą po jednej połowie, następuje tak zwany shoot-out. To seria akcji w których grają bramkarz i zawodnik drużyny atakującej oraz golkiper drużyny przeciwnej. Przy czym w praktyce sprowadza się to do przeprowadzenia akcji sam na sam, gdyż bramkarz ekipy chcącej zdobyć punkty zwykle podaje piłkę do kolegi i na tym kończy się jego udział w akcji. Najpierw następuje pięć takich kolejek. Kiedy po nich na tablicy wyników wciąż widnieje remis, to gra toczy się do klasycznej „nagłej śmierci”, czyli zwycięstwie jednej z drużyn w danej kolejce. Dokładnie tak, jak w klasycznych rzutach karnych.
GDZIE W TO GRAĆ LUB OBEJRZEĆ?
Jak to gdzie? Na plaży! Przecież na upartego wystarczą nawet dwa kijki wbite w piasek nad wodą i już możemy sobie porzucać w ramach wymiennych akcji. A co gdybyście chcieli spróbować swoich sił w bardziej profesjonalnych warunkach? I na to możecie znaleźć rozwiązanie.
Oddajmy głos Iwonie Niedźwiedź:- W Warszawie zagrać można na Moncie oraz na AWF-ie, ale coraz więcej miast tworzy boiska na piasku. Na pewno jest takie w Kaliszu i Poznaniu. W Gdańsku znajduje się Stadion Letni. A jak przekonać się do tego sportu? Proponuję wyjść na piasek, wziąć piłkę i spróbować się z nią pokręcić.
W dużym skrócie, odpowiednie boisko znajdzie się wszędzie tam, gdzie można grać w beach soccera, a takich miejsc nie brakuje. Wystarczy tylko, że dany kompleks będzie dodatkowo wyposażony w bramki jak do piłki ręcznej, czyli o wymiarze 3×2 metry.
A może chcecie obejrzeć w akcji prawdziwych profesjonalistów plażowej piłki ręcznej? W Polsce macie ku temu kilka okazji, gdyż od paru lat w czasie przerwy w sezonie halowym gra Orlen Summer Superliga. To cykl turniejów w których uczestnicy zdobywają punkty do tabeli za odpowiednie miejsca. Wyniki z każdych zawodów są sumowane, a na ich podstawie drużyny przystępują do finałów Orlen Summer Ligi. Najbliższe mecze odbędą się w dniach 1-2 lipca w Gdańsku, z kolei wspomniane finały zostaną rozegrane 5-6 sierpnia w Płocku.
Dodajmy, że taki terminarz decydujących spotkań stwarza problemy niektórym klubom. Wszystko dlatego, że w lidze plażowej zdarza się grać zawodnikom z halowej PGNiG Superligi.
– Terminarz PGNiG Superligi dosyć często koliduje z kalendarzem gry plażowej piłki ręcznej. Wprawdzie cykl Orlen Summer Superligi rozpoczyna się po sezonie i składa się z kilku turniejów rozgrywanych w różnych miastach, ale w decydującej fazie rozgrywek pojawia się problem. Najczęściej finały odbywają się na początku sierpnia, kiedy w klubach trwa już okres przygotowawczy do ligi i zawodnicy halowi muszą być w klubach, bo to jest ich praca – mówi Iwona Niedźwiedź.
A graczy z „normalnego” szczypiorniaka w piłce plażowej nie brakuje:- Łukasz Zakreta jest wielkim zapaleńcem plażówki. Tak samo Bartek Wojdak czy Maciej Fabianowicz, który na co dzień reprezentuje Gwardię Opole. Kacper Ligarzewski także łączył obie odmiany piłki ręcznej. Generalnie, na piasku mogliśmy spotkać więcej chłopaków niż dziewczyn z Superligi. Ale kilka lat temu epizody zaliczyła Ola Zych czy Patrycja Kulwińska, która na piasku występowała na bramce, a w reprezentacji Polski w piłce ręcznej plażowej grała Karolina Siódmiak – kontynuuje nasza ekspertka.
–W poprzednich latach bywały sytuacje, że jeżeli zawodnicy z halowej odmiany nie załatwili sobie w klubie, by ten dał im możliwość gry w finale, to siłą rzeczy osłabiali swój zespół plażowy w decydującym turnieju. Dlatego coraz częściej drużyny budują swoje składy na zawodnikach, którzy w tym najważniejszym momencie sezonu plażowego są dostępni – kończy Niedźwiedź.
JAKIE BYŁY NASZE WRAŻENIA?
Jak wspomnieliśmy na wstępie, podczas Igrzysk Europejskich mieliśmy okazję zobaczyć plażowego szczypiorniaka na żywo. W końcu w sieci można było przeczytać wiele komentarzy deprecjonujących tę dyscyplinę. Bo nie ma co ukrywać, że to sport niszowy. Ale wiecie co? Ogląda się go naprawdę dobrze. A to ze względu na kilka czynników.
Po pierwsze, mecze są szybkie – trwają dwa razy po 10 minut. Jasne, do tego trzeba doliczyć pięć minut przerwy pomiędzy połowami czy też czasy brane przez zespół, jednak ogółem jedno spotkanie plażówki i tak zajmuje znacznie mniej czasu, niż mecz halowego szczypiorniaka.
W dodatku na piasku cały czas idą dynamiczne akcje. I w większości przypadków są wykańczane w naprawdę ciekawy sposób, bo drużyna odnosi podwójną korzyść z tego, że wpakuje rywalowi ładną bramkę.
Jako że Weszło gromadzi czytelników zainteresowanych głównie piłką nożną, mamy do was pytanie. Czy podczas oglądania dogrywki w futbolu, zdarzyło wam się pomyśleć, że to element niepotrzebny? Że zespoły od razu mogłyby przejść do strzelania karnych? Takie pomysły były już przecież wysuwane przez kibiców i ekspertów. Piłka ręczna plażowa stosuje właśnie takie rozwiązanie. W przypadku zremisowanych połówek meczu, nie ma dogrywki – od razu przechodzimy do shoot-outu. To wszystko sprawia, że ten sport ma potencjał, by przyciągnąć kibiców.
Iwona Niedźwiedź:- To niezwykle efektowny i widowiskowy sport. Może zabrzmi to dziwnie, ale mi osobiście podoba się to, że mogę rzucać piłką do bramki, zatem jest to jakaś namiastka halowej piłki ręcznej, z którą trudno mi się rozstać. Nie brzmi to chyba specjalnie atrakcyjnie (śmiech) i nie jest najlepszą reklamą plażówki, dlatego może posłużę się w tym wypadku anegdotą. Osobiście uważam, że plażówka jest sportem, na który może być w odpowiednim czasie boom, bo bardzo często spotykam się z opiniami, kiedy ktoś kto ogląda go pierwszy raz, mówi „ej, to jest spoko!” lub “świetnie się to ogląda”.
Niestety dla plażowych szczypiornistów, w Tarnowie byliśmy jednymi z nielicznych, którzy zdecydowali się zawitać do Centrum Sportów Plażowych. Dlaczego zmagania w beach handballa nie zapełniły i tak niewielkich trybun tarnowskiego obiektu? Powodów jest kilka.
Nie pomogło to, że mecze na piasku były rozgrywane w środku tygodnia. Dodatkowo dwa z trzech dni miały miejsce jeszcze przed oficjalną ceremonią otwarcia Igrzysk Europejskich. Jakby tego było mało, wiele spotkań zaczynało się w godzinach porannych i popołudniowych. Półfinał turnieju mężczyzn i mecz Dania-Hiszpania brzmi dobrze, ale rozpoczął się on w czwartek o godzinie 10:00. Z kolei ćwierćfinał Polek z Niemkami miał miejsce w środę o 15:00. Pracownicy pobliskich Zakładów Azotowych, choćby bardzo chcieli, to i tak nie wyrobiliby się na początek spotkania, bowiem o tej godzinie dopiero kończyli swoją zmianę. Inną kwestią jest, czy w ogóle wiedzieli o tym, że taki turniej się odbywa, bo w samym mieście trudno było natknąć się na materiały promujące wydarzenie.
Nawet termin najważniejszych spotkań, kiedy grano o medale, okazał się niefortunny. W tym samym czasie – także w Tarnowie – odbywały się zawody we wspinaczce na czas kobiet. Musicie wiedzieć, że to miasto jest jednym z najważniejszych miejsc dla polskiej wspinaczki, a ów sport, choć niszowy w skali kraju, cieszy się sporą popularnością wśród lokalnej publiczności. W czwartek o medale IE rywalizowały Aleksandra Mirosław, największa gwiazda polskiej wspinaczki sportowej, oraz Natalia Kałucka – tarnowianka i obecna mistrzyni świata. I ich zmagania śledziła na żywo pokaźna grupa fanów.
– Pod względem boisk, infrastruktura była przygotowana perfekcyjnie. Jeżeli chodzi o samą otoczkę medialną, Igrzyska Europejskie są kapitalnie obrandowane. Myślę, że nie mamy się czego wstydzić. Oczywiście, organizatorzy nie ustrzegli się wpadek, bo to duża impreza. Natomiast to, co mi z perspektywy osoby grającej się nie podobało, to mała liczba kibiców. Jeżeli grasz u siebie przy pustych trybunach, to nie jest fajne uczucie. Może to kwestia promocji dyscypliny, a może tego, że grałyśmy w środku tygodnia i to w godzinach popołudniowych – zastanawia się Iwona Niedźwiedź.
Nie ma się też co oszukiwać, że na niską frekwencję wpłynęła niewielka popularność plażowej piłki ręcznej nad Wisłą. W Polsce ten sport wciąż traktowany jest jako ciekawostka. Tego stanu rzeczy nie zmienił spory sukces naszych szczypiornistek, jakim było wywalczenie w 2017 roku wicemistrzostwa Europy. Nie pomogło nawet to, że dwa lata później to Polacy organizowali zmagania o prym na Starym Kontynencie.
Wreszcie, same wyniki naszych reprezentacji na Igrzyskach Europejskich nie powaliły na kolana. Obie kadry zakończyły zmagania na ósmych miejscach, przegrywając ostatnie mecze 0:2 – panowie ulegli Niemcom, panie zaś Greczynkom. Zatem ZPRP, jak i całe środowisko piłki ręcznej, mają sporo do poprawy jeżeli chcą wyjść z plażową odmianą szczypiorniaka do ludzi. Potencjał tego sportu jest naprawdę spory i szkoda byłoby go nie wykorzystać.
Nie warto traktować odłamów bardziej popularnych dyscyplin po macoszemu, bo te mogą przynosić spore korzyści przy relatywnie niewielkim wkładzie. Od lat pokazuje to koszykówka, która w formacie 3×3 zyskuje w naszym kraju sporą popularność. A na tym korzysta także klasyczna odmiana basketu. Dlaczego zatem nie wykorzystać plażowego szczypiorniaka do tego, by zachęcić ludzi do oglądania lub grania w halową wersję tego sportu?
SZYMON SZCZEPANIK
Fot. Newspix
Czytaj też: