Niczego Mołdawii nie ujmujemy, napisali piękną historię, ale skompromitowaliśmy się z reprezentacją, która w rankingu FIFA zajmuje miejsce niższe niż Mjanma i Nowa Kaledonia. Brak słów. Blamaż. Wstyd. Infamia. Ocen dla Polaków za mecz z Mołdawią nie wystawialiśmy więc w skali od 1 do 10, a od 1 do 1.
Wojciech Szczęsny – 1
Totalnie zgłupiał przy piąstkowaniu, które poprzedziło bramkę na 2:3. Ta cała jego nieporadność, bezradność i dezorientacja w tej akcji stanowiły zresztą perfekcyjne podsumowanie nieszczęść, jakie Polska sprowadziła na siebie w drugiej połowie spotkania w Kiszyniowie. Przy dwóch poprzednich wpuszczonych bramkach raczej nie miał nic do powiedzenia, ale tutaj zawiódł na całej linii. Nawet on, a jak on, to nic dziwnego, że wszyscy inni też.
Tomasz Kędziora – 1
Katastrofalną stratą zmarnotrawił cały kapitał, który wypracował sobie podczas tego czerwcowego zgrupowania. Po trafieniu dla Mołdawii na 2:2 złapał się za głowę. Doskonale wiedział, że na tym poziomie taka obcinka nie ma prawa się zdarzyć. Ba, na żadnym poziomie, jeśli człowiek chce się nazywać w miarę poważnym piłkarzem.
Jan Bednarek – 1
Ion Nicolaescu będzie śnił mu się po nocach. Porobił go równo. I choć nie nawalił, nie był głównym winowajcą, to przy straconych bramkach zachować powinien się zdecydowanie lepiej, pewniej, bardziej zdecydowanie, a był spóźniony, pasywny, niezbyt agresywny.
ZAKŁAD BEZ RYZYKA 100% DO 300 ZŁOTYCH W FUKSIARZU
Jakub Kiwior – 1
Piłkarz Arsenalu, wicemistrza Premier League, a gdzieś na peryferiach Europy wyglądał na chorobliwie wręcz przestraszonego, żeby nie napisać, że obsranego, aż przykro było patrzeć. Jeździł go ten pewny siebie Nicolaescu, jak tylko chciał, za każdym razem i przy każdej próbie, przynajmniej w drugiej połowie.
Przemysław Frankowski – 1
Nie ratuje go kilka niezłych dośrodkowań z pierwszych czterdziestu pięciu minut. Na drugą połowę wyszedł z pełnymi gaciami, Oleg Reabciuk i Virgiliu Postolachi miażdżyli i gnietli go samym impetem chęci, na prawej flance zrobiła się autostrada, trzeba było go zmienić.
Damian Szymański – 1
Papcie ma czyste, bo sędzia gwizdnął, gdy lekko popchnął go w polu karnym Nicolaescu, ale poza tym Szymański nie dojechał. Ani piłkarsko, ani wolicjonalnie. Nowy Krzysztof Mączyński z czasów Adama Nawałki? Uwspółcześniona wersja Grzegorza Krychowiaka z dawnych lat? Dajcie spokój, lodu, lodu, dużo lodu, nikomu nie jest do śmiechu.
Sebastian Szymański – 1
Dostawał po stopach, kostkach, kolanach, rękach i plecach. Okrutnie, bardzo okrutnie dostawał. Za każdym razem, kiedy tylko próbował odwrócić się z piłką przy nodze. Zrobił kilka fenomenalnych kółeczek, zagrał kilka świetnych piłek, rozkręcił kilka zgrabnych kombinacyjnych akcji, a potem wywiesił białą flagę i walnie przyczynił się do oddania środka pola piłkarzom sto siedemdziesiątej pierwszej reprezentacji świata.
Piotr Zieliński – 1
Dyskwalifikująca strata przy golu na 1:2. Identyczny kaliber przewinienia jak w przypadku Kędziory. Już wcześniej zdarzały mu się zresztą drobne błędy techniczne, jakieś niezborności, wynikające raczej z rozkojarzenia i rozleniwienia niż kiepskiego dnia, ale tu… dywersja i sabotaż. I żadne dla niego usprawiedliwienie, że bardzo krótkimi fragmentami wyglądał jak na piłkarza Napoli przystało, a Lewandowski ograbił go z asysty.
Nicola Zalewski – 1
Przez krótką chwilę, kiedy Polsce jeszcze żarło, wchodził w dryblingi, wygrywał pojedynki, imponował odwagą. Potem konsekwentnie znikał, wycofywał się, aż zszedł z boiska.
Arkadiusz Milik – 1
Zasłużył na plusa przy tej jedynce. Przy wygranej, nawet wymęczonej, mógłby liczyć na pochwały. Brał czynny udział w grze, nie był ciałem obcym, pokazywał „jestem”, jak mawia Dariusz Szpakowski. Strzelił gola, długo na niego czekał. Zaliczył asystę, też długo na nią czekał. Mógł mieć jeszcze po golu i jeszcze po asyście, ale nie siadło, nikt nie płakał, nikt nie wieszczył katastrofy. A potem nadeszła granda, która pogrzebała owoce jego popisy.
Robert Lewandowski – 1
Gol, asysta, ze trzy ładne podania, kilka zmarnowanych okazji, no ale przede wszystkim: absolutnie żałosna nieumiejętność liderowania drużynie, która wpadła w tarapaty. Nie z Belgią, Holandią, Włochami, Anglią, Hiszpanią, Portugalią, Argentyną czy Francją, nawet nie ze Słowacją czy Meksykiem, a z Mołdawią. Nie dość, że zaliczał głupie straty i nie wracał do defensywy (wkalkulowane w model gwiazdy), że partaczył z piłką w rozegraniu i wykończeniu (bywa), to jeszcze był jedną z twarzy tego całego wstydliwego złożenia broni. Dobrze, że przynajmniej po wszystkim nie milczał przed kamerami i nie udawał niewiniątka, tylko normalnie się wytłumaczył. A nie, sorry, wróć…
Bartosz Bereszyński – 1
Może i wyglądał pewniej od Frankowskiego, ale wszedł w momencie, kiedy Mołdawia prowadziła zmasowaną ofensywę na bramkę Polaków. I kręci mu się w głowie pewnie do teraz, jakkolwiek absurdalnie to brzmi.
Jakub Kamiński – 1
Przy tym jednym rajdzie prawie wszystko zrobił perfekcyjnie. Gdyby zdecydował się kończyć strzałem, najpewniej by trafił. Wolał podać, zrozumiała to była decyzja, może nawet bardziej rozsądna niż ładowanie, bo Szymański miał przed sobą pustą bramkę, ale dlaczego Kamiński podał mu za plecy? Dlaczego?! Bo tak, po prostu! Szkoda, bardzo szkoda, mogło być po meczu.
Karol Linetty, Karol Świderski, Fernando Santos i cała reszta reprezentacji Polski – 1
Zbyt krótko? Za długo? Kij tam, wszyscy won!
Czytaj więcej o reprezentacji Polski:
- „Kraj ludzi, którzy chcą żyć lepiej”. Czym jest Mołdawia?
- Zamknięte drzwi do Tyraspolu. Reprezentacja Mołdawii i relacje Kiszyniów – Naddniestrze
- A może to Szymański wejdzie w buty Krychowiaka?
Fot. 400mm.pl