Był czas, kiedy polska liga nie stała ofensywnymi pomocnikami. Żeby znaleźć dobrego, kreatywnego zawodnika środka pola, trzeba było się mocno naszukać, bo tacy u nas przeważnie nie grali. Kiedyś na przykład furorę robił Kosta Wasiljew, który okej, technicznie był mocny, ale w poważnej piłce przepadłby chocby ze względu na brak dynamiki, tymczasem my cieszyliśmy się akurat nim, gdyż konkurencję miał umiarkowaną (z przerwą na Vadisa). Ale dziś jest inaczej, ponieważ za kierownicą siedzą naprawdę solidni goście.
Pierwszy oczywiście Josue. Według naszych statystyk wziął udział przy 27 bramkach Legii, kiedy cały zespół strzelił ich 57. Zatem prawie przy połowie sztuk był obecny, co jest oszałamiającą statystyką. Mieć taki wpływ na drużynę, która robi wicemistrzostwo Polski, zdobywa Puchar Polski – nie do przecenienia. Trudno sobie dziś wyobrazić stołecznych bez Portugalczyka i na szczęście nie musimy tego robić, ponieważ przedłużył kontrakt.
Da się spokojnie założyć, że warto było. Bez Josue oglądalibyśmy zupełnie inną ekipę, trudno orzec, jak poukładałby to Runjaić, ale z pewnością miałby trudniej. A tak nie musi się martwić, może udoskonalać to, co przygotował na rozgrywki 22/23. Duży komfort.
Za plecami Josue jest Lukas Podolski, który też zostaje z nami na dłużej, co również jest znakomitą wiadomością. Dla takich gości po prostu chodzi się na stadiony, a to też było problemem Ekstraklasy – brak ikon. Tymczasem naturalnie można sobie wyobrazić sytuację, kiedy ktoś zabiera rodzinę na mecz, bo chce zobaczyć takiego Podolskiego.
Lewą nogą może wiązać krawaty i to na najtrudniejsze sposoby. Niebywała precyzja. A ten gol z połowy boiska… Chyba najbardziej wymagający ze wszystkich zdobytych w tym sezonie w ten sposób. Podolski nie był przecież w świetle bramki, musiał dokręcić tę futbolówkę, minąć nią golkipera. Cudo.
Podium uzupełnia zaś Bartosz Nowak, który w końcówce sezonu nieco zwolnił, ale i tak ma się czym chwalić. Trudno wchodzi się do Rakowa, piłkarze często potrzebują chwili, by przystosować się do systemu – działo się tak nawet z Ivim. A Nowak nie, wszedł jak do siebie. Dwa pierwsze mecze, dwa gole. Szybko wyjściowy skład, kiedy właśnie: Papszun lubi czekać.
Najgorsze miejsce dla sportowca wędruje do Pawłowskiego, ale i tak może być zadowolony, bo szczególnie na jesieni trudno było błyszczeć w Widzewie. Tymczasem on może mieć na swoją drużynę jeszcze większy wpływ niż Josue na Legię. Szczerze – trudno sobie wyobrazić łodzian w Ekstraklasie bez Pawłowskiego. Miał Widzew piłkarzy, którzy błysnęli raz, drugi, trzeci, ale jednak prezentowali sinusoidę. A Pawłowski przeważnie wyglądał co najmniej solidnie.
Z kolei jeśli chodzi o Imaza, to liczba bramek sugerowałaby, że powinien być wyżej, niemniej trudno mu zapominać, co robi z rzutami karnymi w Jagiellonii. Ta próba z Lechią… Dramacik. Natomiast bez niego i Guala, Jagiellonia dziś mogłaby sprawdzać, jak najszybciej dojechać do Głogowa. Zobaczymy, jak sobie poradzi bez hiszpańskiego kumpla, ale jak znamy Łukasza Masłowskiego, to kogoś sensownego mu pewnie dołoży.
Na dalszych miejscach mamy Iviego, który wyglądał gorzej niż rok temu, ale wciąż broni się liczbami, Rakoczego, jednego z najlepszych młodzieżowców sezonu czy Chrapka – piłkarza zdaje się niedocenianego, a naprawdę bardzo solidnego.
W kolejnym roku czekamy zaś na pełen zestaw od Sousy, który miał momenty, kiedy udowodnił, że wie, co jest pięć, ale wciąż można liczyć na zdecydowanie więcej. Kowalczyk z kolei powinien chyba decydować się na transfer, bo może się zasiedzieć, a wątpliwe, żeby w tej lidze jakoś specjalnie bardziej się rozwinął. Czas na krok do przodu i podjęcie ryzyka.
POPRZEDNIE RANKINGI: