Reklama

Wygrani w Zabrzu, Szczecinie i Kielcach. 10 najlepszych zimowych transferów w Ekstraklasie

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

28 maja 2023, 09:59 • 9 min czytania 20 komentarzy

Zimowe okno transferowe w wykonaniu większości klubów Ekstraklasy na kolana nie rzuciło, ale w kilku przypadkach ruchy poczynione w tym okresie oznaczały wyraźny skok jakościowy. Pora je podsumować.

Wygrani w Zabrzu, Szczecinie i Kielcach. 10 najlepszych zimowych transferów w Ekstraklasie

W przypadku Korony Kielce udane wkomponowanie nowych bocznych obrońców mogło przesądzić o zachowaniu ligowego bytu. Flanki w defensywie wymieniła także Pogoń Szczecin i także może być ze swoich wyborów zadowolona.

Najwięcej przedstawicieli w naszym zestawieniu ma jednak Górnik Zabrze. Trzeba oddać osobom odpowiedzialnym za wzmocnienia przy Roosevelta, że w większości bardzo dobrze trafiały ze swoimi decyzjami w tych kwestiach.

Rzecz jasna tego typu rankingi zawsze są subiektywne, ale ocenialiśmy bez emocji, na chłodno. Poza wyselekcjonowaną dziesiątką braliśmy jeszcze pod uwagę tylko dwóch zawodników: Mariusa Briceaga z Korony i Stefana Savicia, którego Warta odkurzyła po tureckim epizodzie za niewielkie pieniądze. W drugiej części rundy okazał się przydatny dla zespołu, zdobywając trzy bramki.

10 najlepszych zimowych transferów w Ekstraklasie

Reklama

10. Linus Wahlqvist (Pogoń Szczecin)

Na pewno stać go na więcej, ale już pokazał, że w dłuższej perspektywie może sporo dać „Portowcom” na prawej obronie. Szwed był pechowcem zimowych przygotowań, bo najpierw zachorował, a później doznał kontuzji mięśniowej i dopiero w trzecim wiosennym meczu pojawił się na boisku. W debiucie z Jagiellonią wypadł słabo, później przeważnie prezentował się lepiej.

Wahlqvist nie jest zawodnikiem przesadnie efektownym, ale najczęściej zapewnia solidność w obronie i potrafi w odpowiednim momencie podłączyć się do ofensywy. Przełożyło się to na konkrety w postaci dwóch asyst.

Pod koniec rundy nowego piłkarza Pogoni ponownie dopadały problemy zdrowotne. Jeśli się z nimi definitywnie upora, w nowym sezonie drużyna powinna mieć z niego pożytek.

Wahlqvist: Wygrywaliśmy ligę szwedzką, mając w składzie siedmiu wychowanków! [WYWIAD]

9. Sokratis Dioudis (Zagłębie Lubin)

Bramkarze nie stanowili jesienią największego problemu „Miedziowych”, ale zarówno Kacprowi Bieszczadowi, jak i Jasminowi Buriciowi brakowało meczu, w którym byliby bohaterami. Dioudis został bohaterem z Widzewem, gdy kapitalnie obronił strzały Jordiego Sancheza i Bartłomieja Pawłowskiego. To było spotkanie bardzo wyrównane, Zagłębie dopiero w doliczonym czasie podwyższyło prowadzenie na 2:0, więc te interwencje miały olbrzymią wartość. Właśnie tamtego dnia zaczęła się, trwająca do ostatniej kolejki, zwycięska seria podopiecznych Waldemara Fornalika.

Wcześniej były golkiper Panathinaikosu potrafił obronić za jednym zamachem dwa rzuty karne Jesusa Imaza (jedenastka została powtórzona, bo Grek nie trzymał stopy na linii) i sposób na niego znalazł dopiero dobijający piłkę Marc Gual.

Reklama

Dioudis miewał również gorsze chwile z Wisłą Płock czy Górnikiem Zabrze, jednak ogólny bilans z pewnością wychodzi mu na plus. Poza interwencjami na linii wyróżniał się dobrą grą nogami, obrońcy przeważnie spokojnie mogli zagrać mu piłkę.

Facet czasu w Lubinie nie zmarnował. Odbudował się po straconej rundzie w Panathinaikosie i być może latem ruszy dalej. Jego umowa wygasa, a miesiąc temu łączono go z Rangersami.

8. Dominick Zator (Korona Kielce)

Wzmocnienie boków obrony stanowiło priorytet dla Korony w zimowym oknie transferowym. Cel udało się zrealizować. Marius Briceag bez wątpienia na lewej stronie dawał więcej niż Sasza Balić, Roberto Corral czy Łukasz Sierpina, a po drugiej stronie jeszcze większą różnicę zrobił Dominick Zator.

Kanadyjczyk z polskimi korzeniami zaczął fatalnie. Z Legią przy Łazienkowskiej zaprezentował się wyjątkowo niekorzystnie i można było mieć obawy, czy dorasta do poziomu Ekstraklasy. Później, oczywiście poza klęską z Wartą Poznań, poniżej przyzwoitego poziomu już nie schodził. Miał też swój moment chwały, gdy w arcyważnym meczu z Jagiellonią strzelił gola na 1:1 i w ostatniej akcji asystował przy zwycięskim trafieniu Szykawki.

Przyjście Zatora trzeba uznać za jeden z kluczowych momentów w kontekście utrzymania złocisto-krwistych i ich przemiany w rundzie wiosennej.

Zator: Patrzyłem na Daviesa i mówiłem – o ja cię, niemożliwe, że jest tak szybki! [WYWIAD]

7. Tomas Pekhart (Legia Warszawa)

W pewnym sensie wypełnił w ataku Legii lukę, która powstała latem po jego odejściu. Szefostwo „Wojskowych” uznało wtedy, że oczekiwania Czecha co do warunków nowego kontraktu są zbyt wygórowane, dlatego doszło do rozstania. Nowi napastnicy jednak zawodzili. Blaż Kramer głównie się leczył, a Carlitos po obiecującym początku całkowicie spuścił z tonu. Zimą więc strony ponownie nawiązały kontakt i tym razem Pekhart za mniejsze pieniądze wrócił na Łazienkowską.

W tureckim Gaziantep FK mu nie poszło, od listopada pozostawał bez gry i mimo to z marszu zaczął dawać liczby. Pięć goli i dwa wywalczone rzuty karne w trzynastu meczach ligowych to co najmniej niezły dorobek. Trudy wiosny dały o sobie znać, dlatego Pekharta nie zobaczyliśmy z Lechią i Śląskiem. Swoje zrobił, a po normalnie przepracowanym letnim okresie przygotowawczym (do Legii wrócił już po starcie rundy) powinno być jeszcze lepiej.

6. Boris Sekulić (Górnik Zabrze)

Sekulić do Górnika zawitał dopiero 17 lutego. Potrzebował kilku tygodni na dojście do siebie, bo sezon w MLS zakończył w październiku, co oznaczało, że nie grał przez cztery miesiące. Pierwsze trzy występy były takie sobie, poniżej noty wyjściowej, ale wraz z powrotem Jana Urbana na ławkę zabrzan Słowak wystrzelił z formą. Dał stabilizację z prawej strony defensywy (średnio 2.18 odbiorów na mecz, najwięcej w całej Ekstraklasie) i coraz więcej dokładał z przodu. Konkrety? Wspaniała asysta ze Śląskiem po minięciu trzech rywali i otwierającym podaniu do Okunukiego oraz gol na stadionie Widzewa.

Ponowne zatrudnienie Sekulicia od początku wyglądało na dobry pomysł. W Chicago Fire praktycznie przez całe trzy sezony był pewniakiem do gry. Jedyną niewiadomą pozostawało to, ile czasu zajmie mu dojście do przynajmniej solidnej dyspozycji. Jak się okazało, niewiele.

5. Leonardo Rocha (Radomiak Radom)

Z nawiązką zastąpił Mauridesa jako główne żądło Radomiaka. Warto było pobić swój transferowy rekord i wydać 150 tys. euro. Rocha trochę kazał na siebie czekać (370 minut), trafił do siatki dopiero w piątym występie, ale jak już się przełamał, poszło z górki. Łącznie dwumetrowiec dotychczas błyszczący jedynie w drugiej lidze belgijskiej zdobył sześć bramek. Bez jego goli nie byłoby zwycięstw nad Lechią Gdańsk i Śląskiem Wrocław oraz remisów z Lechem Poznań i Wisłą Płock. A więc, mówiąc wprost, być może nie byłoby utrzymania w Ekstraklasie.

Co warte podkreślenia, mimo swoich warunków fizycznych Rocha nie ogranicza się do walki w powietrzu. Ba, w Belgii bardzo rzadko strzelał głową. W Polsce dla odmiany udało mu się to już trzykrotnie. Jest przy tym nieźle wyszkolony i skoordynowany (zobaczcie bramkę ze Śląskiem), można z nim też pograć w piłkę.

Szkoda, że we Wrocławiu doznał kontuzji wykluczającej go z gry do końca sezonu, ale tak czy siak zakładamy, że najlepsze w barwach Radomiaka dopiero przed nim. No, chyba że latem ktoś go podkupi. Nie bez powodu na swojej liście miał go Raków.

Rocha: Na treningach Mbappe niszczył każdego. Był bardzo pewny siebie [WYWIAD]

4. Damian Rasak (Górnik Zabrze)

W Wiśle Płock znajdował się w czołówce listy płac, w Zabrzu zarabia jeszcze więcej, ale nie są to pieniądze wyrzucone w błoto. Rasak okazał się brakującym elementem w środku pola Górnika jeśli chodzi o łączenie defensywy z ofensywą. Do tego mówimy o zawodniku z dobrą mentalnością, ze sporym wpływem na szatnię. To właśnie on kipiał sportową złością w przerwie meczu z „Nafciarzami” (0:2) i w drugiej połowie dał sygnał do odrabiania strat przeciwko swoim byłym kolegom. Później Rasak znalazł jeszcze drogę do siatki Warty Poznań.

Jego transfer do Zabrza przyjęliśmy z zaskoczeniem. Wcześniej przecież łączono go z Wisłą Kraków i Śląskiem, płocki klub odrzucał oferty za niego, a tu gość odchodzi do drużyny, która na papierze również groszem nie śmierdzi. Czas pokazał, że ten ruch wyszedł na dobre zawodnikowi i jego nowemu pracodawcy. Stratny pozostał pracodawca poprzedni, ale to temat na inną opowieść.

3. Daisuke Yokota (Górnik Zabrze)

Perełka wyciągnięta z łotewskiej ekstraklasy. Mimo że Yokota przyszedł do Górnika dopiero na drugą część sezonu, szybko znalazł się w czołówce najlepszych dryblerów całej ligi. Częściej od niego próby kiwek podejmowali jedynie John Yeboah i klubowy kolega Kanji Okunuki. Japończyk ma przy tym 65-procentową skuteczność w dryblingach: z 47 prób aż 31 było udanych.

Co najważniejsze, Yokota nie jest jeźdźcem bez głowy, który nie wie, kiedy się zatrzymać i potrafi grać z pożytkiem dla zespołu. Nic dziwnego, że od razu wskoczył do składu u Bartoscha Gaula i jeszcze umocnił swoją pozycję po przyjściu Jana Urbana. Z czasem jego postawa zaczęła przynosić wymierny efekt. Z Lechem zdobył zwycięską bramkę. Z Widzewem jednego gola strzelił, a przy dwóch następnych mocno maczał palce. Naprawdę przyjemnie ogląda się grę tego zawodnika.

Jeżeli 22-latek z Kraju Kwitnącej Wiśni nie spuści z tonu, Górnik raczej prędzej niż później dobrze na nim zarobi. Co prawda umowa obowiązuje do czerwca 2024, ale jest w niej opcja przedłużenia.

2. Jean Carlos Silva (Raków Częstochowa)

Już jego transfer z Wisły Kraków do Pogoni Szczecin był nieoczywisty, a transfer z Pogoni do Rakowa był nieoczywisty jeszcze bardziej, zwłaszcza gdy słyszało się o planach Marka Papszuna, że Brazylijczyk zostanie wahadłowym. Okazało się to strzałem w dziesiątkę, zwłaszcza w pierwszych tygodniach. Silva strzelał gole w trzech meczach z rzędu, a te z Jagiellonią i… Pogonią na dodatek miały w sobie pierwiastek spektakularności. Początkowo grał na prawym wahadle za Frana Tudora, który zaczął rok od czerwonej kartki z Wartą. Gdy Chorwat na dobre wrócił do składu, Silva został przesunięty na lewą stronę za Patryka Kuna.

Nowy piłkarz „Medalików” po bramkowej serii dołożył asystę ze Śląskiem Wrocław, ale od meczu z Legią trochę obniżył loty, co zresztą dotyczyło całego zespołu. Dopiero w przedostatniej kolejce z Wisłą Płock przypomniał sobie o mocnym wejściu do Rakowa i szalał na skrzydle. Z Zagłębiem miał już wolne ze względu na żółte kartki.

Całościowo jego pozyskanie należy uznać za świetny ruch nowego mistrza Polski.

1. Leonardo Koutris (Pogoń Szczecin)

Przyszedł i w zasadzie od pierwszego meczu było widać, że ten gość gdzieś grał i widział coś więcej. Brazylijski Grek z miejsca stał się czołowym lewym obrońcą Ekstraklasy. Imponuje między innymi niesamowitą dynamiką. Pod względem liczby sprintów na mecz (15.50) jest czwarty w całej lidze.

Koutris: Mama wychowała mnie sama. Mój największy sukces to kupienie jej domu [WYWIAD]

W defensywie zdarzało mu się zdrzemnąć, zwłaszcza w początkowym okresie. Nie przez przypadek w czasach Olympiakosu przegrywał rywalizację z Kostasem Tsimikasem (później kupił go Liverpool) dlatego, że jego kolega robił błyskawiczne postępy w ofensywie, a w tyłach zawsze był solidniejszy. To, że ktoś odpadł z walki o wyjściowy skład Olympiakosu nie oznacza jednak, że nie może być gwiazdą u nas. Koutris pewne braki obronne nadrabia niesamowitą aktywnością z przodu. Aż dziw bierze, że nie zaliczył asysty – za to strzelił dwa gole. Jego boiskowy styl idealnie pasuje do tego, co chce prezentować Pogoń, dlatego tak dobrze się wkomponował.

Jedno jest pewne: w Szczecinie nie żałują, że zimą wymienili Matę na Koutrisa.

CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

Fot. Newspix

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

20 komentarzy

Loading...