Reklama

Brighton nikogo się nie boi, nawet Manchesteru City

redakcja

Autor:redakcja

24 maja 2023, 23:30 • 4 min czytania 7 komentarzy

Spodziewaliśmy się znakomitego widowiska i rozczarowania nie było. Ekipa Brighton & Hove Albion zremisowała u siebie 1:1 z pewnym mistrzowskiego tytułu Manchesterem City, umacniając się tym samym na szóstej pozycji w tabeli Premier League, z której nikt już jej nie strąci. Mamy po tym spotkaniu w zasadzie tylko jedno zastrzeżenie do zawodników obu drużyn – powinni wykazać się znacznie wyższą skutecznością. Aż trudno uwierzyć, że padły dziś na The Amex zaledwie dwa gole.

Brighton nikogo się nie boi, nawet Manchesteru City

Serio, jedni i drudzy do tego stopnia nastawili się na ofensywę, że nawet rezultat typu 3:3 lub 4:4 nie byłby żadnym zaskoczeniem.

Brighton – Manchester City 1:1. Jazda bez trzymanki

Już od pierwszego gwizdka arbitra było widać, że przed nami piłkarska uczta. Wprawdzie podopieczni Pepa Guardioli kolejny ligowy tytuł mają od jakiegoś czasu odhaczony i myślami uciekają zapewne coraz częściej w kierunku finałów Pucharu Anglii oraz Ligi Mistrzów, ale hiszpański szkoleniowiec ewidentnie nie pozwolił na rozprężenie w swojej drużynie. „Obywatele” zaczęli od mocnego uderzenia i tak naprawdę już po paru chwilach powinni być na prowadzeniu, ale Erling Haaland zmarnował doskonałe dogranie od Phila Fodena i nieprecyzyjnie uderzył głową. Był to zresztą dopiero początek koncertu nieskuteczności w wykonaniu Norwega.

Snajper City rekord strzelecki w pojedynczym sezonie Premier League ma już w kieszeni, ale dzisiaj sknocił kilka naprawdę wybornych szans, by swój dorobek dodatkowo podrasować. Choć być może jest w tym metoda i Haaland wychodzi z takiego samego założenia, jak najwybitniejsi skoczkowie o tyczce – uznał, że lepiej regularnie poprawiać swój rekordowy wynik, zamiast od razu wyśrubować go na maksa.

Żarty jednak na bok, ponieważ Brighton szybko otrząsnęło się z początkowego szoku i nie tylko zaczęło się gościom odgryzać, ale wręcz przejęło inicjatywę. Mogła imponować intensywność w grze „Mew”. Gospodarze nie pozwalali rywalom na swobodne rozgrywanie futbolówki, nieustannie nękali pressingiem zarówno obrońców City, jak i bramkarza Stefana Ortegę. I przyniosło to zamierzony efekt. W paru sytuacjach zespół z Manchesteru nie miał innego wyjścia, jak tylko zdecydować się na zagranie długiego podania na uwolnienie. To nieczęsty obrazek w meczach City.

Reklama

Na prowadzenie wyszli jednak goście. W 25. minucie do siatki trafił Phil Foden, znany kat Brightonu, a Haaland sprawdził się tym razem w roli asystenta. Odpowiedź gospodarzy była piorunująca – jeszcze przed przerwą Julio Enciso odpowiedział fenomenalnym trafieniem z dystansu.

Co tu dużo mówić, meczycho.

Brighton – Manchester City. Blisko rekordu

Po przerwie gole już nie padały, ale obraz gry się specjalnie nie zmienił. Cios za cios, akcja za akcję. Brighton szukał drogi do bramki strzeżonej przez Ortegę na wszelkie możliwe sposoby. Po szybkich, kombinacyjnych akcjach w środku pola. Skrzydłami. Po stałych fragmentach. Po uderzeniach z dystansu. Kapitalnie się to oglądało, tym bardziej że Manchester również nie odpuszczał. W 79. minucie goście zdołali nawet po raz drugi przełamać defensywę „Mew”, ale sędzia główny po konsultacji z VAR-em anulował trafienie Haalanda. I miał rację, ponieważ Norweg przy wyjściu na pozycję sfaulował stopera Brighton.

Wcześniej, jeszcze przed przerwą, arbiter odwołał z kolei dwa gole dla „Mew”.

20 strzałów na bramkę – to wynik osiągnięty dziś summa summarum przez gospodarzy. Precyzja szwankowała, nie da się ukryć, ale już sama liczba prób jest imponująca. Dość powiedzieć, że – jak przytacza Opta – w całej historii pracy trenerskiej Pepa Guardioli tylko dwa razy jego zespoły doświadczyły podobnej ofensywnej nawałnicy. W 2019 roku ze strony Wolverhampton Wanderers (21 strzałów) i w 2009 roku ze strony Atletico Madryt (22 strzały).

Roberto de Zerbi może być dumny ze swojej ekipy, która po raz kolejny potwierdziła, że potrafi zafundować fanom znakomite show niezależnie od klasy rywala. „Mewy” po prostu grają swoje, nie oglądając się na to, jakie gwiazdy ma w swoim składzie przeciwnik. Takie podejście musi się podobać, a sam de Zerbi zapewne prędzej czy później zacznie być wymieniany w gronie kandydatów do objęcia jednej z najbogatszych drużyn w Premier League. I to raczej prędzej.

Reklama

BRIGHTON & HOVE 1:1 MANCHESTER CITY

(J. Enciso 38′ – P. Foden 25′)

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Anglia

Komentarze

7 komentarzy

Loading...