Udało się! Barlinek Industria Kielce na własnym terenie w znakomitym stylu ograł węgierski Telekom Veszprem 31:27 i awansował do Final Four Ligi Mistrzów piłkarzy ręcznych. Kielczanie od samego początku grali fantastyczne zawody, zwłaszcza w defensywie i po raz kolejny pokazali, że są jednym z najlepszych zespołów piłki ręcznej na świecie. W czerwcu powalczą dzięki temu o drugi w historii polski triumf w najważniejszych europejskich rozgrywkach.

Spis treści
Żółta fala
Dziś trybuny Hali Legionów wypełnione były do ostatniego miejsca. I właściwie w całości żółte. Kieleccy fani żyli meczem swoich ulubieńców i klubu, o którego istnienie jeszcze niedawno drżeli. Z którego przecież ratunkowo sprzedawany był Nedim Remili – dziś zresztą gracz Telekomu Veszprem – by choć w pewnym stopniu zasilić budżet. Potem jednak udało się znaleźć sponsora, Barlinek, i dziś kielczanie już spokojnie, bez strachu i z wielkimi nadziejami podchodzili do ćwierćfinału Ligi Mistrzów z jedną z europejskich potęg.
Ale przecież kielecka ekipa – pod jaką nazwą by nie występowała – też się do tych potęg zalicza. Ligę Mistrzów już wygrywała, w zeszłym sezonie grała za to w jej finale i dopiero po karnych przegrała z wielką Barceloną, obrońcą tytułu. Generalnie: nie miała prawa czuć strachu przed rywalem. Nawet jeśli jej trener, Tałant Dujszebajew, regularnie podkreślał, że Telekom to faworyt do Final Four już na starcie rozgrywek.
Zresztą trudno odmówić mu racji, skoro przeszłość pokazywała, że kielczanom z Węgrami nie gra się łatwo. W bilansie pojedynków obu klubów sporą przewagę mają zawodnicy Telekomu, ale akurat w Hali Legionów ostatnie dwa starcia to zwycięstwa gospodarzy – we wrześniu 2021 roku 32:29, a dwa lata wcześniej 34:33. Dziś liczyliśmy na powtórkę któregokolwiek z tych wyników. Bo każde zwycięstwo dawało kielczanom awans. Remis oznaczałby rzuty karne. A porażka… nie no, bądźmy poważni – nikt nie zakładał porażki, a na pewno nie tych kilka tysięcy fanów na trybunach, którzy od pierwszej do ostatniej minuty dopingowali gospodarzy.
Choć oczywiście nikt też Telekomu nie lekceważył.
– Wynik na wyjeździe sprawił, że nasze myśli skupiają się tylko na jednej rzeczy – na zwycięstwie. Veszprem jest jednak jedną z nielicznych drużyn, która także może powiedzieć, że przyjeżdża do Kielc, żeby wygrać. Po pierwsze nie mają nic do stracenia, po drugie jest to zespół z najwyższej półki. Przed meczem jest w nas dużo emocji i nerwów, ale najważniejsze jest to, żebyśmy trzymali się razem. Ten tydzień rozstrzygnie, czy sezon będzie dla nas udany. Musimy być skupieni, dać z siebie maksimum i zaprezentować najlepszą piłkę ręczną, jaką możemy. Do tej pory w tym sezonie szło nam bardzo dobrze. We wszystkich rozgrywkach mamy szansę na zwycięstwo. W czwartek kluczem do zwycięstwa znów będzie obrona. W ataku nie możemy powtórzyć wielu błędów technicznych, jak w drugiej połowie w Veszprem – mówił Alex Dujszebajew, kapitan zespołu.
– Rywale spotkanie na własnym terenie mają już za sobą, teraz to my zagramy przy wsparciu naszych fantastycznych kibiców. Wiemy, że w takich meczach w Hali Legionów panuje świetna atmosfera, a nasi fani to zawsze plusik po naszej stronie. Telekom Veszprem to jednak na tyle klasowa drużyna, że może wygrać zawsze i wszędzie. Myślę, że obie drużyny wciąż mają równie otwarte drzwi do awansu – wtórował mu Arkadiusz Moryto, najlepszy strzelec kielczan w Lidze Mistrzów (oba cytaty za oficjalną stroną klubu).
Pełna kontrola
Wspomniany już Tałant Dujszebajew zaskoczył, to trzeba mu przyznać. W ataku postawił od początku meczu na Tomasza Gębale, choć ten w Lidze Mistrzów raczej w tej formacji gra niewiele – a na przykład w pierwszym spotkaniu z Veszprem w ogóle. Dziś trener postanowił jednak, że to dobry moment, by z usług Tomka skorzystać nie tylko w defensywie i… opłaciło się. Gębala trafił od razu, w pierwszej akcji, a potem dorzucił jeszcze jednego gola. Jednak kluczem do sukcesu kielczan dziś był nie tylko atak, a przede wszystkim – zgodnie z tym, co mówił Alex Dujszebajew – obrona.
W niej kielecka ekipa była bowiem fantastyczna. Andreas Wolff czy Mateusz Kornecki wcale nie grali dziś wybitnych zawodów, a Veszprem i tak miało problem ze zdobywaniem bramek. Przez czternaście (!) pierwszych minut spotkania nie trafili z gry – jedynie dwukrotnie z rzutów karnych. Dopiero przy stanie 2:6 udało im się wreszcie wpakować piłkę do bramki niemieckiego golkipera.
Nie przyniosło im to jednak wielkiego przełamania. Szczypiorniści gospodarzy byli dziś bowiem absolutnie nakręceni i skoncentrowani. Wyszli na parkiet w jednym celu – żeby wygrać mecz i awansować do Final Four – i konsekwentnie się do niego przybliżali. Nic sobie nie robili z momentów gry w osłabieniu. Nie przeszkadzała im obrona rywali, nawet gdy Rodrigo Corrales odbił na początku meczu kilka ich rzutów, nie zdeprymowało to ani jednego z kielczan. Owszem, Veszprem nie mogło przez całe 60 minut grać tak słabo, jak w pierwszym kwadransie i zawodnicy z Węgier w końcu się przebudzili. Zwłaszcza, świetnie znający atmosferę Hali Legionów, Nedim Remili, który do przerwy trafił czterokrotnie.
Ale to niewiele znaczyło wobec postawy gospodarzy.
Ci w pierwszej połowie rzucali na 82-procentowej skuteczności, wykorzystując 18 z 22 prób. Ale aż trzy pudła zaliczyli na samym początku. Potem trafiali raz za razem. Szymon Sićko bombardował bramkę Telekomu prawdziwymi petardami (4/4), swoje robił jak zawsze znakomity Alex Dujszebajew (5/7), a i ich koledzy nie pozostawali w tyle – choćby Arek Moryto, który popisał się fantastycznym trafieniem. Zawodnicy Barlinka Industrii grali po prostu jak znakomity kolektyw, którego nie sposób złamać. To od początku tego meczu była ekipa na Final Four. I tylko jedna myśl mogła nam mącić spokój wynikający z oglądania jej poczynań – że w tym sezonie pierwsze połowy rozgrywali tak często. A w drugiej bywało gorzej.
Tak też to wyglądało choćby na Węgrzech, gdzie wypracowaną w pierwszych 30 minutach przewagę, polski zespół stracił szybko w drugiej części spotkania. Pozostawało liczyć, że tym razem będzie inaczej.
Po raz szósty!
I było, choć… początek drugiej połowy faktycznie nie wyglądał w wykonaniu kielczan dobrze. W pierwszych pięciu minutach nie pokonali Corralesa ani razu, dopiero potem przełamał się Dylan Nahi, który dwa razy z rzędu trafił po kontratakach gospodarzy. Momentu słabości Barlinka nie wykorzystali też dobrze gracze Telekomu, utrzymywało się więc sześć bramek przewagi, które zawodnicy z Kielc mieli wypracowane do przerwy (wtedy 18:12, po bramkach Nahi 20:14).
I tak to w sumie już trwało niemal do samego końca, choć trener gości, Momir Ilić, próbował coś na słabą dyspozycję własnego zespołu poradzić – prosił o przerwy, przeprowadzał zmiany, rotował bramkarzami – to ostatecznie żadne z proponowanych przez niego rozwiązań nie przyniosło rezultatu, przewaga kielczan bowiem cały czas nie topniała i na trzynaście minut przed końcem prowadzili 25:19. A trybuny w tym czasie szalały, kibice wiedzieli bowiem, że tylko katastrofa może pozbawić ich zawodników awansu do Final Four.
A katastrofa nie nadeszła. Owszem, ostatecznie minimalnie stopniała ich przewaga – do czterech bramek – ale kielczanie byli w tak komfortowej sytuacji, że Tałant Dujszebajew wprowadził nawet na boisko dwóch dziewiętnastolatków – Szymona Wiadernego oraz Nikodema Błażejewskiego. Ten drugi to bramkarz, który dziś… zadebiutował w Lidze Mistrzów. Lepszego spotkania na taki debiut chyba nie mógł sobie wymarzyć, bo choć nie zaliczył żadnej interwencji, to mógł świętować sukces swojego klubu z kolegami.
Kielczanie wygrali bowiem 31:27 i awansowali do Final Four. Po raz szósty w historii klubu. Do tej pory raz Ligę Mistrzów wygrali (2016), raz zajęli drugie miejsce (2022), dwukrotnie zgarniali brązowy medal (2o13 i 2015) i raz skończyli na czwartym (2019). Teraz wszyscy chcieliby, by powtórzyła się historia sprzed siedmiu lat. Choć sam awans do najlepszej czwórki to niezmiennie spory sukces, którego jednak… przesadnie długo nikt w Kielcach świętować nie będzie. Już w niedzielę Barlinek Industrię czeka bowiem mecz o mistrzostwo Polski z ORLEN Wisłą Płock.
Na myślenie o Final Four przyjdzie czas dopiero po nim – we wtorek dowiemy się, z kim kielczanie zagrają w półfinale, a sam finałowy turniej odbędzie się w dniach 17-18 czerwca w Kolonii.
Barlinek Industria Kielce – Telekom Veszprem 31:27 (63:59 w dwumeczu)
Fot. Newspix
Piłka ręczna, siatkówka, skoki narciarskie i koszykówka istnieją tylko w miastach bez klasowego klubu piłki nożnej. Łapią sobie frajerów na bilety bo przecież każdy normalny człowiek wybierze futbol. Do kibla z nimi.
Bujaj się frajerze i dalej podniecaj się przeplacanymi wyżelowanymi pizdeczkami… I w dupe se race wsadź najlepiej
Scyzoryki nazarli sie kielbasy kabanosy parowy lub inego guwna i biegajom po okolicznych oborach probujac zapladniac miejscowom zwierzyne ha ha ha.
Jednak Radom to rzeczywiście stan umysłu i ogromny ból dupki
In your spare time, simply by doing some minor internet work, you may earn more than $850 every day working part-time online. I made $22584 from this work last month, and I just gave it 2 hours of my hectic day. Work is quite simple to complete, and the regular earnings are far superior to those of other traditional 9 to 5 occupations. Visit this website right now for additional information.
.
.
BONNE CHANCE——>>> http://EarningDoors1.blogspot.Com
Redaktorze Warzecha, jesteś jakimś indolentem zaczynając od słów Udało się. Co się udać miało? Awans, wygrana? Napisz w jakim aspekcie i w której min. Veszprem przeważało? Słucham. Udać się może wówczas gdy puszczasz bąka niech się błąka a kasztany nie przedostają ci się do majtek.
Barlinek industria Kielce rozgromiła Telekom i tyle.
Witam i cytuję słownik języka polskiego:
udać się — udawać się
1. «odbyć się lub zakończyć zgodnie z oczekiwaniami lub być takim, jak oczekiwano»
Więc tak, udało się awansować, dokładnie tak jak tego oczekiwaliśmy. Jeszcze jakieś pytania?
Tak, ja mam pytanie. Czy o meczu city – real też byś napisał, że city się 'udało’ ?
Tak. City miało swój plan, chciało awansować i udało się to zrealizować w pełni. Choć z mojej perspektywy – fana Realu – to akurat raczej się nie udało
A nie uważasz, jako wprawny redaktor, że stylistycznie 'City pewnie awansuje po rozjebaniu Realu’ lepiej oddaje realia niż 'City udało się awansować’ ? To samo w przypadku meczu w Kielcach.
A nie uważasz, że dokładnie coś takiego oddaje dosłownie drugie zdanie powyższego tekstu, a zwrot „Udało się!” na początku wskazuje raczej na radość/zadowolenie z tego, że kielczanie awansowali dalej?
Marcin już ci napisał, kiedy najczęściej w takich sentencjach używa się 'Udało się’ . W przypadku kiedy outsider wbrew wszystkiemu pokonuje faworyta, lub kiedy wynik był na krawędzi. Nie kiedy Kielce w pierwszym meczu remisują, a w drugim utrzymują ciągle bezpieczną przewagę (czy kiedy faworyzowane City leje Real). Jeżeli tego nadal nie rozumiesz to już twój problem.
’zwrot „Udało się!” na początku wskazuje raczej na radość/zadowolenie z tego, że kielczanie awansowali dalej?’
Tutaj bardziej pasuje znane (chociaż Tobie może nieznane ale w metryke nie zaglądam) z wyborów prezydenckich 'Zadanie wykonane’.
Szanuje Kielce od lat europejską czołówka…
Czołówkę to zaliczysz w Płocku kielecka sieroto
Napisał chłop co od 12 lat notorycznie wącha KIELECKĄ DUPE.
Morda w kubeł prymitywie. Wyjaśnimy was w niedzielę bo za bardzo fikacie kmioty po tej fartownej wygranej z grudnia
O kurła…smrody przegrywy z Płocka piszą o fikaniu ahahahahahahahahahahahahahahaa
Legancko tego
Łomża, barlinek? Nawet nazwą kupczą. Żenada.
chuj z tego, kogo to obchodzi, jebać Kielce~!
Jebac to slowiki poznanskie.
Klasowiaki brawo. Szkoda ze Wisla Plock nie dala rady.
To w końcu zagra Barlinek czy Kielce ?? hehehe oczywiscie jaja sobie robie
Wszystko pięknie, ale wciskanie nazwy sponsora na nazwę drużyny jest zdecydowanym przekroczeniem dobrego smaku w komercjalizacji sportu. Rozumiem, że firma Barlinek wyciągnęła pomocną dłoń do najlepszego polskiego klubu w piłce ręcznej, ale nazwa klubu to nie baner reklamowy (przynajmniej według moich standardów). Nie chodzi mi tylko o tego konkretnego sponsora, a o ogół. Haniebna praktyka.
Super, próbuj zatem budować zespół na europejskim poziomie w niszowym sporcie jak ręczna czy siatkówka (w zasadzie każdym w Polsce poza piłką nożną, która zjada 90% tortu) bez sponsora tytularnego.
Mały spojler: nie da się.