To jest piękna podróż Roberta Lewandowskiego. Dwanaście mistrzostw kraju na czternaście możliwych do zdobycia, licząc od wygrania ligi z Lechem Poznań. Osiem triumfów w klasyfikacji najlepszych goleadorów rozgrywek, niedługo najpewniej dojdzie dziewiąta korona króla strzelców. Jedenaście kampanii z przynajmniej dwudziestoma wbitymi ligowymi golami, tylko o dwie kampanie mniej niż Cristiano Ronaldo i Leo Messi, czyli rekordziści tego wieku w ligach tzw. TOP 5. Taka jest prawda, jedyna prawda i najświętsza prawda: Lewy rządzi w Europie od końca sezonu 2009/2010 i wyjazdu z Polski.
Imponujące.
Naprawdę imponujące.
Barcelona wygrywa mistrzostwo Hiszpanii
Od dziewięciu sezonów Robert Lewandowski jest gwarantem mistrzostwa kraju dla swojego klubu. Wygrywał w Bayernie, wygrywa w Barcelonie. Historia pokazuje też, że Polak zazwyczaj najsłabiej liczbowo wypada w inicjacyjnych sezonach. 2010/11 w Borussii Dortmund – osiem goli. 2014/15 w Bayernie – siedemnaście bramek. 2022/23 w Barcelonie, na trzy kolejki przed końcem La Ligi – dwadzieścia jeden trafień. Jest nieźle, naprawdę nieźle, a powinno być jeszcze lepiej. I w krótszej, i w dłuższej perspektywie.
Barcelona została mistrzem Hiszpanii. Espanyol zmiotła z powierzchni ziemi. Na skrzydełku czarował Alejandro Balde, który kapitalnie asystował Lewandowskiemu i wykończył ładne dośrodkowanie Pedriego. Zgrabnie nogi dokładał wspomniany Lewy – najpierw do centry 19-letniego Hiszpana, następnie do mierzonego podania Raphinhii. Ronald Araujo posłał kilka fenomenalnych crossów, Frenkie de Jong zabawił się w Sergio Busquetsa przy golu na 4:0, Gavi dawał sygnał do zmasowanego pressingu. Na ekipę Xaviego naprawdę przyjemnie się patrzyło. Piłeczka chodziła, agresji nie brakowało.
Espanyol ma pięćdziesiąt cztery punkty mniej.
Pięćdziesiąt cztery.
Serio.
Zaraz spadnie z ligi, jego kibice nawet nie fetowali honorowych bramek Javiego Puado czy Joselu. Znaczy: fetowali, krzyczeli coś do kamery, ale cholera wie, ile było w tym realnej radości, ile ironii, ile przekory, a ile jeszcze zupełnie czegoś, czego nie jesteśmy w stanie pojąć, nieważne. Ciut też żałosne, że po wszystkim część z nich wtargnęła na murawę, żeby rozgonić fetującą ekipę Dumy Katalonii. Brak klasy. Cóż, jeszcze raz, już głośniej: Barcelona została mistrzem Hiszpanii.
Dziwny to był sezon w jej wykonaniu. Długie serie meczów bez porażek w La Lidze, wygrany Superpuchar Hiszpanii, ale też bolesne porażki z Bayernem Monachium i Interem Mediolan w Lidze Mistrzów, z Manchesterem United w Lidze Europy czy z Realem Madryt w Pucharze Hiszpanii. Koniec końców jednak Xavi znów się broni. Rozwija zespół, przeprowadza wymianę pokoleniową, unowocześnia styl i wygrywa trofea. Tak być powinno.
A Lewandowski?
Lewandowski wciąż strzela i wciąż wygrywa, to jest najważniejsze.
Espanyol Barcelona 2:4 FC Barcelona
Puado 73′, Joselu 90+2 – Lewandowski 11′, 40′, Balde 20′, Kounde 53′
Czytaj więcej o FC Barcelonie:
- Nepotyzm i kolesiostwo rządzą też w Barcelonie. Specjaliści opuszczają klub przyjaciół
- Kibice Barcy zobaczą dziś Griezmanna, o którym marzyli i którego nie dostali
- Bez Pedriego nie ma zabawy. Prawda o zespole Xaviego
Fot. Newspix