W pamięci tego meczu pozostanie nam zbliżenie obiektywu kamery na twarz Bernardy Pery w przerwie drugiego seta. Amerykanka miała minę, jakby w myślach starała się rozwiązać tenisowe zadanie, na które nie zna odpowiedzi. Bo przecież sama nie popełniała aż takich błędów, by zostać tak strasznie rozjechaną. Mało tego, raz przełamała rywalkę… i to do zera. Ogólnie grała dobrze, więc w teorii powinna walczyć o zwycięstwo. Rzecz w tym, że kiedy twoją rywalką jest Iga Świątek, a mecz toczy się na korcie ziemnym, dobra gra to za mało, by załapać się na cokolwiek. Bo Iga na mączce gra na takim poziomie, że dobre tenisistki po prostu rozjeżdża. I tak też zrobiła dziś, wygrywając z Perą w dwóch setach: 6:3 i 6:2.
W dzisiejszym spotkaniu zagrały ze sobą dwie specjalistki od gry na mączce. Tak się bowiem składa, że chociaż 28-letnia Bernarda Pera reprezentuje Stany Zjednoczone, to większość swego życia spędziła w Chorwacji. Urodzona w Zadarze tenisistka mieszkała na południu Europy do szesnastego roku życia. Do czasu, kiedy jej rodzice zdecydowali się na przeprowadzkę za Ocean.
Być może dlatego Pera, która aktualnie zajmuje najwyższe w karierze, 32. miejsce w rankingu WTA, najlepiej czuje się właśnie na mączce. W przeciwieństwie do większości tenisistek z USA, zwykle najgroźniejszych na kortach twardych. Amerykanka o chorwackich korzeniach w ubiegłym roku odniosła na takich nawierzchniach dwa turniejowe zwycięstwa – w Budapeszcie i Hamburgu. Oba turnieje zaliczane były do kategorii WTA 250.
Jasne, na tenisistce pokroju Igi Świątek takie sukcesy zapewne nie robią wrażenia. Niemniej jednak warto je docenić, bo świadczą o tym, że naprzeciwko Polki stała bardzo solidna tenisistka. Mecz z Perą niekoniecznie musiał być dla Igi spacerkiem. Dodajmy, że Świątek i Pera raz zagrały ze sobą w tourze. Miało to miejsce w 2019 roku podczas turnieju w Birmingham. Na korcie trawiastym tenisistka z Raszyna zwyciężyła wtedy 2:1 w setach.
WYGRANA Z MAŁYM BŁĘDEM SYSTEMU
Jednak tamtego spotkania Pera nijak nie mogła przełożyć na dzisiejszy mecz. Obecna Iga Świątek w porównaniu do tej sprzed czterech lat, to tenisistka o wiele wyższej klasy. Pokazała to już w pierwszym gemie przy serwisie Amerykanki, która aż trzykrotnie broniła się przed przełamaniem.
Ale się wybroniła. A później nastąpił gem, który możemy określić chyba tylko jako błąd systemu. Wyobraźcie sobie, że Świątek przegrała swój serwis do zera. Tak, Iga. Zgadza się, na mączce.
Przede wszystkim, zawodził ją pierwszy serwis. Z kolei po drugim podaniu Polki, Pera popisała się znakomitym returnem. Kolejne dwie wymiany Świątek posłała poza pole gry. Zaś przy stanie 0:40 wpakowała piłkę w siatkę. I tak tenisistka z USA doprowadziła do przełamania.
Rzecz w tym, że Bernarda długo nie nacieszyła się tym sukcesem. Polska maszyna najwyraźniej wtedy ukończyła aktualizację systemu, po czym sama będąc na returnie ograła rywalkę do zera. I to tak naprawdę był początek końca Pery w tym secie. Gemy toczyły się w bardzo szybkim tempie, a punkty były zdobywane bez wielu wymian, w zasadzie po kilku uderzeniach rakietą. Przy czym w przeważającej większości tenisistką, która powiększała swój dorobek punktowy, była Świątek.
Po trzydziestu minutach gry na tablicy wyników widniał rezultat 5:2 dla Igi. Dopiero wtedy, kiedy broniąca własnego podania Amerykanka walczyła o utrzymania się w secie, zobaczyliśmy ciekawsze akcje czy zejścia do siatki. Jednak cóż z tego, że Pera wywalczyła trzeciego gema, skoro przy serwującej Idze była już bezradna. I ostatecznie przegrała 3:6.
DOBRA GRA TO ZA MAŁO NA IGĘ
W drugim secie obraz gry nie uległ zmianie. Iga imponowała tym, z czego jest najbardziej znana podczas gry na mączce. Górowała nad rywalką dynamiką, była świetna na returnie, ustawiała grę siłą swoich serwisów. No dobra, jeżeli mielibyśmy się do czegoś doczepić, to pierwsze podanie mogłoby być odrobinę skuteczniejsze. Jednak Pera nie potrafiła wykorzystać tego drobnego mankamentu Świątek.
Nie potrafiła, bo jest „tylko” dobrą tenisistką. To było widać w jej pojedynczych akcjach. Jednak by nawiązać wyrównaną walkę z Igą na ziemnym korcie, trzeba grać tenis wybitny. Tymczasem wyraz twarzy Bernardy podczas przerwy, zaraz po tym jak kolejny raz w tym meczu z trudem obroniła własny serwis, mówił jedno. Że poza walką o każdy punkt przy swoim podaniu, sama nie bardzo ma pomysł na to, jak zaatakować w tej partii.
Świątek kontrolowała to spotkanie, a przy wyniku 3-1 w gemach kolejny raz postawiła Amerykankę pod ścianą, kiedy grając na returnie wyszła na prowadzenie 40:0. Kiedy Pera nie zdołała już odwrócić tej sytuacji, stało się niemal pewne, że Polka już nie wypuści tego seta. A może nawet odprawi rywalkę z popularnym breadstickiem – czyli wygraną do jednego gema.
Ostatecznie do tego nie doszło – Amerykanka ponownie dobrze zagrała przy własnym serwisie. Ponownie utrzymała się w meczu. I ponownie nie miała nic do powiedzenia, kiedy to Idze przyszło zaczynać grę. Drugi set Polka zakończyła tak samo jak pierwszy – gemem wygranym do zera. Dobitnie udowadniając, że dobra gra rywalki na mączce to na Polkę za mało.
Pera nie może mieć do siebie pretensji po tym spotkaniu. Dziś trafiła na zawodniczkę lepszą pod każdym względem, której nie sposób było sprostać. I mimo wszystko Amerykanka będzie miała choć jedno miłe wspomnienie z dzisiejszego popołudnia. W końcu przełamała taką gigantkę tenisa na jej ulubionej nawierzchni, i to wygrywając gema do zera. Niewiele tenisistek może poszczycić się takim osiągnięciem.
Iga Świątek – Bernarda Pera 2:0 (6:3, 6:2)
Fot. Newspix
Czytaj więcej o tenisie: