Reklama

Łapiński: – Santos w klubach widział dobrych graczy. Przyszedł jednak mecz i mógł pomyśleć: o kuźwa…

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

28 marca 2023, 20:18 • 8 min czytania 26 komentarzy

– Santos na pewno widzi problemy. Jesteś selekcjonerem, oglądasz mecze w klubach i myślisz: kurde, ale mam fajną drużynę. Ten umie to, ten tamto! Potem na treningu też jest dobrze, aż przychodzi pierwszy mecz i stwierdzasz: O kuźwa… Co się dzieje, kto wyszedł w pierwszym składzie? – mówi Tomasz Łapiński, były reprezentant Polski, z którym porozmawialiśmy o minionym zgrupowaniu kadry. “Łapa”, jak to on, opowiada barwnie i ciekawie. Zapraszamy!

Łapiński: – Santos w klubach widział dobrych graczy. Przyszedł jednak mecz i mógł pomyśleć: o kuźwa…

Spodziewał się pan takiego obrazu tych dwóch spotkań ze względu na dopiero początek kadencji Santosa czy jednak jest rozczarowanie?

Na pewno jestem zaskoczony, myślałem, że będzie więcej jakości. Mimo tego, że to jest dopiero początkowy okres pracy trenera, nie znał piłkarzy, to spodziewałem się, że my po prostu mamy zawodników, którzy potrafią grać w piłkę. A tutaj tego za bardzo nie było widać. Pierwszy mecz ułożył się katastrofalnie, kompletnie nie potrafiliśmy do niego wrócić, przez całe 90 minut mieliśmy mało iskierek nadziei, optymizmu. Drugi mecz to zdecydowanie słabszy przeciwnik. Graliśmy lepiej, ale dalej nie wyglądało to jakoś dobrze… Nie było szybkości, precyzji. Może zrobiliśmy mały kroczek do przodu, ale dalej to nie jest to. Trener musi popełnić swoje błędy, przyjrzeć się zawodnikom, przeprowadzić kilka egzaminów i podjąć decyzję, w którą stronę iść. Na razie to jest układanie klocków, kiedy nie wie się, jakie one mają kształt. Trudno, by wówczas powstała z tego sensowna budowla.

Kto pana najbardziej zawiódł?

W pierwszym meczu wszyscy tak naprawdę zawiedli, trudno kogokolwiek wyróżniać za cokolwiek. Praktycznie nic nie działało, wszystko było złe. W drugim graliśmy nieco spokojniej, przynajmniej w obronie, bo w ofensywie znów mieliśmy za mało jakości, płynności i szybkości.

Reklama

Kompletnie nie potrafimy robić przewagi grając jeden na jeden.

Brakowało jakości na skrzydłach. Chwilami mocno angażował się Frankowski, ale to tyle. Natomiast muszę podkreślić kwestię szybkości, bo o to się rozchodzi – gramy za wolno. Najbardziej widać to po Lewandowskim. On w normalnej dyspozycji wszystko to, co robił w tym meczu, zrobiłby o pół sekundy szybciej i mielibyśmy wymierną korzyść. Bardzo chciał zaistnieć, przełamać niemoc, bardzo się starał, jednak przez to zwalniał kolejne akcje przez niepotrzebne kontakty z piłką. Natomiast inni robili to samo – ja mam wątpliwości, czy my z Linettym będziemy potrafili grać szybko, mając tylko dwóch zawodników w środku. On zagrał dużo lepsze spotkanie niż w Pradze, ale chwalimy go głównie za odbiory, fazę defensywną. Grając w dwóch w środku, musimy mieć konstruktywny duet, który da tyle samo w obronie, co w ataku. Jeżeli jeden będzie tylko do przerywania, to będziemy mieli kłopot, bo zostajemy bez dodatkowej opcji do ofensywy.

Nie za bardzo widać kogoś takiego, by go bez strachu dorzucić do Zielińskiego.

Moder!

No właśnie.

Za pół roku może… Duża niewiadoma, trudno powiedzieć, co z tym fantem zrobić. No, ale widać, że nam się gra dużo lepiej, gdy mamy dwóch zawodników w pierwszej linii, patrząc na to, co prezentuje Świderski. Za mało jest jednak też wsparcia ze skrzydeł. Ale musimy grać szybciej, wtedy wszystko może ulec zmianie. Wtedy każdy będzie miał więcej czasu na rozpędzenie się, a jeśli już na początku akcji będziemy zwalniać, to możliwości się skurczą – ani miejsca, ani czasu.

Reklama

A miało być szybciej bez Krychowiaka.

Powinno być. Tyle że ktoś musi grać inaczej niż Krychowiak, a gra Karola nie różniła się za wiele od gry Grześka.

Jest trochę szybszy, ale też – piłka przy nodze, mało gry na jeden-dwa kontakty.

Dużo bezpiecznych wyborów. Wiadomo, że ten mecz w Pradze źle się ułożył, drugi gol był po jego stracie i później już się bał, nie chciał ryzykować, wybierał zachowawcze opcje. Ale w drugim meczu były optymalne warunki, by grać szybciej! Albania nie pressowała, mieliśmy dużo miejsca, można bylo ich porozrzucać od lewej do prawej. Tyle że myśmy nadużywali kontaktów z piłką, a to pozwalało im zatykać dziury. Byliśmy za wolni, w przeciwnym razie wygralibyśmy 3:0.

To jest nasz problem od dawna, strzelamy bardzo mało bramek z gry.

Trochę tak, bo jak mówię – ofensywa uzależniona jest od szybkości. Biegania, grania, myślenia. Jeśli będziemy wolni, to będziemy mieli kłopoty. Wczoraj mieliśmy Albanię z – moim zdaniem – 50% wartości w porównaniu do Albanii z eliminacji do mundialu. I też było ciężko.

 

Słaba forma Lewandowskiego, która utrzymuje się długi czas, zaczyna pana martwić?

Czy ja wiem? Wydaje się, że nie, musimy spokojnie poczekać – jemu też się będzie lepiej grać, kiedy zacznie strzelać w klubie, a reprezentacja będzie poukładana. Dla niego ważny jest spokój, on nie może się szarpać i chcieć zaistnieć. Ma grać swoje. Wczoraj za wszelką cenę chciał się pokazać, zrobić spektakularną akcję. A na boisku to jest zazwyczaj zły stan.

Brak ogrania widać z kolei po Kiwiorze.

Widać. Wczoraj miał mecz na uspokojenie psychiki, żeby nie podejmować nawet minimalnego ryzyka. Grał bardzo bezpiecznie i trudno się do niego doczepić – w tyłach nie było wielkich błędów, do przodu nie szedł. Takie spotkanie, żeby ukoić nerwy, nie zrobić babola i małymi kroczkami się ustabilizować. Potrzebuje gry, to widać. Nie wiem, może wpływ mają na to też obciążenia treningowe, mocniej pracuje w Anglii niż we Włoszech? Trochę to trwa. Oby wyszedł z dołka, bo ma duży potencjał.

Wiadomo, że czerwiec nie jest naszym celem, ale wtedy jednak są kolejne mecze. Trudno wierzyć, by do tego czasu regularnie grał w Arsenalu.

No trudno, ale wiesz, przyszłość żadnego piłkarza nie jest dla nas znana – będziemy się potykali o różne losowe przypadki. Selekcjoner kadry zawsze ma ten problem, że musi się dostosowywać do rzeczywistości, która jest kreowana w klubach.

A Salamon? Zagrał dobrze, ale czuć ekscytację z jego pojawienia się, a to tylko Albania, zresztą jeden duży błąd i tak zrobił.

Tak, natomiast jeśli chcemy, żeby obrońcy rozgrywali piłkę, to musimy brać pod uwagę to, że błędy będą się pojawiać. Wczoraj Albania pozwalała grać, nie doskakiwała, wpuszczała naszych stoperów na własną połowę i dopiero na 40. metrze była próba odbioru. To był wymarzony mecz, żeby wprowadzać piłkę, bo kompletnie bez presji. Salamon wyglądał dobrze, zresztą Bednarek przy nim tez pokazał się pewniej. W obrońcy Lecha podobało mi się to, że był agresywny w doskoku, to jest cenne, a nie robienie pięciu kroków w kierunku szesnastki, żeby „zaasekurować”. Ciach, skrócenie dystansu, wejście w kontakt. Fajne. Patrząc na to, co on robi, może Bednarek też będzie miał łatwiej w grze. To jest optymistyczne.

Ma cechy lidera, jest glikopodobny.

Być może, też jest doświadczonym zawodnikiem, więc istnieje szansa, że wniesie sporo dobrego. Zresztą rok temu ze Szkocja do 40. minuty i kontuzji też przecież wyglądał pozytywnie.

Nawiązałem do cech lidera, bo coraz więcej się o tym mówi – że mamy w kadrze kłopot z mentalnością. Trochę może to brzmieć populistycznie, ale z drugiej strony nie bez powodu Beenhakker, Sousa i Santos mówili właśnie o kłopotach z odpowiednim nastawieniem.

Zobacz na mecz z Czechami – co tam zadziałało na naszą niekorzyść? Moim zdaniem: mentalność. Nie byliśmy zaskoczeni tym, że Czesi się rzucili, ale nie byliśmy gotowi na reakcję. Straciliśmy dwa gole i nie potrafiliśmy wrócić do gry, opanować nerwów, wziąć się w garść, odrobić strat. Kazachstan potrafił to zrobić z Duńczykami! Dostawał 0:2, a wygrał, my zaś do końca prezentowaliśmy się źle. Mental to jest minimum 50% umiejętności piłkarskich. Czemu przez tyle lat czepialiśmy się Zielińskiego – bo miał problem z mentalem. Każdy znał jego umiejętności techniczne, to, jak widzi boisko, ale do tej pory nie nadążał za nim mental. Teraz możemy mieć takiego Ziela, jakiego chcemy. On wcześniej w meczach, które się nie układały, znikał. A z Czechami się nie chował, tylko cały czas się starał. Nie przynosiło to wymiernych korzyści, jednak nie zniknął, był wkurwiony, chciał pracować. I jeżeli partnerzy na nim nadążą, to może naprawdę pokazywać tyle, co w klubie.

Skąd się biorą te niedobory mentalne? To nie są piłkarze z trzecich lig.

Psychologia. Jedni dojrzewają w wieku 18 lat, inni dziesięć lat później.

Nie, ja nie rozumiem czegoś innego – oni muszą być dojrzali w swoich klubach, skoro grają i to w dobrych, więc dlaczego brakuje im tego w kadrze?

Jeżeli umiesz pływać i świetnie się czujesz w wodzie, a raptem ktoś cię wyrzuca na pustynię, to też nie będziesz się umiał zachować. Środowisko klubowe a środowisko kadry to jest mniej więcej taka różnica. Mecze reprezentacyjne są dużo trudniejsze. Tam jesteś w mechanizmie, który doskonale znasz, a tutaj przyjeżdżasz parę razy w roku i po trzech minutach jesteś niepewny, bo widzisz, że to nie działa tak jak w klubie. Każdy inaczej się zachowuje, inne są przestrzenie, inny czas. Tracisz pewność siebie. To, co w klubie jest łatwe i proste, w kadrze sprawia ci problem.

Santos może dopiero teraz sobie uzmysłowić, w co wdepnął?

On na pewno widzi problemy. Jesteś selekcjonerem, oglądasz mecze w klubach i myślisz: kurde, ale mam fajną drużynę. Ten umie to, ten tamto! Potem na treningu też jest dobrze, aż przychodzi pierwszy mecz i stwierdzasz: o kuźwa… Co się dzieje, kto wyszedł w pierwszym składzie?

Czyli musi naprawić podejście, mental.

Tak, poukładać to wszystko, przekazać klarowną wizję i dobrać odpowiednich ludzi. Czyli nie takich, którzy na treningu będą pokazywać, co potrafią, tylko w meczu, w boju. To jest klucz. A problem jest taki, że meczów mamy w sumie mało i musimy się uzbroić w cierpliwość.

Może być tak, że zawodnik ze słabszego klubu – Salamon na przykład – będzie lepiej pasował do reprezentacji niż piłkarz z lepszego klubu, ale o gorszej mentalności, strzelam: Bednarek?

Ależ oczywiście! Nie ulega wątpliwości. To nie jest tak, że będziemy ustalać hierarchię w ten sposób, że ten jest z Arsenalu, więc musi grać. Nie, sorry.

WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI: 

Fot. FotoPyk

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Komentarze

26 komentarzy

Loading...