Mecz ligowy Anderlechtu z Ajaksem? A może starcie Realu Madryt z Benficą oraz Barcelony z Porto? Celtic Glasgow mierzący się z Manchesterem United w ramach Premier League? Przez europejski futbol od czasu do czasu przetaczają się kolejne pomysły połączenia poszczególnych rozgrywek krajowych w większe, bardziej atrakcyjne marketingowo i mocniejsze sportowo ligi regionalne. Ostatnio wspomina się na przykład o fuzji hiszpańskiej i portugalskiej ekstraklasy. Idee te na ogół zapowiadają się ekscytująco, wywołują sporo komentarzy, ale koniec końców niewiele z tego wynika. Kończy się na medialnych spekulacjach i wirtualnych analizach. Dlaczego?

Ligi regionalne. Dlaczego zawsze kończy się tylko na ekscytujących pomysłach?

Temat utworzenia ligi iberyjskiej podniósł Domingos Soares de Oliveira, CEO lizbońskiej Benfiki (mający obecnie dość poważne problemy z portugalskim wymiarem sprawiedliwości, ale to materiał na osobną opowieść), podczas niedawnej konferencji Business of Football Summit w Londynie.

– Myślę, że z komercyjnego punktu widzenia fantastycznie byłoby utworzyć wspólne iberyjskie rozgrywki. Poruszalibyśmy się wówczas w ramach nie 10-milionowej, ale 50-milionowej populacji. Obecnie jesteśmy jednak częścią większego ekosystemu – nie tylko portugalskiego, ale i europejskiego. Gdybyśmy stworzyli ligę iberyjską, wiele mniejszych klubów portugalskich nie byłoby w stanie przetrwać. Przepadłyby, nie utrzymałyby się na powierzchni, co byłoby możliwe jedynie w przypadku Benfiki, Porto czy Sportingu. Sądzę jednak, że na razie jesteśmy daleko od realizacji podobnych pomysłów – przyznał działacz.

Czyżby znów miało się zakończyć na interesującej koncepcji?

Holendrzy mówią: „pas”

Całkiem niedawno bardzo poważnie rozważano utworzenie regionalnych rozgrywek ligowych na terenie tak zwanego Beneluksu. Wielu holenderskich i belgijskich działaczy przekonywało wówczas, że wspólnie stworzona organizacja będzie wystarczająco bogata, silna sportowo i atrakcyjna marketingowo, by błyskawiczne rozwinąć skrzydła i w perspektywie paru lat wypchnąć Francję z europejskiego TOP5. – Im szybciej się zjednoczymy, tym lepiej. To dla nas kwestia przetrwania. Wielkie kluby niebawem stworzą osobną Superligę i odseparują się od reszty Europy. Jeżeli nie połączymy naszych piłkarskich rynków, stracimy wszelką konkurencyjność – apelował Vincent Kompany, wtedy zasiadający na ławce trenerskiej Anderlechtu, wiosną 2021 roku.

Vincent Kompany i Burnley. Dlaczego zdecydowano się na taki mariaż?

Do pomysłu przychylnie odniósł się prezes UEFA, Aleksander Ceferin.

Szef europejskiej federacji odbył nawet szereg spotkań z pomysłodawcami BeNeLigi, gdzie zapoznał się ze wstępnymi założeniami całego projektu. – Zastanawiamy się nad wieloma tego rodzaju projektami, nie tylko w Beneluksie – przyznał Ceferin, cytowany przez 98fm.com. – Wiele krajów jest zainteresowanych regionalnymi fuzjami, ponieważ to może podnieść wartość klubów, zwiększyć dochody z umów sponsorskich i telewizyjnych. Tak naprawdę jedyny problem do rozwiązania to kwestia kwalifikacji do europejskich rozgrywek. Poza tym, nie mamy nic przeciwko – zapewnił prezes UEFA.

Wyglądało więc na to, że śmiały pomysł uda się stosunkowo gładko wcielić w życie. Tym bardziej gdy strona belgijska oficjalnie opowiedziała się za BeNeLigą. – Istnieje jednogłośne poparcie, by umożliwić stworzenie BeNeLigi – można było przeczytać w oświadczeniu władz Jupiler Pro League. – Oczywiście ewentualne zjednoczenie musi iść w parze z zapewnieniem finansowej stabilizacji wszystkim klubom zawodowym w obu krajach. Analitycy „Deloitte” oszacowali wartość krajowego (czy raczej: dwu-krajowego) kontraktu telewizyjnego nowo powstałych rozgrywek na około 400 milionów euro rocznie. Dla porównania, zgodnie z aktualnie obowiązującymi umowami Holendrzy z tytułu sprzedaży praw telewizyjnych inkasują około 80, a Belgowie około 100 milionów euro.

Zielone światło w obozie belgijskim było szczególnie istotne, ponieważ – tak przynajmniej informowały media – rozgrywki miałyby powstać z delikatną przewagą reprezentantów wyżej notowanej w rankingach Eredivisie. Dziesięć gwarantowanych miejsc dla Holandii, osiem dla Belgii.

Piłka znalazła się zatem po holenderskiej stronie. Belgowie nie mogli już bardziej dobitnie określić swojego stanowiska. Tymczasem przedstawiciele czołowych ekip Eredivisie debatowali, debatowali, aż wreszcie… wiosną 2022 roku wycofali się z udziału w przedsięwzięciu. Decyzję podsumowano dość lakonicznym komunikatem. – Topowe kluby holenderskie wstrzymują projekt, ponieważ nie zyskał on niezbędnego wsparcia w środowisku piłkarskim – brzmiała wiadomość. Można się domyślać, iż pojawił się zbyt potężny opór średnich i małych klubów, dla których powołanie do życia BeNeLigi byłoby niejako wyrokiem skazującym na funkcjonowanie na marginesie. No i trzeba pamiętać, że największe ekipy też miały trochę do stracenia. Obecnie prawo do gry w europejskich pucharach ma pięć zespołów holenderskich i pięć belgijskich. Aleksander Ceferin od razu zaznaczył, że nie ma mowy, by taki układ został utrzymany po połączeniu lig.

Rzuty wolne, tarcia w szatni i brutalny mord w tle. Jak Feyenoord zwyciężył w Pucharze UEFA

Chcecie się bawić wspólnie? Proszę bardzo. Ale nie liczcie na dziesięć pucharowych przepustek. Dodajmy do tego nie do końca przejrzysty system spadków i awansów. Jedno z proponowanych założeń było bowiem takie, by w każdym sezonie z BeNeLigą żegnał się najsłabszy zespół belgijski i najsłabszy zespół holenderski. Dwa kolejne – znów: jeden belgijski i jeden holenderski – rywalizowałyby zaś w barażach o utrzymanie. Niższe szczeble rozgrywek pozostałyby oczywiście narodowe. Łatwo sobie jednak wyobrazić sytuację, gdy trzy ostatnie miejsca w tabeli zajmują – dajmy na to – zespoły belgijskie. Jeden z nich spadłby więc bezpośrednio, drugi trafił do baraży, a trzeci uniknąłby degradacji. W przeciwieństwie do klubu, który wypadłby najsłabiej spośród zespołów z dawnej Eredivisie.

Niezbyt sprawiedliwy układ.

Na razie BeNeLigę odłożono zatem na boczny tor.

Ale prędzej czy później temat pewnie powróci. To typowe. Jak wspomina dziennikarz Patrick de Graaf, pierwsze nieśmiałe pomysły utworzenia holendersko-belgijskich rozgrywek padły w przestrzeni publicznej już w 1996 roku. Sprawa wróciła na tapet dekadę później za sprawą Marco van Bastena. Z kolei w 2009 roku Michael van Praag – ówczesny szef KNVB, były prezes Ajaxu – próbował zintensyfikować debatę na temat BeNeLigi. Zresztą, wspólnych rozgrywek w krajach Beneluksu nie brakuje. Choć na przykład w piłce kobiecej BeNeLiga przetrwała tylko trzy lata – zapamiętano ją jako niewypał.

Liga Atlantycka

Skoro jednak cofnęliśmy się trochę w czasie, to nie sposób nie zatrzymać się przez moment przy pokrytej już od dawna kurzem koncepcji tak zwanej Ligi Atlantyckiej. O czym mowa? Na przełomie wieków Peter Fossen i Harry van Raaij – dyrektor i prezes PSV Eindhoven – doszli do wniosku, że dla holenderskich klubów nie ma przyszłości na topowym europejskim poziomie, jeśli będą one na co dzień rywalizować tylko na krajowym rynku. Wąskim, za mało atrakcyjnym medialnie, skazanym na oglądanie pleców Anglików, Hiszpanów czy Włochów. Działacze, mocno widać zmartwieni o losy PSV, zaczęli kontaktować się z przedstawicielami rozmaitych zagranicznych klubów i sondować możliwość skonstruowania wraz z nimi wspólnej ligi. Dużej, choć rzecz jasna nie o zasięgu kontynentalnym. Dedykowanej właśnie ekipom ze średnich rynków – holenderskiego, szkockiego, portugalskiego, belgijskiego i skandynawskiego.

Projekt nazwano „Ligą Atlantycką”. Z pozoru cały pomysł wyglądał na karkołomny – to przecież nie fuzja poszczególnych rozgrywek, tylko propozycja secesji paru silnych, ambitnych klubów na rzecz dołączenia do zupełnie nowego tworu, oderwanego od futbolowych tradycji i poniekąd stojącego również w kontrze do europejskich pucharów. Nawet jeśli przyjmiemy, że Szkotów, Holendrów, Szwedów i Portugalczyków faktycznie łączy szeroko pojęta bliskość Oceanu Atlantyckiego, to wciąż trudno uznać na przykład Sztokholm i Lizbonę za miasta geograficznie zbliżone. Z drugiej strony, choćby w Stanach Zjednoczonych długie podróże z jednego wybrzeża kraju na drugie to normalka dla sportowców. Może zatem idea Holendrów faktycznie miała ręce i nogi?

Fossen i van Raaij szybko znaleźli sojuszników.

„Rolnicy” na tronie w potrójnej koronie. Złoty rok holenderskiego futbolu

Propozycji PSV z zainteresowaniem wysłuchali włodarze Ajaxu, Feyenoordu, Porto i Glasgow Rangers. Frank Kales, działacz ekipy z Amsterdamu, podzielał reformatorskie zapędy swoich krajowych rywali. Nie potrafił się pogodzić z tym, w jaki sposób kluby z bogatszych lig rozdrapały na rynku transferowym drużynę Ajaksu, która w połowie lat 90. uchodziła przecież za najsilniejszą na Starym Kontynencie. Jeszcze bardziej podekscytowany był Allan MacDonald, dyrektor Celticu Glasgow. Ligę Atlantycką traktował jako okazję, by The Bhoys wyrwali się wreszcie z niewielkiego, szkockiego rynku. W rozmowie z „Daily Record” oznajmił : – Od strony ekonomicznej, potrzebujemy zmian. Szkocki model się nie sprawdza. Jeśli to ma ostatecznie oznaczać, że będziemy rywalizować poza Szkocją, żeby tam Celtic znalazł lepsze możliwości do rozwoju, to tak się stanie. Bądźmy praktyczni. […] Dynamika się zmieniła. Mamy w europejskim futbolu dwa zaklęte kręgi – porażek i sukcesów. Nie możemy doprowadzić do sytuacji, gdy kibice Celticu staną się rozczarowani brakiem sukcesów. Wtedy wpadniemy w wir porażek.

Duże kluby z małych krajów wkrótce przestaną być konkurencją dla dużych klubów z dużych krajów. Musimy się spotkać i znaleźć rozwiązanie. Jeśli nie zdołamy, Benfica, Ajax, Feyenoord czy Celtic nigdy nie wrócą na szczyt. Przewaga Niemców, Anglików, Hiszpanów i Włochów będzie zbyt duża

Harry van Raaij w rozmowie z BBC zimą 2000 roku

Odważne deklaracje van Raaija i MacDonalda wywołały medialną zawieruchę. Na zwolennikach Ligi Atlantyckiej psy wieszali zarówno szefowie ligi szkockiej i holenderskiej, jak i przedstawiciele UEFA. Ale sprawy zdawały się nabierać tempa. Kenny Dalglish stwierdził nawet, że Celticu za pięć lat na pewno nie będzie w Premiership. Tylko że groźby ze strony europejskiej federacji mocno ostudziły entuzjazm wywrotowców. Zimą 2000 roku w Holandii zorganizowano konferencję z udziałem szefów między innymi PSV, Ajaksu, Anderlechtu, Sportingu, Benfiki, Porto, Celticu i Rangersów. Była to sytuacja z kategorii: wóz albo przewóz. Architekci Ligi Atlantyckiej mogli pójść na otwartą wojnę z UEFA i pożegnać się z występami w pucharach, być może na zawsze, lub skapitulować.

Wybrano, jak nietrudno się domyślić, opcję numer dwa. Co wcale nie oznacza, że cały projekt następnego dnia wylądował na śmietniku historii. Przeciwnie, van Raaij nie miał zamiaru odpuścić. Spróbował wykorzystać futbolową Grupę-14 (G-14), by zainicjować turniej zbliżony kształtem do współczesnej Superligi. Gdy to nie wypaliło, kwestia Ligi Atlantyckiej raz jeszcze wysunęła się na pierwszy plan. Prezes PSV chciał zakopać topór wojenny z władzami UEFA i zrealizować swoje plany w ścisłym porozumieniu z europejską federacją. Zapewnił, że Liga Atlantycka pozostanie powiązana z ligami krajowymi poprzez zagmatwany system spadków i awansów. – UEFA musi zrozumieć, że część klubów przerosła krajowe rynki i ich sytuacja stała się bardzo niewygodna – przekonywał Holender.

Sekretarz generalny UEFA Gerhard Aigner w lutym 2001 roku definitywnie odmówił van Raaijowi i przestrzegł, że dalsze knowania wokół Ligi Atlantyckiej nie będą tolerowane. Aczkolwiek idea została jeszcze parę razy podniesiona, a Michel Platini w 2007 roku zdobył fotel prezesa UEFA z równościowymi hasłami na ustach.

Ile z tego wyrównywania szans w praktyce wyszło – wiadomo.

Szkockie kombinacje

Nawet gdy atlantycki front się załamał, działacze Celticu i Rangersów nie przestali rozmyślać nad wyrwaniem się ze szkockiej ligi. 12 maja 2002 roku Frank Kane napisał na łamach „Guardiana”: – Szefowie Nationwide Football League oficjalnie zaproszą Celtic i Rangers do udziału w rozgrywkach First Division [dziś: Championship] w nadchodzącym sezonie. Zaproszenie to może spowodować największy wstrząs w brytyjskim futbolu od momentu, gdy dekadę temu powołano do życia Premier League. Zostanie ono formalnie ogłoszone po zebraniu zarządu Football League w tym tygodniu. Decyzja jest następstwem przeprowadzonego w tajemnicy przed opinią publiczną spotkania, w którym uczestniczyli Keith Harris, prezes rozgrywek, oraz szefowie Celticu i Rangersów.

To był szok. Jasne, że o włączeniu największych potęg szkockiego futbolu do angielskiego systemu rozgrywek mówiło się od dawna. Dziennikarze chętnie snuli tu wszelkiej maści rozważania z cyklu: „co by było, gdyby?”. Jednak wiosną 2002 roku wszystko wskazywało na to, że strony przeszły wreszcie od słów do czynów. The Bhoys i The Gers sprawiali wrażenie absolutnie zdeterminowanych, by jak najszybciej przystąpić do rywalizacji z Anglikami. Włodarze Football League byli natomiast gotowi, by ekipy z Glasgow przygarnąć. Zaplecze angielskiej ekstraklasy w sezonie 2002/03 miało się wyjątkowo składać z 26, a nie 24 zespołów.

Najlepiej wydane pieniądze w dziejach Celticu. Historia Henrika Larssona

David Murray [prezes Rangers] jest całkowicie przekonany, że to właściwy moment, by oderwać się od szkockiego rynku – opowiadał „Guardianowi” rozmówca z otoczenia szefa Football League. – Dermont Desmond [większościowy udziałowiec Celticu] chce mieć ten deal dopięty wręcz na wczoraj. Keith Harris również jest całym sercem za. I jest pewien, że zarząd go poprze. Przy stole negocjacyjnym zebrała się grupa ludzi czynu. Oni nie chcą gadać, chcą działać.

Telewizja podąża za życzeniami odbiorców. To samo powinni robić działacze piłkarscy. Widziałem ostatnio wyniki sondy przeprowadzonej wśród angielskich kibiców. Zapytano ich, czy chcą Celticu i Rangersów w Premier League. 85% odpowiedziało, że tak. Nasze dołączenie do angielskich rozgrywek uczyni je atrakcyjniejszymi. Czyżby

Dermot Desmond w rozmowie z BBC w maju 2002 roku

Początkowa euforia zaczęła jednak w szybkim tempie wygasać.

Dobrowolnego pożegnania z Celtikiem i Rangersami nie wyobrażali sobie rzecz jasna szefowie ligi szkockiej, obawiający się całkowitego upadku rozgrywek po rozstaniu z dwiema najpopularniejszymi drużynami. Ostatecznie żaden telewizyjny nadawca nie zapłaciłby dużych pieniędzy za prawa do transmitowania zmagań w Scottish Premiership, gdyby w lidze zabrakło ekip z Glasgow. Na działania The Bhoys i The Gers z dużą rezerwą zerkała także UEFA. W europejskiej centrali pojawił się bowiem lęk, że Szkoci swoją przeprowadzką za miedzę wywołają całą lawinę tego rodzaju „transferów” i lada moment FC Kopenhaga pojawi się w Bundeslidze, FC Porto w Primera Division, a Club Brugge w Ligue 1. A w konsekwencji rozsypie się cała misterna układanka rozgrywek krajowych na Starym Kontynencie.

Szkot David Wil, sprawujący wówczas funkcję wiceprezesa FIFA, otwarcie wyraził sprzeciw. – Nigdy tego nie zaakceptujemy. FIFA nigdy nie pozwoli klubom na zmianę przynależności ligowej na życzenie. To niedopuszczalne. Podobne żądania odrzucano w przeszłości dziesiątki razy.

na łamach „Eurogamera”

Najzagorzalszymi oponentami mariażu z Old Firm były natomiast… same angielskie kluby, zwłaszcza te występujące w najwyższej klasie rozgrywkowej. Zwyczajnie obawiano się dodatkowej konkurencji, dwóch kolejnych mocnych kandydatów do regularnej walki o najwyższe cele w Premier League. W wewnętrznym głosowaniu aż dziewiętnastu ekstraklasowiczów wyraziło niechęć do przyłączenia Szkotów. Peter Kenyon z Manchesteru United publicznie stwierdził, że przejście Celticu i Rangersów do angielskich rozgrywek byłoby szkodliwe dla całej europejskiej piłki. – A może niech Juventus i Real Madryt grają w jednej lidze? – kpił.

Trzy dni po sensacyjnym artykule „Guardiana” władze Football Association oficjalnie odcięły się od ekip z Glasgow. – Nie wyrazimy zgody na przyłączenie Celticu i Rangers do Nationwide Football League. Byłoby to pogwałcenie naszych reguł, a także warunków sprawiedliwej rywalizacji. Niedługo potem szeregi federacji opuścił dyrektor Adam Crozier. John McClelland, prezes The Gers, stracił resztki nadziei. – To był nasz ostatni sojusznik w federacji. Nic więcej nie da się zrobić.

Minęły przeszło dwie dekady, a odwieczni rywale dalej są dużymi rybami w małym, szkockim stawie. Brytyjski rynek pozostaje podzielony.

Portugalskie marzenia

Czas powrócić na Półwysep Iberyjski. Cytowany na wstępie Domingos Soares de Oliveira przyznał wprost, że dziś „Liga Ibérica” funkcjonuje tylko jako luźny pomysł, a nie konkretny hiszpańsko-portugalski plan. Zresztą działaczom Realu Madryt, Atletico Madryt czy Barcelony marzy się raczej powołanie do życia Superligi, a nie realizowanie wspólnych projektów z Portugalczykami. Ale jeszcze kilka lat temu sytuacja wyglądała nieco inaczej. W listopadzie 2015 roku Pedro Proenca – były sędzia międzynarodowy, którego wybrano prezesem portugalskiej ligi – udał się do Madrytu, by zaprezentować szefostwu hiszpańskiej ekstraklasy swoją wizję iberyjskiego turnieju. Podjęcie działań w celu zorganizowania rozgrywek z sąsiadami należało do najważniejszych przedwyborczych obietnic eks-arbitra.

Portugalczycy mają bowiem wielkie piłkarskie tradycje. Mają gwiazdy, mają talenty, mają świetny skauting. Wreszcie – mają postkolonialne powiązania z krajami Afryki czy Ameryki Południowej. Ale ich własny rynek jest summa summarum niewielki. To tylko 10 milionów mieszkańców, na dodatek średniozamożnych w skali Starego Kontynentu. Stąd ogromna chęć tamtejszych działaczy, by ze swoim produktem zaistnieć także w Hiszpanii. Umiędzynarodowić rozgrywki.

Nie ma zresztą przypadku, że dawniej Liga Atlantycka nęciła władze Benfiki czy Porto.

Kilka miesięcy przed wyprawą do Madrytu Proenca udzielił obszernego wywiadu portalowi „Expresso”, gdzie przedstawiał swoje postulaty. Gwarantował wówczas, że jego celem nie jest całkowita likwidacja portugalskiej ekstraklasy na rzecz wspólnej ligi z Hiszpanami. Kreślił raczej plan stworzenia oddzielnego turnieju, który wygenerowałby zainteresowanie kibiców i sponsorów nie tylko z Półwyspu Iberyjskiego. Ta koncepcja nie spotkała się wprawdzie ze zbyt entuzjastycznym odbiorem, lecz część dziennikarzy zwracała uwagę, iż może być to zaledwie pierwszy krok. Swoiste badanie gruntu przed próbą podjęcia bardziej śmiałych inicjatyw. Inna sprawa, że Javier Tebas, prezes ligi hiszpańskiej, także chyba nie dostrzegł w koncepcjach swojego portugalskiego kolegi zbyt dużego potencjału.

Na czym więc stanęło? W 2017 roku zawarto umowę o partnerstwie, a dwa lata później odbyła się… siódma edycja towarzyskiego Copa Iberica. Poprzednie miały miejsce w 1935, 1983, 1991, 2000 i 2005 roku. W wyciągniętym z niebytu turnieju udział wzięły cztery zespoły: Betis, Getafe, Porto i Portimonense. Wygrały „Smoki”, a Proenca piał z zachwytu. – Zrealizowaliśmy wszystkie zakładane przez nas cele. Mieliśmy zapełnione trybuny, wysoki poziom zainteresowania kibiców. Gospodarzom należą się gratulacje za wzorową organizację turnieju. Chcemy jednak, żeby to była impreza wędrowna. 

Była to rzecz jasna dobra mina do złej gry.

Finałową konfrontację Porto z Getafe z perspektywy trybun obejrzało zaledwie siedem tysięcy widzów. Niewielkie Estadio Municipal de Portimao zostało więc wypełnione zaledwie w trzech czwartych. Kolejnych edycji Copa Iberica już nie zorganizowano. Zawody pozostały jedynie sparingową ciekawostką, podobnie jak znane z historii Trofeu Iberico, Iberica Cup i Taca Iberica. Proenca przekonał się dobitnie, że półśrodki nie mają sensu, nie spinają się biznesowo.

Liga portugalska jest słaba. Czołowe kluby powinny ją opuścić i dołączyć do hiszpańskich rozgrywek

Rui Santos (dziennikarz SIC Noticias)

A czy liga iberyjska – taka z prawdziwego zdarzenia – miałaby rację bytu?

Cóż, dla najpotężniejszych klubów portugalskich – na pewno. Trudno bowiem w Europie o szczelniej zabetonowane rozgrywki. Dość powiedzieć, że Benfica ma aktualnie na koncie 37 tytułów mistrzowskich i 29 wicemistrzostw kraju. Porto – 30 i 28, Sporting – 19 i 22. Tylko dwa razy w dziejach zdarzyło się, by pierwsze miejsce w stawce zajęła tam ekipa spoza wielkiej trójki. To wszystko sprawia, że codzienność w Primeira Liga jest dla topowych ekip zwyczajnie nudna. W dużym skrócie, sprowadza się ona do sprawdzania w terminarzu, ile tygodni zostało do kolejnej konfrontacji z którymś z odwiecznych rywali. Jasne, jest jeszcze kilka solidnych ekip z pokaźnym kibicowskim zapleczem – choćby Vitoria Guimaraes, Sporting Braga czy podupadłe Belenenses. Ale to tylko wyjątki.

W ramach ligi iberyjskiej topowe portugalskie ekipy musiałyby się pożegnać ze statusem dominatorów, a doroczny udział w Lidze Mistrzów przestałby być dla nich oczywistością, lecz to tylko nieliczne minusy. Plusów jest zaś cała masa. O wiele ciekawsza rywalizacja, regularne konfrontacje z najsłynniejszymi klubami świata, znacznie większa kasa od telewizji… Nawet zatrzymywanie w swoich szeregach największych talenciaków stałoby się najpewniej znacznie łatwiejsze. Bo czy taki Joao Felix skusiłby się na transfer do Atletico Madryt, gdyby Los Colchoneros byli po prostu ligowym rywalem Benfiki? Jak się można domyślać – równorzędnym?

Medal ma jednak, jak to zawsze bywa, także i drugą stronę. Mniej atrakcyjną. Średnie i mniejsze portugalskie kluby po takiej fuzji zapewne w większości popadłyby w zupełną ruinę. Hiszpańskiej klasie średniej o pucharowych aspiracjach nie w smak są natomiast dodatkowi konkurenci w ligowej czołówce. Doliczmy do tego przywiązanych do tradycji kibiców, no i jak zwykle – potencjalna liczba ośrodków niechętnych regionalnym rozgrywkom przerasta liczbę entuzjastów.

***

Liga iberyjska pozostaje więc na razie jednym z wielu podpunktów na długiej liście niezrealizowanych regionalnych projektów. Podobnie jak na przykład niewymieniona jeszcze przez nas ekstraklasa szwajcarsko-austriacka, którą żywo dyskutowano zarówno kilkanaście, jak i kilka lat temu. Nie wypaliły też próby skonstruowania rozgrywek nordyckich. W latach 2004-2007 drużyny ze Skandynawii mierzyły się wprawdzie w ramach Royal League, lecz nikt tak naprawdę nie wiedział, dla kogo ten towarzyski turniej jest organizowany. Na pewno nie dla kibiców, którzy nie za bardzo się zawodami interesowali. A gdy tylko pojawiły się w przestrzeni publicznej głosy, by pójść o krok dalej i w jakiś sposób umieścić Royal League pod szyldem UEFA, na głowy organizatorów spadła lawina krytyki.

Niewypał za niewypałem, jedna porzucona koncepcja za drugą. A o zupełnie luźnych ideach (liga bałkańska, liga bałtycka) nawet nie wspominamy. Najwyraźniej – niezależnie od marzeń poszczególnych wizjonerów – w Europie na razie nie ma miejsca dla regionalnych rozgrywek, które zastąpiłyby lub zepchnęły na margines znane od dekad mistrzostwa krajowe. Czy jest czego żałować? Niech będzie, że z tym pytaniem was pozostawimy.

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

fot. NewsPix.pl

Liczba komentarzy: 60
Subscribe
Powiadom o
guest

60 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Pan Janusz
Pan Janusz
6 dni temu

Nic z tego nie będzie, można zamknąć temat

Andre
Andre
6 dni temu

Pomyślcie ile Polska miałaby do zyskania po polaczeniu się z Czechami, Słowakami i Ukraina np. wreszcie taka ligę bym oglądał, bo kopanie się po czołach naszych ligowców to są wymiociny piłkarskie. 4-5 najlepszych drużyn z Polski gra w tej lidze środkowoeuropejskiej, reszta kopie się w naszej najwyższej lidze. Piłkarsko mielibyśmy bardzo dużo do zyskania,na co dzień rywalizowalibyśmy z mocnymi drużynami Slavia, Pilznem, Sparta, Slovanem Bratysława, Zilina, czy wreszcie Szachtarem, Dynamem i Dnipro-1.

Ginseng Strip 2002
Ginseng Strip 2002
6 dni temu
Reply to  Andre

pomysł ciekawy, dołożyłbym jeszcze (i o ile będzie to w miarę stanowiło siłę ligi) najsilniejszą drużynę ze wschodu pokroju Bate czy Żalgiris Wilno

boli mnie wielki Rakuf
boli mnie wielki Rakuf
6 dni temu
Reply to  Andre

My to akurat piłkarsko zyskalibyśmy w ciul na takim połączeniu.
Te wszystkie k*a Korony, Mielce, Arki, Radomiaki itp to są może fajne dla lokalnej społeczności ale jako całokształt nic do naszej piłki nie wnoszą (poza pralnią pieniędzy dla zaprzyjaźnionych managerów).

Erni
Erni
5 dni temu

Tak. Pewnie .
Po pewnym czasie brakowałoby dawaczy punktów i skończyłoby się za parę lat tak, jak konczą związki kazirodcze.

Sok z Kiszczaka
Sok z Kiszczaka(@sok-z-kiszczaka)
5 dni temu
Reply to  Erni

W polskiej POlityce, związki kazirodcze mają się jak najlepiej,
co więcej, są b.płodne i stale wydalają jakieś nowe POtomstwo.
Jak np. to coś określane mianem Hołowni.

Lubelak
Lubelak
5 dni temu

Nie czytaj gazet Biereckiego i nie ogladaj tvpis, bo robia z twego mozgu plewę.

lopez50
lopez50(@lopez50)
5 dni temu
Reply to  Lubelak

lemingi wy to jesteście kurwa najżałośniejszymi istotami na świecie. Szczekacie z tym symetryzmem i każdemu ów symetryzm zarzucacie, a sami robicie to za każdym razem xd. Gdzie chłop idioto wspomniał o PIS coś? Może to Konfiarz, lewak, fan Żółtka? Kurwa wam to odjebało całkowicie, ale co się dziwić skoro pierdolony TVN nawet z EUrowizji zrobił wojenkę Polsko-polską.

twojatstara
twojatstara
6 dni temu
Reply to  Andre

Zilina juz dawno nie jest czołówką w słowackiej lidze. Aktualnie to tam lepszy jest Slovan, Spartak, DAC i nawet Podbrezova i Ruzomberok.

Wojtuś
Wojtuś
6 dni temu
Reply to  Andre

Wydaje mi się, że potencjalnie moglibyśmy więcej stracić, niż zyskać. Po pierwsze, straciłyby wszystkie polskie kluby spoza top 5, gdyż znalazłyby się na marginesie i w efekcie spadłyby ich wpływy z praw telewizyjnych. Po drugie, wiele przykładów w tym tekście pokazuje, że UEFA nie patrzy przychylnie na podobne projekty i zapewne taka liga miałaby tylko 4 miejsca w pucharach, zamiast obecnych kilkunastu, które mają te kraje z osobna. W efekcie dla takiej Legii czy Lecha sam udział w kwalifikacjach do LM czy LKE byłby sporym sukcesem. Po trzecie, jak sprzedać taki produkt marketingowo? Aktualnie drużyna wygrywająca ekstraklasę zdobywa tytuł mistrza Polski. Jaki tytuł zdobyłaby drużyna, która wygrałaby tę hipotetyczną ligę? Mistrza Środkowej Europy? xD I jakoś ciężko mi sobie wyobrazić ekscytację wśród kibiców na myśl o pojedynku Legii ze Spartakiem Trnava… W efekcie powstałby potworek, coś w stylu LKE dla ubogich

Medaliki
Medaliki
5 dni temu
Reply to  Wojtuś

4 miejsca to przy założeniu miejsca poniżej 15.

Wojtuś
Wojtuś
5 dni temu
Reply to  Medaliki

Nieistotny szczegół. Poza tym jeżeli już to pewnie taka liga na start miałaby 3 zespoły, jak Kosowo parę lat temu, gdyż miałaby wyzerowany ranking.

Medaliki
Medaliki
5 dni temu
Reply to  Wojtuś

Nie, Kosovo było nowym tworem. W przypadku połączenia dwóch istniejących lig wyciągną średnią. Poza tym, na jakim marginesie? Gdyby stworzyć jedną 18 zespolową ligę na najwyższym szczeblu (np. z Ukraińcami) to ucierpiałoby 9 polskich drużyn. W skali polskiej piłki to nic. Już nie mówiąc o tym, że zainteresowanie 1.Ligą by wzrosło.
A hajsie i oglądalności nawet nie wspominam. 😉

No i krajowe puchary oddzielne.

Janusz
Janusz
6 dni temu

Nie odniosę się do poszczególnych argumentów przytoczonych w artykule, bo mi go coś zasłania (no kurka wodna!), ale aż dziw bierze, że w tych proponowanych zestawieniach (za słabo zamazujecie obrazki) nie wrzuciliście ligi polsko-czesko-słowackiej.

A poza tym – absolutne nie dla takich pomysłów. Może gdy już eurokołchoz spowoduje zupełny zanik świadomości narodowych, wtedy będzie to-to mogło służyć jako niższe szczeble jakiejś euroligi, ale do tej pory won.

Abdullah Braun
Abdullah Braun
6 dni temu
Reply to  Janusz

Cebulaku,litości…

Medaliki
Medaliki
5 dni temu
Reply to  Abdullah Braun

Rację ma, eurokołchoz dąży do zaniku świadomości narodowych w krajach członkowskich.

Cham1 (dawniej Cham)
Cham1 (dawniej Cham)
6 dni temu
Reply to  Janusz

Dokładnie tak, czyli NIE.

Przemysław Rudzki
Przemysław Rudzki
6 dni temu

Spoko tekst. Dziekufka

HelenJin
HelenJin
6 dni temu

yhkmgk

Jan
Jan
6 dni temu

Śmieszne, że jeśli chodzi o takie pomysły to widać że ostatnim o czym myślą to kibice. A to przecież dla nich to wszystko istnieje. Mam na myśli oczywiście tych co jeżdżą za klubami.

boli mnie wielki Rakuf
boli mnie wielki Rakuf
6 dni temu
Reply to  Jan

Kibic kibicem a Excel musi się świecić na zielono przecież 😀

B B
B B
6 dni temu
Reply to  Jan

O jakiś Ty naiwny. To wszystko istnieje, żeby można było wyprać pieniądze i oczywiście, że się myśli o kibicach, ale w zupełnie inny sposób, niż Ty o nich myślisz. Konkretnie to się myśli, jak jeszcze bardziej można kibica wydoić. Piłka to biznes i to mocno mafijny, gdzie lody kręcą bukmacherzy, ale nie tylko. Ten biznes jest ukrywany za fasadą rozrywki, teatru, który z kolei stoi za fasadą sportu, ale nie łudź się, że biznes nie jest na pierwszym miejscu.

KONDZIUbenice
KONDZIUbenice
6 dni temu
Reply to  B B

Ha ha ha jaki światły obywatel kraju,który wszędzie i od zawsze wszystkie swoje porażki i wpierdole tłumaczy SPISKIEM,UKŁADEM i próbą zniszczenia ostatniej twierdzy chrześcijaństwa przez Międzynarodowy Big Biznes który chce cię okraść i oszukać!!!!

Tak to już bywa gdy jest się obywatelem kraju z DYKTY

Cham1 (dawniej Cham)
Cham1 (dawniej Cham)
6 dni temu
Reply to  KONDZIUbenice

Zamknij w końcu ryj, imbecylu! Co to, ordynator twojego oddziału podłączył ci neta i korzystasz, póki możesz? Jak ci „kraj z dykty” nie pasuje, to wypierdalaj na forum do Helmutów, czy innych Angoli i tam się udzielaj! Aha, pewnie zapomniałeś, że tam nikt nie zna polskiego i każdy ma cię w dupie? Czy zwyzywali cię od „głupich polaczków” i nie potrafiłeś odpowiedzieć, więc tu się wyżywasz? Skoro już jesteś tępakiem, to przynajmniej zachowuj się, żałosny gnojku. I nie gorączkuj się tak, bo leki nie zadziałają właściwie.

B B
B B
6 dni temu
Reply to  KONDZIUbenice

Nie za bardzo rozumiem o co ci chodzi. Chciałeś się nam przedstawić jako debil, czy coś innego tobą powodowało?

Polak
Polak
6 dni temu

Wiecie o co w tym wszystkim chodzi? Ma nie byc państw tylko jeden wielki eurokolchoz zarzadzany przez aparatczykow z Brukseli ktorych nikt nie wybiera tylko sa mianowani przez korporacje i ich interesow potem te aparatczyki pilnuja.
To jest ta wasza kochana ue ktora was uratuje przed putinem i zvidem.

KONDZIUbenice
KONDZIUbenice
6 dni temu
Reply to  Polak

Już niedługo twój ” wódz ” kaczka wyprowadzi ten WIECZNIE ZBIERAJĄCY OKLEP naród przegrywów z ” UNIJNEGO KOŁCHOZU ” i będziesz mógł budować potężny i nowoczesny kraj nad Wisłą na swoich zasadach POKURCZU INTELEKTUALNY.

Medaliki
Medaliki
5 dni temu
Reply to  KONDZIUbenice

Nikt nie mówi o wyjściu z UE. No chyba, że opozycja.

Fakty.

Tomek Chajto
Tomek Chajto
6 dni temu
Reply to  Polak

I dobrze, w koncu moze ktos by dobrze Polska zarzadzal.

AsafaPowell
AsafaPowell(@asafapowell)
6 dni temu

Niestety kraje się nienawidzą, ale najwięcej sensu miałaby Liga Bałkanów. W Chorwacji mają już na pewno dosyć dominacji Zagrzebia czy w Serbii Zvezdy.

JakubB vel Jakub
JakubB vel Jakub
6 dni temu
Reply to  AsafaPowell

hahahahhaha

a ty wiesz ze do 1991 wlasnie takie cos istnialo? :)))

Chuj
Chuj
5 dni temu

Istniało i Jugosławia miała wtedy jedną z najmocniejszych lig i reprezentacji w Europie. Sportowo to by było świetne rozwiązanie, ale wiadomo że cotygodniowa rzeźnia na trybunach raczej nie jest tego warta.

lopez50
lopez50(@lopez50)
5 dni temu
Reply to  Chuj

jebać niemcy za rozwalenie Jugosławi

Wojtuś
Wojtuś
6 dni temu

Wyobraźcie sobie superligę polsko-słowacką. Mecz Cracovia-Liptovsky Mikulas a na murawie 13 starych Słowaków (w tym 7 w barwach gospodarzy). Ech, rozmarzyłem się…

Demagog
Demagog
6 dni temu
Reply to  Wojtuś

Liga PL-CZ-SK miałaby sens pod wzgledem sportowym i finansowym, ale do jej utworzenia nigdy nie dojdzie, bo opór gównoklubów środka i dołu tabeli będzie ogromny i nie do złagodzenia.

Medaliki
Medaliki
5 dni temu
Reply to  Demagog

Nie, nie miałaby. Jedyny sens ma liga Polsko – Ukraińska. Zresztą połowa ligi ukraińskiej już u nas gra. 🙂

Andre
Andre
6 dni temu
Reply to  Wojtuś

W tej superlidze nie byłoby ani Cracovii ani Tatrana. A po drugie to wystarczy że obejrzysz Cracovię z Nieciecza czy inna Miedzią i na to samo wychodzi. Chociaż patrząc na europejskie puchary to taki Tatran Liptovsky Mikulasz gra raczej lepiej w piłkę od naszych pseudoklubow.

Wojtuś
Wojtuś
6 dni temu
Reply to  Andre

Mój poprzedni komentarz to czysta szyderka. Co do poziomu piłkarskiego Tatrana się nie wypowiem, bo nie śledzę slowackiej ligi. Jednak jeśli chodzi o emocje, to przypuszczam, że starcie Lecha z Legią zawsze będzie bardziej emocjonujące dla kibiców tych drużyn, niż przykładowo Legii z Dnipro, abstrahując od poziomu sportowego.

Erni
Erni
5 dni temu
Reply to  Wojtuś

Dobre, dobre, nie najgorsze

Poznań Miasto Doznań Porażki
Poznań Miasto Doznań Porażki
6 dni temu

A kiedy w końcu weszło napisze o tym, że ulubiona drużyna redaktora naczelnego prawdopodobnie od prawie 20 lat płaciła sędziom i może utracić WSZYSTKIE tytuły w XXI wieku.

Kiedy dowiemy się, że to nie Messi był genialny i ciągnął Barcę, że to nie Iniesta i Xavi byli wspaniali, tylko po prostu sędziowie byli im przychylni 🙂

JakubB vel Jakub
JakubB vel Jakub
6 dni temu

tak debilu, sedzial strzelal loby nad bramkarzami i kierowal obroncami podczas rajdu solo…..

Lecę na piwo
Lecę na piwo
5 dni temu

jebac legie

Lecę na piwo
Lecę na piwo
6 dni temu

Nie no kurwa.. Niech się dostaną do europejskich pucharów.. Obojętnie jakich i się z całą Europą spotkają i parę wyjątków i niech se grają. A nie, czekaj 2 mecze w tygodniu to kopacze będą zmęczeni.. Tylko o kasiorkę chodzi tym panom w garniturkach. Bo kopacze i tak swoje dostają a kontrakty z nimi podpisują pany w garniturkach

Lecę na piwo
Lecę na piwo
5 dni temu
Reply to  Lecę na piwo

Wytrzyj pysk, bo sie zasliniles z tych nerwów legijny przegrywie i ofiaro losu

Sok z Kiszczaka
Sok z Kiszczaka(@sok-z-kiszczaka)
6 dni temu

A skończy się na ekscytującej 3 Bundeslidze dla Śląska, Lechii, Zagłębia.
i 2giej dla Lecha i Szczecina. Legia zaś będzie już grała tylko ze sobą.
(po tym jak dostaną baty od Borysowa)

wujek średnia rada
wujek średnia rada
6 dni temu

może dla krajów bałtyckich Litwy, Łotwy i Estonii to byłby dobry pomysł by podnieć jakość rozgrywek, ale przy takich większych krajach to raczej nie przejdzie, zawsze toś się będzie bał, że więcej straci niż zyska na takim połączeniu

JakubB vel Jakub
JakubB vel Jakub
6 dni temu

fajna byla by liga Polska-singapur-nowa zelandia-turkmenistan

marketingowo wystrzal

Robert
Robert
6 dni temu

Liga jugosłowiańska byłaby ciekawa

Areszt Śledczy Białołęka
Areszt Śledczy Białołęka
6 dni temu
Reply to  Robert

Już kiedyś istniała i była zajebista.

ambermozart
ambermozart
6 dni temu

„Peter Kenyon z Manchesteru United publicznie stwierdził, że przejście Celticu i Rangersów do angielskich rozgrywek byłoby szkodliwe dla całej europejskiej piłki. – A może niech Juventus i Real Madryt grają w jednej lidze? – kpił.” – co innego Superliga co nie? Wtedy to juz ok

ambermozart
ambermozart
6 dni temu

wszystkie rozważania nie biorą pod uwagę jednego: porównywanie zainteresowania meczami towarzyskimi a oficjalnymi to dwie różne rzeczy. Na towarzyski turniej większośc nie pójdzie, ale gdyby ten sam mecz był rozgrywany w ramach rozgrywek ligowych już przyjdą. Mogą marudzić, mogą wieszać durne prześcieradła, ale przyjdą

Luas
Luas
6 dni temu

Dla mnie ligi powinny być lokalne dla kraju – co roku mistrz danego kraju i basta. Pomysł fajny jako zabawa czy turniej, ale nie jako zastępca zwykłej ligi w realnym świecie. Terminarz i tak jest już upchany.

Medaliki
Medaliki
5 dni temu

Szkoda, Beneliga to był ciekawy pomysł. Zresztą inne kluby wcale by nie upadły.

Stoch
Stoch
5 dni temu

Liga Polsko – Ukraińska.

Po 10 zespołów, po dwa najsłabsze spadają do dwóch odpowiedników 1.Ligi. Oczywiście oddzielne puchary krajowe, których zwycięzcy graliby w europejskich eliminacjach – to wykluczyłoby scenariusz, w którym jedna strona nie miałaby żadnego przedstawiciela w Europie. A i samych miejsc byłoby więcej: wyobraźcie sobie, że punkty zbiera Lech, Legia, Raków, Dynamo i Szachtar. Top 10 w kilka lat, lekko.

Wpływy z oglądalności byłyby niesamowite, coraz więcej pieniędzy, coraz lepsze transfery… Oczywiście Ukraina powinna przejść na alfabet łaciński ale po wojnie to będzie zwykła formalność.

Jedyny problem to kibice. I nie chodzi o niechęć do pomysłu, chodzi o potencjalne napierdalanki pomiędzy kibicami.

Medaliki
Medaliki
5 dni temu
Reply to  Stoch

Co minusujecie śmiecie, chłop ma rację 100%.

zaszczepieni przeciw inteligencji
zaszczepieni przeciw inteligencji
5 dni temu

Nie podobaja mi sie te projekty.

JaPi
JaPi
5 dni temu

Ciekawi mnie ten opór Anglików przed dopuszczeniem do rozgrywek klubów szkockich, podczas gdy Swansea czy Cardiff spokojnie hasały sobie po boiskach Premier League.

Kustosz Andrzej
Kustosz Andrzej
3 dni temu
Reply to  JaPi

Tylko że Swansea czy Cardiff to taki ligowy plankton, raz na jakiś czas wybiją się ponad Championship ale nic wielkiego nie osiągną. Natomiast Celtic i Rangers mogłyby realnie walczyć o najwyższe cele np. top4 PL a więc zagrozić interesom hegemonów np w kwestii awansu do CL

Nikt
Nikt
5 dni temu

Oczywiście ten pomysł nigdy nie przejdzie, ale imho rozwiązaniem, które miałoby najwięcej sensu jest wyjebanie Pucharu Polski i wgl pucharów krajowych i zrobienie pucharów regionalnych, do których awansuje kilka najlepszych zespołów z danej ligi (w zależności od liczby państw biorących udział). Polska, Czechy, Słowacja, Ukraina, może nawet kraje bałtyckie czy za jakiś czas Białoruś. Mogą mieć formę UCL albo zwykłej drabinki pucharowej to są szczegóły, ale dlaczego uważam, że to by mogło przejść?
1. Zawodnicy nie są mega przeciążeni, a byliby gdyby po prostu dorobić kolejne rozgrywki
2. Ligi narodowe nadal istnieją, mistrz Polski się nie zmienia
3. Hegemoni miejsce mają pewne, więc mają wyzwanie z hegemonami z innych krajów. Średniacy „wyżsi” mogą liznąć Europy, chociaż regionalnej
4. Miejsca w LM, LE i LKE można olać i dać zwycięzcy to miejsce w eliminacjach jakie wygrywałby zwycięzca najlepszego pucharu krajowego (czyli np jeśli Ekstraklasa jest najwyższa to mistrz gra w LKE, jeśli Premier Liha to w LE). Kiedy polski pucharowicz albo 4. miejsce zrobiło cokolwiek w Europie? Nie oszukujmy się, już lepiej oglądać Lecha, Legię czy Raków z Szachtarem wiosną niż Lechię albo Piasta z Kopenhagą jesienią.
Wady są oczywiste – tracimy Superpuchar i szansę dla maluczkich na krajowym podwórku vide KKS Kalisz czy nawet Lechia Zielona Góra. Osobiście mam PP w głębokim poważaniu, ale myślę, że kibice Pasów mogliby mieć odmienne zdanie, skoro bez tego trofeum nie osiągneli nic od czasów kiedy kończyły się procesy norymberskie (hihi). Myślę, że przy odpowiednich argumentach, w tym finansowych, udałoby się przekonać do tego systemu przynajmniej pół Ekstraklasy i część dużych marek z I i II ligi, ale nigdy nie przekona się betonu PZPN i konserwatywnych kibiców (konserwatywnych piłkarsko, większość kibiców jest konserwatywna politycznie) ani kibiców z ruchu Against Modern Football. Plus na razie kasa nie jest problemem polskiej piłki tylko na co ta kasa jest przeznaczana, więc snucie planów na ligę/rozgrywki regionalne zostawiłbym na później. Elo

Medaliki
Medaliki
5 dni temu
Reply to  Nikt

Uchujałeś, ja wiem lepiej