Nie będziemy pisać o beznadziejnym sędziowaniu w lidze hiszpańskiej, nie będziemy, nie będziemy pisa…
Nie, znów musimy to zrobić. Ludzie kochani – to już przechodzi ludzkie pojęcie. Nie ma niczego tak frustrującego, jak poziom sędziowania w Hiszpanii i dziś znów błąd arbitra wypaczył wynik spotkania.
Javier Alberola Rojas
Tak nazywa się arbiter, który dziś zawiódł na całej linii. Człowiek, któremu Franck Kessie powinien wysłać skrzynkę piwa i nakleić na nią złotą kokardkę w ramach wdzięczności. O co chodzi? Javer Alberola Rojas nie zauważył ewidentnego faulu Iworyjczyka we własnym polu karnym przy wyniku 1-0 dla FC Barcelony. Ku zdziwieniu wszystkich sytuacja nawet nie została sprawdzona na monitorze. Wszyscy wręcz przecierali oczy ze zdziwienia, że jak? Nic z tym nie zrobią? Przecież to było jasne, klarowne, oczojebne.
Jak widać nie dla zespołu sędziowskiego.
A przecież do tego momentu nie popełniał rażących błędów i wydawało się, że panuje nad widowiskiem. Co więcej, Javier Alberola Rojas w drugiej połowie nie bał się wyrzucić z boiska Ronalda Araujo, po tym, gdy został wrzucony na minę przez Julesa Kounde i musiał ratować się faulem. Tu sędzia zachował się właściwie, ale widocznie całą energię włożył w jedną doskonałą interwencję.
Jasne, każdy może powiedzieć, że równie dobrze Valencia mogła nie wykorzystać jedenastki, gdy ta jej się należała, ale powinna chociaż dostać możliwość jej strzelania.
Tym bardziej boli rażący błąd tego arbitra z tego względu, że do tej pory był uważany za ostatnią nadzieję dla hiszpańskiego świata panów z gwizdkami. W przeciwieństwie do swoich kolegów po fachu – a zarazem rodaków – trzymał poziom, a dziś wszedł w ich buty.
Typowy mecz FC Barcelony i nie jest to komplement
Do wielu meczów ligowych Dumy Katalonii w tym sezonie można przypisać pewien zestaw wydarzeń. Taki barceloński starter pack, który stale się powtarza. Oto on.
Bramka po ładnej akcji.
Chwile autosabotażu.
Rywale psujący setki.
Barca cierpiąca.
Ej, czyste konto.
I znów każdy z tych punktów został spełniony. Jedyny gol w tym spotkaniu dla FC Barcelony padł po błyskotliwej wcince w pole karne Sergio Busquetsa między obrońców a bramkarza Valencii. Goście się mocno pogubili i Mamardaszwili podjął złą decyzję o wyjściu z bramki. Uprzedził go Raphinha i w ten sposób Brazylijczyk dał zwycięstwo swojej drużynie.
Tradycyjnie brakowało kropki nad „i”, a się o nią prosiło, bo Valencia miała kilka dogodnych sytuacji. Podopieczni Xaviego zgotowali sobie nerwówkę, ale Nietoperze miały rozregulowane celowniki. Dobre okazje marnowali Moriba, Lino i przede wszystkim Hugo Duro, który w kluczowym momencie nie trafił nawet w piłkę. Ale czy to może dziwić, jeśli mowa o chłopaku, który w tym sezonie zdobył tylko jedną bramkę w lidze i słynie głównie z walki na boisku?
Do kuriozalnej sytuacji doszło, gdy FC Barcelonie przyznano karnego. Walkę o podejście do jedenastki stoczył duet „słaby i słabszy” – Ferran Torres i Ansu Fati. Ostatecznie Ferran zabawił się w samca alfa. Odepchnął młodszego kolegę i zabrakło już tylko z jego strony szepnięcia czegoś w stylu: – pa tera. Nonszalanckie zachowanie nie popłaciło, ponieważ egzekucja karnego pozostawiała wiele do życzenia i były piłkarz Manchesteru City się skompromitował. Uderzył nieczysto, piłka długo leciała, jeszcze otarła słupek od zewnętrznej strony i podsumowała poczynania tego ancymona.
I właśnie przy nagromadzeniu tak wielu groteskowych sytuacji FC Barcelona wywalczyła komplet punktów.
Dzisiejszy mecz pokazał doskonale, że ta w tej lidze dzieją się rzeczy dziwne i LaLiga staje się memem. FC Barcelona znów nie zagrała dobrze – na jej usprawiedliwienie działał brak wielu ważnych zawodników, w tym Pedriego, Dembele, Gaviego i Lewandowskiego – ale i tak nie można oprzeć się wrażeniu, że gdyby te rozgrywki były poważne, to dziś Duma Katalonii straciłaby punkty. Xavi może zakończyć dzień z łagodnym uśmiechem na twarzy, ale po stronie jego zespołu było dziś więcej farta, przypadku, niż piłki w piłce.
FC Barcelona – Valencia 1:0 (1:0)
Raphinha 16′
Czytaj więcej o LaLiga:
- Kręcidło: Villarreal wyrwał Setiena z emerytury. Dziś zastanawia się, czy było warto
- Bez Pedriego nie ma zabawy. Prawda o zespole Xaviego
- Kręcidło: Zdesperowany trener w zdesperowanym klubie. Valencia weszła w tryb paniki
- Lewandowski nie przywykł do odpadania z pucharów tak wcześnie, ale sam dołożył do tego cegiełkę
- Kompilacja goli, przytłaczająca presja i wsparcie Xaviego. Dlaczego Raphinha się odrodził?
Fot. Newspix