Według katalońskich mediów Dani Alves po raz kolejny zmienił wersję zdarzeń dotyczących wieczoru, podczas którego miał dopuścić się napaści seksualnej. Tym razem Brazylijczyk twierdzi, że… to on był ofiarą.
W nocy z 30 na 31 grudnia 2022 roku 39-letni piłkarz wraz ze znajomymi bawił się w barcelońskim klubie Sutton. Napaści seksualnej miał się dopuścić już nad ranem, kiedy impreza zmierzała ku końcowi. Początkowo mówiono tylko o tym, że Brazylijczyk miał włożyć pewnej 23-letniej kobiecie rękę pod bieliznę i tego miało dotyczyć oskarżenie.
Kolejna wersja zdarzeń miała dowodzić, że Alves oraz wspomniana kobieta weszli razem do toalety. Na nagraniu z kamery widać ponoć, jak on wychodzi z niej po czternastu, ona po szesnastu minutach. Tam miało dojść do stosunku, ale wbrew jej zgodzie. 23-latka miała zareagować błyskawicznie i poinformować o całej sytuacji swoich znajomych, którzy odwieźli ją do szpitala na badania oraz powiadomili policję. Na sukience kobiety rzeczywiście wykryto obecność nasienia, która ma należeć do piłkarza.
Alves kilkukrotnie zmieniał już wersję zdarzeń. Ta, którą miał podać ostatnio, brzmi dość sensacyjnie. Jak donosi katalońska gazeta „Ara” – Alves twierdzi, że to na niego napadnięto. – Prawda jest taka, że chciałem ją chronić. Nie dotknąłem tej dziewczyny – miał mówić Alves przed sądem. Piłkarz tym razem twierdzi, że kobieta weszła za nim to toalety, a następnie doprowadziła do stosunku oralnego, czego Alves miał nie chcieć, ale też nie zrobił nic, by temu zapobiec.
W czwartek zapadnie decyzja co do przyszłości Brazylijczyka. Albo pozostanie w areszcie, albo zostanie wypuszczony za kaucją.
Czytaj więcej o LaLiga: