Reklama

Kolejny duży mecz, kolejne rozczarowanie. Lewandowski nie dojeżdża

redakcja

Autor:redakcja

17 lutego 2023, 16:20 • 3 min czytania 48 komentarzy

Dzieje się to, o czym mówiłem parę miesięcy temu – jeśli Robert Lewandowski będzie zawodził w ważnych meczach, nikt w Barcelonie się nad nim nie zlituje. Narzekać zaczną kibice i prasa, ponieważ nieważne jest to, z jakim statusem tam trafiasz – musisz udowadniać swoją wartość tydzień po tygodniu, szczególnie uwzględniając mecze na szczycie. No i jest z tym problem, a katalońscy dziennikarze już pytają, gdzie jest Polak w formie przedmundialowej?

Kolejny duży mecz, kolejne rozczarowanie. Lewandowski nie dojeżdża

Wczoraj Lewandowski miał – wydawałoby się – idealny mecz dla siebie. 18 strzałów Barcelony, osiem w światło bramki, dwa gole. Tyle że na ile z tego złożył się Polak? Oj, na malutko. Oddał tylko jedno celne uderzenie, drugie poleciało w trybuny. Czyli dwa na osiemnaście, a mówimy o napastniku. Nie o skrzydłowym, nie o ofensywnym pomocniku. O dziewiątce, która musi w sobie skupiać najważniejsze działania zespołu z przodu. Lewandowski tego wczoraj nie zrobił.

A to było przecież ważne spotkanie. Niby tylko Liga Europy, ale jednak przyjechał Manchester United, prestiżowy przeciwnik, trzeba się pokazać. A znów się nie udało.

„Znów”, ponieważ w tym sezonie Lewandowski:

  • Zmarnował dwie dobre okazje z Bayernem w Monachium
  • Został schowany do kieszeni w Mediolanie przez Skriniara
  • Nie pierdnął w rewanżu z Bayernem
  • Zaliczył bezbarwny Klasyk w lidze

Natomiast na plus należy mu zapisać rewanż z Interem w Lidze Mistrzów, co jednak ostatecznie nic nie dało i bardzo dobry występ z Realem w Superpucharze. No, ale właśnie – mało, za mało. Barcelona bez mocnego Lewandowskiego przegrała Ligę Mistrzów, dostała w łeb od Realu w lidze i teraz może odpaść z kolejnych europejskich rozgrywek. Pojedzie przecież do Manchesteru bez Pedriego i Gaviego, a Czerwone Diabły wyciągnęły pozytywny wynik z Camp Nou i na Old Trafford łatwiej po prostu nie będzie.

Reklama

Ogólnie forma Lewandowskiego może martwić – już bez podziału na duże i małe mecze. Ostatnie sześć spotkań w lidze to ledwie jeden gol (z Betisem) i jedna asysta (z Villarrealem). A wcześniej, to znaczy na początku sezonu, w sześć takich spotkań potrafił zasadzić dziewięć sztuk. No różnica jest więc znacząca.

Nie dziwią głosy z Barcelony, pytające o obecność Lewandowskiego. Obecnie gra tak, jak można było wymagać, strzelam, od Aubameyanga w zeszłym sezonie. A od Polaka wymaga się znacznie, znacznie więcej – efektu wow, magii, czegoś specjalnego.

Tego od dłuższego czasu jednak nie ma.

*

Wczoraj odbył się też podobno mecz w Norwegii, ale piszę „podobno”, bo bardziej przypominało to jakieś przepychanki w kisielu. Jedni chcieli atakować, ale nie potrafili, drudzy nie chcieli atakować, więc umiejętności nie było jak udowadniać (poza Marchwińskim, który udowodnił juniorski poziom). Skończyło się więc na 0:0 i wymęczonych kibicach.

Reklama

Rewanż może być dla Lecha łatwiejszy, bo własny stadion, naturalna murawa, kibice, ale tylko „może”. Jednocześnie będzie trzeba zaatakować, a wówczas Norwegowie nie będą musieli się przedzierać przez potrójne zasieki. Paradoksalnie strzelenie gola może być dla nich prostsze w Poznaniu niż u siebie.

Obym się mylił, ale pudło Marchwińskiego może jednak dużo znaczyć. No, ale to polska specjalność. Przypomnijcie sobie Żyro z Ajaksem…

WOJCIECH KOWALCZYK

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Najnowsze

Felietony i blogi

Komentarze

48 komentarzy

Loading...