Brzydko zestarzały się słowa Jacka Zielińskiego sprzed tygodnia: „w tej chwili mamy najlepszą defensywę w Ekstraklasie”. I ta chwila trwała bardzo krótko. Defensywa „Pasów” zaliczyła mocną odklejkę w meczu z Koroną. I dzięki niej „Scyzoryki” odniosły pierwsze zwycięstwo w lidze od 27 sierpnia. I to w starciu z „najlepszą obroną Ekstraklasy”.
Cracovia przed tą kolejką miała najmniej straconych goli w lidze – 12. Dlatego też w tym kontekście trener Cracovii pochwalił przed tygodniem swój zespół za grę w defensywie. Mimo że zimą stracił swojego kluczowego stopera – Mateja Rodina i dwóch defensywnych pomocników – Mathiasa Hebo Rasmussena (kontuzja) i Floriana Loshaja.
Korona Kielce – Cracovia 2:1. Atanasov wcale nie jest taki dobry, a „Pasy” jednak mają problem w defensywie.
Klątwa Weszło trwa. Jeszcze dziś pochwaliliśmy Cracovię za to, że nie pozyskuje już beznadziejnych obcokrajowców bez klubu. Podkreśliliśmy, że polityka transferowa „Pasów” ma więcej ładu i składu. I ich ruchy się po prostu kleją, że nie biorą byle kogo za darmo, a pozyskują zawodników, za których muszą zapłacić sumę odstępnego i coś ci piłkarze potrafią. I kolejnym transferem na potwierdzenie tej tezy miał być Jani Atanasov.
W swoim debiucie pokazał się z dobrej strony, zaliczył asystę przy jednym z trafień Cracovii w starciu z Górnikiem Zabrze (2:0). Ma 23 lata, jest reprezentantem Macedonii Północnej, kosztował Cracovię ponad 400 tysięcy euro (dane transfermarkt) i jeszcze jesienią grał w Hajduku Split. Owszem, nie był podstawowym zawodnikiem tego klubu, ale dość często pojawiał się na boiskach chorwackiej ekstraklasy (11 meczów na 18 możliwych, 3 razy w podstawowym składzie, 2 gole).
Na konferencji prasowej Jacek Zieliński w samych superlatywach wypowiadał się o Atanasovie, że szybko się wkomponował do zespołu, wniósł wiele jakości na treningach… A dziś pokazał, że najprawdopodobniej nie potrafi wyskakiwać do górnych piłek przy rzutach rożnych. Macedończyk mierzy 187 centymetrów, jest defensywnym pomocnikiem. Miał jedno proste zadanie – kryć Piotra Malarczyka przy stałych fragmentach gry.
Przed meczem było to więcej niż pewne, że główną bronią Korony będą rzuty rożne i wolne. I co robi Atanasov przy jednym z nich? Stoi i patrzy jak piłka dośrodkowana przez Adama Deję trafia w głowę wyskakującego Malarczyka…
Kontuzjowany jest Hebo Rasmussen. Odszedł Loshaj. Pozycja defensywnego pomocnika to dalej towar deficytowy w Cracovii. Żaden zawodnik nie może się zachowywać tak przy rzutach rożnych, a co dopiero gość, dla którego powinien być to chleb powszedni. Kryminał. I Jacek Zieliński ma podobne zdanie, gdyż Macedończyk nie wyszedł już na drugą połowę.
Po przerwie nie mieliśmy okazji oglądać również Adama Dei, który mimo asysty był najgorszym zawodnikiem Korony w pierwszej odsłonie meczu. Jedyne zagrożenie, jakie tworzyła Cracovia w ofensywie to właśnie za sprawą strat pomocnika gospodarzy. „Pasy” przeprowadziły kilka groźnych kontr. Lepsze zachowanie Knapa lub Rakoczego i do przerwy mielibyśmy remis.
Odklejka Konoplianki
Korona w końcu zagrała dobry mecz w defensywie. Kuzera wywalił ze składu Petrowa, desygnował do pierwszej jedenastki starego, dobrego Malarczyka i ten dzisiaj był prawdziwym szefem obrony. I do tego dołożył jeszcze gola po stałym fragmencie gry.
Pozostali obrońcy też nie wyglądali źle – Briceag w pierwszej połowie na wślizgu zastopował groźną kontrę „Pasów”, ratując tyłek Adamowi Dei, który w głupi sposób stracił futbolówkę w środku pola. Miłosz Trojak też prezentował się solidnie. Fakt, zagrał ręką w polu karnym i dzięki temu Cracovia złapała kontakt, gdyż „jedenastkę” na gola zamienił dobrze dysponowany tego dnia Karol Knap, który zdobył swoją premierową bramkę w Ekstraklasie.
Należy uczciwie przyznać, że Korona była dzisiaj zespołem lepszym. Oddawała więcej strzałów na bramkę od Cracovii. Nie popełniała tylu błędów w obronie. I potrafiła wykorzystać pomyłki rywali. Gola na 2:0 gospodarze zdobyli po idiotycznym faulu Konoplianki na skraju pola karnego. Ronaldo Deaconu chciał wejść z piłką w „szesnastkę”, a Ukrainiec pomyślał sobie: „nie wejdziesz i koniec”, pociągnął go za ramię i sprowadził na ziemię. Po tak doświadczonym zawodniku nie spodziewaliśmy się aż takiej odklejki. Wyłączył mu się procesor i sprokurował karnego, którego wykorzystał chwilę później Jakub Łukowski.
Cracovia nie wykorzystała szansy na zbliżenie się do czołówki, a Korona łapie oddech. Podopieczni Kamila Kuzery w końcu wygrali jakiś mecz w Ekstraklasie! Do teraz trudno nam uwierzyć, że tego dokonali.
Więcej o Ekstraklasie:
- Cracovia nadal stawia na obcokrajowców. Ale już nie na paździerzowych
- Lech w poszukiwaniu skuteczności
- Marcin Flis: – Latem wybrałem ofertę z Chin, ale wtedy okazało się, że żona jest w ciąży [WYWIAD]
- Leandro Rocha: Na treningach Mbappe niszczył każdego. Był bardzo pewny siebie [WYWIAD]
- Trela: Transfery są przereklamowane. Dlaczego spokojna zima to szansa dla Ekstraklasy
Fot. Newspix