Po Australian Open Aryna Sabalenka została drugą tenisistką na świecie z ponad 6 tysiącami punktów w rankingu WTA. Sęk jednak w tym, że Iga Świątek ma ich… 10485 i jest absolutnie bezpieczna na szczycie światowego zestawienia. A przez to, że Białorusinka wycofała się właśnie z nachodzących zawodów w Dosze, mamy pewność, że nasza tenisistka liderką będzie przynajmniej do 2 kwietnia. Czyli wybije jej już rok, od kiedy przejęła schedę po Ashleigh Barty.

Wynik Igi w turnieju wielkoszlemowym w Melbourne – czwarta runda – nie był tragedią. Raszynianka straciła co prawda trochę punktów w rankingu (rok temu dotarła do półfinału Australian Open), ale niespecjalnie to odczuła. Pięciocyfrowa liczba oczek to wciąż osiągnięcie, o którym inne zawodniczki mogą, na ten moment, pomarzyć.
Ważny okres dla Polki nadejdzie jednak w najbliższych miesiącach. Nie jest bowiem tajemnicą, że Iga absolutnie zdominowała tenisową rywalizację w okresie od lutego do maja zeszłego roku. W tamtym czasie wygrała aż pięć turniejów z rzędu. Teraz zatem będzie musiała bronić punktów, które wówczas uzbierała. Zerknijmy na liczby.
Nasza tenisistka „zarobiła” 900 punktów do rankingu za wygraną w Dosze, po 1000 za Indian Wells oraz Miami, 470 za triumf w Stuttgarcie oraz 900 za zwycięstwo w Rzymie. To łącznie daje 4270 punktów, które będą na szali. Sporo, ale wciąż mówimy o mniej niż połowie obecnego dorobku Igi.
Aby dać się wyprzedzić Sabalence (nie mówiąc o innych tenisistkach jak Ons Jabeur, która ma 5210 pkt, albo Jessice Peguli, która ma 5000), Polka musiałaby zaliczyć kilka naprawdę słabych miesięcy. Na korzyść Białorusinki działa to, że ona akurat pierwszej części sezonu 2022 nie miała wybitnej (zresztą przez cały rok nie wygrała żadnego turnieju, za to często bywała w półfinałach i finałach). I nie będzie musiała się martwić o to, że straci gdzieś sporo oczek. Choć w jej interesie są na pewno dobre występy w Stuttgarcie oraz Rzymie – gdzie ostatnio doszła do kolejno finału oraz półfinału.
Iga może spać spokojnie?
Możemy analizować, ale prawda jest taka, że przewaga Igi Świątek nad drugą rakietą świata mówi sama za siebie. Jak wspomnieliśmy: Polka będzie liderką rankingu WTA przynajmniej do 2 kwietnia, ale bardziej realistyczne jest założyć, że nie zostanie wyprzedzona aż do zakończenia Roland Garros. Nasza tenisistka zresztą po drodze będzie miała „asa w rękawie”. Rok temu nie zagrała w turnieju rangi WTA 1000 w Madrycie. Tak więc w stolicy Hiszpanii może zdobyć „na czysto” nawet 1000 punktów.
Polka już niedługo zostanie dziewiątą zawodniczką w historii, która przez okrągły rok liderowała światowemu zestawieniu. Pozostałe tenisistki z takim osiągnięciem to Chris Evert, Martina Navratilova, Steffi Graf, Monica Seles, Martina Hingis, Serena Williams, Justine Henin oraz Ashleigh Barty.
Bije również licznik, jeśli chodzi o tygodnie Polki na szczycie rankingu. Na ten moment Iga ma ich 44, co daje jej 13. najlepszy wynik wszech czasów. W najbliższych miesiącach wyprzedzi na pewno Viktorię Azarenkę (51), a w jej zasięgu są też Simona Halep (64) czy nawet Caroline Wozniacki (71). Schody zrobią się dopiero dalej. Bo już dziewiąta w tej statystyce Lindsay Davenport była pierwszą rakietą świata przez 98 tygodni.
Najnowsza historia pokazywała jednak, że aby liderować zestawieniu WTA, niekoniecznie trzeba wygrywać turniej za turniejem. Czasem wystarczą regularność i unikanie wpadek (czyli porażki w pierwszych rundach) w ważnych turniejach. A to mocne strony Igi, które odróżniają ją od większości obecnych topowych zawodniczek.
Fot. Newspix.pl
Psycholożka na meczu, na treningu, na konferencji prasowej; nie wiem czy również nie na wakacjach. Trochę to dziwne. Oby nie skończyła jak Andreescu czy Osaka.
Dziwne ,że to Tobie przeszkadza.
Psycholodzy wszędzie a chłodna głowa i tak nie zawsze dojeżdża w najważniejszych momentach na korcie.
Mam nadzieję że jest to spowodowane młodym wiekiem i z czasem zachowa zimną krew w decydujących momentach.
I znów wysyp znawców od „psychiki”. Ona wygrała 3 turnieje wielkoszlemowe i w poprzednim roku osiągnęła kosmiczny wynik wygranych meczów z rzędu. To normalne że wszystkiego wygrać się nie da. Po drugiej stronie kortu też jest rywalka.
Andreescu i Osaka też wygrywały, pacanie jeden. Jak wygrywały, tak szybko się psychicznie posypały. Osaka ma skalpy z 4 szlemów i zaledwie 25 lat. Posypała się psychicznie w 2021r, kiedy zaczęła bojkotwać konferencje prasowe. Histeryczne reakcje Świątek po przegranych meczach nie wróżą niczego dobrego. Kto wie, czy nie skończy jak koleżanki.
Biorąc pod uwagę właśnie Andreescu czy Osakę (a także Raducanu, a może i Halep), obecność psychologa wszędzie i zawsze jest bardzo pożądana. Laska ma 20 lat, jeśli głowa nie padnie to przed nią kilkanaście lat wielkich sukcesów. Musi dbać o psychikę jak tylko się da.
Zresztą zobacz na reakcje np. Djokovica, jak tenis potrafi być obciążający.
…i jeszcze jedna kwestia. Czy Iga postawi na bycie w top formie w najważniejszych turniejach wielkiego szlema (po tym można poznać „wytrawnosc” zawodnika), czy raczej na ciułanie zwycięstw i punktów do rankingu w podrzędnych turnieikach, bo nie oszukujmy się, nie da się być regularnie w top formie i wygrywać wszystkiego, z czegoś trzeba będzie zrezygnować.
Osobiście wolałbym pewniejszą grę i top formę w turniejach wielkiego szlema (bo to gwarantuje że się zajdzie daleko) niż zwycięstwa w gorzej obsadzonych turniejach średniej rangi. Ale zdaję sobie sprawę że to nie jest koncert życzeń.
Ja się nie martwię,pisaliście na Weszlo w jakimś artykule że Iga nie będzie legendą bo nie ma z kim przegrywać. Teraz Rybakina i Sabalenka złapały formę więc wnioskuję że Iga ma już z kim przegrywać i jednak zostanie legendą tenisa. Wiem,wiem trochę pokrętne rozumowanie ale to nie ja to wymyśliłem ,to tylko jakiś z waszych niezbyt lotnych dziennikarzy Warzocha czy jak mu tam. Czasem zastanawiam się co jeszcze musi polski dziennikarz wymyślić żeby poczuć się oryginalnym,bo żeby spłodzić taki artykuł to naprawdę trzeba być lekko świrniętym:)
Na lekką obronę dziennikarzy: w Polsce dobry tenis jest od niedawna, nie było czasu żeby się sprofesjonalizować:) Z podobnego powodu tenisa w TV oglądam wyłącznie z angielskim komentarzem, różnica w poziomie jest przepastna.