Dlaczego inteligencja stroni od sportu? Czy głupiejemy i jest coś atrakcyjnego w dostawaniu po łbie? Na czym polega magia radia? Jak eksperci przeszkadzają komentatorom? W czym niedościgniony jest Dariusz Szpakowski? Kiedy „godoł” Lukas Podolski, a kiedy rozmawiał Miroslav Klose? Jak siedziało się obok Diego Maradony? Który reprezentant Polski usłyszał od niego słowa: „to twój pierwszy i ostatni mundial, a mój szósty, dziękuję bardzo”? Jak paliło się z Andrzejem Strejlauem na kwadrans przed bojem z Anglią, a jak kopciło się na De Kuip? Dlaczego dziennikarze przestają być potrzebni? Czy za mikrofonem będzie siedział do ostatnich dni? Na te i na inne pytania w rozmowie z nami odpowiada legendarny komentator sportowy, Andrzej Janisz. Zapraszamy.

Sport już nie jest dla inteligentnych?
Tak postawione pytanie jest prowokacyjne.
Bez dwóch zdań.
„Inteligencja” zawsze stanowiła zaledwie nikły procent ludzi, którzy pasjonują się sportem i oglądają mecze. Pamiętam jeszcze Tadeusza Konwickiego czy Gustawa Holubka na trybunach, ale wiem, że teraz na Legię też przychodzą pisarze i aktorzy, piosenkarze i poeci, ludzie sztuki najróżniejszej maści. Karnet na Żyletę miał choćby wieloletni redaktor naczelny „Twórczości”. Kupił go, co prawda, przez pomyłkę, kiedy Legia przenosiła się na nowy stadion i jeszcze nie wiedział, którą trybunę zajmuje Żyleta. Na mecze przychodził regularnie. Raz przydarzyła mu się przygoda. Czytał legijną gazetkę. Na to usłyszał z tyłu:
– Na Żylecie nie czytamy!
Odwrócił się.
– Kto nie umie, ten nie czyta.
Taki urok.
Wielu uważa futbol za zabawę dla głupich.
Kłamią. Ma to jakiś związek z manią poprawności politycznej. Niektórym ludziom nie podoba się, że środowiska kibicowskie są tradycjonalistyczne i konserwatywne. Piłka nożna jest zaś najpopularniejszym sportem na świecie. Tak nieprzewidywalnym, że aż generującym największe emocje, a obok nich nikt nie jest w stanie przejść obojętnie.
Dlaczego nieprzewidywalnym?
Dwudziestu dwóch ludzi gra nogami.
Nienaturalność już na poziomie zasad.
Nie ma drugiej takiej dyscypliny, w której element nieprzewidywalności byłby tak wielki. We wszystkich sportach, w których używa się rąk, dokładność egzekwowania systemów taktycznych jest niesłychanie większa. W piłce nożnej wystarczy, że ktoś się poślizgnie na kępce trawy, że komuś piłka przypadkowo odbije się od kolana i trafi kogoś innego w rękę, a już wynik potrafi wariować.
Przez te wszystkie dekady nie znudził się panu futbol? Dużej części polskiego społeczeństwa zaczyna brzydnąć, stąd na przykład szukanie substytutów, oglądanie gal freak-fightowych, to dopiero gladiatorskie emocje.
Znudzić się może liga, klub, trener czy zawodnik, ale nie sama piłka nożna, ona znudzić się nie może. O freak-fightach nie chcę mówić, bo się na nich nie znam.
Też się nie znam, ale ja nie lubię oglądać jak ludzie dostają po głowach, a pan lubi.
Nie sądzę, żeby zabrało to popularność piłce nożnej.
Ale pragniemy krwi, a przemoc pod przykrywką sportu z jakiegoś powodu nęci i kusi.
Sportami walki zawsze zajmowałem się przez wzgląd na ich sportowy charakter, a nie naturę taniej rozrywki przy wieczornym browarze. Emocje generował sport, a nie chęć mordobicia. Inna sprawa, że jestem przekonany, że ja może nie, ale ty pewnie tak, doczekasz się walk na ostrą broń. I kto wie, czy nie będzie to akceptowane.
Kandydaci się znajdą.
Nawiasem: walki na ostrą broń odbywają się od dawna, tylko w ukryciu. Znam nawet polskich szermierzy, medalistów olimpijskich, którzy brali w tym udział. Na jakichś niemieckich zamkach…
Wyobrażam sobie.
Arystokracja. Piękny anturaż.
Za pieniądze, jak mniemam.
Za pieniądze. Ku rozrywce. Natura człowieka ma coś w sobie takiego, że lubi patrzeć na przemoc. I jeżeli dołożymy do tego pewnego rodzaje sympatie, wynikające na przykład z walki dobra ze złem albo pochodzące od plemiennej nienawiści, to jest to coś, co wzbudza masowe emocje.
Komentował pan kiedyś walkę, podczas której nie mógł pan znieść okrutnej odmiany sportowej przemocy?
Parę lat temu. Organizacja FEN. Walka chyba Tymoteusza Świątka. Sam krzyczałem do sędziego, żeby przerywał i kończył pojedynek. Kiedy indziej, podczas gali KSW, zdarzyła się podoba sytuacja i powiedziałem na antenie, że ten sędzia ringowy już nigdy nie powinien prowadzić żadnej walki MMA. I faktycznie KSW go zwolniło.
Co tam się stało?
Człowiek był bezlitośnie okładany. Nie poddawał się, a sędzia stwierdził, że nie przerwie tej walki. W przypadku jednego z tych ludzi skończyło się bardzo poważnymi konsekwencjami zdrowotnymi, które zmieniły jego życie.
Komentatorowi wypada tak powiedzieć?
Nie interesuje mnie to.
Czysto akademicko.
Uważałem, że wypada. Miałem rację. Najważniejsza jest dbałość o zdrowie sportowca. Pewnej granicy przekraczać nie można. Zawsze będę bronił sędziego, który walkę przerwie zbyt wcześnie. I nigdy nie znajdę usprawiedliwienia dla człowieka, który walkę skończy za późno.
Po transmisji pełnej emocji komentator potrafi zasnąć?
Po żadnej transmisji nie da się zasnąć. Czy to piłka nożna, czy to piłka ręczna, czy to sporty walki.
Sporo tych nieprzespanych nocy się panu nazbierało.
To nie kwestia nieprzespanych nocy. Wracam do domu. Otwieram piwo. Robię jedzenie. Siedzę. Myślę. Wiem, że nie zasnę. Emocje buzują, ale też nie dotyczą tego, czy coś dobrze powiedziałem, czy akurat mój komentarz był właściwy, zostawiam to. Po prostu przeżywam sport, bo oprócz tego, że jestem komentatorem, wciąż jestem też kibicem.
Pamiętam czasy, kiedy w telewizji transmitowano jeden mecz na trzy miesiące. I to daj Boże, żeby całość, a nie tylko drugą połowę. Bramki zaś pokazywano przez czterdzieści sekund w Dzienniku Telewizyjnym. Leciało się do tego malutkiego telewizorka z czarno-białym ekranem, oglądało się wcześniej pogodę i inne bzdety, bo pokażą kilka goli. To rzeczywiście było święto. W tej chwili, jeśli w ciągu weekendu chciałbym obejrzeć tylko te mecze, które mnie interesują, nawet nie te, które powinienem, tylko te, które mnie interesują, nie byłoby takiej możliwości.
Całe wasze pokolenie narzekało na brak powszechnego dostępu do wydarzeń i meczów, trzeba było się gimnastykować, dzwonić i pytać, sugerować zdaniem innych, a teraz brak wiedzy w swojej dziedzinie może zakrawać o ignorancję. Ten komfort wyboru jest wspaniały.
Za dużo tego. Człowiek może zwariować. Powszednieje przekonanie, że wszystko jest na pstryknięcie. Kiedyś, żeby zobaczyć mecz, trzeba było na niego przecież pojechać.
Miał pan komfort pracować w czasach, kiedy komentowało się jeden mecz w tygodniu, a nie siedem spotkań w siedem dni.
Przecież ostatnie dwadzieścia lat pracowałem na trzech etatach. Komentowałem kilka dyscyplin. Jednocześnie w radiu i w telewizji. Było to wyczerpujące, ale jak się coś lubi…
Ale potrafił krytykować pan młodych komentatorów, którzy komentują tak dużo meczów, że wpadają w kalki językowe.
Każdy z nas wpada w kalki językowe.
To pana słowa.
Jeżeli komentujesz mecz codziennie, nie jesteś w stanie za każdym razem opowiadać o spotkaniu za pośrednictwem innych słów. Bazę określeń dopasowuje się do danych sytuacji. Czasami można namieszać, pozmieniać. Ja zawsze lubiłem wymyślać. Wydaje mi się, że moją zasługą jest zlikwidowania „krótkiego” i „długiego” słupka.
Skąd takie przekonanie?
Tak mi się wydaje. W Eurosporcie zacząłem używać naturalnych zamienników – „bliższy słupek” i „dalszy słupek”, „strzał w przeciwległy róg”, „strzał w bliższy róg”. Na początku mówiłem nawet „w kierunku bliższego słupka od miejsca posiadania piłki”. Później siłą rzeczy nastąpił skrót myślowy.
Interesują mnie słowa „zawsze lubiłem wymyślać”.
Każdy sprawozdawca coś wymyśla.
A pan to lubi.
Jeżeli słyszę, że jakieś wyrażenie wchodzi do powszechnego użytku, niemal automatycznie od tego uciekam, bo później może się okazać, że ja coś od kogoś ściągnąłem, a nie ktoś ode mnie. Ot, takie zabawy słowami.
Jakiego wyrażenia pan nadużywał?
Swego czasu w sportach walki za często mówiłem: „to już jest koniec”. Kalka z angielskiego. I ściąga od pierwszych komentatorów MMA, czyli Mike’a Goldberga i Joe Rogana. Oni w ten sposób kończyli pojedynki.
Jak tu inaczej kończyć?
Parę razy zdarzyło się, że to wcale nie był koniec.
Wszystko jasne.
Bezwiednie ściągnąłem.
I nie dało się tego wyplenić?
Teraz to już nie jest moja podstawowa fraza na zakończenie walk.
Jak bardzo zmienił się pan przez cztery dekady komentowania?
Największym problemem było dla mnie zawsze pogodzenie radia z telewizją.
Pokoleniowe doświadczenie.
W telewizji mówiłem za dużo. Dopiero wraz z upływem czasu uświadomiłem sobie, że relacjonuję rzeczy, które wszyscy widzą. Odszedłem od tego. A doświadczenie telewizyjne przydało mi się w radiu.
Jak to rozumieć?
Namieszałem. Możesz mówić tylko, że „szóstka” podaje dołem lub górą do „dziewiątki” na lewą stronę. I to, ogólnie rzecz biorąc, wystarcza. W telewizji niezbędny jest komentarz, więc jego elementy dołożyłem do tej ścisłej sprawozdawczości.
I co z tej mieszaniny wyszło?
Można powiedzieć, że nigdy nie zostałem ani idealnym komentatorem telewizyjnym, ani idealnym sprawozdawcą radiowym.
Śmiejemy się.
Jest w tym jakaś racja.
Dlaczego ludzie już tak chętnie nie słuchają radia?
Radia słuchają głównie kierowcy. Ludzie w pociągach mogą już sobie obejrzeć wszystko na telefonach, tabletach i laptopach, tak jak cała reszta na tych samych nośnikach i dodatkowo domowych telewizorach.
Na czym polega magia radia?
Magia? Słuchasz w ogóle radia?
Lubię słuchać radia. Głównie dla muzyki.
Czyli nie miałeś sytuacji, kiedy słuchałeś radia dla jakiejś transmisji.
Może incydentalnie.
Nie będę mówił o magii radia.
Dlaczego?
Bo ja się na radiu wychowałem.
Tym bardziej.
To jest moja pierwsza praca dziennikarska.
To już nic nie rozumiem.
O tym mogą mówić ludzie, którzy wyłączali dźwięk w transmisji telewizyjnej, żeby posłuchać relacji w radiu. Nie ukrywam, że ja tak robiłem, bo nie lubiłem słuchać Jana Ciszewskiego. Nie zrzucam go z piedestału…
Po prostu nie lubił go pan słuchać.
Nie lubiłem.
Mówił pan, że nie zna się na piłce nożnej.
Bo na piłce nożnej znał się słabo, rewelacyjnie komentował za to żużel.
Co z tym radiem?
Teraz jest problem, bo sygnał radiowy przychodzi szybciej niż fonia telewizji, nie da się tego nijak zsynchronizować.
Należy pan do grona komentatorów, który nie cierpią odsłuchiwać własnych występów przed mikrofonem?
Tego wręcz nienawidzę. Nie lubię własnego głosu.
Byłbym zdziwiony, gdyby nie był to paradoksalny urok tego zawodu.
Przez pierwsze dziesięć lat pracy odsłuchiwałem każdy swój archiwalny występ, bo tak mnie nauczono. Że muszą słuchać, dobrze jak z kimś, kto wytknie błędy, skrytykuje i doradzi. Miało to cel edukacyjny. Później stwierdziłem, że to mi już niepotrzebne. Teraz czuję się zażenowany, gdy są jakieś zbiorcze programy, „Przeżyjmy to jeszcze raz”, i słyszę fragment jakiejś mojej starej transmisji. Nie podoba mi się to.
Zawodzi głos czy komentarz?
Nie wiem. Po prostu czuję się zażenowany.
Powtarza pan to, czyli naprawdę jest kiepsko.
Nie wynika to z faktu, że po latach wydaje mi się, że zrobiłbym to sto razy lepiej, bo tego samego dziwnego uczucia doświadczam przy powtórkach transmisji, które z perspektywy oceniam pozytywnie. Wolę słuchać kogoś innego. I tyle. Ujmijmy to tak, jeszcze wyjdę na skromnego: nie jestem zakochany w sobie i to z wzajemnością.
Kto ma najlepszy komentatorski głos bez podziału na kategorie wagowe i historyczne?
Dariusz Szpakowski w radiu.
Od czterech dekad Dariusz Szpakowski nie komentuje w radiu.
Nie było w historii radia, nie tylko polskiego, ale tamtej materii nie znam, innego człowieka, który potrafiłby fenomenalnym głosem, rewelacyjnym aparatem emisyjnym, umiejętnością budowania narracji i szybkością wypowiadanych zdań przebić absolutnie każdego. Wyłączałem Ciszewskiego w telewizji, żeby słuchać Szpakowskiego w radiu.
Wobec Szpakowskiego wystosowuje się ten sam zarzut, który pan wyłożył przeciwko Ciszewskiemu – brak eksperckiej znajomości piłki nożnej.
W transmisjach radiowych zupełnie nie było tego słychać. Z telewizją jest problem, ponieważ rzadko słucham sprawozdawców. Nie dlatego, że taki mam kaprys, tylko dlatego, że przez czterdzieści lat uczestniczyłem we wszystkich wielkich wydarzeniach jako czynny sprawozdawca radiowy. Nawet jak nie komentowałem, siedziałem na stadionie. Przy takiej Lidze Mistrzów pracuję niemal non stop. Latami jedyną okazją do posłuchania innych były skróty, które zazwyczaj dźwiękiem obdziela już zupełnie ktoś inny niż pierwotny komentator.
Ciekawym doświadczeniem był dla mnie Katar. Po raz pierwszy w życiu miałem możliwość niezakłóconego oglądania meczów wielkiej imprezy w telewizji. Ile odbyło się tam spotkań?
Sześćdziesiąt cztery.
Obejrzałem pięćdziesiąt dziewięć. Od deski do deski.
Jakie wnioski?
Nie jestem od oceniania kolegów po fachu.
Ale: był zachwyt?
Nie wiem. Zwracam uwagę tylko na to, czy coś mi przeszkadza.
I przeszkadzało?
Bardziej przeszkadzali mi tzw. eksperci. Nie wszyscy, ale zwłaszcza ci, którym wydawało się, że są komentatorami i próbowali wchodzić w ich rolę, przesadnie krzyczeli, zabierali głos. Dla mnie najważniejsze jest boisko. Poza tym: ja to widzę. Mogę sam określić, czy ktoś popełnił błąd, czy go nie popełnił. Nie interesuje mnie też analizowanie, czyja babcia wyjechała, kiedy, gdzie, po co, bo niby to zdecydowało, że ten człowiek trafił tu, skąd trafi tam. To ciekawostki, których nie da się zweryfikować. No i każdy sobie sam może takie ciekawostki wyszukać, nie potrzeba do tego komentatora.
Całymi latami miałem manię wyszukiwania polskich korzeni u zagranicznych piłkarzy, nawet u takich, po których zupełnie nikt by się nie spodziewał, że mają jakikolwiek związek z naszym krajem. Kiedyś wyszperałem i potwierdziłem w trzech poważnych źródłach, że Bernd Schneider, zawodnik Bayeru Leverkusen i reprezentacji Niemiec, tak naprawdę nazywał się Arkadiusz Skrzypiciel i na początku lat osiemdziesiątych wyjechał z rodzicami z Wodzisławia Śląskiego do Darmstadt.
I?
Ogłosiłem. Parę osób to podchwyciło. Przy tym: tak do końca nie wiem, czy to wszystko było prawdą.
Skoro sam się nie przyznawał, to wolał być Niemcem, zrozumiałe.
Oczywiście! Nigdy też nie mówiłem Lukas Podolski tylko Łukasz Podolski. Tym bardziej, że chłopaka znałem. Oczywiście, że był Polakiem. Na mistrzostwach świata w 2006 roku robiłem głównie mecze Niemców. Wyhaczyłem go już przy pierwszym spotkaniu. Z miejsca udzielił kilku wypowiedzi tą swoją bardzo kulawą polską śląszczyzną albo śląską polszczyzną. Na tym samym mundialu aż cztery razy podchodziłem do Mirka Klose. Mówiłem, że interesuje mnie wywiad po polsku, bo wiedziałem, że on doskonale po polsku mówi. Zaczęło się od zdecydowanego: „nein”.
– Po niemiecku – mówił.
– Po polsku – odpowiadałem.
– Nie, po niemiecku – trwał przy swoim.
– Nie, po polsku – trzymałem się swego.
Po meczu z Argentyną w Berlinie spróbowałem ten czwarty raz. Powiedział, że tak, zgoda, ale tylko trzy pytania. I już później rozmawialiśmy tylko po polsku.
Klose mówi po polsku lepiej od Podolskiego?
Mówi perfekcyjnie. Z leciutkim akcentem.
Podolski słynął z tego, że potrafił przedkładać rozmowy z polskimi dziennikarzami nad rozmowy z niemieckimi redaktorami.
Byłem przy tym. Końcówka fazy grupowej. Stoimy we trzech. Podchodzi do nas Poldi.
– Jak Polska z Kostaryką? – pyta żywo zainteresowany.
Na to dobija się do niego jakiś Niemiec. Mówi coś w ich języku, krótko. Słyszy, że później. I nagle ta charakterystyczna mowa.
– Nie przeszkadzaj mi, jak ja tu z kolegami stoję.
Czy może nie z „kolegami”, a z „kamratami” nawet.
Bardzo polskie.
Kupiłem go sobie na tych mistrzostwach. Potem mi się to przydało. Było to tak. Mecz o trzecie miejsce. Diego Maradona siedzi obok mnie podczas transmisji. Komentował wtedy chyba dla meksykańskiego radia albo dla meksykańskiej telewizji, już nie pamiętam…
Drugorzędne.
Wszedł. Stanął koło mnie. Powstał rumor. Zrobił się szum. Taki zwyczaj, że do akredytacji miałem bilet. Dałem mu go. Dołożyłem długopis. Poprosiłem o autograf. Spojrzał na mnie niewidzącymi oczami. To nie była dobra forma. Złożył podpis. Kolega z radia mi zrobił zdjęcie. Cały nasz sektor, który składał się z sześciu stanowisk, otoczony został taśmą. Ludzie walili ze wszystkich stron. A ja wiedziałem już, że nic więcej z tego nie będzie, więc wyszedłem zapalić. Jakiś Niemiec nie mógł uwierzyć.
– Dlaczego stąd wychodzisz? Tam jest Maradona!
– A co mnie Maradona!?
Szedłem na dymka. Swoje już zdobyłem.
Gdzie tu Podolski?
Niemcy zdobyli brąz. Podszedłem do Podolskiego. Pokazują bilet z autografem Maradony.
– Mam podpis najlepszego piłkarza w historii futbolu.
Trochę koloryzowałem, bo zawsze uważałem, że to miano należało się Pelemu.
– Podpisz się jako najlepszy młody zawodnik.
Zapamiętał mnie.
Całkiem cwane.
Sześć lat później. Euro 2012. Niemcy rozgrywają swoje mecze na Ukrainie. Jeżdżę ich śladami. Z Klose nie ma żadnego problemu, rozmawia po każdym meczu. Próbuję z Podolskim.
– Nie chce mi się godoć.
– Kurwa, stoję tutaj, tyle ludzi…
– Nie chce mi się godoć, później bede godoł.
Jest mecz z Danią we Lwowie. Wygrywają 2:1. Podolski strzela gola. Jest gwiazdą. Przez strefę mieszaną przechodzą wszyscy Niemcy. Jego nie ma. Wzięli go na kontrolę antydopingową. Mija trochę czasu. Pojawia się. Staje na samym początku przy ZDF. Gada z nimi pięć minut, po czym idzie, czeka sto pięćdziesiąt albo dwieście osób, a ja ciut dalej. Nagle widzi mnie. Robi kilka kroków.
– Tera bede godoł.
Później zatrzymał się jeszcze tylko przy którymś z Niemców z gazet. A ja byłem bohaterem dnia. Przychodzili do mnie Japończycy i tylko pytali, co ten Lukas Podolski mi takiego powiedział po polsku, a ja im opowiadałem.
Słyszałem, że jednemu z opryskliwie odpowiadających reprezentantów Polski potrafił pan powiedzieć w strefie mieszanej: „to twój pierwszy i ostatni mundial, a mój ósmy, dziękuję bardzo”.
Nie ósmy, tylko szósty!
O kogo chodziło?
O Jacka Góralskiego w Arłamowie. Wcześniej jednak podobną wymianę przerobiłem z Leszkiem Piszem. Swojego czasu oni w Legii umyślili sobie, że trzeba im zapłacić milion złotych w starych pieniądzach za wywiad. Spotykamy się, gadamy, mówię, żebyśmy coś nagrali.
– Wiesz, ja nie mogę…
– Czemu nie możesz?
– Postanowiliśmy, że trzeba zapłacić milion złotych za wywiad.
Patrzę na niego.
– Leszek, kurwa, byłem dwa razy na igrzyskach olimpijskich, dwa razy na mistrzostwach Europy, dwa razy na mistrzostwach świata, a wy nie byliście i nie będziecie, więc przestań.
Zgodził się?
Oczywiście, że tak.
Bez tego miliona?
A jak! Tylko Paweł Zarzeczny opowiadał, że wziął od redakcji milion na wywiad, po czym poszli i przepili.
Jak było z Góralskim?
Radio jest właścicielem praw do mistrzostw świata i mistrzostw kontynentu, więc po głównej konferencji zawsze z którymś z telewizyjnych reporterów szliśmy na indywidualne rozmowy. Tamtego razu Rafał Patyra rozmawiał z Janem Bednarkiem, a ja podszedłem do Góralskiego.
– Może pogadamy?
– Czekam na wywiad w telewizji.
– Udziela go Janek, mamy czas.
– Nie, nie.
Pomyślałem, że dobra, później. Zamienili się. Pogadałem z Bednarkiem, a Góralski skończył z Patyrą. I jeszcze raz to samo.
– Rozmawiamy teraz?
– A teraz, to ja już nie.
– To już więcej nie będzie takiej sytuacji.
I padły tamte słowa.
Z którym pokoleniem reprezentantów miał pan najlepszy kontakt?
W Polskim Radiu emitowaliśmy Studio S-13. Zanim zacząłem prowadzić, jeździłem na każdy stadion w Polsce. Takie były czasy, że przed meczami wchodziło się do szatni. Trener mówił, jaki będzie skład, rozmawiało się z zawodnikami. Potem spotykaliśmy się na zgrupowaniach kadry. Oni znali mnie, ja znałem ich. Jednych lubiłem bardziej, innych mniej.
Przełom lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Dziekanowski, Tarasiewicz, Kubicki, Urban czy Furtok. Oni wszyscy byli ode mnie niewiele młodsi. Niewykluczone, że najzdolniejsze pokolenie polskich piłkarzy, ale też takie, które absolutnie nie wykorzystało swojego potencjału. Dość powiedzieć, że wygrywało 1:0 z San Marino po golu ręką Furtoka.
Mało. Do szatni reprezentacji Polski wszedłem bezpośrednio po tamtym wspomnianym meczu z San Marino. Chciałem upewnić się, czy Furtok strzelił ręką. Byłem niemal pewny, prawie całkiem przekonany, może jako jedyny na stadionie, na którym nie mieliśmy przecież telewizora.
Co powiedział Furtok?
Nie przyznał, nie zdementował, ani nie skłamał, ani nie ujawnił prawdy, ale powiedział to w taki sposób, że byłem pewny tej ręki.
Pachniało to wszystko polskim folklorem czy był w tym profesjonalizm?
Kochani, czasy były inne. Bierzecie wszystko przez pryzmat tego, co widzicie. Szlag mnie trafia, jak słyszę słowo „profesjonalizm”. Wychodzi polski piłkarz, którego trzy razy widziałem na oczy w meczu piłkarskim, w tym czasie trzy razy kopnął się w czoło i trzy razy się poślizgnął, a trener się tak trzy razy na niego wkurwił, że go zdjął, bo już nie mógł na niego patrzeć, i ogłasza: „jesteśmy profesjonalistami”. To ja dziękuję za taki profesjonalizm.
Czy było coś złego w tym, że na piętnaście minut przed meczem z Anglikami w tunelu na starym Stadionie Śląskim paliłem papierosa z selekcjonerem Andrzejem Strejlauem?
Hulaj dusza, piekła nie ma.
Teraz nikt nie wpuściłby mnie w takie miejsce.
Rozmawialiście o nieuchronnie zbliżającym się meczu?
Chciałem rozmawiać o meczu, a on chciał omawiać to, co rano ukazało się w „Przeglądzie Sportowym”, co mnie niezwykle zdziwiło.
– Słuchaj, za chwilę odbędzie się najważniejszy mecz w twoim życiu, a ty mi artykułach jakichś opowiadasz?
Fascynująca postać. Po dziś dzień. Osiemdziesięcioletni facet o temperamencie czterdziestolatka, wspaniała pamięć, umiejętność podjęcia dyskusji na każdy temat. Nie tylko o piłce nożnej, nie tylko o sporcie, a poza tym jest kopalnią wiadomości, które… jeżeli on tego nie powie nikomu innemu, to ja też tego nie powiem, bo to były rozmowy prywatne. I tu dygresja.
Słucham.
Jeżeli piłem piwo albo wódkę z piłkarzem, ten piłkarz wiedział, że pije ze mną tę wódkę czy to piwo na stopie prywatnej. Jest magnetofon, jest zawodowo. Nie ma magnetofonu, jest między nami.
O jakiż to też rzeczach ten trener Strejlau opowiadał?
Jest tyle rzeczy o aferze korupcyjnej, które on mi opowiedział, a których nie przekażę, bo to wszystko miało miejsce właśnie w prywatnych rozmowach. Nie upoważnił mnie do tego, żeby to przedstawiać. Pamiętajmy, że on był wtedy szefem Kolegium Sędziów. W PZPN-ie odpowiadał za pracę arbitrów.
Biała owca pośród czarnych owiec? Nieskazitelny? Bez rysy?
Nikt nie jest całkowicie nieskazitelny i czysty. Nikt. I jeżeli ktoś tak o sobie mówi, to ja z urzędu mu nie wierzę, bo wiem, że jest fałszywy.
Bardzo pan kategoryczny.
Odpowiem anegdotą. Szatnia Legii. Strejlau jest trenerem. Nad stołami dla maserów wisi obrazek, chyba ze „Sportowca”. Strejlau się wydziera, z ust wychodzi dymek: „I znów żeście sprzedali!”.
Nie odczuwał pan zażenowania podczas rozmów z piłkarzami i trenerami, którzy sprzedawali mecze?
Błędem jest rozpatrywanie wszystkiego przy jednoczesnym abstrahowaniu od kontekstu. Świat był wtedy inny. To była rzeczywistość PRL-u, gdzie oszukiwanie, nazywane również umiejętność radzenia sobie w życiu, było na porządku dziennym. Tamto państwo normalny człowiek nieustannie starał się wykiwać. W opinii reszty społeczeństwa nie było w tym nic złego. Aparat władzy oszukiwał ludzi, ludzie oszukiwali aparat władzy.
Paweł Zarzeczny mawiał, że dlatego wybrał dziennikarstwo sportowe, że nawet najbardziej wpływowy partyjny dygnitarz nie mógł sprawić, żeby z 0:1 zrobiło się 1:0. Sugerował tym samym, że sport pozostawał niejako poza tym całym chorym układem.
Za daleko idące wnioski. Na samym początku pracy miałem propozycję, żeby zrezygnować z dziennikarstwa sportowego i zająć się poważniejszymi rzeczami. I to od nieprzypadkowych ludzi.
Czym konkretnie?
Nie pytałem. Nie interesowało mnie to. Pewnie chodziło o politykę. Ale nigdy nigdzie nie należałem i nigdy nigdzie nie chciałem należeć. Tego się trzymałem.
Słyszę zewsząd, że jest pan człowiekiem surowych obyczajów.
Z pozoru jestem gburowaty.
Autopromocja.
Lubię jak ktoś mi się przedstawi. Przepuści mnie w drzwiach. Ja to zauważam. Opinia o surowych obyczajach może wynikać zaś z tego, że nie lubię ludzi. Zdecydowanie bardziej wolę zwierzęta, bo są prawdziwsze, szlachetniejsze i uczciwsze.
Dziennikarze często przedstawiają się jako wielbiciele ludzi.
Dlaczego mam lubić swojego rozmówcę? Mnie trzeba przekonać. Nie będę uśmiechał się do każdego. Wolę się przyjrzeć. I sklasyfikować. Jedni mają ze mną fenomenalnie, z drugimi nie rozmawiam. Przez cały okres mojej pracy dziennikarskiej nigdy nie dostałem polecenia, żeby z kimś porozmawiać. Zwykle to ja sobie wybieram rozmówców.
Czuł się pan jednym z głosów polskiej porażki piłkarskiej? Reprezentacja Polski przełomu wieków, Dariusz Szpakowski w telewizji, Andrzej Janisz w radiu…
Rozczarowania i smutki są wpisane w historię trzech ostatnich dekad w polskim futbolu, ale co z tego? Jeżeli mam być nazywany głosem polskiej porażki, a jednocześnie jestem rozpoznawalny, biorąc pod uwagę, że komentator rośnie wraz z sukcesami „swojego” sportu, to znaczy, że nie byłem taki najgorszy!
Filip Jastrzębski, jeden z moich radiowych uczniów, powiedział mi: – Słuchaj, nikt tak rewelacyjnie nie robi przegranych meczów, jak ty!
Może też dlatego znalazłem sobie inne rzeczy. Olbrzymią radość dawała mi piłka ręczna. Najwspanialsze skomentowane wspomnienie to bramka Artura Siódmiaka w meczu z Norwegią na mistrzostwach świata w 2009 roku. Nic tego nie przebije.
Stracił pan wtedy głos?
Kiedyś często traciłem głos. Zbyt późno zdecydowałem się na wizytę u foniatry. Sprawa była zaś bardzo prosta: refluks. Laryngolodzy tego nie wykryli, a foniatra, która jednocześnie była doktorem nauk medycznych i śpiewaczką operową, zdiagnozowała to w ciągu dziesięciu minut. Od tamtej pory nie miałem problemów z głosem. To było pół roku przed Euro 2016 we Francji.
Bardzo późno.
Przez pierwsze dwadzieścia lat nie miałem żadnych problemów. Przez kolejne dziesięć traciłem głos. Pomogły sposoby. Dwie książki pod nogi łóżka od strony głowy. Chodziło o to, żeby gardło i przełyk znajdowały się wyżej niż żołądek podczas spania. Ponadto nie domykała mi się głośnia. Ale na to są ćwiczenia rehabilitacyjne. Bardzo proste. Bierze się butelkę. Wlewa się wodę do trzech czwartych. Wkłada rurkę. I dmucha się w tę rurkę, śpiewając jednocześnie piosenkę, a mięśnie głośni zaczynają pracować.
Jaką piosenkę pan podśpiewywał?
Miała być prosta.
(Andrzej Janisz nuci „Panie Janie, panie Janie, rano wstań, rano wstań, wszystkie dzwony biją, wszystkie dzwony biją, bim bam bom, bim bam bom”)
Głośnia jak głośnia, ale słyszałem, że nie jest pan w stanie skomentować bez palenia papierosów.
Nigdy nie paliłem w trakcie komentowania. Kiedyś jednak można było kopcić na stadionach. I jak mówił drugi komentator, to ja odpalałem papierosa.
Czyli jednak w trakcie komentowania.
I tak, i nie. Z czasem zauważyłem jednak, że to przeszkadza.
Głos się zmienia?
Mnie służyło, ale drugiemu komentatorowi już nie bardzo, więc przestałem, pozostała przerwa. Rekord pomeczowy to pięć papierosów. Jeden od drugiego. Ale okoliczności były szczególne. Finał Euro 2000. Holandia. De Kuip. Przebudowany stadion. Zawężone stanowiska. Ledwo można było się wcisnąć. Siedziałem w środku. Z jednej strony – pięć osób. Z drugiej strony – pięć osób. Lubię być zdecydowanie wcześniej. I tym razem nie odstąpiłem od reguły.
W przerwie nie można było wyjść. Koniec meczu. Dogrywka. Ceremonia. Bardzo chciało mi się palić. A tu siedzę i siedzę, nie można i nie można, czarna rozpacz. Paczka. Papieros. Zapalniczka. Odpalam. Nie działa. Patrzę w lewo, patrzę w prawo, nikt nie ma pożyczyć. Nagle odkrycie. Kilka metrów przede mną stoi kamerzysta. I pali. Krzyczę. Nie słyszy. Począłem lepić kulki z papieru. Pudło za pudłem. Za którymś razem jednak trafiam. Odwraca się zły taki, ale pokazuję mu na migi, że o zapalniczkę chodzi, a on od razu zrozumiał. Szeroki uśmiech. Rzut. Ratunek. Układali jeszcze podium przed dekoracją, a ja pobijałem swój rekord.
Bez dobrego głosu da się być dobrym komentatorem?
Nie wiem, co w tym jest, ale wszyscy angielskojęzyczni ludzie mówią niższym głosem. To jest zadziwiające.
Brytyjscy i amerykańscy komentatorzy sportowi są zazwyczaj starszymi panami, po pięćdziesiątce albo po sześćdziesiątce, wtedy głos naturalnie się obniża.
Faktycznie. Do Polskiego Radia trafiłem mniej więcej w jednym czasie z Tomaszem Zimochem i Markiem Rudzińskim. Za młodu doskonale słyszalna była nasza piskliwość, teraz jesteśmy panami w dojrzałym wieku, głosy są pełniejsze i dostojniejsze.
Myśli pan, że w najbliższej przyszłości więcej kobiet zacznie komentować mecze piłki nożnej?
To jest modne.
Nie dosłyszałem: mądre czy modne?
Modne. Poprawność polityczna przekonuje, że wszyscy mogą robić to samo. W moich czasach dziennikarstwo sportowe było bardzo męskie. Na tych przyzwyczajeniach i standardach wychowały się całe pokolenia kibiców.
Im trudno byłoby się przestawić.
Dziennikarki sportowe były ewenementem. Wraz z rozwojem telewizji komercyjnych nastąpiła jednak moda na tzw. „palemki”.
Palemki?
Bierzemy dziewczynkę. Ma być ładna i uśmiechnięta. Nieważne, co będzie mówiła.
Przykre.
W tej chwili od Darii Kabały-Malarz trzy czwarte męskich reporterów może się tylko uczyć, jak prowadzić wywiad i program, jej wiedza jest ogromna. Oby takich przykładów było więcej. Pytanie tylko, czy zaakceptuje to męska część piłkarskiej widowni. Przykład. Oglądam serial na Netfliksie. Kobieta jest lektorem. Moja żona powiedziała, że tego nie dało się słuchać. I z czego to wynikało? Z faktu, że lektorka jest kobietą czy z faktu, że źle czytała? Albo z faktu, że jesteśmy nieprzyzwyczajeni? Albo: ze wszystkiego w jednym?
Nie ma dobrej odpowiedzi.
Twierdzę, że dużo wcześniej dokona się przerażająca rewolucja, w której niepotrzebne stanie się dziennikarstwo wykonywane przez żywego człowieka. Ludzkość sama opracowała już system OpenAI, który jest w stanie w kilka sekund zebrać dane i wygenerować tekst na poziomie szeregowego pracownika mediów. Mówią, że to „sztuczna inteligencja”. Co za bezsensowna nazwa, niewiele to ma bowiem wspólnego z „inteligencją”. Ale skoro ta „sztuczna inteligencja” nie wykonuje gorszej pracy niż ten „dziennikarz”, to po płacić temu „dziennikarzowi”.
Zawodowa selekcja naturalna.
Dziennikarstwo nie polega na siedzeniu na dupie. Dziwi mnie, że niektórzy tego nie rozumieją. Nie dotkną żywego człowieka, nie przejdą się ulicą, zaraz przestaną być potrzebni.
Kreśli pan dystopijną wizję.
Trudnych słów używasz. Ja jestem za sportowy…
Słucham?!
Zgrywam się, taki mamy tekst.
Za mikrofonem do ostatnich dni?
A gdzie tam.
Jak stary aktor na scenie, tak sprawozdawca na stanowisku…
Przeszedłem na emeryturę, kiedy tylko mogłem. Nie jestem już dziennikarzem, jestem tylko komentatorem. I od dawna wiedziałem, że będę się powoli usypiał.
Naturalne.
Pracowałem wszędzie. I nie byłem już w stanie funkcjonować w systemie korporacyjnym. Zauważyłem, że im jestem starszy, tym częściej mam obok siebie głupich kierowników i dyrektorów, którzy porozumiewają się ze mną za pomocą maili, choć siedzę obok nich, bo na wszystko muszą mieć podkładkę. Ludzi, którzy nie mają własnego zdania i tylko przymilają się do swoich przełożonych. Nie chciało mi się już. Mam w sobie gen nieposłuszeństwa.
Poświęcił pan coś dla dziennikarstwa?
Nie miałem czasu dla córki. Zdecydowanie lepszy kontakt mam z wnukiem. Kiedyś żyłem w idiotycznym przekonaniu, że liczy się tylko praca. Czy dawało to satysfakcję? A ja wiem? Może czasową, chwilową? Człowiek myślał sobie, że tu był, to zobaczył, tamto się udało, a chodziło tylko o pracę. Życie jest gdzieś indziej. I nie warto go poświęcać, pamiętaj.
ROZMAWIAŁ JAN MAZUREK
Czytaj więcej o dziennikarstwie sportowym:
- Jagoda: – Nie jestem najlepszym ekspertem od Ekstraklasy, ale pokażcie mi lepszego
- Marciniak i Gleń: – Pan restauracji i chłop z baru
- Basałaj: – Mam prawo być mądralą
- Kołodzjeczyk: – Widz nie jest idiotą
- Adamus: – Selekcjoner wyciął tylko dwa fragmenty. Reszta? „Panowie, przecież tak było”
- Mazurek: – Dziennikarze nie czekają już na sygnał z Wiejskiej. Sami lecą prać się po pyskach
- Twarowski: – Całe moje życie to zbieg okoliczności. Jak w Przypadku Kieślowskiego
- Święcicki: – Nie umiałbym komentować reprezentacji. Mamy najgorszych kibiców świata
- Trela: – Mejweni nie gadają głupot. Nie deprecjonujmy swojego zawodu
Fot. Fotopyk
Za długie. Nie czytam.
To nie czytaj i nara!!!!!!!!!!
Google paying a splendid earnings from domestic 6,850 USD a week, this is awesome a 12 months beyond I was laid-off in a totally horrible financial system. “w many thank you google every day for blessing the ones guidelines and presently it’s miles my responsibility to pay and percentage it with all and Sunday.
.
.
Proper right here I started————————>>> https://urlis.net/fngivupx
Wracaj na TikToka i Instagrama; tam nie trzeba czytać. Wracaj i nie truj tutaj dupy.
Wow świetny wywiad – szacun panie Andrzeju
i ten tekst do Mazurka ” ..a chodziło tylko o pracę. Życie jest gdzieś indziej. I nie warto go poświęcać, pamiętaj.” 🙂 … tez mi sie fajnie czytało.. no i na koniec https://www.youtube.com/watch?v=c1CV8dp4yfs
A to się nam „salonowy” krytyk poprawności politycznej (i piłkarskiej) oraz
konserwatysta z PO i TVNu znalazł.
Ot, oświeconego poczytać zawsze warto!
Zasznuruj buty Panu Janiszowi.
Każdy sobie rzepy skrobie… co niestety, nijak ma się do naszej ligowej rzeczywistości.
Takie coś o takiej kurwie jak lis możesz napisać.
Janisz co by nie mówić był naprawdę zawsze niepokorną i ciekawą postacią. Dlatego też nie zrobił kariery w tv.
Obciągnij holeckiej bo na pewno w odróżnieniu od ciebie ma kutasa.
oho PO-wska kurwa od lisa się odezwałą xd Jak tam twój frajer tomcio? Obraził już Hołownię, feministki i LGBT? A może przpomnisz ł kurwo jebana lisowska za co to gówno wylali z newsweeka?
Ryj kurwo pisowska bez jakiekolwiek potencjału i jeszcze tego kurwa pomarańczowego dzbana miec w avatarze ja pierdole XD
Ale ty musisz być kurwa nie czlowieką, ha fu
Owszem, pewna klasa i eleganccja jest, ale i duże nawiązania do niesławnego Wołka., acz ten mniej nadymany, i koniec końców, mniej wydymany 😉
O swojej matce na portalu piłkarskim ?
Ale z ciebie jest wstrętna, ruska kurwa. To co temu chłopu odpisuje pokazuje, że gówno psie jest więcej warte od takiego czegoś. Osobiście życzę ci za te słowa w jego kierunku zdechnięcia na najcięższą chorobę. Nie ma słów pogardy, żeby ocenić coś tak spierdolonego jak ty. Dzień twojej śmierci powinien być świętem. Na żywo dostałbyś w swój śmierdzący ryj i byś się złożył. Dobrze, że cały świat sra na ciebie.
Sens radia skończy się na latach 90. Potem wszyscy chwalili np. taką Trójkę a ja ani Manna ani Gacek ani nikogo innego z tamtej Trójki nie znosiłem bo choć może nie było to takie gadanie o niczym jak w RMF FM czy RADIOZET to wciąż nudziarstwo.
Dużo można powiedzieć, ale nie że Trójka była nudna, ta przed PIS-em i „Dobra Zmianą”. Niedźwiecki, choć go nie lubię, zawsze dbał, żeby muzyka była na świetnym poziomie, a audycje jak to audycje jeden lubi, drugi nie, ja lubiłem szczególnie te filozoficzne
TRÓJKA to była, ale tylko w latach 70tych, a w Stanie Wojennych SBecja powsadzała tam całą plejadę swoich potomków, ze Stokrotką na czele.
Ich dalsze losy i postawa w TVNach pokazały, co to za swołocz była,
a jaka korzennaja.
Niemniej w latach 90tych, choć i pod kierownictwem Sorosowskiego dupka Smolara (brata tego od Fundacji Batorego i Agory!!!) udawało się jej
zwodzić półgłówków, że to ta *dawna Trójka”, ta od 60minut na godzinę,
choć lała sie z niej totalna indoktrynacja antypolska i antycywilizacyjna.
To, że ciamajdy z PiSu nie potrafią jej odbudować i wskrzesić to duża szkoda,
bo nadal nie ma żadnej odważnej i przebojowej stacji na miarę dawnej Trójki.
A co jest niby nieantypolskie? Może pedał Balbina karakan taki polski że własny ojciec przed nim ostrzegał ? Może biskupi kryjący pedofili na czele ze spasionym don Stanislao? A może polskie to jest nie znać języków chlac wodę nap…lac bo ktoś krzywo spojrzał , dawać się ruchać nad Bałtykiem i w Zakopanem krajanom? Nigdy za granicą nie dam roboty Polakowi. Bismarck miał rację
hohoho polaczek z kompleksem niemieckim. ty, jak tam leopardy i interesy z Rosją?
Kurwa wez tego debila pomaranczowego z avatar bo sie porzygać można, cale szczescie ze ta kurwa juz do wladzy nie dojdzie ;3
zawsze lepiej, niż być kurwą PO-wską, na którą cały świat i sra i która wierzy, że niemcy trzymają z USA przeciwko rosji xd
Jaki ty jestes tepy XDDDD wypisz wymaluj ta kurwa z avataru ten sam przekaz dobrze, ze wy oboje nie bedziecie mieli juz niedlugo zadnego glosu 😀
Nie chciałem się rozpisywać, choćby o KPP (komunistyczna partia „Polski” z ziem dziś ukrainskich) która jako jedyna po1918 domagała się
i działała czynnie na rzecz włączenia odrodzonej Polski do ZSSR.
(ciążyły nad nimi procesy o zdradę ojczyzny)
Jej szefem był HERSZT (imię, jakże dobrane, co?) SMOLAR, no i takie postacie jak ojciec Aarona Michnika (Szechnika?) Ozjasz Szechter, czy też kolejne znane nazwisko…ŚPIEWAK. Sami swoi (acz może niekoniecznie swoi ;), nieprawdaż?
O takich datach jak 1956-68, 70, 80-87, 89 i do dzis (w ich szczególnym kontekście) możnaby napisać tomy, tzn, gdybyśmy żyli w naprawdę wolnej Polsce.
Jaki ty musisz być kurwa smutny człowieku. Jak ty utrzymujesz z kimkolwiek relacje skoro cały świat postrzegasz przez pryzmat własnych impresji ideologicznych?
Wiesz, jak chyba nie zadaję się z ludźmi niedokszałconymi, więc akurat
większość zna swoją historię, a poza tym, nie ma sklerozy, ani skurwienia.
A ten smutek to chyba ta moja kabaretowa przeszłość, gdzie tak mi sie porobiło 😉
niedokształconie umysłowe to cecha typowo pisowska, kolega kandyzowany ma rację
Cóż, dla libero-lewactwa fakty nie mają nigdy znaczenia, ale jeden z nich jest taki, że to na PO głosują mniej wykształceni.
Oczywiście, kryteria nie interesują się stopniem ich zdebilenia, skundlenia i zaprzaństwa się.
Jak chcesz jakiś inny fakt, to taki że ekonomia Polski, mimo KRYZYSU ŚWIATOWEGO, kwitnie (nie przeczy to inflacji), a dochód narodowy i budżet jest niemal 3x większy niż za „kupy i zagranicy”, tak więc stać władze na „rozdawnictwo” Polakom, nie zaś w prezencie obcym….
Tepy polaczek ze wschodu nie zasluguje na nic, wole placic niemcom czy francuzom, a nie bezuzytecznym polaczkom ze wschodu wez sie kurwo ogarnij, bo cie skresle ;P
Cóż za zawaluowany raport. Gdybyś jeszcze był biegły w znajomości ojczystego języka (chyba że nie jesteś stąd, wtedy rozumiem) godny partyjnego oficera wysokiej rangi. Wszystkich reakcjonistów masz w jednym paluszku. Winszuje.
Taa, SB, PZPR czy nawet KPP (rozwiązana przez Stalina w 1938 roku!) powsadzały swoich do radia i zrobili z nich gwiazdy… Puknij się w łeb, oszołomie! Jeśli nawet ludzie tacy jak Marek Niedźwiecki, Andrzej Turski czy Monika Olejnik nie walczyli z PRL-em, to robili dobre, wartościowe, mądre radio – wiem, bo ich codziennie słuchałem. Dzięki Niedźwieckiemu czy Mannowi poznałem wielu fantastycznych wykonawców muzycznych, którzy nie bardzo mieścili się w rockowym czy popowym mainstreamie. I za to jestem im wdzięczny. A PiSowi nigdy nie daruję, że w imię politycznych zapędów niszczenia wszystkiego, na czym nie trzymają swych brudnych, lepkich łap, zniszczyło Trójkę i zamieniło ją w prorządową Trujkę opanowaną przez szajkę partyjnych propagandystów.
Taki z ciebie „yntelygent”, a nawet „Trójka” piszesz przez „u’ otwarte stary cepie. Gówno obchodzi kogoś stokrotka i reszta starych dziadów. Ich czas już minął. A możesz sobie nie darować xd Jakie to ma znaczenie. Dobrze, że was komuchów tępią. Jednego spierdolenia mniej. Niedźwiecki jak kogoś nie lubił, jak Bowie’go, to go nie puszczał na złość. Zamiast tego jakimś gównianym Classic Noveux, czy innym Status Quo katował radio. Plus te jego pseudointeligentne audycję. Na państwowym stare komuchy by chciały żyć. Czas wasz nareszcie minął.
Piszesz same bzdury, świadczące o tępocie umysłowej. Napisałem o obecnym Programie 3, znajdującym się pod PiSowską okupacją, per „Trujka”, bo „truje” propagandą – w przeciwieństwie do dawnej Trójki. A Marek Niedżwiecki nie był fanem Classix Nouveaux czy Status Quo, ale smooth jazzu, rocka kalifornijskiego, amerykańskiego folku czy ambitniejszego popu. W swoich audycjach puszczał też muzykę z Australii, francuską czy włoską. Kto słuchał, ten wie.
Jesteś jak widzę, produktem tej Trójki, a tak przy okazji, normalny meloman nie potrzebuje żadnej rozgłośni by być na bieżaco z najlepszą muzyką, bo dokładnie wiadomo kto ją gra, zwykle od lat i dekad, a jak cos nowego wypali, to szybko sie to rozniesie.
PS uwielbiam to „niszczenia wszystkiego”! Brawo, acz… zabrakło może mocniejszego „WSZYSTKIEGO I WSZYSTKICH”.
Podpowiem, że opozycja dotowana przez pół świata, dysponuje 90% rynku medialnego, 95% internetu, a propolskość chyba myli ci sie z prorządowością, a życie i świat pewnie znasz z newsów na smartfonie, prawda?
Zapewne po powrocie Tusków będziesz miał swą wymarzoną wolność mediów, i komplet Lisów już w każdym medium. Aborcja, LGBT, tolerancja, gender, ratowanie planety, szukanie faszystów i katolików 24/7.
Aha, no i TRÓJKE taką nierządową, krytyczną niczym polskie „kabarety” od dekad, co jakos walą obłąkanczymi metodami w jedną stronę (ślepakami zresztą)
Tak plujesz na komunę, a a myślisz tak samo jak komuniści – każdy kto ma inne zdanie jest wrogiem, którego trzeba wdeptać w glebę, opluć, znieważyć. Owszem, wychowałem się na Trójce z lat 80. i 90. i jestem z tego dumny. Nie chodzi tylko o muzykę, ale o aspiracje kulturalne, poczucie wolności i niezależność myślenia. I tego żaden PiS i jego żałosna, załgana „dyktaturka ciemniaków”, która zresztą rychło runie, mi nie zabierze. A polskość to jest dużo, dużo więcej niż prawicowy światopogląd i przekonanie, że się zjadło wszystkie rozumy…
Wy jesteście wrogami Polski i to niestety, bezkarnie, bo mimo to
cieszycie się totalną wolnością, swobodą, także w głoszeniu swych, tzn. wymyślonych gdzie indziej, orwellowskich idei (upadku wszystkiego) Nowego Burdelu Świata
Mimo że jesteście mniejszością to w faszystowsko-stalinowski sposób chcecie w każdej sprawie anihilować wszystkich co myślą inaczej, i układają państwo wg. życzeń większości.
I wtargnąć do ich umysłów by sami (w ramach zwycięstwa WOLNOSCI 😉 się cenzurowali w każdej sprawie i wyrzekli sie naturalnego wszak BOŻEGO MYŚLENIA.
Niestety, przewalcowane dawno umysły Polaków nie stać już na zrozumienie, że Nowa Bereza Kartuska byłaby ledwo namiastką naszego przetrwania.
Tymczasem, kolego, wraz z Gretą i światowymi koncernami ratuj lepiej świat, bo profesory feministki mówili, że wymrzemy dokładnie w 2030 (oczywiście, jeśli nie obalimy PiSu 😉
Masz szczęście, że wypisujesz te żenujące farmazony w internecie, bo gdybyś stał obok, to już oberwałbyś po mordzie. Marzy ci się Bereza dla takich jak ja?! Co tak słabo, a może lepiej gułag albo Auschwitz! Tacy jak ty nie boją się „dobrych wzorów”, prawda? Jesteś ciężko chory na głowę, jak sądzę, nieuleczalnie. Nawet szczepienie na wściekliznę ci nie pomoże. Na szczęście czas takich jak ty mija – śmietnik historii czeka
A widzisz lep[szy sposób by uratować liudzkość i człowieczeństwo przed wami?
Człowieczeństwo trzeba ratować przed takimi jak ty. Myślenie totalitarne często prowadzi do ludobójstwa i cierpień. To ma być ten sposób na „ocalenie” ludzkości. Brawo! Stoisz w jednym rzędzie z Hitlerem, Stalinem, Putinem. Na szczęście nie masz takiej władzy.
Taaa nie była nudna xd Chyba dla tych wszystkich starych KOD-ziarzy, którzy teraz tworzą z nawiedzoną martusią „radio nowy świat”. Ta lepsza część poszła tworzyć 357, ale nie sądzę, że to jest tak genialne radio. Szkoda tylko Manna, reszta dawno się wypaliła, jak Niedżwiecki, puszczający te kiepskie kawałki zespołów pokroju „Classic Novueaux”.
Żuj jajca balbiny ubecki pomiocie.
i mówi to kurwa lisowska, nawet nie PO-wska, bo tym śmieciem antypolskim gównojadem, który za krytykę swego ryżego pana, nawet Hołownię,LGBT i feministki jechał, ahhaha jak tam frajerze pomoc od Biden’a? lisowcy wami każdy gardzi
Sklej ta pisowska psioche w końcu i zmień również avatar, bo ta kurwa pomarańczowa to Joe Bidenowi może wode nosić
Joe Biden sra nawet na taką kurwę lisowska jak ty. Jeszcze szmato naśmiewasz się z Żydów i liczysz na pomoc USA xd twoja wartość jest mniejsza od psiego gówna spod Łodzi
Do ocucenia jak zaśpie?
Ile tutaj dziadersów się zebrało to nie mam pytań. Dadrock jeszcze można znieść, ale to partyjne pierdolenie gości z kryzysem wieku średniego, którzy ewidentnie czują nostalgię do PRL i tęsknią gdy mieli się z kim napierdalać jest okrutnie śmierdzące.
przecież połowa kodu zjebie była w PZPR, kurwo od lisa, czyli najgorszego PO-wskiego oddzialu
Lepszy prorosyjski PIS pierdolony pomarańczowy głąbie, zobacz co ta kurwa trumpinowska zrobiła na wschodzie europy, takich polaczkow jak ty powinno sie natychmiast utylizować, bo tam prorosyjskiego scierwa jak pis i trump to swiat nie widział
hahhahaha jeszcze chuj głupi twierdzi, że PIS jest prorosyjskix d A kto synu kurwy i chuja chciał rosji w NATO, podpisywał z nimi umowy, nie chciał gazu norweskiego? Kto chciał rosji w NATO? Kto kurwa nie chciał sankcji dla rosji, wyjebania jej z systemu SWIFT, nawet ostatnio Leopardów przekazać xd? wy lemingi to najgłupsze kurwa matoły na świecie. Biden sra na was. Ma do Polski przylecieć, a takie zjeby jak lis, piński i reszta tego kurestwa piszą o prorosyjskości partii, która w zasadzie dała przywileje Ukraińcom xddd zdechnij, tak będzie najlepiej
Twoja stara moze? wiecznie dupska nastawia prawicowa kurwa bez potencjalu ;3
Szkoda też tatusia Manna, o ciekawej karierze w czasach stalinowskich, uwieńczonej wieloletnim więzieniem…
Co do 357 to przebiło swym zgrzybiałym polotem, nawet ten dawny i cudowny duet z tym zaplutym KODziarzem materną.
Najlepsza ta kurwo „francuz” od zjeba lisa, który nawet teraz Millera towarzysza chwali, bo broni jego pana. lisa zresztą to największy śmieć w Polsce. Atakował nawet LGBT, bo jechali tuska
najwieksze smiecie w polsce to kurwy ukierunkowane na prawo, z 1 szara komórka i z zerowa autorefklaska na otaczajacy ich świat XD
Takie kurwy jak ty i ten sok z kiszczaka to sie powinno utylizować w trybie natychmiastowym, polskie prawicowe scierwo juz niedlugo do utylizacji, bo za dużo warczycie
A czym kurwo PO-wska nie jest twoja partia, jak prawo-lewym POpulistycznym gównem xd? giertych za aborcją, śmiejący się z LGBT xddd wy PO-wcy jesteście największym gównem w galaktyce. Nawet tym tumanom z rosji trzeba coś obiecąć xddd zutylizować to ciebie kurwo i twoją matkę powinni i zasypać jej dziurę, ba postawić tam sarkofag, jak w Prypeci
Powiedziałem kurwo zmień ten avatar, gosciu jest juz kurwa skreslony, a tu nadal prawicowe polaczki tesknia za tym jełopem XD
chciałem na fotę twojej matki, ale cenzura nie przeszła
Niedźwiedzki i dobra muzyka w Trójce … ehh. Młody Beksiński, Kaczkowski, Święcicki, Waschko, Ptaszyn Wróblewski, Kosiński, Wierzcholski, Baron, Stelmach, Kydryński, Metz … itd, itd
To chyba nie była wielka sztuka, w tej dawnej Trójce puszczać niedoścignione już na wieki bogactwo muzyki lat -70tych+, choć fajna była ta atmosfera… wielkiego prezentu i wtajemniczenia.
Sztuka czy nie bardziej chodzi mi o powoływanie się na Niedźwieckiego i przywoływanie jego nazwiska jako jakiegoś guru muzycznego. W progarmie 3 PR byli i są lepsi w tematach muzycznych od Mareczka który manipulował listą. Co więcej, tzw. trójkowa sekta jakoś dziwnie unika rozmowy o tym że Mareczek już wcześniej dla kasy opuszczał Trójkę, jakoś w 2006 roku.
Poza muzyką, co ją sam mam własną w całych zakupionych dyskografiach (a każdy se może ściągnąąć), a nowo-gówno mnie nie interesuje, pamiętam takie ZAPRASZAMY DO TRÓJKI ze Kubą Strzyczkowskim,
gdzie dodzwaniali się niemal wyłącznie stale dzwoniący do… SUPERSTACJI. Postarzałe, zaciekłe babcie w stylu „babci” Kasi i reszta kodziarstwa.
I takie naprawdę były klimaty owej „legendarnej” Trójki, która tak czy inaczej, już niczego nie maiała do zaproponowania, bo była kolejną kopią TOK FM.
Pan Andrzej Janisz to legenda! Słuchało się Studio S-13, Polskiego Radia i wcale nie jestem kierowcą 😉
Fajny wywiad Janek ale masa literowek
Kolejny dowód na to jakim pustakiem jest góralski. Morda nie kłamie, twarz myślą nieskalana, we łbie jak w dupie po śliwkach
Dobre robi wywiady Glazurek
Pan Redaktor Andrzej Janisz.
Nawet ciekawa rozmówka
„Dla mnie najważniejsze jest boisko. Poza tym: ja to widzę. Mogę sam określić, czy ktoś popełnił błąd, czy go nie popełnił. Nie interesuje mnie też analizowanie, czyja babcia wyjechała, kiedy, gdzie, po co, bo niby to zdecydowało, że ten człowiek trafił tu, skąd trafi tam. To ciekawostki, których nie da się zweryfikować. No i każdy sobie sam może takie ciekawostki wyszukać, nie potrzeba do tego komentatora” – nie chcę mówić, że p. Janisz to stary zgred, który ma ból dupy o nowe pokolenie komentatorów, bo mega lubiłem jego komentarz (a zetknąłem się z nim po raz pierwszy w czasach Bundesligi na Eurosporcie 2), ale w ogóle nie zgadzam się z tym zdaniem. Po pierwsze, takie ciekawostki potrafią co nieco opowiedzieć o danym zawodniku. To, że np. niektórzy pochodzą z rozbitych rodzin czy wychowywali się w trudnych dzielnicach, ma znaczenie i rzutuje na dorosłe życie piłkarza jak każdego innego człowieka. A bardzo często wielu tych piłkarskich zabijaków to goście z różnymi historiami, choćby przytoczony w tekście Góralski, wywodzący się z patusiarskiej dzielnicy w Bydgoszczy. Z wyszukiwaniem tego typu historii to może było łatwo te 30-40 lat temu, gdy było z 5-6 gazet na krzyż. Dziś, przy tylu dostępnych źródłach i możliwości ich selekcji, wiele informacji może uciec. A z ich prawdziwością to kwestia źródła, np. wywiad z samym piłkarzem raczej jest rzetelnym źródłem
Generalnie wydźwięk tego fragmentu jest taki, że komentatorzy i eksperci są zbędni, bo każdy widzi, czy piłkarz kopnął się w czoło, czy nie, nikogo nie interesuje babcia piłkarza, a w ogóle to wszystko jest w necie, więc po co o tym mówić, gdzie jeszcze sporo informacji to fejki. Nie podoba mi się takie postawienie sprawy przez pana redaktora. Ja np. bardzo cenię takich komentatorów jak chłopaki od ligi włoskiej w Eleven czy Ćwiąkałę jako eksperta, bo jednak języki włoski czy hiszpański są u nas niszowe i wyciągnięcie jakichś ciekawostek z mediów w tamtych językach jest interesujące dla widza i pozwala rzucić nowe spojrzenie na daną sprawę. Sorry, ale przeciętny widz to nie jest poliglota, który każdy dzień rozpoczyna od przeglądu prasy, zaczynając na La Gazzecie, a kończąc na L’Equipe i O Jogo. Tu jest moim zdaniem dziś pole do popisów dla dzisiejszych komentatorów i ekspertów.
Bardzo ciekawy komentarz. Podobnie postrzegam sprawę. Myślę, że pokolenie komentatorów, startujących w zawodzie w latach 70. i 80., częściej komentowało ważne imprezy i ważne zawody, a podczas takich meczów reprezentacji Polski naturalnie nie ma za dużo czasu na wgłębianie się w życiorysy i ciekawostki, są one zaledwie dalekim tłem dla wydarzeń i emocji, to naturalne.
Kiedy jednak komentuje się ligi zagraniczne, ot, zwykle kolejki ligowe, szaro-bure i nudne, całkiem normalne wydaje się zasypywanie anegdotami, ciekawostkami, liczbami, kontekstem. Z niektórych wywiadów ze starszyki komentatorami można wysnuć, że im to przeszkadza, ale wprost wynika to z większego liczby dostępnych meczów i lig, olbrzymiej bazy danych i informacji, nie ma w tym nic dziwnego.
Według mnie mamy i mieliśmy w Polsce znakomitych sprawozdawców. Na każdym poziomie.
Jeśli z ciekawostkami się zgadzam, to jednak transmisje sportowe w Polsce są przegadane. Ja widzę, że Bednarek rozgrywa piłkę ze Szczęsnym, nawet widzę, że ktoś tam próbuje grać pressingiem. I widzą to pewnie wszyscy. Może to kwestia nauki wyniesionej z początku pracy, może strach przed zwolnieniem, albo cokolwiek innego. Jednak komentator w Polsce musi mówić, ciągle i ciągle. Naturalnie wszyscy się do tego przyzwyczajamy i gdy słyszymy całkiem inna szkole komentarza to nam to przeszkadza. Jednak dla mnie właśnie taki minimalizm komentatorski jest dużo lepszy. Szczególnie, że głos komentatorów jest w większości kiepski, a słowo mało odkrywcze. Oni chyba nie wiedzą, że my widzimy obraz w telewizji.
A moim zdaniem pole do popisu jest w rozumieniu futbolu. Widzimy kto kopnął, że jest aut, gol, rożny. Pytanie dlaczego, z jakiego powodu, w jaki sposób gra drużyna x, mocne, słabe strony, dlaczego może zaskoczyć, czemu tak się zachował dany piłkarz, smaczki z ustawienia zawodników, taktyki, poruszania się tego jest bardzo mało. Zawsze jak lepszy potencjalnie nie wygrywa z potencjalnie słabszym jest to niespodzianką, sensacja i mówi się o t wielkimi hasłami. Minimum połowa takich zdarzeń jest do przewidzenia oglądając dane drużyny, zawodników, styl gry. Brakuje mi zagłębiania się w grę z tego potem wynikają takie głupoty jak gadanie, że Santos jest defensywny. To znaczy, że ci ludzie nie mają pojęcia o czym mówią i co komentują. Widzą gola, statystyki, asysty, kartki, że ktoś atakuje, broni się i wszystko na jedno kopyto.
Wydaje mi się ze miał na myśli ekspertów typu Podolinski który klapie jęzorem jak baba na targu
Dobry wywiad, dobry.
Reklama zasłoniła mi treść .
Mam czego żałować ?
Panie Mazurek magia radia polegała na tym, że włączała się wyobraźnia. „Widzieliśmy” dzięki komentatorom, dzięki opisom, bogatej polszczyźnie, szacunku do języka ojczystego, innej zupełnie mowie niż dzisiaj. Dodatkowo przekazywane to było z pasją, zainteresowaniem, z życiem.
Wychowałem się na radiu i studiu s13 i chętniej słuchałem niż oglądałem mając już Canal Plus, inny zupełnie poziom komentarza. Dziś mamy opowiastki o żonach, córkach, ciotkach, wujkach i kuzynach, gdy właśnie toczy się akcja bramkowa. Większość komentatorów wstydzi się języka polskiego zarzucając nas choćby jakimiś anglicyzmami i nowomowa. Związki frazeologiczne są niepoprawnie wykorzystywane i zawsze te same w każdej stacji telewizyjnej zupełnie jakby ktoś zabronił im myśleć. Można tak dlugo.
Poza tym radiu po prostu była wolność i swoboda to było czuć i od strony komentarza i od strony słuchającego.
Kapitalny komentarz. Dziękuję za niego. Myślę, że redaktorowi Janiszowi zależało właśnie, żeby o magii radia wypowiedział się ktoś, kto na co dzień tę magię radia chłonął.
np. ,,cieżko coś powiedzieć” zamiast,, trudno powiedzieć”.,,Ciężko” to się dźwiga ciężary.
Janisz to chyba najbardziej niedoceniony komentator w Polsce. Ma dobry głos, o dziwo starzeje się całkiem ok. ma dosyć sporą wiedzę i ciekawe, chociaż buńczuczne spojrzenie na środowisko. To też jeden z powodów dlaczego nie jest uznawany za legendę w przeciwieństwie do bajarza Szaranowicza i cyrkowca Szpakowskiego.
To już dziś historia….
Na dzień dziś, najbardziej niedocenionym zdawa się być chyba „Maciek” Murawski, choć Podoliński i Wieszczu niewiele mu ustępują (¬‿¬)
Rozmowa dwóch prawicowych kurw XD
I na dokładkę ty, zakompleksiony, niebinarny jełop iks de.
mówi to kurwa PO-wska, która myśli, że PO, niemcy i ue są antyrosyjskie, USA trzyma z niemcami i jeszcze myśli, że jak pojedzie Żydom zyska aprobatę USA xd na chuj takie gówno jak ty żyję ?
Weź się gdzieś przyklej, albo raczej…. odklej od nas 😉
Pilka nozna odpycha inteligencje bo za duzo w tym srodowisku tresci na poziomie engela piechniczka lub innych borkow. A molo powaznych i ciekawych opinii, artykulow.
Jacy „specjalisci” tacy fani…
Ja Janisza kojarze głównie z komentowania K1 ( w danych czasach), później MMA. Ogólnie sympatyczna postać, fajny głos ale niestety jest kolejnym przykładem na to, że możesz coś komentować 30 lat i nie mieć pojęcia o tym co mówisz.
To jest takim sam kazus jak Szpakowski w piłce, czy Kostyra w boksie- zero wiedzy na temat dyscypliny, zero ogarnięcia co się dzieje na boisku/klatce/ringu. Mają swoje mniejsze lub większe atuty, ale niestety łączy ich elementarny brak wiedzy.
Myślałem że jesteś mądrzejszy i nie oglądasz mordobicia.
Skoro oglądam Ekstraklasę to jestem wystarczająco głupi żeby oglądać boks i mma 🙂
Ciekawy przypadek Suprona.
Ten akurat ma pojęcie o zapasach, natomiast dla kogoś jak ja, co ogląda wrestling
w orginale (i rozumie te niezliczone facecje wyprawiane tam przez komentatorów)
uczucie zażenowania, to najdelikatniejsze określenie tego co ten gość u mnie wywołuje.
Kostyra ma wiedzę 10000 x większą ,niż np Ty 😛
Janek dobre to było.
Bardzo dobre.
Bardzo dobre… dostateczne! 😉
jak byłem mały było tylko Studio S13 a nie C+. wszstko w radiu. radiowa multiliga plus