Kibice Realu Madryt z niepokojem obserwowali postawę swojego klubu w zimowym oknie transferowym, ponieważ Los Blancos nie dokonali istotnych wzmocnień. Trener „Królewskich”, Carlo Ancelotti, uspokoił fanów – jego zdaniem wszystko idzie zgodnie z planem.

Real w ostatnich tygodniach nie radził sobie najlepiej. „Królewscy” pokonali wprawdzie Atletico Madryt w Pucharze Króla, ale już w lidze potracili trochę punktów, no i polegli też w starciu z Barceloną o Superpuchar Hiszpanii. Wspomniany Carlo Ancelotti nie wygląda jednak na przesadnie zmartwionego. Doświadczony włoski szkoleniowiec przekonuje, że jego drużyna nie potrzebuje wzmocnień, by powalczyć wiosną o sukcesy na krajowej i europejskiej arenie.
– Nie dokonaliśmy transferów, bo ich nie potrzebowaliśmy. Plan na sezon próbujesz nakreślić latem i jeśli jest on dobry, to nie musisz przeprowadzać później transferów w styczniu. Jeśli zimą wchodzisz na rynek, to znaczy, że coś złego wydarzyło się w klubie. Na przykład kontuzja. Albo ustalony wcześniej plan się nie sprawdza. My uznaliśmy, że nie musimy sprowadzać nowych zawodników, ponieważ obecna kadra jest optymalna – ocenił Carletto.
Real zajmuje obecnie drugie miejsce w ligowej tabeli.
CZYTAJ WIĘCEJ O HISZPAŃSKIM FUTBOLU:
- Co można powiedzieć o występach Barcelony bez Lewandowskiego?
- Dlaczego duże kluby interesują się Ivanem Fresnedą?
- Czy Real Sociedad stać na powrót do Ligi Mistrzów?
fot. Newspix
A mi się wydaje że to będzie chudy sezon w wykonaniu Realu czyli bez zwycięstwa w La liga, szybkim odpadnięciu z Ligi Mistrzów i nie wygraniu krajowego pucharu. Real to teraz tłuste, emerytowane koty którym może się już nie chcieć, do tego mogą być za słabi na wygranie czegokolwiek.
Tłuste emerytowane koty: Rodrygo 01, Vinicus 00, Valverde 98, Tchouameni 00, Camavinga 02, Militao 98…
Szkoda tylko, że trzon zespołu po 30 😉
Real to dokładne przeciwieństwo Chelsea, jedni kupują młode talenty i piłkarzy doświadczonych, ale wciąż z potencjałem, drudzy, drudzy biorą za grubą kasę to co jest aktualnie do wzięcia.
Powtórka z rozrywki. Gdy Carlo sięgał po trofea w Milanie grał dziadkami. Nikogo by nie zdziwiło, gdyby Ancelotti sam wbiegł na boisko. Teraz ta sytuacja powtarza się w Madrycie, gdzie właściwie wystarczy grać Kroosem, Modriciem, Benzemą. Przydałoby się jeszcze zadzwonić po Casillasa i Raula po wsparcie.