Reklama

Novak Djoković znów najlepszy. Serb wygrał w Melbourne po raz 10!

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

29 stycznia 2023, 13:37 • 5 min czytania 61 komentarzy

Czasy się zmieniają, a on wciąż jest najlepszy w Australii. W zeszłym roku w Melbourne zagrać nie mógł. W tym dostał na to zezwolenie i nie pozostawił żadnych wątpliwości co do tego, że jest tam królem. Dawno odeszła w niepamięć kontuzja sprzed turnieju, a zostało tylko jedno wrażenie – że na australijskich kortach Novaka Djokovicia nikt nie pokona. Serb triumfował tam w końcu po raz dziesiąty. Tym samym wrócił na pozycję lidera rankingu ATP i zrównał się z Rafą Nadalem w liczbie wygranych turniejów wielkoszlemowych. 

Novak Djoković znów najlepszy. Serb wygrał w Melbourne po raz 10!

Stefanos chciał dokonać niebywałego

Od 2011 roku, czyli momentu, gdy wygrał w Australian Open po raz drugi, tylko trzykrotnie nie doszedł do finału. Ale w całej karierze gdy już się w nim znalazł, to wygrywał za każdym razem. Jo-Wilfired Tsonga, Daniił Miedwiediew, Dominic Thiem, dwukrotnie Rafa Nadal i aż cztery razy Andy Murray. To oni musieli uznać wyższość Serba w meczu o tytuł w Melbourne. Było w tych spotkaniach wszystko. Pierwszy tytuł wielkoszlemowy w życiu Serba (2008). Najdłuższy i najbardziej wycieńczający mecz, jaki widziały australijskie finały (2012). Powroty z trudnych sytuacji (choćby 2020). Ale i pogromy, jak w 2019 czy 2021 roku.

Stefanos chciał być drugim gościem, który zatrzyma Djokovicia w Australii w jego najlepszej formie. Ale pierwszym, który zrobi to w finale.

Reklama

Drugim, bo do tej pory zrobił to właściwie tylko Stan Wawrinka w 2014 roku, kiedy po niesamowitym meczu pokonał Serba w ćwierćfinale. W 2009 czy 2010 roku Novak jeszcze nie był na szczycie. W 2017 i 2018 miał swój wielki kryzys, zażegnany w drugiej połowie drugiego z tych sezonów. Grek, co musiało nieco podnosić jego szanse, nie był już debiutantem na tym etapie turnieju wielkoszlemowego. Zagrał przecież w finale Roland Garros 2021, gdy był o seta od wygranej, prowadził 2:0. A potem przegrał kolejne trzy partie. Z kim? Z Novakiem, rzecz jasna.

W ich bezpośrednich meczach przewaga Djokovicia jest zresztą ogromna. Stefanos wygrał tylko dwa z dwunastu meczów rozegranych przed dzisiejszym starciem. Tyle że wygrane Greka to rok 2018 i 2019. Wtedy prowadził 2:1 w bezpośrednich starciach. A potem przegrał dziewięć kolejnych pojedynków. Czy dziś mógł na coś liczyć? Pewnie na to, że uraz, który męczył Serba na początku turnieju, znów zacznie mu doskwierać. Albo że Novaka – jak na US Open 2021 – nieco wybije z rytmu presja, tym razem związana z wszystkim, co wydarzyło się rok temu.

Ogółem jednak faworytem – bez względu na wszystko – musiał być uznany Novak. Wygrana Tsitsipasa byłaby nie tyle zaskoczeniem, co sensacją.

Stef próbował, Novak wygrywał

Pierwszy set dla widowiska zaczął się fatalnie. Dla Djokovicia – znakomicie. Jeszcze w pierwszym gemie serwisowym Tsitsipas obronił co prawda dwa break pointy, ale w kolejnym Novak przycisnął go na tyle mocno świetnymi returnami, że wywalczył sobie kolejną szansę. A potem sam Grek popełnił podwójny błąd serwisowy. Od tamtej pory Djoković spokojnie zmierzał w stronę wygrania pierwszego seta, a Stefanosowi brakowało argumentów, by mu jakoś zagrozić.

Grek obudził się jednak w drugim secie.

Zmienił nieco strategię. Stanął głębiej w korcie, więcej atakował, wywierał nacisk na Novaka. I to wydawało się działać. Gra stała się znacznie bardziej wyrównana. Podskoczyły też wartości procentowe serwisu Stefanosa, co dało efekt w postaci braku przełamań. Choć wydaje się, że Tsitsipas nie wykorzystał dobrej okazji. Djoković ewidentnie miał bowiem w tamtej partii kryzys. Przy wyniku 3:3 w gemach zaliczył upadek na korcie i choć nic mu się nie stało, to nieco obniżył się poziom jego gry. Dał nawet rywalowi dojść do piłki setowej przy swoim serwisie, ale potem wygrał dłuższą wymianę. I na tym się skończyło.

Reklama

Tsitsipas jednak mógł pluć sobie w brodę. Bo w kluczowych momentach znów zdarzyło mu się nieco zawahań, wstrzymywał rękę, nie potrafił wykończyć dobrych okazji. A w końcu doszło do tie-breaka, który opierał się na błędach obu zawodników. Najpierw to Nole wyszedł na prowadzenie 4:1, po chwili jednak zrobiło się 4:4. I gdy wydawało się, że Grek ruszy za ciosem, to stało się wręcz przeciwnie. Przegrał dwie wymiany z rzędu, a przy piłce setowej nawet nie dostał szansy – Novak skończył partię serwisem.

https://twitter.com/AustralianOpen/status/1619645219351285761

Trzeciego seta znakomicie zaczął jednak Stefanos. Już w pierwszym gemie zdobył bowiem przełamanie. Nie nacieszył się nim jednak długo, bo znów nie wykorzystał przewagi i sam stracił serwis ledwie kilka minut później. Novak po prostu podnosił poziom gry, gdy sytuacja tego wymagała. W kluczowych momentach był lepszy od rywala. Poza tym grał spokojniej, wyczekiwał swoich szans.

I tak to trwało aż do drugiego w tym meczu tie-breaka.

Rekordzista

A w nim Stefanos nadział się już na samym początku na dwa fenomenalne returny Serba. Kilka chwil później było już 6:3 i Serb miał trzy piłki meczowe. Dwie pierwsze Stefanos odparł. Przy trzeciej ostatecznie wyrzucił forehand. Jego drugi wielkoszlemowy finał skończył się szybciej niż pierwszy, ale z dokładnie tym samym efektem – przegrał. Ponownie z Novakiem Djokoviciem.

– Nie wiem, co powiedzieć. Twoja gra mówi sama za siebie, wszystko widać w twoich liczbach. Gratuluję ci świetnej gry. Gratuluję twojej rodzinie i zespołowi. Podziwiam to, co zrobiłeś dla tenisa. Byłeś dziś lepszy. Miałem zaszczyt grać w wielu meczach na wysokim poziomie. Dziś zmierzyłem się z najlepszym zawodnikiem w historii naszego sportu. Novak, zmuszasz nas wszystkich do ciężkiej pracy. Dzięki temu się rozwijamy. Nie jest łatwo przegrać drugi wielkoszlemowy finał, ale zamierzam wrócić do treningów i pracować jeszcze ciężej. Dziękuję mojemu zespołowi – mówił Grek po meczu.

https://twitter.com/AustralianOpen/status/1619662713340174337

Djoković za sprawą swojego sukcesu wróci od poniedziałku na fotel lidera rankingu. Będzie to jego 374. tydzień na szczycie tego zestawienia i to już rekord. A Serb pewnie wyśrubuje go jeszcze bardziej, mając na oku choćby okrągłe 400 tygodni. Rekordem są też 22 wygrane turnieje wielkoszlemowe, który dzieli z Rafą Nadalem (u mężczyzn, u kobiet więcej mają Margaret Court i Serena Williams, odpowiednio 24 i 23) oraz dziesięć triumfów w Australii. Nole po raz kolejny pokazał, że jest tenisistą wybitnym. I potrafi wygrywać wbrew wszystkiemu, nawet gdy ma swoje problemy.

– Jestem wzruszony słowami Stefanosa. Na korcie jesteśmy rywalami, każdy chce wygrać, ale darzymy się szacunkiem. Doceniamy i szanujemy osiągnięcia przeciwnika. Dziękuję ci za ten świetny mecz, zaciętą walkę. To na pewno nie jest twój ostatni wielkoszlemowy finał. Jestem przekonany, że będziesz miał ich dużo więcej – mówił Serb. A potem długo opowiadał o tym, że niezależnie skąd się pochodzi i jakie ma się możliwości na start, można odnieść sukces.

On na największej scenie świata zrobił to po raz 22. I pewnie nie ostatni.

Fot. Newspix

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Australian Open

Komentarze

61 komentarzy

Loading...