Taki scenariusz tylko w Ekstraklasie. Albo i nie, ale przynajmniej chcemy tak myśleć. Nasza piękna polska liga wróciła do gry w piątkowy wieczór, ale dwa pierwsze mecze przyniosły dwa bezbramkowe remisy, więc na na premierowe trafienie w rundzie wiosennej poczekamy do długiej ligowej soboty. Taką mamy nadzieję, bo karuzela rozkręca się na dobre, będą derby, będą hity, będzie czas prawdy.
Zapowiedź sobotnich meczów 18. kolejki Ekstraklasy
Czy Raków zdobędzie mistrzostwo?
Dwa wicemistrzostwa, dwa puchary, dwa superpuchary, dwie wywrotki na ostatniej prostej eliminacyjnego boju o Ligę Konferencji. Jeśli pod Jasną Górą chcą zachować dynamikę rozwoju klubu i marki, Raków Częstochowa musi zdobyć mistrzostwo Polski. Musi i już. Przed sezonem wspominał o tym Michał Świerczewski. Teraz Wojciech Cygan powtarza, że wiosną największym przeciwnikiem Rakowa będzie sam Raków, czym jasno i klarownie akcentuje, kto z całej ekstraklasowej stawki startuje z pole position.
Legia ma dziewięć punktów straty.
Widzew, Lech i Pogoń – dwanaście.
Przepaść.
Raków nie przegrał od samego początku września i bolesnego lania od Cracovii, która po prostu mu nie leży, ale przez całą jesień drużyna Marka Papszuna udowadniała, że nawet jeśli nie ma swojego dnia, potrafi przeczekać, przycisnąć, wcisnąć i wygrać. Później – w zimowych sparingach tylko to potwierdzała. To w pełni dojrzała ekipa. Taktycznie, technicznie, fizycznie, mentalnie.
– Myślę, że po takiej jesieni zdobędzie mistrzostwo, bo jest najlepiej poukładaną drużyną. Co okienko transferowe wzmacnia się jakościowo. Z drugiej strony, gdyby Warta wygrała z Rakowem, to ta liga mogłaby jeszcze być ciekawsza. Postaramy się więc, by liga była ciekawsza – mówił Dawid Szulczek, trener Warty Poznań, na przedmeczowej konferencji prasowej.
Próbuj, jak mawia klasyk.
Czy ligowy hit nie zawiedzie?
Przed startem rundy Przegląd Sportowy poprosił Zbigniewa Bońka o wskazanie swojego faworyta do zdobycia mistrzostwa Polski. Były prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej wskazał Widzew Łódź. Wiadomo, że pewnie uśmiechnął się przy tym szelmowsko, że puścił oczko, że naturalnie pompuje i wspiera „swój” klub, ale doskonale obrazuje to łotrzykowskie nastroje panujące na stadionie przy al. Marszałka Józefa Piłsudskiego.
Trzecie miejsce po siedemnastu meczach.
Imponująco odważna gra.
Głośny i huczący stadion.
Karnety wykupione w ciągu minuty.
Widzew płynie na fali własnych sukcesów, ale działa przy tym rozsądnie. Nie zamierza bawić się w Ikara. Pisaliśmy: „W Łodzi będą skakać pod niebiosa, jeśli Widzew utrzyma tempo. Ale jeśli to się nie uda, nikt nie będzie raczej nawoływał do rewolucji. Beniaminek nie ma wydumanych ambicji. Podium po rundzie jesiennej wywalczone w efektownym stylu nie przyniosło podejścia „zastaw się a postaw się”, wręcz przeciwnie”.
W Pogoni panują inne nastroje. Samo podium nie jawi się już w kategoriach jakiegoś wielkiego osiągnięcia. Czas na zwycięstwa, na puchary, na podwyższanie poprzeczki. Zima przyniosła szereg mniej lub bardziej istotnych ruchów na rynku transferowym, kręgosłup pozostaje jednak ten sam, a Jens Gustafsson nie zapowiada wielopoziomowej rewolucji. Proces zaczął się wiele lat temu. Teraz pora na skonsumowanie mądrej strategii zarządzania organizacją.
Hit – coś nam się tak wydaje – raczej nie zawiedzie.
Kto marniejszy w Derbach Dolnego Śląska?
Nie tak miało być.
Kompletnie nie tak.
W ostatnich latach zarówno Zagłębie, jak i Śląsk potrafiły wychowywać, promować i sprzedawać młodych zawodników, prezentować przekonujący styl gry, tłuc się w ekstraklasowej czołówce, mieszać w stawce, rywalizować w europejskich pucharach, generalnie mieć ręce i nogi, jakikolwiek wyższy sens i jakąkolwiek przekonującą filozofię. Teraz oba kluby znalazły się na rozdrożu. Świecą ładnymi marketingowymi hasełkami, ale koniec końców nadzwyczajnie w świecie przepalają państwowe pieniądze na marne egzystowanie na granicy walki o utrzymanie i środka tabeli.
Nie tak miało być.
Kompletnie nie tak.
Wiosną spróbują wydobyć się z tej stagnacji. To będzie runda prawdy. Zagłębie zatrudniło Waldemara Fornalika. Fachowca, którego szanują wszyscy. Trenera, który nie przejawia tendencji do odklejania się od rzeczywistości, czego nie można było powiedzieć o schyłkowym Piotrze Stokowcu. Szkoleniowca, który nie będzie hołdował durnym pomysłom władz klubu. Wykona swoją robotę. I najprawdopodobniej zrobi to bardzo dobrze. Pytanie, kiedy zobaczymy prawdziwe oblicze jego zespołu, bo w ostatnich latach jego Piast koszmarnie słabował po obozach przygotowawczych (szczególnie tych letnich), ale kto wie…
W ciut innym miejscu znajduje się Śląsk. Niby zimował kilka pozycji wyżej niż Zagłębie, ale powodów do optymizmu ma – wydaje się – trochę mniej. W kadrze zgromadził kilku ciekawych zawodników, ale raz, że do tej pory przeważnie i na dłuższą metę zawodzili, a dwa, że jakoś tak dziwnie ma człowiek wrażenie, że ta cała banda jest ze sobą cholernie niezgrana. Każdy sobie rzepkę skrobie. Nad wszystkim piecze sprawuje zaś Ivan Djurdjević – trener dobry na warunki pierwszoligowe i przeciętny na warunki ekstraklasowe. Przynajmniej tak wnioskujemy po jego kolejnym podejściu do elity.
I nic tu za bardzo nie pomaga.
Nawet pomoc od miejskiego zoo.
Czytaj więcej o Ekstraklasie:
- Ligowa pigułka. Wszystko, co wydarzyło się zimą w Ekstraklasie (cz. 2)
- Strach przed lataniem. Dlaczego polskie kluby nie potrafią w transfery?
- 90 rzeczy, które nie wydarzą się w rundzie wiosennej Ekstraklasy
- Kamil Kuzera: – Nie sztuką jest stanąć i łupnąć piłkę. Samo stanie na boisku nic nie da
- Ekstraklasowa pigułka, część pierwsza (kluby 9-18)
Fot. 400mm.pl