– Magda, twoja rozmowa z Tomkiem Smokowskim w „Pierwszym razie” była bardzo ciekawa. – Dziękuję. A widziałeś Hejt Park? – Jeszcze nie. – No co za ludzie, nieprzygotowani do zajęć!
Sposób, w jaki Linette skasowała mnie na konferencji prasowej, najlepiej pokazuje, że poznanianka jest w Melbourne w formie nie tylko na korcie. Spotkania z nią należą do przyjemności dla dziennikarzy, ponieważ odpowiada konkretnie, rzeczowo, a czasem potrafi wbić z uśmiechem szpilkę. Zawsze mówi też wyczerpująco, nawet jeśli czuje się zmęczona, to nie ripostuje zdawkowo, byle tylko szybciej udać się do hotelu.
Pytana o mecz z Karoliną Plíškovą Magda odpowiedziała nam tak:
– Przed tym spotkaniem byłam dużo bardziej zestresowana niż przed poprzednimi na tym turnieju. Może to dlatego, że bardzo chciałam je wygrać, czułam, że wyjątkowo mi zależy. Ale jak już wyszłam na rozgrzewkę, nerwy automatycznie się zmniejszyły.
Dopytywana o mityczny klucz do wygranej w starciu z Czeszką, stwierdziła, że… – Podczas gry w każdej sytuacji byłam opanowana. Nie panikowałam. Wykorzystywałam swoje szanse, dawałam sobie radę z jej pierwszym serwisem.
Ten sukces sprawia, że w kolejnym notowaniu listy WTA Linette znajdzie się minimum na 22. miejscu, zdecydowanie najwyższym w karierze.
– W końcu będę rozstawiona na dużych turniejach! Walczyłam o to tak długo, byłam blisko kiedy zajmowałam 33. pozycję, ale potem przyszedł COVID. Cieszę się, że w końcu nie będę musiała pojedynkować się w pierwszej rundzie ze światową jedynką czy dwójką.
W półfinale na Polkę czeka Aryna Sabalenka, z którą w przeszłości grała dwukrotnie. Oba te spotkania przegrała, szczególnie musiała boleć porażka na igrzyskach olimpijskich w Tokio. W pierwszej rundzie turnieju Białorusinka rozbiła wówczas Magdę 6:2, 6:1. Teraz też wydaje się bardzo mocna – w poprzednich meczach nie straciła nawet seta, a tylko Belinda Bencic była w stanie urwać jej pięć gemów w jednej partii. Wszystkie pozostałe rywalki przegrywały z potężną (182 cm), mocno serwującą Aryną wyraźnie. Mimo to Magda zachowuje spokój i umiarkowany optymizm:
– Czwartkowy mecz nie może być w moim wykonaniu gorszy niż spotkanie na igrzyskach, więc mam spore pole do popisu. W Japonii Sabalenka nie zobaczyła za dużo „mojej” gry, to też cieszy, bo mogę próbować ją zaskoczyć. Muszę utrzymywać swój serwis i dobrze returnować, dokładnie tak, jak w dwóch ostatnich spotkaniach. To będzie klucz.
Magda kilka razy publicznie powiedziała, że jest w stanie wygrać wielkoszlemowy turniej. Po ćwierćfinale z Caroliną Garcią ugryzłem się w język i nie pytałem jej o te wypowiedzi, ale dziś już nie mogłem się powstrzymać. Riposta:
– Nie wybiegam myślami dwa spotkania do przodu, skupiam się tylko na kolejnej rywalce. Na tym etapie przeciwniczki są tak trudne, że nie można robić inaczej. Ale też wiem, że przede mną ogromna okazja na zrobienie czegoś niezwykłego.
Fot. Newspix.pl