18 stycznia tego roku IŁ Capital Legionovia Legionowo, która nieprzerwanie od jedenastu lat występowała w najwyższej klasie rozgrywkowej polskiej siatkówki kobiet, została oficjalnie wycofana z TAURON Ligi. Następnym krokiem władz klubu prawdopodobnie będzie ogłoszenie jego upadłości, a co za tym idzie – pozostawienie wierzycieli z zadłużeniem, którego ci nie będą w stanie odzyskać. O jakich kwotach mówimy? Według prezesa Legionovii Konrada Ciejki, długi klubu przekraczają dwa miliony złotych – z czego półtora miliona należy się zawodniczkom oraz sztabowi szkoleniowemu. I są to zaległości jeszcze z poprzedniego sezonu.
Z tego względu skontaktowaliśmy się z Alicją Grabką – reprezentantką Polski oraz obecną rozgrywającą Energi MKS Kalisz. Ala w zeszłym sezonie występowała w barwach klubu z Legionowa, a ogólnie spędziła tam aż siedem lat. Jak wyglądało codzienne funkcjonowanie klubu, który borykał się z problemami finansowymi? Do kogo zawodniczka czuje największy żal w związku z wycofaniem się drużyny z rozgrywek? Do tytularnego sponsora, który nagle wycofał się z umowy; władz klubu których wypowiedzi zawierają sporo nieścisłości; czy może do systemu, gdyż ten dopuścił do takiej sytuacji, pomimo licznych doniesień, że w Legionowie źle się dzieje? Jak zareaguje, kiedy za kilka lat – co bardzo prawdopodobne – zobaczy odrodzony klub z Legionowa, którego władze (ci sami ludzie) będą traktowały sukcesy poprzednika jak swoje, ale w kwestii niespłaconych długów powiedzą, że to zupełnie inny podmiot? Zapraszamy do rozmowy, która przybliża przyczyny upadku siatkarskiej Legionovii Legionowo.
SZYMON SZCZEPANIK: Alicja, występowałaś w Legionovii w latach 2014-2018, a następnie w sezonach 2019-2022. Masz 24 lata, więc można powiedzieć, że to twój siatkarski drugi dom.
ALICJA GRABKA: Tak. Podkreślałam to wiele razy, że Legionovia była i będzie mi bliska. Nikt mi nie zabierze wspomnień. Tego, ile tam przeżyłam i jak dużo cudownych osób tam poznałam. Może z biegiem czasu na niektórych się zawiodłam, jednak lata spędzone w Legionowie zostaną ze mną na zawsze. Dlatego obecna sytuacja jest dla mnie podwójnie ciężka. Nie spodziewałam się, że po tylu latach spędzonych w tym miejscu, ktoś będzie potrafił mnie tak potraktować.
Jak wspominasz czas spędzony w Legionowie?
Przyszłam do Legionovii jeszcze w wieku kadetki, zdobyłam z tym klubem pierwsze mistrzostwo Polski [w 2015 roku Grabka wywalczyła zarówno MP kadetek, jak i juniorek – dop. red.]. Trochę medali w tej młodzieżówce było, więc te lata były naprawdę piękne. Tam otrzymałam szansę debiutu w żeńskiej Ekstraklasie. W tamtym momencie to ludzie z Legionowa we mnie uwierzyli, chociaż byłam bardzo młoda, bo miałam 17 lat kiedy debiutowałam wśród seniorek. Jestem im bardzo wdzięczna za to, że mogłam się rozwijać.
Jeżeli miałabym pominąć kwestie finansowe, to mogłabym się wypowiadać o tamtym miejscu w samych superlatywach. To był klub pełen profesjonalnych ludzi i z dobrym planem, by szkolić młode Polki. Kiedy trzy lata temu powróciłam do Legionowa, cele się zmieniły. Miałyśmy lepszy zespół i utytułowanego trenera z Włoch [Alessandro Chiappiniego – dop. red.]. Świetnie nam się pracowało. Mogę powiedzieć, że siatkarsko dorosłam jako zawodniczka i zrobiłam wtedy największy postęp.
Sportowo to były piękne lata, jednak wypłaty nie zawsze spływały na czas. Finansowo mam z Legionovią uregulowany każdy sezon, oprócz tego ostatniego, czyli 2021/2022 – i nigdy nie twierdziłam inaczej. Nie zmienia to jednak faktu, że zaległości finansowe pojawiały się we wcześniejszych latach. Z większym lub mniejszym opóźnieniem były one jednak regulowane.
Tym trudniejsza musiała być dla ciebie sytuacja, która panowała w klubie.
Mimo problemów wychodziłyśmy na treningi czy mecz, nie poruszając przy tym tematu wypłat.
Czy od czasu odejścia z klubu miałaś kontakt z władzami klubu?
Od czasu mojego odejścia z klubu, rozmawiałam z prezesem dwa razy. Za każdym razem zapewniono mnie, że pieniądze do mnie dotrą. Kiedy dwa miesiące temu grałyśmy w pierwszej rundzie w Legionowie, po raz kolejny otrzymałam od prezesa zapewnienie, że dostanę zaległe pieniądze.
Patrząc teraz z perspektywy czasu, wydaje mi się, że już wtedy były przesłanki ku temu, że klub może tak zakończyć sezon. Pieniądze z ministerstwa, które klub miał otrzymać, były już wtedy bardzo zagrożone. Pozostawała tylko kwestia sponsora. Myślę, że w klubie już wiedzieli, że to źle się skończy.
W naszej rozmowie często będziemy się odwoływać do słów prezesa Ciejki, wypowiedzianych w magazynie #7Strefa na antenie Polsatu Sport. Prezes powiedział między innymi, że łączne długi klubu wynoszą ponad 2 miliony złotych, z czego 1,5 miliona wobec zawodniczek i trenerów. Taka kwota nie powstaje w dzień. Wobec tego, kiedy pierwszy raz pojawiły się problemy z wypłatami?
Prezes wspomniał, że miałyśmy podpisane z miastem umowy stypendialne, „na dobrych kilka tysięcy złotych miesięcznie, za które można było żyć i funkcjonować.” Po pierwsze, nie wszystkie stypendia opiewały na takie kwoty, a po drugie większość z nas miała podpisane kontrakty na kwoty wyższe od stypendium i reszta brakujących pieniędzy miała spływać z klubu. To jednak miało charakter incydentalny. Dług wobec nas narastał z każdym miesiącem i w niektórych przypadkach dotarł do wielomiesięcznych wartości.
W poprzednich latach również kończyłyśmy sezon z zaległościami, zazwyczaj w wysokości dwóch miesięcznych wypłat, które były regulowane na początku kolejnego sezonu. Zapewne były rozliczane już z kolejnego budżetu.
Ale otrzymywałyście pieniądze z miasta, tak jak mówił prezes?
Nie neguję tego, że otrzymywałyśmy pieniądze z miasta, bo tak było. Tylko że nikt nie chce pracować za 30% swojej wypłaty. Uważam, że jeżeli klub ustalił z zawodniczką pewną kwotę kontraktu, to taka suma powinna wpływać na konto siatkarki.
Zapisy w kontrakcie uniemożliwiają ci podanie do wiadomości konkretnej kwoty, którą Legionovia zobowiązała ci się wypłacać co miesiąc. Więc zapytam inaczej – jaki procent twojego kontraktu pokrywały pieniądze, które otrzymywałaś od miasta Legionowo?
To było około 30% wartości mojego kontraktu. Proszę pamiętać, że jesteśmy normalnymi ludźmi, którzy, jak wszyscy, mają swoje wydatki. Musimy zapłacić składki ZUS, podatki, wynająć mieszkanie, a na końcu za coś żyć. Nasza kariera sportowa nie będzie trwała 40 lat, więc w momencie gdy gramy, musimy spróbować jak najwięcej odłożyć na swoje emerytury.
To oczywiste, że nikt nie chce pracować za ułamek swojej pensji, niezależnie od tego czy mówimy o trzydziestu czy też o osiemdziesięciu procentach. Po coś w końcu te kontrakty podpisujemy i moim zdaniem powinny one być realizowane w całości.
W tej rozmowie nie unikniemy też nazwiska Igora Łukasika – właściciela spółki IŁ Capital, czyli tytularnego sponsora klubu od zeszłego roku. Z mojej perspektywy – czyli człowieka z zewnątrz – wygląda to tak, jakby IŁ Capital chciał wycofać się z podpisanej umowy sponsorskiej.
Nie wiem kto jest odpowiedzialny w stu procentach za sytuację, która nastąpiła – sponsor, prezes czy władze ligi? Uważam, że jest wiele osób odpowiedzialnych za to, co się stało. Ostatnio pan prezes w programie #7Strefa oświadczył, że sponsor spłacił 100% zobowiązań z poprzedniego sezonu. Skoro zdaniem prezesa tak się wydarzyło, to ja się pytam, gdzie podziały się nasze pieniądze za poprzedni sezon? Jak i z czego prezes miał zamiar nam je spłacić? Z kolejnego budżetu? Przecież to patologia i to kiedyś musiało się skończyć…
Ponadto skoro jak uważa prezes, sponsor nie chce płacić umówionych kwot, to dlaczego klub nie może dochodzić swoich należności w sądzie, tak jak my to musimy robić? To zachowanie klubu jest dla mnie niezrozumiałe. Jeżeli ktoś posiada dokumenty, to ma również prawo dochodzić swoich racji w sądzie.
W obecnej sytuacji, klub niczego by nie ryzykował kierując sprawę do sądu.
Tego właśnie nie rozumiem. To byłoby najbardziej oczywiste zachowanie.
Ta kwestia również mnie zastanowiła. Prezes Ciejka powiedział, że w sezonie 2021/2022 sponsor wywiązał się w 100% z kontraktu. Że miasto regularnie przelewało pieniądze w ramach stypendiów. W takim razie – skąd zaległości względem zawodniczek?
Moim zdaniem nasze zaległości miały być spłacone z budżetu na kolejny sezon, co już było obarczone dużym ryzykiem. Skoro pojawił się problem ze sponsorem, oczywiste stało się, że będą problemy ze spłatą tych zaległości. Chyba nikt nad tym nie panował. Swoją drogą chciałabym usłyszeć co ma na ten temat do powiedzenia sponsor albo organizator ligi?
Zespół Legionovii w tym sezonie dogorywał i nie wygrał ani jednego meczu. Ale Legionovia nie była żadnym outsiderem żeńskiej siatkówki. Klub przez jedenaście lat z rzędu występował w najwyższej klasie rozgrywkowej. W ubiegłym roku zajęłyście 5. miejsce w TAURON Lidze. Doszłyście do finału Pucharu Polski, pokonując Grupę AZOTY Chemika Police. Pomimo problemów wewnętrznych, osiągałyście bardzo dobre wyniki.
W tamtym roku miałyśmy naprawdę super zespół. W grudniu 2021 roku z powodu problemów finansowych odeszła od nas Lauren Barfield. Zorganizowaliśmy wtedy spotkanie w którym uczestniczyły wszystkie dziewczyny oraz sztab szkoleniowy. Nie jest tajemnicą, że część z nas mogła odejść w trakcie sezonu, tak jak Lauren. Jednak usiedliśmy wtedy wszyscy razem i powiedzieliśmy, że jeżeli zostajemy, to nie poruszamy w grupie tematu zaległości finansowych, tylko ze wszystkich sił próbujemy grać, trenować i walczyć.
Wiadomo, że były gorsze momenty. Ktoś nie miał jak zapłacić za mieszkanie, komuś innemu brakło na czesne za studia. Nasza kapitan chodziła na rozmowy do prezesa i cały czas byłyśmy zapewniane, że pieniądze przyjdą, że już są w drodze, że sponsor prawie zapłacił, albo że pojawi się nowy sponsor. Pieniędzy jednak ciągle nie było.
A czy poza brakiem wypłat pojawiły się problemy w codziennym funkcjonowaniu klubu?
Nie, tego w ogóle nie odczuwałyśmy jako zawodniczki. Na wyjazdowe mecze zawsze jeździłyśmy dzień przed spotkaniem, więc miałyśmy zapewniony nocleg. Zawsze poruszałyśmy się też autokarem. Nie było żadnych historii w stylu zrzucania się na paliwo i jazdy prywatnymi samochodami. Pamiętam nawet, że na finał Pucharu Polski do Nysy pojechałyśmy tydzień wcześniej i w tym czasie mieszkałyśmy tam w hotelu.
Pojawiały się u ciebie takie myśli w stylu – jak to jest, mamy transport, zakwaterowanie, zapewnione dobre treningi. Klub stać na to, by przed meczem o Puchar Polski na tydzień wynająć hotel. Tylko zapomniano o jednej rzeczy – wypłatach dla zawodniczek, które mają zagrać o trofeum.
Tak, wspomniany wyjazd do Nysy był z tej perspektywy bardzo zastanawiający dla nas jako zawodniczek. Pół żartem, pół serio pytałyśmy same siebie, jak to jest, że klub znalazł na to pieniądze. Ale szczerze mówiąc, nie chciałam za bardzo się nad tym skupiać. Choć wiadomo, było to przykre, że my tych pieniędzy nie otrzymujemy.
Nasza kapitan odbyła wiele rozmów z prezesem. Prosiła go, by zszedł do drużyny i jako szef klubu przedstawił, jak wygląda sytuacja. Wiadomo, że dla Izy Lemańczyk, to także nie była łatwa sprawa, po raz kolejny przekazywać drużynie tą samą śpiewkę: dziewczyny, musimy jeszcze trochę poczekać. Rosła w nas frustracja.
Prezes nie był chętny do tego, by z nami rozmawiać. Nie miał ochoty się nam tłumaczyć. Spotkał się z nami chyba dwa razy. Gdy w Radomiu wyszłyśmy na rozgrzewkę w koszulkach z napisem „SOS”, nagle rozmowa się odbyła i miała charakter wychowawczy, że działamy na niekorzyść klubu.
Wyświetl ten post na Instagramie
Starałyście się wcześniej reagować na to, co dzieje się w klubie? Zgłaszałyście problem do innych instytucji, takich jak PZPS czy Komisja Ligi?
W grudniu większość nas mogła odejść z klubu. Menedżerowie składali nam oferty, z których nie chciałyśmy skorzystać, wierząc, że sytuacja finansowa się poprawi. W styczniu 2022 roku zaczęły się pierwsze poważniejsze problemy i wówczas nasi agenci zgłaszali to do PZPS oraz do Komisji Licencyjnej PZPS. Liga zatem była informowana o tym, że w Legionowie pojawił się duży problem. W maju, a więc pod koniec sezonu, powinnyśmy podpisać list czystości – czyli oświadczenie zawodniczki, że klub rozliczył się z 80% należnych wypłat. Tego listu nie podpisałyśmy. Więc od maja władze ligi miały potwierdzenie, że jest kłopot.
A jednak Legionovia przystąpiła do tegorocznych rozgrywek.
W październiku na wniosek naszych agentów oraz prawników w PZPS odbyło się spotkanie dotyczące klubu z Legionowa. Co ciekawe, do tego momentu nikt z PLS oraz PZPS się z nami w tej sprawie nie skontaktował. PZPS na naszą prośbę wstrzymał przyznawanie licencji dla Legionowa do momentu zawarcia jakiejkolwiek ugody z klubem. W tym momencie mogłyśmy zawrzeć ugodę lub pozbawić Legionovię licencji, co wiązałoby się z natychmiastowym upadkiem klubu. Posiadałyśmy informacje o tym, że klub ma pozyskać środki z Polskiej Organizacji Turystycznej – czyli z Ministerstwa Sportu i Turystyki. Te pieniądze miał otrzymać za reprezentowanie kraju na arenie międzynarodowej w europejskich pucharach. Wiedziałyśmy, że zabezpieczenie tych środków oraz środków należnych od sponsora poprzez podpisanie ugody notarialnej, zabezpieczonej poddaniem się przez klub egzekucji, będzie dla nas jedyną szansą na odzyskanie zaległości. Nad samą ugodą nasi prawnicy oraz notariusz pracowali w szalonym tempie. Nawet na dzień przed pierwszym meczem Legionovii.
Chciałabym, żeby ludzie zrozumieli też naszą perspektywę. Mogłyśmy w październiku nic nie robić i doprowadzić klub do upadku lub podpisać ugody i dać sobie jakąkolwiek szansę na odzyskanie chociaż części zaległości.
Niestety, pieniądze z POT ani od sponsora się nie pojawiły i klub podjął decyzję o wycofaniu się z rozgrywek. Z tego co dowiedzieliśmy się z wypowiedzi prezesa, klub zawarł ze sponsorem ugodę na spłatę części umowy sponsorskiej. Mamy nadzieję, że chociaż ta kwota spłynie i zostanie sprawiedliwie podzielona pomiędzy wszystkich dłużników. Domyślam się, że to będzie jakiś procent zalegających sum. Możliwe, że ja będę mogła zająć konta bankowe Legionovii poprzez komornika. To moja jedyna opcja. Ale czy będzie wtedy z czego ściągać pieniądze – tego nie wiem. Pozostanie mi chyba wejście do biura i zajęcie krzeseł, stołów i ekspresu do kawy…
Mi wciąż nie mieści się w głowie to, że klub miał zamiar spłacić długi poprzez pieniądze z ministerstwa za grę w europejskich pucharach.
To dla mnie niepojęte, że takie rzeczy dzieją się w profesjonalnym sporcie na najwyższym szczeblu. W świecie siatkówki polska liga to nie są anonimowe rozgrywki. Jeżeli chodzi o mężczyzn, to mamy Grupę Azoty ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle, czyli zdobywców Ligi Mistrzów. Ale nasze siatkarki podczas mistrzostw świata też pokazały, że mamy fajne dziewczyny, że w Polsce można się wiele nauczyć i siatkarsko się rozwinąć, bo liga stoi na naprawdę dobrym poziomie.
Jednak taka akcja wpływa na negatywny odbiór rozgrywek u reszty zawodniczek zza granicy. Rozmawiamy o zespole, który w ubiegłym sezonie walczył z najlepszymi drużynami, wygrał z Rzeszowem, Chemikiem Police, dotarł do finału Pucharu Polski, zajął piąte miejsce w lidze. Drużynie w której grały reprezentantki Polski. Jeżeli taki klub nagle kończy rozgrywki po pierwszej rundzie, to nie posiadamy żadnej gwarancji, że pozostałe kluby nie zrobią tak samo. To ogromna antyreklama nie tylko dla Legionovii jako klubu, ale również dla całej ligi, PZPS i ludzi, którzy dopuścili do takiej sytuacji.
Do kogo czujesz największy żal w związku z zaistniałą sytuacją? Do sponsora, który – według słów prezesa Ciejki – nagle postanowił wycofać się z umowy? Władz klubu, które najwyraźniej nie były z wami do końca szczere? A może do systemu, który dopuszcza do takiej sytuacji? W końcu Komisja Licencyjna i PZPS wiedzieli co się dzieje.
Do każdego po trochu. Jednak z mojego punktu widzenia najbardziej zawiodłam się na prezesie. Składał mnie i innym zawodniczkom obietnice, z których się nie wywiązał – najpierw zapłaty naszych wynagrodzeń, potem spłaty naszych wierzytelności. I dlatego jest mi tak po ludzku przykro.
Odkładając emocję na bok, uważam, że problem leży w systemie. Dlatego też nie chciałabym, żeby temat ucichł. Pragnę wysłuchać wypowiedzi sponsora, który został wywołany do tablicy. Może któryś przedstawiciel Komisji Licencyjnej mógłby powiedzieć, dlaczego do takich sytuacji dochodzi, bo nie jest to pierwszy taki przypadek.
Uważam, że po prostu trzeba z tym coś zrobić, bo nie wiem, kto nam w tym momencie może pomóc. Skoro nie prezes, którego klub jest nam winny pieniądze? Skoro nie liga i nie PZPS, bo nie mamy tam żadnych zabezpieczeń? Jeżeli sponsor również nie, bo uważa że zapłacił pieniądze za zeszły sezon, to ja pytam – kto może oddać moje pieniądze, na które ciężko zapracowałam?
Odchodząc z Legionowa powiedziałaś, że być może kiedyś tam powrócisz. Jak zareagowałabyś gdybyś zobaczyła, że Legionovia też powróciła do TAURON Ligi, ale pod trochę zmienioną nazwą oraz z innym numerem NIP spółki? Taki scenariusz nie jest przecież nieprawdopodobny.
Nie jest, szczególnie spoglądając na to, co wydarzyło się w sobotę, kiedy dziewczyny z TAURON Ligi wystąpiły w pierwszoligowym zespole Legionovii. LTS Legionovia- bo tak nazywa się ten zespół – zajmuje ostatnie miejsce w tabeli 1. Ligi, ale z pomocą „nowych” dziewczyn zespół wygrał mecz 3:0 [z Częstochowianką Częstochowa – dop. red.]. Gratuluję, niemniej jednak dla nas to bardzo niepokojący sygnał. Życzę temu miastu oraz kibicom z Legionowa wszystkiego dobrego. Chciałabym, aby ten klub kiedyś uczciwie powrócił do najwyższego szczebla rozgrywek, spłacając przy okazji wszystkie swoje zaległości.
Ale zastanawiam się, jak to możliwe, że ci sami ludzie którzy doprowadzili do takiego stanu jeden zespół, są w stanie prowadzić kolejny? Z tymi samymi zawodniczkami, na tej samej hali, z tym samym prezesem i wiceprezesem za sterami. Nic się tam nie zmieniło. Tylko z dwóch drużyn zrobiła się jedna, która gra w pierwszej lidze. Więc w niedalekiej przyszłości może zrobić awans do TAURON Ligi. Bez długów, na czysto.
Łatwa droga na skróty. Można „przecierpieć” rok czy dwa ligę niżej, ale powrócić bez balastu ponad dwóch milionów zadłużenia.
Wiem, że niektórym ludziom w tym sezonie bardzo zależało na 1. Lidze. Przypomnę, że w tym roku Legionovia posiadała zespół zarówno w Ekstraklasie, jak i na jej zapleczu. Ale we wcześniejszych latach to tak nie wyglądało. Zastanawiam się też, jak to jest, że nie ma się pieniędzy na Ekstraklasę, która generuje większe zyski, ale posiada się środki na 1. Ligę. A to też są koszty, wyjazdy i zobowiązania sponsorskie. To dla mnie dziwne, że sytuacja tak została rozwiązana. Nie chcę powiedzieć, że tego się spodziewałam, ale wiem że w środowisku krążyły plotki, jaki może być plan na pierwszoligowy zespół z Legionowa. Mam nadzieję, że to tylko przypadek, że to wszystko się tak potoczyło.
Czego mogę życzyć ci na przyszłość?
Z pewnością tego, by więcej nie dochodziło do takich sytuacji i abyśmy nie musieli rozmawiać na takie tematy. Chciałabym aby część pieniędzy została odzyskana przez sztab i zawodniczki. Zasłużyłyśmy na to ciężką pracą i poświęceniem dla tego klubu. Dużo zrobiłyśmy dla Legionovii.
ROZMAWIAŁ SZYMON SZCZEPANIK
Zdjęcie główne: Alicja Grabka w barwach Legionovii w sezonie 2021/2022. Fot. Newspix
Czytaj więcej o siatkówce: