W poprzednim tygodniu Napoli zaprezentowało brutalny pokaz siły. Piłkarze Luciano Spalettiego zdemolowali Juventus i wysłali jasny sygnał, że tworzą obecnie najlepszy zespół Serie A. Dziś ta sama grupa piłkarzy podejmowała słabiutką Salernitanę i bez większych kłopotów dopisała do swojego dorobku punktowego trzy „oczka”. Na boisku oczywiście nie zabrakło Polaków – Piotra Zielińskiego i Krzysztofa Piątka – którzy przy odrobinie szczęścia mogli zapisać w swoich dzienniczkach gole i asysty.
Zatrzymać krwotok
Kilka dni temu świat obiegła informacja o zwolnieniu Davide Nicoli z Salernitany. Coś pękło we właścicielach włoskiego klubu po wysokiej porażce z Atalantą i uznali, że trzeba dokonać roszady na ławce. Okazało się, że mieliśmy do czynienia z obserwacją typowego działanie pod wpływem chwili. Nie minęły dwie doby i klub wydał komunikat, w którym przekazał, że Nicola wraca na pokład. Zapachniało ekstraklasowym podwórkiem, ale na włoskim również nie brakuje radosnego folkloru.
Czy efekt nowej miotły z cofniętym licznikiem zadziałał? Połowicznie. Uczciwie trzeba przyznać, że Salernitana spisywała się dziś dużo lepiej niż ostatnio, co nie oznacza, że wprawiła kogoś w zachwyt. Do pewnego momentu starała się wysoko pressować, piłkarze ciężej zasuwali niż zwykle i widać było na boisku energię, której nie obserwowano dawno w tym zespole. To sprawiło, że Napoli na początku nie miało wielu sytuacji i spodziewany krwotok długo nie nadchodził.
Ale coś za coś.
Przez większość spotkania Salernitana wypadała blado w ofensywie. Najjaśniejszym punktem w drużynie gości był Krzysztof Piątek. Polak wykonywał katorżniczą pracę i był bardzo niewygodnym rywalem dla defensorów Napoli.
Po faulu na Piątku Kim Min-jae zebrał żółtą kartkę.
Polak oddał pierwszy strzał celny Salernitany po indywidualnej akcji.
To on był bliski zdobycia gola, gdy wykorzystał błąd rywali i posłał kąśliwy strzał, ale Meret zdołał go zbić na słupek.
Ale niestety znów zakończył mecz bez trafienia, więc seria meczów Piątka bez gola przedłużyła się do sześciu.
Zdecydowała jakość
Pod nieobecność Chwiczy Kwaracchelii, który zmaga się z infekcją, ofensywa Napoli długo się rozkręcała. Brak Gruzina na boisku bił po oczach. Drużynie Spalettiego brakowało elementu zaskoczenia, za który odpowiadał w ostatnich miesiącach błyskotliwy 22-latek. Jego koledzy mieli miażdżącą przewagę w posiadaniu piłki, ale nie potrafili z niej skorzystać. A może paradoksalnie niepozorna Salernitana lepiej broniła od Juventusu z poprzedniej kolejki?
Dopiero w doliczonym czasie pierwszej połowy goście rozbili mur i wpakowali gola na 1-0. Mario Rui zagrał w pole karne do Anguissy, a ten wyłożył piłkę Giovanniemu di Lorenzo, który nie zmarnował okazji. Prawy obrońca pięknie zapakował pod poprzeczkę i popsuł rywalom humory tuż przed zejściem do szatni.
Po przerwie Neapolitańczycy złapali luz, którego wcześniej im brakowało. Szybko podwyższyli prowadzenie i zamknęli mecz chwilę po wznowieniu. Trochę było w tym przypadku, ale szczęściu trzeba umieć pomóc. Futbolówka po strzale Elmasa odbiła się od słupka, a następnie wpadła pod nogi Osimhena. Nigeryjczyk takich sytuacji nie marnuje i zdobył trzynastą bramkę w tym sezonie Serie A. Przy odrobinie szczęścia mógł dołożyć kolejne.
Jeszcze w pierwszej połowie jego strzał po podaniu Zielińskiego z narożnika zatrzymał Ochoa. Później wpakował piłkę do sieci z ostrego kąta, ale sędziowie wychwycili minimalnego spalonego. W drugiej połowie ponownie uderzał po zagraniu Piotra Zielińskiego, ale znów zabawę popsuł meksykański bramkarz, który rozgrywał dobre zawody i zatrzymał licznik bramek gości na dwóch.
Faworyci zrobili, co do nich należało. Pokonali zespół drugiej części stawki i mogą skupić się na kolejnych wyzwaniach. Napoli po dziewiętnastej kolejce ma już w dorobku pięćdziesiąt punktów. Na ten moment aż dwanaście oczek więcej od Milanu, który swój mecz rozegra dopiero we wtorek. Niemniej i tak drużyna ze Stadio Diego Armando Maradona ma już spory bufor bezpieczeństwa na tym etapie sezonu. Azzurri czekają na scudetto od 1990 roku i są na dobrej drodze, by po 33 latach tytuł mistrzowski wrócił do Neapolu.
Salernitana – Napoli 0:2 (0:1)
G. Di Lorenzo 45’+3, V. Osimhen 48′
WIĘCEJ O WŁOSKIM FUTBOLU:
- Ofensywa, nieśmiertelność, zemsta. Reguły szkoły neapolitańskiej
- „Nie zdziwiło mnie, że spodobał się Mourinho”. Oto 18-letni Polak z Romy
- Miśkiewicz: „Nie stresowałem się przy Maldinim i Neście”
- Co powinniśmy wiedzieć o sytuacji Walukiewicza? „Będzie grał, Empoli go wykupi”
fot. Newspix