Pod względem samego CV, były selekcjoner reprezentacji Polski bije dziś na głowę każdego trenera w kraju i przynajmniej na lokalnym rynku powinien być rozchwytywany. Ale nikt już nie zatrudnia wyłącznie na podstawie wpisów w życiorysie. I dlatego są powody, by sądzić, że najlepsze w szkoleniowej karierze już za nim. Po jego, patrząc na suche fakty, najlepszych trenerskich latach, może występować spory rozdźwięk pomiędzy wyobrażeniem Czesława Michniewicza o swojej pozycji a tym, co będzie myślał o nim rynek.

Spróbujmy na chwilę wyobrazić sobie świat, w którym nie widzieliśmy ani meczu z Meksykiem, ani z Argentyną, nie wiemy nic o aferze premiowej i trudnościach w budowaniu relacji z otoczeniem, „mokra koszulka” i „zamienianie wody w wino” z niczym nam się nie kojarzą, a 711 to dla nas tylko zwyczajna liczba pomiędzy 710 a 712. W takiej sytuacji, mając na biurku CV Czesława Michniewicza, zobaczylibyśmy trenera, który dwa razy zdobył mistrzostwo Polski, raz z kompletnie niespodziewanym kandydatem, udowadniając, że potrafi pracować z drużynami z mniejszym potencjałem i raz ze zdecydowanym faworytem ligi, pokazując, że potrafi też udźwignąć presję wielkiego klubu. Trenera, który z jeszcze innym klubem zdobył Puchar Polski, a do tego dorzucił dwa Superpuchary, czyniąc z siebie jednego z najbardziej utytułowanych w kraju. Ma w najwyższej lidze potężne doświadczenie, prowadził zespoły w 308 meczach. Zwiedził Polskę wzdłuż i wszerz, od Szczecina po Niecieczę. Od Białegostoku po Lubin. Od Gdyni po Bielsko-Białą. Żaden zakątek nie ma przed nim tajemnic.
IMPONUJĄCY ŻYCIORYS
Rywalizował też w europejskich pucharach. Przeszedł Slavię Praga i Bodo/Glimt, które potem zostało rewelacją Ligi Konferencji Europy oraz Florę Tallin, która dobiła się do jej fazy grupowej. Ograł Spartaka w Moskwie i Leicester City u siebie. Prowadząc młodzieżówkę, awansował po raz pierwszy od ćwierć wieku na mistrzostwa Europy, na których zdołał ograć wyżej notowanych Włochów i Belgów. Z seniorską reprezentacją natomiast najpierw awansował na mistrzostwa świata, potem utrzymał się w najwyższej dywizji Ligi Narodów, a na mundialu wyszedł z grupy po raz pierwszy od 36 lat i przegrał jedynie z późniejszymi finalistami. Do tego ma raptem 52 lata, czyli jest w idealnym trenerskim wieku. Ma za sobą dwie dekady zbierania doświadczeń, ale jeszcze nawet dwie pracy na najwyższym poziomie przed sobą. Trzeba powiedzieć sobie jasno: w tej chwili nie ma w Polsce trenera o takim CV, z taką różnorodnością doświadczeń, z wynikami na tak wielorakich polach.
ZEJŚCIE POZIOM NIŻEJ
Także ze względu na to, mało która firma zatrudnia dziś kogokolwiek wyłącznie na podstawie życiorysu. Liczą się też rozmowa kwalifikacyjna i opinie zbierane w środowisku. Referencje, polecenia. W tej kwestii rozdźwięk między suchymi faktami a marketingiem szeptanym może być dla Michniewicza bolesny. Z jednej strony, ktoś o takim CV powinien dziś być marzeniem każdego polskiego klubu i trenerem z uzasadnionymi nadziejami na pracę za granicą. Z drugiej, nietrudno sobie wyobrazić sytuację, że Michniewicz, chcąc kiedyś wrócić do zawodu, będzie musiał zejść na znacznie niższy poziom niż ten, na którym przez ostatnie lata pracował. Trudno sobie wyobrazić sytuację, w której, jak Adam Nawałka, po rozstaniu z kadrą dostałby do prowadzenia jeden z największych polskich klubów i to na własnych warunkach. W tym przypadku otoczka Michniewicza przyćmiewa przemawiające na jego korzyść konkrety.
KADRA JAKO SZCZYT KARIERY
Losy byłych selekcjonerów po rozstaniu pracy z kadrą wskazują, że trenerski szczyt już raczej za nim. Jedynie Waldemarowi Fornalikowi udało się w XXI wieku po pracy z reprezentacją odnieść większy sukces niż przed nią. Franciszkowi Smudzie udało się złapać posadę za granicą, choć jedynie w spadającym z drugiej ligi niemieckiej Jahnie Ratyzbona, a gdy wrócił do Ekstraklasy, to już do słabnącej Wisły Kraków, a nie do rosnącego Lecha, z którego odchodził do pracy w PZPN-ie. Adam Nawałka po szybkim rozstaniu z Kolejorzem nie dostał już żadnej pracy. Jerzy Brzęczek przejął zagrożoną degradacją Wisłę i spadł z nią z ligi. Paweł Janas po odpadnięciu z mundialu mógł liczyć jedynie na prowadzenie GKS-u Bełchatów. Obiecujący epizod zaliczył Jerzy Engel, który był blisko wprowadzenia Wisły Kraków do Ligi Mistrzów, co na pewno jeszcze umocniłoby jego legendę. Ale z Panathinaikosem ostatecznie odpadł, a Bogusław Cupiał zwolnił go ledwie kilka miesięcy później. Nigdy później w Ekstraklasie już nie pracował. Odejście z kadry w najlepszym wypadku oznacza równię pochyłą w trenerskiej karierze. A w najgorszym błyskawiczny upadek w przepaść.
ZAGRANICZNE PRÓBY
Z medialnych doniesień wynika, że Michniewicz chciałby spróbować pracy za granicą. Liczył na to już kilka lat temu, po rozstaniu z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza. W angielskich mediach pisano o nim nawet jako o kandydacie na trenera Sunderlandu, do czego oczywiście nie doszło, sam Michniewicz wspominał o tematach Dundee United oraz jednego z chińskich klubów. Nadzieje były oparte w dużej mierze na kontaktach Kamila Potrykusa, jego asystenta, działającego w międzynarodowej skautingowej organizacji IPSO. Bardziej realna okazała się jednak kariera w federacji. Poprzez kadrę U-21 Michniewicz wybił się do Legii. A stamtąd trafił do pierwszej reprezentacji. Za sprawą jego agenta Mariusza Piekarskiego odżywały co jakiś czas plotki o możliwej pracy za granicą, ale wówczas mówiło się już raczej o kierunku rosyjskim. Oczywiście, zanim z powodu wojny całkowicie się zamknął. O ile w ogóle kiedykolwiek realnie był otwarty.
MOŻLIWY ROZDŹWIĘK
Jeśli z oczywistych względów nie Rosja i nie Ukraina, wśród względnie prawdopodobnych opcji ewentualnie pozostaje na wschodzie piłkarska egzotyka. Może jakaś praca w Kazachstanie, coś w Azerbejdżanie. Kraje bałtyckie. Skoro zatrudniano w tych krajach Marka Zuba, to i Michniewicz może być atrakcyjną opcją. Pytanie jedynie, czy byłyby to opcje atrakcyjne dla samego Michniewicza. O ile w jego przypadku, ze względu na to, że w polskiej piłce trudno będzie dla niego o prawdziwe wyzwanie oraz na to, że ciągnie się za nim nie najlepsza opinia, wyjazd do miejsca, w którym bardziej będą patrzeć na jego wyniki, niż słuchać, co mówią ludzie, brzmi sensownie, nie chodzi raczej o wyjazd za granicę dla samego wyjazdu. Praca przez ostatnie sześć lat w federacji oraz w Legii przyzwyczaja jednak do pewnych standardów. Nie tylko finansowych, ale i organizacyjnych. Co może prowadzić do sytuacji, w której Michniewicz nie będzie zainteresowany tymi, którzy mogliby go chcieć. A ci, którymi on będzie zainteresowany, nie będą chcieli jego.
TRUDNOŚCI ZAGRANICZNE
Kierunki inne niż wschodnie raczej trudno sobie w jego przypadku wyobrazić ze względu na barierę językową. Trudno marzyć o posadzie w Sunderlandzie, Dundee, czy innym brytyjskim klubie, bez bardzo dobrej znajomości angielskiego, zwłaszcza jeśli nie jest się trenerską gwiazdą, lecz kimś, z ich perspektywy, z piłkarskiego Trzeciego Świata. To samo można jednak odnieść właściwie do każdego innego miejsca. Ostatecznie zawsze potencjalny szef będzie chciał porozmawiać z kandydatem na trenera osobiście, od serca. W przypadku Michniewicza w wielu krajach będzie to bardzo utrudnione albo wręcz niemożliwe. A komunikując się przez tłumacza, trudno zrobić dobre wrażenie. Poza tym już przypadek Adama Nawałki pokazał, jak ekstremalnie trudne jest dla polskiego trenera otrzymanie atrakcyjnej posady za granicą. Nie wystarczył nawet wywalczony w dobrym stylu ćwierćfinał mistrzostw Europy, nie wystarczyło miejsce w czołówce rankingu FIFA. I to pomimo tego, że z Polski napływały na temat Nawałki same hagiografie, podczas gdy w przypadku Michniewicza wystarczy rzut oka na wyszukiwarkę, by potencjalnemu chętnemu zapaliła się czerwona lampka. Byłoby olbrzymią niespodzianką, gdyby były selekcjoner dostał pracę gdzieś na Zachodzie.
CZEKANIE NA SPRAWY BEZNADZIEJNE
Całkiem więc możliwe, że gdy Michniewicz już odpocznie, zmęczy się bezrobociem, przetestuje zagraniczne opcje i zorientuje się, że zbyt wielu nie ma, znów będzie skazany na karierę w polskim futbolu. Na jego korzyść może grać czas. Gdyby okazało się, że jego następca ma jakieś problemy, nie odnosi takich wyników, jak oczekiwano, może zacząć narastać narracja, wedle której „Michniewicz był, jaki był, ale przynajmniej miał wyniki”. Coś podobnego jak wtedy, gdy z każde niepowodzenie Paulo Sousy zachęcało Brzęczka, by twierdzić, że jemu coś takiego by się nie przytrafiło. Poza tym, w każdym sezonie nadchodzi faza, w której zaczynają się liczyć tylko wyniki i nic więcej. Jeśli ktoś wpadnie w wielkie tarapaty, jeśli będzie potrzebował koniecznie zdobyć w najbliższych kilku meczach określoną liczbę punktów, z Bogiem lub choćby mimo Boga, wtedy będzie bardziej skłonny przymknąć oko na otoczkę Michniewicza i atmosferę, w której rozstawał się z kadrą, zwracając uwagę tylko na to, że potrafił w krótkim czasie poprawić wyniki. Pytanie tylko, czy przejmowanie kogoś takiego w sytuacji podbramkowej byłoby spełnieniem ambicji Michniewicza. Bo za specjalistę od takich spraw był uznawany jeszcze przed kadrą, przed Legią, przed młodzieżówką. Czyli okazałoby się, że jego najlepsze lata w karierze trenerskiej w żaden sposób nie wpłynęły na jego pozycję na rynku.
MAKSYMALNIE TRZYNAŚCIE MIESIĘCY
Michniewiczowi, jeśli już miałby pracować w Polsce, pewnie marzyłby się teraz jakiś autorski projekt. Miejsce, które mógłby lepić na swoją modłę, odrywając z siebie łatkę ratownika i specjalisty, który potrafi pomóc tylko doraźnie. Mimo dobrych wyników, które w wielu miejscach osiągał, od czasu rozstania z Lechem Poznań w żadnym klubie nie przepracował więcej niż trzynastu miesięcy. Barierę roku w jednym miejscu udało mu się przebić tylko w Zagłębiu, Pogoni i Legii. Można to oczywiście przypisywać wyłącznie niecierpliwości prezesów, ale byłaby to naciągana opowieść. Skoro w tej samej polskiej lidze po kilka lat w jednym miejscu pracowali nie tylko Marek Papszun i Kosta Runjaić, ale też Waldemar Fornalik, Marcin Brosz, Piotr Stokowiec czy Michał Probierz, a przez szesnaście lat w tak wielu różnych miejscach wytrzymują z Michniewiczem maksymalnie rok, to znaczy, że nie tylko z prezesami jest coś nie tak. O tym trenerze mówi się czasem, że potrafi bardzo szybko zbudować relację z zawodnikami, ale gdy ją zepsuje, to tak nieodwracalnie. I potwierdzenie tej tezy da się chyba wyczytać z jego CV. Dlatego bardzo możliwe, że oczekiwanie, iż Michniewicz dostanie teraz do prowadzenia jakiś stabilny projekt, to mrzonka.
STYL ZNIECHĘCAJĄCY WIELKICH
Oprócz szeroko pojętej PR-owej otoczki i co najwyżej średnich opinii dotyczących relacji międzyludzkich, jakie ciągną się za nim w środowisku, otrzymanie przez niego do prowadzenia stabilnego i ambitnego projektu może też być trudne ze względu na preferowany przez niego styl gry. Michniewicz od zawsze miał opinię trenera raczej defensywnego niż ofensywnego, ale to, w jaki sposób prowadził reprezentację, tę opinię wręcz wyryło w skale. Trudno będzie wyprzeć z pamięci obrazy z meczów z Meksykiem i Argentyną każdemu, kto chciałby grać ofensywny i atrakcyjny futbol, czyli na dłuższą metę po prostu każdemu. Mówi się czasem choćby o niezłych relacjach, jakie łączą Michniewicza z szefami Lecha Poznań i kilkakrotnie podgrzewano w mediach temat jego ewentualnego powrotu do stolicy Wielkopolski, ale jednocześnie trudno sobie wyobrazić, by „Kolejorz”, słynący z odważnej gry i starający się grać efektownie, dominować przez posiadanie piłki, rozwijając w ten sposób młodych piłkarzy, zdecydował się kiedyś powierzyć drużynę Michniewiczowi na dłużej. Że zrobi to, gdy kiedyś wpadnie w potężny kryzys i będzie potrzebował natychmiastowej poprawy wyników, nie da się wykluczyć. Ale że z własnej nieprzymuszonej woli świadomie wejdzie w jakiś nowy cykl z trenerem, który chce grać w ten sposób? Bardzo wątpliwe.
Ten sam argument właściwie zamyka Michniewiczowi drogę do każdego klubu marzącego o czołowych miejscach w Polsce. W Pogoni Szczecin już raz podziękowali mu właśnie ze względu na styl gry. W Legii Warszawa pamięć o mistrzostwie Polski oraz dobrych występach w europejskich pucharach może być słabsza, niż o spalonej ziemi, jaką zostawił, odchodząc. Bardzo trudno wyobrazić sobie więc, że kiedykolwiek jeszcze tam wróci. Z klubów marzących o najsilniejszych miejscach pozostaje Raków Częstochowa. Ale tam też Michniewicz by nie pasował, a zestawianie go z tym klubem brzmi jak science-fiction.
DIDASKALIA PRZECIWKO NIEMU
Wszystko wskazuje więc na to, że byłemu selekcjonerowi pozostaje czekanie na jakiś średniej klasy klub ekstraklasowy, chcący doraźnie poprawić wyniki, albo peryferyjny zespół z krajów Europy Wschodniej, ewentualnie kierunek całkiem, z polskiej perspektywy, egzotyczny. Czyli widoki zawodowe ma mniej więcej takie jak wtedy, gdy rozstawał się z Legią. Tyle że wtedy wielki cel w postaci pracy z pierwszą reprezentacją mógł widzieć jeszcze przed sobą, a teraz powoli będzie się od niego oddalał. To chyba kończący argument w odwiecznej dyskusji o tym, czy w futbolu liczy się tylko wynik, czy także całe towarzyszące mu didaskalia. Wyniki wyniosły Michniewicza na zawodowy piedestał w kraju. Otoczka im towarzysząca go z niego strąciła. Bardzo możliwe, że na długo.
CZYTAJ WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI:
- PZPN szuka nowego selekcjonera za granicą. Przynajmniej trzy nazwiska w grze
- Dwa możliwe terminy ogłoszenia nazwiska selekcjonera. Negocjacje trwają. PZPN ma „trzy plany”
- Zostało trzech zagranicznych kandydatów. Faworytem Petković
fot. FotoPyk / NewsPix.pl
Dajcie już spokój z tym knurem. Ludzie naprawdę chcą o nim zapomnieć
Wybielanie czesia poraz milion pincet
https://auto-schematy.pl/skoda-superb-2021-skrzynka-bezpiecznikow-i-przekaznikow/
Dopóki Fryzjer siedzi to Czesiek ligi nie zwojuje.
ze szwecją wygrał,z grupy wyszedł,czyli dokonał właściwie dwóch rzeczy niemożliwych–( a jemu co by nie mówic sie udało ) kase od morawieckiego też by sprawnie podzielił gdyby dostali-))co miał jeszcze zrobić? stanąc na głowie i zaklaskać uszami??kurwa zatęsknicie jeszcze za grubym zobaczycie
Ja juz teaknie tylko ze za Sousa.
Czesiek dostał do prowadzenia ferajnę złożoną z tzw. „starszyzny”, czyli świętych krów i młodych łamag, które kompletnie zawiodły. Do tego nie da się pracować na takim stanowisku, gdy za selekcjonerem ciągnie się smród korupcji i niewyjaśnionych spraw. Chyba tego konsekwencją byłą też ta jego nerwowość, głupawe uśmieszki i nieumiejętność prowadzenia rozmów czy wywiadów. Popełnił też błąd za absolutny i chory priorytet postawił sobie wyjście z grupy które poza statystyką nikogo nie obchodzi. Po prostu mógł przyjąć założenie „grajta jak umieta”, a nie taktykę obrony przed obciachem którym byłyby 3 porażki.
Niemożliwe? Co ty chłopie bierzesz nawet przez bukmacherow bylismy stawiani jako nieznaczni faworyci. Skończmy z gadaniem jacy to my slabi jestesmy bo jakich to niby świetnych zawodników ma Meksyk czy Szwecja ze uważasz to za wyczyny niemożliwy .
„w polskiej piłce trudno będzie dla niego o prawdziwe wyzwanie ”
W sensie, że jest tak zajebisty, że np. zdobycie MP go już nie rajcuje? 😀
w sensie, że już raczej nikt z aspiracjami o MP go nie zatrudni
Dla Michniewicza więzienie albo klub na Białorusi.
Tak kurwa marzył i pracy za granicą, że nie przyszło mu do głowy, żeby sie nauczyć globalnego języka jakim jest angielski. Drugi Grosicki kurwa mać.
On zawsze marzył o pracy na wschodzie, po co tam angielski?
Choćby po to, że tam grało sporo obcokrajowców, którzy w języku orków też nie gadali, więc angielski by sie przydał zwyczajnie. To nie jest wielki wysiłek ogarnąć tak prosty język na poziomie tłumaczenia grajkom, że mają nie grać w piłkę tylko pierdolony autobus postawić 🙂
Zamiotłeś tym wpisem 🙂 Pełna zgoda, angielski na poziomie piłkarskim idzie ogarnąć. To nie medicine lub legal english.
Po jego twarzy widać, że nie jest on skalany myślą.
„Jakie są zawodowe perspektywy Czesława Michniewicza”
Żadne.
Prawda jest,ze Czeslaw Michniewiecz nie jest dobrym trenerem.Ba chyba wogole minal sie z powolaniem.Zastanawiam sie tylko po co non stop walkowanie tego tematu.Dac chlopu spokoj bo przez pisanie takich artykulow tylko mu szkodza.Jest wysmiewany w komentarzach i tak dalej.Czas zakonczyc temat Czeska.Jak ktos go gdzies tam kiedys jeszcze zatrudni to wtedy pisac.
jest jednym z nielicznych polskich trenerów w historii ktory kilka razy w karierze wygrał z dużo mocniejszymi rywalami, najczęściej w U-21
Co za kurwa wysryw…
Zacznijmy od tego, że te wszystkie rzeczy dookoła się właśnie wydarzyly i obojętnie skąd odchodził to prawie zawsze sknfliktowany…
Nie można mówić, że nie biorąc pod uwagę tego czy tego, bo trzeba brać pod uwagę wszystko naraz…
Z Legia w tak chujowej lidze znaleźć się w strefie spadkowej to też jednak jakby nie patrzeć osiągnięcie.
Dajcie już siana z tym śliskim typem niech to całe gowno przykryje kurz…
byl Boniek bylo zle , jest Kulesza jest jeszcze gorzej …. tak ze tego kurzu predzej zabraknie niz z tym gownem zrobi sie porzadek.
Myślę, że w naszej lidze jest kilku prezesów znających się na piłce, zatrudniających dyrektorów sportowych jeszcze lepiej znających się na piłce, którzy zdecydują się na zatrudnienie Czesława na intratnych warunkach.
To jest możliwe, ale to wymierający gatunek. Przynajmniej w eklasie. Takie mam wrażenie.
To medialni „mejweni” wylansowali Czesia na „genialnego stratega” a teraz go spuszczają w klozecie. To Stanowski z przydupasami kreowali mit, który został podchwycony i stał się prawdą medialną.
Zespoły Czesława nigdy nie grały dobrej piłki, nieliczne sukcesy nie wynikały z dobrej organizacji gry, tylko z głuchej obrony i lagi.
Legia pod wodzą Czesia nawet grając z Levadią Talin pozwalała im grać na wlasnej połowie i polowała na kontry. Można by to uznać za jakąś taktykę, gdzyby nie fakt, że ta Levadia tworzyła sytuacje bramkowe a więc można powiedzieć, że Czesio wygrywa słabością przeciwnika a nie siłą swojego zespołu.
Do tego jest notorycznym krętem. Będąc w Legii ciągle smrodził do mediów, budując swoje alibi na wypadek porażki. Ciągle mu brakowało zawodników.
To jest trener, który nie potrafi rozwijać zespołu i zawodników, czyli nie jest dobrym trenerem.
Pismaki tworzą wirtualną rzeczywistość, wiecznie ją wykoślawiając, żeby było o czym pisać z emocjami. Raz z cielęcym zachwytem a potem z totalnym potępieniem.
Czesio jaki był takim został, tylko wiatry medialne się zmieniły.
Analiza w punkt. Podobnie jest z piłkarzami, ulubieńcami tych samych dziennikarzy. Ja się zawsze zastanawiałem np. w którym miejscu czai się ten talent Karbownika, albo na czym polega wyjątkowość Bielika.
cm711 po prostu wroci tam gdzie jego miejsce, jako strazak w druzynach walczacych o spadek, wszelkie Miedzie, Jagiellonie i inne druzyny ktore po jesieni beda potrzebowaly ratownika, taka jest jego przyszlosc na krajowej karuzeli.
A to i tak optymistyczny scenariusz, ja stawiam na zejscie poziom nizej, do jakichs pierwszoligowych męczybuł marzacych o ekstraklasie
Życzę mu drogi nawałki. Niech się jeszcze przez miesiąc spali w ekstraklasie, żeby już nikt poza KTS Weszło go nigdy nie tknął
Postrzeganie wyników bardzo się zmienia, gdy ma się świadomość, że nie są skutkiem pracy i umiejętności, ale zasługą zwykłego farta i splotu korzystnych okoliczności.
Kretyn będzie się oczywiście takimi wynikami obnosił, zaś człowiek rozsądny, mając świadomość sytuacji, będzie wiedział, że nie ma się z czego cieszyć, czym pysznić, bo to i tak zaraz jebnie przy najbliższej okazji.
Tak właśnie postrzegam tą całą dyskusję i argumenty z cyklu: „wykonał zadanie.”
Na pewno racja,co nie zmienia faktu ze na 7 meczów o stawkę ze Szwecją od 89 wszystkie przegraliśmy..a ten jeden z wiosny już z cześkiem na ławce wygraliśmy…a na mundialach 2002,2006,2018 wiadomo jak było,,A gruby nie tylko nie przegrał z meksykiem, ale w dodatku , przyznaje z dużą dozą farta z grupy wyszedł…takie są fakty
Na pewno racja, co nie zmienia faktu, że rozpoczął też nową ere, ere gdy jego zawodnicy muszą prosić zawodników drużyny przeciwnej o nie strzelanie więcej bramek 😀
Z grupy wyszedł Szczęsny a nie Michniewicz
mecz z Argentyną przejdzie do najbardziej żenujących obok tego z Japonią. Błagający piłkarze o litość aby nie przegrać 3:0 i więcej ?
z Japonia był zenujący bo graliśmy wtedy prawie o nic (czy byłoby 3 pkt czy 1 czy 0 to niewielka róznica , załatwiliśmy Senegal tak że nigdy powinni nam tego nie zapomnieć), a tu graliśmy o awans czyli o najlepszy wynik od 36 lat. Strata na 0:3 po otwarciu sie byłaby frajerstwem
Te wypociny miały na celu wywołanie łezki, żalu, tęsknoty za Michniewiczem ? Krzyś już brzytwy się trzyma, aby Czesia opakować w kolorowy papierek. A wiadomo co może być w takim kolorowym papierku. Lepiej nie odwijać.
Pomijając aspekty fryzjerowskie to niezbyt pozytywny obraz CM 711 jako trenera jawi nam się po przeczytaniu tego artykułu .
Panie Autorze – nie wiem czy bezpiecznie tak pisać o ziomku redaktora Stanowskiego????
Michniewicz powinien dawno wylecieć po kompromitacji w Lidze Narodów w czerwcu 2022 – tak jak Brzęczek.
Michniewicz nie miał prawa pozostać na stanowisku, Facet który przez całą karierę grał tylko autobus oraz siał niskie morale w reprezentacji,
tak że Piłkarze wychodząc na boisko wykopywali po autach ze strachu.
Grubas będzie wspaniałym uzupełnieniem składu mędrców w Kanale (poza)Sportowym, gdzie będzie mógł wygłaszać swe mądrości na równi z panami Kowalczykiem oraz Rokuszewskim.
Może by tak… doradca Hołowni, acz ten niczym ranczer Kozioł,
zawsze wie… WIE JAK TO ZROBIĆ!
CV Michniewicza: lata wspolpracy z pilkarska mafia, pozniej lata niszczenia druzyn i wylatywania na zbity pysk, na koniec kompromitacja i obnazenie braku jakiegokolwiek warsztatu w Katarze. Trener ostatecznie skompromitowany.
zdejmijcie tę twarz z głównej!!!!!-to portal o piłce a nie o burakach…
711 kg cielska skorumpowanego świniaka, kupię sprzedam zamienię
Wrażenie silniejsze niż wyniki? Co za bzdura. Realnie Michniewicz osiągnął w naszej piłce właściwie 90% rzeczy, które może osiągnąć polski trener i to dzięki łatce „gówniana murarka ale wyniki będą”, a nie mimo niej. Pokażcie mi lepiej polskiego trenera, który bez wyników ale ze świetnym wrażeniem osiągnął więcej niż Michniewicz. Ja rozumiem, że nikt tłuściocha nie lubi ale jeżeli chodzi o polską piłkę i polskich trenerów to nie może mieć żadnych kompleksów.
skorża ma mimo wszystko dużo większe osiągnięcia
Urban też, a Czesio powinien mieć zawsze kompleksy, gdy patrzy w lustro.
Urban Skorża. I to wlasnie pokazuję w jakiej dupie jest polska myśl szkoleniowa ze taki śliski typ jest stawiany jako aktualnie najlepszy polski „fachowiec”
Jakie on ma perspektywy ? Tylko polski grajdół. To jest zwykły niewykształcony chłopina bez ogłady i języków. Nie wystarczy nałożyć na siebie garnitur. To jest prosty facet. Niech się cieszy, że w Ekstraklasie może pracować.
Utyty Krzysiu nie pozwolił wspomnieć w Cv Spoconego, ze dla połowy polski jego największym sukcesem było prawie spuszczenie Legii z ligi? Jakby mu się udało do słowiki poznańskie by mu złoty biust na bułgarskiej postawiły! Dla niegramotnych i z poznańskiego, biust w tym kontekście to popiersie! Pomnik taki!
Wyszedł z grupy, bo Szczęsny miał dni konia i któremuś piłkarzynie udało się ubłagać Argentyńczyków, aby nie strzelili nam już więcej bramek. Ciekawe, czy ten pseudopiłkarzyna robił laski w kiblu przy Argentyńskiej szatni.
Trela ale sie zeszmaciłeś przejściem do tego portalu
Czesiek do Amici Wronki wróci i będzie mecze ustawiał.
Czekamy na kontakt od Czesia. Ahh te stare dobre czasy
Dwie legendy z Amico-Lecha.
to dobry trener jest.kazdemu zycze zeby tak jak z mlodziezowka wygrywal z wlochami i belgia
Miał okazję też zagrać z Belgią seniorami, jak to się skończyło dobrze wiemy.
Na szczęście rynek trenerów tym się różni od typowego rynku pracy, że poza CV, każdy ma podgląd na jej wykonanie.
Chyba tylko w Zabrzu lub Wrocławiu mógłby znaleźć zatrudnienie, tam gdzie będzie siedział nieznający się na piłce prezes z nadania partyjnego.
Jeszcze pewnie w Lubinie.
Prawdopodobnie tak, wymieniłem dwa kluby, o których jawnie się mówi, że wpływy polityczne bardziej im szkodzą niż pomagają
W Zabrzu jest jak jest, ale tam się nie zatrudnia takich ludzi. To trzeba Zabrzu oddać.
„Didaskalia” to pasek klinowy u Staszka Levego, a nie bite 27 godzin na słuchawce z szefem piłkarskiej mafii
Granie na ślizganie nie ma sensu, więc tylko szaleniec zatrudni Michniewicza. W klubie trzeba zwodników budować i rozwijać. Tymczasem wmawianie komuś, że jest za słaby na otwartą grę i trzeba bronić, to jest może rozwiązanie na jeden mecz, ale nie cały sezon, czy cały turniej piłkarski. W Legii tak zajmowano się murarką, że nie tylko wszystkim się grać odechciało, ale też forma poleciała tak na pysk, że ciągle się z tego podnoszą. W reprezentacji niby łatwiej grać tylko na wynik, ale trzeba jednak umieć wykorzystać potencjał drużyny. Masz napastnika na poziomie światowym, ofensywnego pomocnika z dobrym strzałem w świetnej formie, kilku szybkich pomagierów a trzymasz rygiel na jakiejkolwiek ofensywie i liczysz na fuks. Fuks się często zdarza, ale jednak do pewnego momentu i na większe sukcesu nie ma co liczyć. Prawdziwe osiągnięcia to finały, lub medale jak w przypadku Chorwacji. Turlanie się do ćwierćfinałów, trzeba rozpatrywać jako dobry wynik i oceniać styl. Takie wybryki zdarzają się też np. Islandczykom, ale nie zmienia to faktu, że do czołówki światowej nie dobijają. My Islandią nie jesteśmy, więc mamy pełne prawo mierzyć wyżej i liczyć na to, że będziemy w stanie zdominować Arabię Saudyjską lub grać jak równy z równym, z Meksykiem. Tutaj tymczasem zaciągamy ręczny i liczymy na szczęscie. Taktyka zupełnie pozbawiona sensu i zabijająca sens awansowania na dużą imprezę.
Nie widze go w 1 lidze
Pod względem samego CV, były selekcjoner reprezentacji Polski bije dziś na głowę każdego trenera w kraju
No nie, ni chuja.
Zazdrościsz Czesiulkowi olśniewających wpisów w CV z Podbeskidzia, Termaliki i Zagłębia! O i jeszcze Jagiellonii, zapomniałem o tej mega firmie.
Już po pierwszym zdaniu przestałem czytać to gówno, ale szacunek, że autorowi chciało się tyle nasrać.
36 lat na wyjście z grupy czekało też Maroko, zrobiło to w niewyobrażalnie lepszym stylu i nie popadło w samozachwyt, lecz zajęło 4 miejsce. I do tego wyjścia z grupy trzeba porównywać tzw. sukces CM711
Trochę ta sytuacja przypomina tę dawniejszą z Engelem, którego na rękach noszono za sam awans po 16 latach a nikt nie porównywał tzw. sukcesu Engela z Turcją, która awansowała po 48 latach a mimo to zdołała zająć 4 miejsce na Mundialu. Ten obrzydliwy minimalizm i kreowanie tzw. sukcesów bez porównania z kimś kto w podobnej sytuacji osiągnął więcej sprawia, że tacy Michniewicze i Engelem urastają potem do rozmiaru jakichś trenerskich geniuszy.
Dokładnie. Nazywaniem sukcesem wyjście z grupy to jest najwyższy współczynnik genu przegrywa. Na mistrzostwach liczą się tylko medale, albo jesteś faworytem i jedziesz by o nie walczyć, albo jesteś outsiderem i twoim celem jest zrobienie niespodzianki, utarcie nosa najlepszym i spełnienie marzeń wprost ze snów.
W lidze można się cieszyć z 4 miejsca, bo daje szansę do startu w europejskich pucharach, gdzie dodatkowo masz czas się pod nie przygotować po sezonie. W sumie to nawet 3 miejsce w lidze narodów może cieszyć, bo możesz zachować wysoki koszyk rozstawienia do eliminacji, by później było łatwiej, ale mistrzostwa to są mistrzostwa – gra się o pełną pulę, a nie wyjście do 1/8 – połowa uczestników wchodzi do 1/8, co to za sukces…
Turcja zajęła wtedy trzecie miejsce.
W Demokratycznej Republice Konga spokojnie dali by mu posadę. Taki błyskotliwy, duży, dobrze odżywiony bwana kubwa w sam raz nadałby się do tamtejszej ligi
Ciekawe dlaczego te trzynaście miesięcy? Czy nie jest przypadkiem tak, że bajera bez pokrycia i kłamstwo robią wrażenie w pierwszej chwili, ale w pewnym momencie nie da się już utrzymać coraz gestszej sieci kłamstw, szczególnie, jeśli „nie pamięta się” komu się co nakłamalo?
Pewne info!!! Czesław będzie trenerem FC 711 – Zadzwoń.. Głównym celem jest awans do czołówki Telekomunikacji S.A
Przestałem czytać w połowie 1 zdania bo juz tu poszla mega bzdura.
Telefonista nie osiagnal nic nadzwyczajnego a „gra” jego druzyn przyprawia o bol zebow i takie sa fakty…
Gdyby nie czasy fryzjera (ratowane telefonami wyniki), koles by pracowal od wielu lat moze gdzies miedzy 2 a 3 liga
Perspektywy dla trenera od premii hmm gdyby nie to że facet ma kolegów jak Stano to pewnie były by podobne do Leszka Ojrzynskiego . W każdym razie jakby miał zostać trenerem klubu któremu kibicuje to chyba będę musiał zrobić ulotki w stylu nowa kurwa w mieście z żoną pana trenera
Już pierwszy akapit i chuj, dupa, kamieni kupa.
Z polskich, aktywnych trenerów Skorża wciąga go nosem. Odważyłbym się stwierdzić, że Papszun też.
Argument, że wyszedł z grupy na MŚ jest z dupy, bo jego zasługi było w tym tyle samo co mojej – też się gorąco modliłem, żeby Argentyna przestała w nas jebać jak w bęben.
Aluminium Konin albo Amica Wronki (ta z Wronek, nie z Poznania).
W klubach z e-klapy nie siedzą jednak aż tacy idioci by zamiast Ojrzyńskiego czy Bartoszka zatrudnić jako strażaka kogoś kto na ostatnim miejscu zostawił Legię.
I jeszcze prośba do portalu. Musicie pisać o nim, pies trącał, wasza sprawa. Ale oszczędźcie nam już widoku tego zapasionego ryja. .
Wlasnie obejrzalem super filmik o Amice, kiedy ten gangster byl jeszcze bramkarzem. W jednym z meczow pelnych cudow, ktory Amica wygrala nie dostal czerwonej za wybiegniecie w napastnika druzyny przeciwnej, a pozniej trzymania go w pol, zeby nie mogl dojsc do sytuacji strzeleckiej. Jakim cudem ten gosc dostal reprezentacje? Jaki niby cud w meczu ze Szwecja? Przeciez, gdyby nie wojna i trzeba by bylo grac z ruskimi, to tego mecz ze Szwecje pewnie by nawet nie bylo. Z grupy wyszlismy dzieki wynikom innych druzyn i litosci Argentyny. A ten gosc mial czas probowac klasc lapy na pieniadzach publicznych. Niech 711 wypierdala do Rosji.
Kierownikiem tartaku powinien zostać ktoś, kto lubi zespoły drwali.