Wczoraj świat obiegła smutna informacja o śmierci Gianluki Viallego. W ostatnich miesiącach Włoch toczył nierówną walkę z chorobą, czego oczywiście nie ukrywał: – Nie chcę mówić, że walczę z rakiem. Jestem zbyt słaby, żeby mierzyć się z takim rywalem. Odszedł z tego świata, ale jeszcze za czasów kariery zawodniczej zapewnił sobie wieczną obecność w sercach sympatyków futbolu. Zatem przypomnijmy najpiękniejsze trafienia Gianluki Viallego.
To tylko drobny wycinek kariery Włocha, ale z tymi obrazkami zawsze będzie się nam kojarzył.
Zawodnik sprytny, inteligentny i niezwykle skuteczny.
Najpiękniejsze gole Gianluki Viallego
Pokaz cwaniactwa
W tym zestawieniu nie mogło zabraknąć trafienia z derbów Turynu. W samym sezonie 1995/96 Vialli zdobył aż cztery gole w meczach przeciwko Torino. W pierwszym meczu zdobył hat-tricka, a Juventus wygrał aż 5:0. W drugim dał gola na wagę zwycięstwa po zaprezentowaniu przebłysku geniusza.
Włoch przyzwyczaił do akrobatycznych trafień, ale w tym przypadku wykazał się niesamowitym sprytem i wyczuciem. Ruchem ciała zmylił przeciwników i błyskawicznie stworzył sobie przestrzeń do strzału. Uderzył precyzyjnie i nie dał szans Massimiliano Caniato.
Na granicy ludzkich możliwości
Sezon 1994/95 przyniósł drużynie Marcello Lippiego tytuł mistrzowski. Juventus napakowany gwiazdami takimi jak Didier Deschamps, Roberto Baggio i Gianluca Vialli szedł pewnie po swoje. Pod koniec kwietnia 1995 roku „Stara Dama” ograła Fiorentinę, a Vialli zdobył gola, który teoretycznie nie miał prawa paść. Ciężko wytrenować złożenie się do tak ekwilibrystycznej pozycji, a co dopiero posłanie z niej piłki w światło bramki nie dając szans golkiperowi.
Nie da się ukryć, że Vialli nie pierwszy raz wymknął się prawom fizyki i przyjętym standardom, ale ten gol jest po prostu kultowy.
Przewrotka z Cremonese
W sezonie 1994/95 Vialli był piłkarzem „Starej Damy”, która rozgrywała właśnie wyjazdowy mecz z Cremonese. Dla Włocha było to wyjątkowe spotkanie. Rywal może nie był z najwyższej półki, ale Vialli wychował się w Cremonie i jako „Grigiorossi” zbierał pierwsze piłkarskie szlify na peryferiach wielkiej piłki. W pierwszych latach dorosłej kariery wywalczył z tym klubem najpierw awans do Serie B, następnie już do najwyższej klasy rozgrywek. Zatem powrót w rodzinne strony był dla niego czymś więcej niż tylko kolejnym dniem w pracy.
Vialli zdobył wówczas gola na 1:0 i to niebanalnego. Po dziś dzień rzadko wpadają gole po strzałach z przewrotki i każdy jest w stanie wymienić ich ledwie garstkę. Wciąż żywe pozostają bramki zdobyte w ten sposób przez choćby Rooneya, Ibrahimovicia i Ronaldo, ale jeśli kocha się „calcio”, nie wypada zapominać o Viallim.
Po meczu jeden z włoskich dziennikarzy zasypał snajpera Juventusu komplementami i liczył na komentarz napastnika odnoszący się do gola. Ten tylko spokojnym głosem podziękował i powiedział, że zrobił to po to, żeby Juventus wywiózł z Cremony komplet punktów. Skromność godna mistrza.
Zabawa w śniegu
W sezonie 1997/98 Chelsea mierzyła się z Tromso w ramach Pucharu Zdobywców Pucharów. Mecz w Norwegii odbywał się w bardzo trudnych warunkach. Mróz nie sprzyjał zawodnikom, a swoje trzy grosze dołożył oczywiście śnieg, który pokrył murawę. W takich okolicznościach teoretycznie łatwiej było grac gospodarzom, którzy przywykli już do takich warunków – wygrali 3:2 – ale Vialli i tak zdobył dwie bramki.
Warto przypomnieć jedną z nich. Końcówka meczu, wszyscy mieli prawo już czuć zmęczenie, ale wówczas błysnął Włoch. W jednej akcji położył na zamach dwóch rywali i nie dał szans bramkarzowi. Zobaczcie sami, jak to wyglądało. W pole karne wtargnął pan piłkarz i nikt nie miał pomysłu, jak choćby utrudnić mu życie.
Kowadło w nodze
W trzeciej kolejce sezonu 1997/98 Chelsea rozbiła Barnsley 6:0. Autorem aż czterech trafień był Vialli, któremu tego dnia praktycznie wszystko wpadało do sieci. Wybraliśmy z tego spotkania gola, który naszym zdaniem najmocniej się wyróżnił. „The Blues” wzorowo wyprowadzili kontrę i dostarczyli futbolówkę swojej „dziewiątce”. Vialli chłodno ocenił sytuację i nie szukał kwadratowych jaj. Posłał potężną bombę, której nie spodziewał się ani obrońca, ani bramkarz.
Tak po prostu.
WIĘCEJ O GIANLUCE VIALLIM: