Reklama

Trela: Droga Messiego czy Ronaldo, czyli jak się zestarzeje Lewandowski


Michał Trela

Autor:Michał Trela

31 grudnia 2022, 10:06 • 10 min czytania 26 komentarzy

W rozpoczynającym się za moment roku najlepszy polski piłkarz skończy 35 lat. O tym, że fizycznie jest gotowy, by grać na wysokim poziomie jeszcze długo, nie trzeba nikogo przekonywać. Ale odpowiedź na pytanie, jak będzie radził sobie mentalnie z upływającym czasem i zmieniającymi się realiami, nie jest już taka oczywista. Ostatnie miesiące w światowym futbolu pokazały, że sześciopak i strzelanie sporej liczby goli nie wystarczą, by uznać, że gwiazda ładnie się zestarzała.

Trela: Droga Messiego czy Ronaldo, czyli jak się zestarzeje Lewandowski


Choć piłkarzy grających na bardzo wysokim poziomie nawet do czterdziestki można było spotkać w każdym pokoleniu (Stanley Matthews, pierwszy zdobywca Złotej Piłki, miał 41 lat!), dopiero w obecnym stało się to zjawiskiem powszechnym. Jeszcze nawet w poprzedniej generacji gracze z absolutnie najwyższej półki schodzili z niej wcześniej. Zinedine Zidane żegnał się ze światem w finale mundialu, będąc w wieku dzisiejszego Roberta Lewandowskiego i mając za sobą już kilka sezonów, podczas których było widać, że nieuchronnie schodzi ze sceny. Luis Figo ostatni wielki turniej też rozegrał w tym wieku. 34-letni Ronaldo rozgrywał w Brazylii ostatni sezon w karierze, nie łapiąc się do kadry na mundial, a Michael Owen już na tym etapie w ogóle nie grał. Zdarzali się oczywiście piłkarze tacy jak Ryan Giggs czy Javier Zanetti, którzy bardzo długo trzymali wysoki poziom, ale nie byli to kandydaci do zgarniania Złotych Piłek i absolutne gwiazdy całej dyscypliny. Lothar Matthaeus niby jeszcze był z reprezentacją na mistrzostwach Europy jako 39-latek, ale występował już w MLS-ie i konieczność sięgania po niego świadczyła raczej o ówczesnym stanie niemieckiej piłki niż o formie samego piłkarza. Pomiędzy 1975 rokiem, gdy Złotą Piłkę dostał 31-letni Franz Beckenbauer, a 2016, gdy zdobył ją 31-letni Cristiano Ronaldo, było tylko dwóch laureatów tej nagrody z trójką z przodu – 33-letni Fabio Cannavaro w 2006 i 31-letni Pavel Nedved w 2003 roku. Tymczasem po 2015 roku wszystkie sześć nagród zgarnęli piłkarze 30+. Materiału porównawczego do tego, jak kto starzał się na absolutnie najwyższym poziomie, praktycznie więc nie ma, bo jedyne próbki nadal biegają po boiskach.

PODSTARZAŁE GWIAZDY

Zwykle w kontekście starzenia się mówiono głównie o sprawach biologicznych. O tym, jak długo dany organizm będzie w stanie znosić obciążenia związane z grą na najwyższym poziomie. Nie ma wątpliwości, że w tej kwestii medycyna sportowa wykonała ogromny postęp. Widać to nie tylko po Złotej Piłce, ale i innych kwestiach. Królami strzelców czterech z pięciu najsilniejszych lig Europy byli w poprzednim sezonie 30-latkowie (wyłamał się jedynie Kylian Mbappe). MVP mundialu został w tym roku 35-letni Leo Messi, po tym, jak na poprzednim tę nagrodę dostał 33-letni Luka Modrić. 41-letni Zlatan Ibrahimović i 36-letni Olivier Giroud świętowali w tym roku mistrzostwo Włoch. A w Lidze Mistrzów show skradł wszystkim 34-letni Karim Benzema. Oczywiście, że potrzebne jest dobre prowadzenie się, dieta, indywidualizacja treningów. Ale gdy o wszystko to się zadba, biologia nie jest już przeszkodą, by po trzydziestce utrzymywać się w ścisłej czołówce tej dyscypliny.

DROGI, KTÓRE SIĘ ROZESZŁY

Inny aspekt starzenia się piłkarzy to wymuszone wiekiem zmiany ich stylu gry. Coraz bardziej ostentacyjne człapanie Leo Messiego to oszczędzanie sił tylko na momenty magii. Wspomniany Giggs z wiekiem przestał być ponaddźwiękowym skrzydłowym, a został odpowiedzialnym środkowym pomocnikiem. Do drugiej linii cofali się też coraz głębiej Wayne Rooney czy Bastian Schweinsteiger, w początkach karier zawodnicy jednoznacznie ofensywni. A na naszym podwórku Łukasz Piszczek zmieniał się z dynamicznego i niezwykle wydolnego bocznego obrońcy, podłączającego się do każdej akcji, w organizującego grę od tyłu środkowego obrońcę. Jednak dopiero to, jak rozjechały się na ostatnim etapie kariery Cristiano Ronaldo i Messiego, długo prowadzone niemal łeb w łeb, a także przemiana, którą przeszedł Zlatan, pokazały, że to nawet nie biologia ani taktyka najbardziej decydują o tym, kto jak się starzeje, lecz to, jak sam piłkarz mentalnie radzi sobie z upływającym czasem.

WYSIŁEK SPRZĘŻONY Z DRUŻYNĄ

Ronaldo w pierwszych dwóch aspektach wiele zrobił dobrze, naprawdę dając sobie szansę na bardzo długą karierę. Musiał prowadzić się znakomicie, skoro w wieku 37 lat był w stanie strzelić osiemnaście goli w tak wymagającej lidze, jak Premier League. Ewolucję pozycyjną przeszedł już wcześniej, zmieniając się ze skrzydłowego w typowego środkowego napastnika. Element, który w największej mierze zdecydował, że jest dziś bezrobotny, a szansę na podpisanie kontraktu ma jedynie na peryferiach zawodowego futbolu, to nieumiejętność powściągnięcia ego. Brak umiejętności złączenia się z drużyną, którą kiedyś się przerastało. Messi wygrał mundial dopiero wtedy, gdy zaczął grać genialnie jako element zespołu, wspierany przez będących obok niego partnerów. Argentyna z Messim wyglądała lepiej, niż wyglądałaby bez niego. Portugalia, jak i jesienią Manchester United, najlepiej grały, gdy Ronaldo nie było na boisku. Messi potrafił objawiać wielkość nie tylko w golach, ale także w asystach i pojedynczych napędzających akcje dotknięciach, których nikt nie dopisze mu do indywidualnego pomnika. Ronaldo ciągle definiował się przez liczbę goli. Kolejne rekordy, które byłby w stanie dzięki nim pobić. A nie poprzez uczestnictwo w pressingu, za które orderów nie przyznają. Przez całe kariery obaj byli ponad swoimi drużynami i byli w stanie niemal w pojedynkę je ciągnąć. Lecz na ostatnim etapie Messi znów był piłkarzem drużynowym, a Ronaldo jedynie solistą.

Reklama

PRZYPADEK ZLATANA

Być może jeszcze bardziej radykalnie powściąganie własnego ego i przenoszenie go na zespół widać jednak na przykładzie Ibrahimovicia, przez całą karierę mówiącego o sobie w trzeciej osobie i w stylu znanym z żartów o Chucku Norrisie. Tymczasem dlatego jako 40-latek grał w Lidze Mistrzów, do której Ronaldo nie mógł się w lecie doprosić, że z jedynej gwiazdy drużyn, w których grał, przekształcił się w prawdziwego lidera. Piłkarza, który potrafi wpływać na wydarzenia nawet bez podnoszenia się z ławki, akceptującego, że nie będzie grał wszędzie i zawsze, ale za to otrzymującego nowe zadania dotyczące prowadzenia szatni czy ukierunkowania młodych. Choć Szwed w zeszłym sezonie rozegrał tylko trochę ponad tysiąc minut w lidze, choć teraz leczy kontuzję i tak jego powrót na San Siro należy uznać za punkt zwrotny w historii najnowszej Milanu. W 2016 roku, gdy Ronaldo, doznawszy w finale mistrzostw Europy kontuzji, dyrygował zespołem zza linii, wydawało się, że też może kiedyś pójść tą drogą. Wybrał jednak dalsze polerowanie marki osobistej, przez co cały pakiet, który niesie za sobą, składający się z pensji, konieczności podporządkowania mu całej gry zespołu, rezygnacji z pressingu i ryzyka egotycznych wybuchów, stał się nie do udźwignięcia dla nikogo z europejskiej czołówki. Zlatan niewątpliwie jest na ten moment gorszym piłkarzem niż Ronaldo. Ale jednocześnie każdy trener wolałby mieć w drużynie Zlatana, a nie Ronaldo. To starzenie się, w którym ciało nadążyło za trendami, ale umysł nie dostosował się do nowej rzeczywistości.

BIOLOGIA SPRZYMIERZEŃCEM

Nieuchronnie nadchodzi moment, w którym należałoby zacząć zadawać pytanie, w jaki sposób zestarzeje się Robert Lewandowski. W rozpoczynającym się roku najlepszy polski piłkarz skończy już przecież 35 lat. Niewykluczone, że na mundialu już nigdy nie zagra, w najlepszym wypadku zostanie mu jeszcze jeden. Patrząc na to, jak prezentuje się fizycznie, jak prowadził się przez całą karierę i jak, w sumie bezboleśnie, przystosował się do nowej ligi, można być spokojnym, że biologia będzie jego sprzymierzeńcem i umożliwi mu długą karierę. Ewentualne zmiany pozycji też nie będą konieczne. Lewandowski jako napastnik nigdy nie bazował na szybkości, a przynajmniej od czasu rozpoczęcia współpracy z Pepem Guardiolą znacznie poprawił się w grze kombinacyjnej. Już za Paulo Sousy często pełnił funkcję wolnego elektronu w ofensywie, cofającego się do drugiej linii. Nie będzie potrzebna żadna rewolucja w stylu gry, by Polak mógł nadal zachwycać.

NIEUCHRONNY MOMENT ZMIANY

Ale co się stanie, gdy nadejdzie nieuchronny moment, w którym przestanie już strzelać po 30 goli na sezon? Co się stanie, gdy jego pozycja ponad polskim futbolem zacznie być kwestionowana? Na razie surowe recenzowanie kolejnych selekcjonerów czy, coraz bardziej oczywista, konieczność budowania zespołu wokół niego, jeśli trener kadry narodowej chce wytrwać dłużej na stanowisku, albo mowa ciała, która w trakcie gry często nie zdradza wzorowego kapitana, uchodzą mu płazem, bo to w końcu Lewandowski. Ktoś, komu wręcz trzeba pozwolić na więcej. Jednak przecież kiedyś, nie sposób przewidzieć, czy za rok, dwa, czy trzy, zacznie nadchodzić moment, w którym starzenie się Lewandowskiego będzie już widoczne gołym okiem. Na razie trudno przesądzać, czy pójdzie w takiej sytuacji drogą Zlatana i Messiego, czy raczej Ronaldo. Czy będzie przedłużał karierę reprezentacyjną tak długo, jak będzie się dało, nawet jeśli wiązałoby się to z wchodzeniem na końcówki albo niewytrzymywaniem całych meczów i byciem przedłużeniem ręki selekcjonera, czy też jego obecność w kadrze będzie trwała tak długo, jak długo jego przywództwo będzie oczywiste i niekwestionowane?

MONACHIJSKA PAZERNOŚĆ

Jakiś czas temu miałem okazję uczestniczyć w spotkaniu, w którym można było w luźnej atmosferze i bez większej presji czasowej, porozmawiać z Lewandowskim. Jako że grał wówczas jeszcze w Bayernie Monachium, zagadywałem go o różne elementy funkcjonowania tego klubu i drużyny. Czy Julian Nagelsmann to faktycznie taki trenerski talent, jak o nim mówią? Kto odgrywa jaką rolę w szatni? Kto co wnosi na boisko? Wystarczyło kilka zdań, by zorientować się, że w tym, co pisały wówczas niemieckie media, a co nasiliło się przy letnim transferze do Barcelony, było ziarno prawdy, bo Lewandowski ewidentnie nie był fanem kierunku, w jaki prowadził zespół Nagelsmann. Doskwierało mu, że otrzymuje mniej podań niż wcześniej, że rzadziej uczestniczy w grze kombinacyjnej, czekając jedynie na piłkę w polu karnym. Narzekał, że pierwsza myśl, jaką mają teraz jego partnerzy z ofensywy, gdy wpadają w szesnastkę, to oddanie strzału, choć dawniej szukaliby podania do niego. Wdaliśmy się w dyskusję. Próbowałem mówić, że Bayern zdobył w ten sposób w rundzie jesiennej rekordowo wiele bramek. Że stał się bardziej nieprzewidywalny. Że może on, Lewy, strzela trochę mniej goli niż wcześniej, ale za to zaczęli trafiać Coman, Sane czy Gnabry. Nie wyglądał na przekonanego. Cały czas widziałem, że mam przed sobą piłkarza, którego cieszą głównie te gole, które sam strzeli. Uznałem, że to pewnie musi być ta cecha, która doprowadziła go na szczyt. Pazerność. Nigdy niezaspokojona ambicja. W kontekście tamtej rozmowy nie byłem bardzo zdziwiony, gdy kilka miesięcy później okazało się, że gra w Bayernie już mu nie odpowiada.

LIDER W BARCELONIE

Jednocześnie tamte słowa nijak nie pasowały do tego, co pokazywał w pierwszych miesiącach w Barcelonie, gdzie sprawiał wrażenie, jakby wręcz cieszył się z roli lidera, z pozaboiskowych zadań, które na nim ciążą i z tego, że młokosy w rodzaju Pedriego, Gaviego czy Fatiego patrzą w niego jak w obrazek. Zachowywał się często jak ktoś, dla kogo liczy się coś więcej niż tylko to, czy jego nazwisko znajdzie się na liście strzelców albo, czy pobije kolejny rekord, ale też to, czy wygra zespół. W reprezentacji Polski przez te wszystkie lata też miewał różne momenty. Od piłkarza, który ewidentnie potrafił się poświęcić dla zespołu, dobrze się z tym czując, po solistę, zniesmaczonego wszystkim, co się wokół niego dzieje. Brzęczą mi w głowie słowa Wojciecha Szczęsnego z wywiadu dla “Foot-Trucka”, że obsesja samorozwoju Lewandowskiego wcale nie jest mniejsza niż Ronaldo. I w kontekście starzenia się Portugalczyka, coraz mocniej nasuwa się pytanie, do jakiego stopnia posunięta jest ta obsesja.

Reklama

OSTATNIA POMOC

Sam Lewandowski tamtego wieczoru zdecydowanie cieplej wypowiadał się o Ronaldo niż o Messim. Ale mam nadzieję, że po ostatnim mundialu, gdzieś w skrytości ducha zobaczył na przykładzie tej dwójki, która droga jest właściwsza na ostatnie lata kariery. Świadomość, że Messi za moment zejdzie ze sceny, przyczyniła się do tego, że Argentyna wreszcie przestała marnować swój potencjał i po jego 34. urodzinach pomogła mu zdobyć pierwsze trofea reprezentacyjne. Idealnie by było, gdyby w Polsce też udało się podobną świadomość wykreować. Jako że prawdopodobnie najwybitniejszy polski piłkarz wszech czasów wkrótce zejdzie ze sceny, trzeba ostatni raz spróbować stworzyć mu idealne środowisko. Wybrać selekcjonera, z którym będzie się dobrze dogadywał i u którego będzie mu się dobrze grało. Dobierać takich partnerów i taką taktykę, by jak najbardziej eksponować jego atuty. I jednocześnie liczyć, że Lewandowski to na tyle mądry człowiek, że będzie umiał właściwie z tego skorzystać: widząc, że drużyna chce mu pomóc, on też pomoże jej. Nawet jeśli ceną za to miałoby być strzelenie jednego czy dwóch goli mniej. Dopiero wtedy będzie można powiedzieć, że naprawdę ładnie się zestarzał.

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

foto. Newspix

Patrzy podejrzliwie na ludzi, którzy mówią, że futbol to prosta gra, bo sam najbardziej lubi jej złożoność. Perspektywę emocjonalną, społeczną, strategiczną, biznesową, czy ludzką. Zajmując się dyscypliną, która ma tyle warstw i daje tak wiele narzędzi opowiadania o świecie, cierpi raczej na nadmiar tematów, a nie ich brak. Próbuje patrzeć na futbol z analitycznego dystansu. Unika emocjonalnych sądów, stara się zawsze widzieć szerszą perspektywę. Sam się sobie dziwi, bo tych cech nabywa tylko, gdy siada do pisania. Od zawsze słyszał, że ludzie nie chcą już czytać dłuższych i pogłębionych tekstów. Mimo to starał się je pisać. A później zwykle okazywało się, że ktoś jednak je czytał. Rzadko pisze teksty krótsze niż 10 tysięcy znaków, choć wyznaje zasadę, że backspace to najlepszy środek stylistyczny. Na co dzień komentuje Ekstraklasę w CANAL+SPORT.

Rozwiń

Najnowsze

Boks

Pięściarze dali radę, transmisja nie. “Niestety, ten DAZN to wielki shit”

Błażej Gołębiewski
5
Pięściarze dali radę, transmisja nie. “Niestety, ten DAZN to wielki shit”
Boks

Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!

Szymon Szczepanik
15
Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!

Piłka nożna

Anglia

Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Bartosz Lodko
1
Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Komentarze

26 komentarzy

Loading...