Reklama

Jak Leo Messi zdobył przyjaciół i zjednał sobie Argentyńczyków

Jakub Kręcidło

Autor:Jakub Kręcidło

18 grudnia 2022, 09:30 • 6 min czytania 8 komentarzy

Niezależnie od rezultatu finału mistrzostw świata, Leo Messi już wygrał. W oczach Argentyńczyków wreszcie stał się „ich” człowiekiem i piłkarzem, który przestał być synonimem porażki.

Jak Leo Messi zdobył przyjaciół i zjednał sobie Argentyńczyków

W książce „Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi” napisanej przez Dale’a Carnegiego teoretycznie nie ma nic odkrywczego. To, w gruncie rzeczy, zbiór oczywistych rad. Ale dzieło to stało się bestsellerem dzięki temu, że autor potrafił przekazać te mądrości w odpowiedni sposób i dotrzeć do świadomości swoich czytelników. Podobny proces zaszedł w kadrze Argentyny. Niby każdy wiedział, że kluczem do sukcesu jest uszczęśliwienie Leo Messiego – Pep Guardiola mówił o tym już kilkanaście lat temu – ale dopiero Lionelowi Scaloniemu udało się sprawić, by 35-latek grał w reprezentacji z uśmiechem na ustach. Efekty? Triumf w Copa América i finał mundialu w Katarze, ale też kompletna odmiana wizerunku gwiazdora Paris Saint-Germain w ojczyźnie.

Que miras, bobo?

Przez lata, lista zarzutów Argentyńczyków do Messiego wydawała się nie mieć końca, szczególnie wśród kibiców pamiętających Diego Maradonę. Fani cieszyli się, że zawodnik z Rosario odrzucił zakusy Hiszpanów i że wybrał grę w biało-niebieskiej koszulce, ale co z tego, skoro w sercach rodaków nie umiał wypełnić luki po „Pelusie”? Nie dość, że był nudnym introwertykiem, który z kadrą ponosił same porażki, to jeszcze był inny, nieargentyński. W wieku 13 lat wyjechał do Barcelony, przez co stracił cechy „pibe”, chłopaczka z osiedla, i trudno było się z nim identyfikować. Wyrzucano mu brak patriotyzmu, niechęć do śpiewania hymnu czy mnóstwo innych, z pozoru banalnych, rzeczy. Do czasu.

Reklama

Dwadzieścia dwa lata po opuszczeniu rodzinnego Rosario i przeniesieniu się do Barcelony, Messi ponownie zachowuje się jak „pibe”. Śpiewa hymn. Wchodzi w pyskówki z rywalami. W Katarze, celebrował gola przed nosem Louisa van Gaala i Edgara Davidsa czy wypowiedział słynne już słowa: „Que miras, bobo?”, czyli „Co się lampisz, pajacu?”, które spodobały się Argentyńczykom z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że słówka „bobo” używały przede wszystkim lokalne dzieciaki, co pozwalało myśleć, iż Leo czuje się w kadrze jak w swoim podwórkowym zespole. Po drugie – sam Messi zachowywał się w stylu Boskiego Diego i dał do zrozumienia, że wraca do korzeni, do trash-talku i pójścia w ogień za swoimi kumplami z drużyny, których wcześniej obrażali i Wout Weghrost, i członkowie holenderskiego sztabu.

Lider przez wielkie „L”

W trakcie mundialu, viralowe stały się nagrania z reprezentacją Argentyny wychodzącą na rozgrzewkę. W kadrze, który mógłby pochodzić z gangsterskiego filmu, herszt bandy, Messi, prowadzi piłkarzy ustawionych za nim w trójkącie. Można stwierdzić: „E, nic specjalnego”. Ale trudno nie dostrzec w tym symbolu zjednoczenia reprezentacji jak i tego, że w wieku 35 lat geniusz z Rosario czuje się komfortowo w roli lidera. Przykłady można mnożyć. W ćwierćfinale z Holandią, po decydującym rzucie karnym wykorzystanym przez Lautaro Martineza, Leo jako jedyny pobiegł do bramkarza, Emiliano Martineza. To 35-latek cieszył się ze Scalonim i jego asystentami. To Messi przed każdym meczem zbija piątki z każdym członkiem zespołu i motywuje partnerów do gry, co dobrze było widać przed ubiegłorocznym finałem Copa América na Maracanie. – Od 45 dni nie widzieliśmy naszych rodzin. Emiliano Martinez ma córkę, której jeszcze nie widział. Wyjdziemy na boisko i wygramy, zabierzemy to trofeum do domu – mówił „La Pulga”, który po końcowym gwizdku sędziego prowadził celebrację w szatni, śpiewając, że Diego cieszy się w niebie patrząc na to, jak triumfują Albicelestes.

Scaloni przejął reprezentację Argentyny po mundialu w Rosji, w trakcie którego był jednym z asystentów Jorge Sampaolego. Mógł zatem z bliska przyglądać się drodze do katastrofy. Po mundialu Messi na kilka miesięcy zrezygnował z występów w narodowych barwach, ale wrócił do kompletnie innej drużyny. Nie było jego dawnych kumpli, więc zniknęły i dawne zwyczaje, jak np. ten, że Leo całe zgrupowanie spędzał w pokoju z Kunem Aguero, swoim najbliższym przyjacielem. Teraz, Leo ma swój „gang”. 35-latek ma znakomite relacje np. z Rodrigo de Paulem, Giovanim Lo Celso, Leandro Paredesem czy Papu Gomezem, z którymi regularnie pije mate, gra w karty czy grilluje – w „asado” nie chodzi jednak o samo jedzenie mięsa, którego Argentyńczycy do Kataru przywieźli 2,5 tony, a o cały rytuał związany z przygotowywaniem posiłku i jego późniejszym spożywaniem.

Messi to też człowiek

Reklama

Przez lata, Messi sprawiał wrażenie zimnego. Dziś, emocje od niego biją. To przemawia do Latynosów, ale i do kumpli z zespołu, którzy – jak podkreśla znany południowoamerykański dziennikarz Juan Pablo Varsky – wreszcie nie traktują Leo jak pół-boga. Jeśli mają się z niego śmiać, będą to robić. Jeśli mają ograć go w truco (gra w karty), to go ograją. Jeśli mają rozegrać akcję sami, to to zrobią. Argentyńczycy metaforycznie przekonują, że w szatni zdjęto plakat Messiego ze ściany. Dalej jest tak, że gdy 26 zawodników wchodzi na obiad, to wzrok przyciąga przede wszystkim gwiazdor Paris Saint-Germain, ale na boisku nikt nie oczekuje od niego cudów. Strategia: „dajmy piłkę Leo i a nuż coś się uda” już nie jest jedynym sposobem Albicelestes na odnoszenie zwycięstw.

Argentyńczycy oczekiwali, że Messi będzie i liderem, i mesjaszem, zbawcą. Ale to psuło balans i atmosferę w zespole – pisał w „Forbesie” Alejandro Melamed, doktor nauk ekonomicznych i specjalista ds. zarządzania zasobami ludzkimi. – Scaloniemu udało się obniżyć oczekiwania względem jednostki i rozłożyć je na całą drużynę. Leo rozwinął się jako lider, ale zrobił to wewnątrz swoich ograniczeń. Stał się pierwszoplanowym bohaterem, jednak nie ekstrawertykiem. Porusza się w granicach swojej strefy komfortu i nikt nie oczekuje od niego, by był kimś, kim nie jest, dlatego tak często widzimy uśmiech na jego twarzy – twierdzi Melamed.

Mecz definiujący karierę

Po raz pierwszy wydaje się, że gra w kadrze rzeczywiście sprawia Messiemu radość. Frustracja wywołana kolejnymi porażkami jak i chaosem w federacji została zastąpiona uśmiechem, żartami na streamach na Twitchu z Aguero (np. z Papu Gomeza i jego podobieństwa do Davida Beckhama) i pewnością siebie. Piłkarz, który niedawno stronił od mediów, po porażce z Arabią Saudyjską i przerwaniu serii 36 spotkań bez porażki, wyszedł do dziennikarzy i spokojnie tłumaczył przyczyny wpadki, jednocześnie podkreślając: – „Uwierzcie w nas. Nie zawiedziemy”.

Czuć, że nie tylko kibice inaczej podchodzą do „nowego” Leo. – Na zakończenie rozmowy, nie zadam ci pytania – rzuciła do kapitana Sofia Martinez, dziennikarka argentyńskiej telewizji publicznej, po starciu z Holandią. – Nadchodzi finał mundialu i chcę powiedzieć ci, że niezależnie od wyniku jednej rzeczy nikt ci nie odbierze – przekroczyłeś granice bardziej niż którykolwiek z Argentyńczyków. Naprawdę. Odcisnąłeś swoje piętno na życiu każdego z nas, i starych, i dzieci. Tego nikt ci nie odbierze. Pragnę ci podziękować za chwilę radości, które dostarczyłeś tak wielu osobom. Mam nadzieję, że będziesz czuł to w sercu, bo jesteś dla nas ważniejszy niż mistrzostwo świata. Dziękuję, kapitanie – powiedziała kobieta. Jej słowa wyraźnie zaskoczyły Messiego. – Nie interesowało mnie to – twierdzi Martinez. – Chciałam powiedzieć mu, ile znaczy dla Argentyńczyków. Pragnęłam wyrzucić mu tę prawdę w twarz. Nie wiem, co myśli, dlatego uznałam, że musi wiedzieć, jak bardzo go doceniamy.

W wieku 35 lat, Messi nie dominuje już meczów tak jak w przeszłości. Guillem Balague, znany hiszpański dziennikarz, przekonuje, że stał się piłkarzem momentów. Niedziela może być momentem, który na dobre zdefiniuje status Leo. Kiedy napastnik podniósł trofeum za wygranie Copa America w 2021 roku, nie tylko przerwał serię blisko trzydziestu lat bez międzynarodowego trofeum dla Argentyny, ale jeszcze udowodnił, że może być liderem. Po szesnastu latach pełnych niespełnionych nadziei i rozczarowań, “La Pulga” zrobił duży krok w kierunku zbliżenia się w oczach rodaków do Diego Maradony. Jeśli dziś poprowadzi Albicelestes do złota, nawet jego krytykom trudno będzie znaleźć argumenty przeciwko Leo w porównaniu z legendarnym „Pelusą”.

WIĘCEJ O MISTRZOSTWACH ŚWIATA W KATARZE:

fot. NewsPix.pl

Dziennikarz Canal+

Rozwiń

Najnowsze

Boks

Pięściarze dali radę, transmisja nie. “Niestety, ten DAZN to wielki shit”

Błażej Gołębiewski
0
Pięściarze dali radę, transmisja nie. “Niestety, ten DAZN to wielki shit”
Boks

Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!

Szymon Szczepanik
14
Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!
Anglia

Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Bartosz Lodko
1
Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Felietony i blogi

Anglia

Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Bartosz Lodko
1
Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League
Hiszpania

Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

Jakub Radomski
56
Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

Komentarze

8 komentarzy

Loading...