Maroko tańczy i śpiewa po największym sukcesie w historii swoich występów w mistrzostwach świata – awansie do ćwierćfinału, a zupełnie przy okazji Lwy Atlasu obaliły mit o świetnej polskiej defensywie. Bo świetnie to bronią zawodnicy prowadzeni przez Walida Regraguiego. Biało-czerwoni musieli liczyć na szczęście i Wojciecha Szczęsnego.
– Duch się rwie do wielkich rzeczy, a tu pospolitość skrzeczy – padło w „Weselu” Stanisława Wyspiańskiego i na stałe weszło do naszego narodowego dyskursu jako piękna wymówka. To „a tu” należy odczytywać jako zdecydowanie konfrontacyjne i pokaz niezgodności chęci z efektami. Chciałem dobrze, a tu coś przeszkodziło i nie zrobiłem dobrze. Często niezgodnie z oryginałem „pospolitość” zamienia się na „rzeczywistość” i wówczas mamy sentencję niby błędną (tak Wyspiański nie napisał), a jednocześnie nawet bardziej pasującą do życia.
– W tym sensie zmiana pospolitej pospolitości, która jest oczywiście przeszkodą, ale tylko przez to, że spłaszcza to, co wzniosłe, i nie pozwala duchowi osiągnąć wyżyn, na wszechogarniającą rzeczywistość, która nie daje się do naszych zamiarów dostosować, jest naturalna, bo nam też dodaje wartości. Dzięki temu możemy powiedzieć, że chcemy jak najlepiej, a że wychodzi jak zazwyczaj, to już nie nasza wina – pisał na ten temat Jerzy Bralczyk w „500 zdaniach polskich”.
Chciałem dobrze, a tu rzeczywistość… Chwila, chwila, brzmi znajomo. Tak! Przecież mniej więcej to samo innymi słowami jednym chórem mówili reprezentanci Polski i selekcjoner przed startem mundialu. Chcielibyśmy dobrze, w sensie grać ofensywnie i z polotem, tylko się nie da, nie mamy do tego możliwości, ta rzeczywistość nas brutalnie ogranicza.
Dlatego musieliśmy skupić się na obronie, ale za to to nam wychodziło pierwszorzędnie! Przecież aż do trzeciej kolejki nie straciliśmy bramki! I tylko, cholera, znowu słychać ten paskudny skrzek. Tym razem rzeczywistość zderza się z tym mitem, który sięga bruku niczym fortepian Fryderyka Chopina wyrzucony z okna przez ruskich w odwecie za powstanie styczniowe. Być może dalibyśmy wiarę, że faktycznie w defensywie to było, gdyby nie Maroko.
W ogóle ten zespół to musi być nie w smak biało-czerwonym. Raz, że wyrzucił na śmietnik tezy o świetnej obronie, a dwa, do kubła obok wepchnął tłumaczenia o braku czasu. Regragui pracuje jeszcze krócej niż Michniewicz, stanowisko objął 31 sierpnia. Dokładnie 84 dni przed pierwszym meczem w turnieju w Katarze z Chorwacją.
Ale wróćmy do spraw defensywy. Najpierw Polska. Na tym etapie żadna drużyna nie pozwoliła przeciwnikom oddać większej liczby strzałów niż my (28). Żaden bramkarz nie musiał interweniować tak często (21). Wyższe Post-Shot Expected Goals (prawdopodobieństwa obrony strzału przez bramkarza) od biało-czerwonych (7,6) pozwoliły rywalom wypracować Kostaryka (9,6) i Szwajcaria (8,7). Szczęsny ma zdecydowanie najwyższą różnicę między PSxG a bramkami wpuszczonymi – +2,8, czyli uchronił nas przed trzema golami.
A teraz prosimy Maroko. Przeciwnicy Lwów Atlasu celnie uderzali na ich bramkę pięciokrotnie i to trzeci wynik turnieju po Argentynie i Ekwadorze (4). PSxG ekipy Regraguiego to 1,0, najniższe w całej stawce i w związku z tym najlepsze. Stąd wzięła się ledwie jedna stracona bramka – z Kanadą (2:1), która padła po rykoszecie i samobóju Nayefa Aguerda. Tutaj zerowe konto nie było prezentem od losu. To efekt dobrze wykonanej pracy.
Polska najwięcej czasu bez piłki spędzała przyklejona do własnej szesnastki, pilnując przestrzeni za plecami. Maroko broniło wyżej, starając się nie wpuszczać rywali w pobliże pola karnego. My w średnim bloku spędziliśmy 27,75% czasu bez posiadania, Lwy Atlasu – 34,75%. Nawet w rywalizacji z wymieniającą setki podań Hiszpanią drużyna Regraguiego w ten sposób broniła dłużej (33%) niż biało-czerwoni w jakimkolwiek spotkaniu mundialu.
W niskim bloku nasz zespół był ustawiony aż przez 33,75% czasu bez piłki, przy 24,5% Maroka, przy czym potyczka z Hiszpanią zdecydowanie podniosła ten rezultat. W tym meczu Lwy Atlasu w niskim bloku broniły przez 39% czasu fazy defensywnej, podczas gdy średnia fazy grupowej to 19,6%. Jednak umiejętności techniczne zawodników Luisa Enrique i styl La Furia Roja odcisnęły piętno na grze drużyny z Afryki.
Ponadto sensacyjny ćwierćfinalista w średnim bloku staje się bardzo kompaktowy – między najgłębiej a najdalej wysuniętym zawodnikiem przeciętnie było 22,5 metra. W przypadku reprezentacji Polski to 26 metrów. W rywalizacji Lwów Atlasu z Hiszpanią ta odległość wynosiła 19 metrów. Bronili głębiej, ale za to ustawili się bliżej siebie i ograniczyli miejsce do gry. Dlatego ekipa z Półwyspu Iberyjskiego oddała ledwie jeden celny strzał – Marokańczycy pożarli przestrzeń. Nie było jak przesunąć akcji w stronę pola karnego. Zespół Regraguiego niechętnie wpuszcza w swoją szesnastkę – 14,7 kontaktów z piłką przeciwnika w tej strefie na 90 minut to siódmy wynik mistrzostw świata. Rywale Polaków notowali przeciętnie 29 kontaktów i to trzeci najgorszy rezultat, po Kostaryce (34,7) i Australii (31,8).
Wreszcie Lwy Atlasy były aktywniejsze i skuteczniejsze. Żaden uczestnik mundialu nie wykonał tylu skutecznych odbiorów na dryblujących, co Marokańczycy – 44. Druga w kolejności Australia zebrała 34, a Polska z 22 była 19. Pod względem zablokowanych podań z ekipą z Afryki mogą równać się tylko Socceroos – i jedni, i drudzy zgromadzili po 44. Biało-czerwoni z 26 zajmują 23. pozycję.
Ten sposób przynosi Maroku korzyści. Uwaga, za kadencji Regraguiego Lwy Atlasu w siedmiu występach straciły jedną bramkę i to samobójczą. Poza tym z czystym kontem kończyły starcia z Chile, Paragwajem, Gruzją, Chorwacją, Belgią i Hiszpanią. To nie przypadek.
Maroko w porównaniu z naszą reprezentacją w fazie bez posiadania ustawia się wyżej, bardziej kompaktowo i dzięki temu praktycznie nie dopuszcza do strzałów i nie wpuszcza we własne pole karne. Ma określony plan i go realizuje. Biało-czerwoni mieli inne założenia i jeszcze wykonywali je słabo, bo tak trzeba określić próby zabezpieczenia swojej szesnastki poprzez niski blok, który okazywał się nieszczelny.
Dlatego Maroko to jest dobra defensywa. Biało-czerwoni opierali się przede wszystkim na genialnej formie Szczęsnego.
*dane z FBref oraz FIFA
CZYTAJ WIĘCEJ O MISTRZOSTWACH ŚWIATA:
- Droga do radości. Nie ma na niej miejsca dla Glika i Krychowiaka
- Polski futbol to palarnia pieniędzy
- Usychanie z tęsknoty za Jakubem Moderem
foto. FotoPyk