To, że reprezentacja Polski ma niewielkie szanse z Francją było jasne od początku. Pytanie brzmiało: czy przegramy po antyfutbolu czy przynajmniej damy sobie szansę na pokazanie czegoś ciekawszego. Na szczęście wybraliśmy wariant drugi. A że odpadliśmy po porażce 1:3 z mistrzami świata? Trudno, ale przynajmniej dziś graliśmy w piłkę i oczy nie bolały od patrzenia.
W niedzielne popołudnie dostaliśmy wszystko to, czego tak bardzo brakowało nam w fazie grupowej.
Wysoki pressing? Był.
Ataki dużą liczbą zawodników? Były.
Dobre sytuacje po ciekawych akcjach? Również.
Francja – Polska 3:1. To była reprezentacja, którą da się oglądać
Przez jakiś czas będziemy mogli trochę pogdybać. Gdyby po akcji Bartosza Bereszyńskiego gola strzelili Piotr Zieliński (mocny strzał odbił Lloris) lub poprawiający go Jakub Kamiński (Varane wybił piłkę sprzed linii bramkowej), losy tego meczu być może potoczyłyby się inaczej. W tej akcji nie zabrakło niczego, czego oczekiwaliśmy, czyli trochę odwagi, kombinacji i wejścia w pole karne rywala większą liczbą piłkarzy.
Takich obiecujących momentów do przerwy mieliśmy sporo. Francuzi się męczyli i do gola Giroud z 44. minuty jedyne dobre sytuacje mieli po naszych fatalnych błędach. W pierwszym przypadku Frankowskiego, który chciał utrzymać piłkę w boisku i zrobił to, ale na kontrę dla Francji. Na szczęście wtedy Giroud zmarnował dogranie Dembele. W drugim przypadku po złym wycofaniu Kamińskiego do Zielińskiego, co napędziło Mbappe. Ostatecznie jego mocne uderzenie w bliższy róg zatrzymał Szczęsny.
Lewandowski w mur z rzutu wolnego, „Lewy” mocno acz niecelnie sprzed pola karnego, Kamiński po rykoszecie w boczną siatkę (ładna wymiana podań na prawej stronie Casha z Zielińskim). Defensywa Trójkolorowych nie narzekała na nudę. Podopieczni Didiera Deschampsa zostawiali nam sporo miejsca – zwłaszcza na skrzydłach, gdzie z powrotami nie przepracowywali się Mbappe i Dembele – i szkoda, wielka szkoda, że częściej z tego nie korzystaliśmy. Chwilami wykładaliśmy się na podstawach, jak złe przyjęcie zbierającego drugą piłkę Frankowskiego czy słabe wyprowadzenie kontry przez środek, gdy zupełnie niepilnowany na boku był Lewandowski.
Przecieraliśmy oczy ze zdumienia pozytywnie zaskoczeni, ale Francuzi w końcu nas ugryźli. Minimalnie spóźniony z doskokiem był Cash, kolejny raz na tym turnieju ze swojej strefy wyskoczył Glik, spóźniony z asekuracją był Kiwior i Giroud zamienił na gola prostopadłe podanie Mbappe.
Mbappe show w drugiej połowie
Stało się jasne, że po przerwie idziemy na wymianę ciosów. Nie mieliśmy już nic do stracenia.
I tutaj niestety się wyłożyliśmy. Zaczęliśmy grać bardziej ryzykownie, odsłanialiśmy się i nic z tego nie mieliśmy – poza prostymi stratami i groźnymi kontrami rywali. Nasi obrońcy coraz częściej grali 1 na 1, na granicy ryzyka, co najlepiej pokazywała interwencja Glika w pojedynku z rozpędzonym Mbappe.
Zieliński imponował wszędobylskością, balansami ciała i czasami też podaniami, ale brakowało nam ciągu dalszego. Więcej powinni wnieść rezerwowi Bielik, Zalewski i Milik. Za dużo było statyczności, niefrasobliwych strat i przegranych starć fizycznych. Kiwior mógł przerwać w środku pola kontrę mistrzów świata, ale od razu zaczął się cofać i ciąg dalszy znamy. Mbappe posłał piłkę pod ladę, mimo że teoretycznie obaj nasi stoperzy próbowali go blokować. Trzeci gol to już wielki popis asa PSG, który bezczelnie się zabawił i pięknie wykończył całość.
Gol na otarcie łez
Na koniec przynajmniej dostaliśmy kilka chwil pocieszenia w postaci paru sytuacji. Przy każdej maczał palce Kamil Grosicki, który wszedł na parę minut i wykreował więcej zagrożenia niż reszta naszych skrzydłowych razem wzięta przez trzy mecze. W ostatniej akcji po jego dośrodkowaniu ręką zagrał Upamecano i sędzia przyznał nam rzut karny. Lewandowski za pierwszym razem strzelił źle, ale Lloris za szybko opuścił linię bramkową. Poprawka naszego kapitana była już bezbłędna.
1:3, przegrywamy z honorem po walce. Jeżeli nie dało się awansować, to przynajmniej tego chciał polski kibic i dziś to dostał.
Pokazaliśmy światu, że jednak potrafimy coś więcej niż zabijanie meczów. Teraz trzeba iść tym śladem. Jasno oczekiwania w tej kwestii wyłożył w pomeczowym wywiadzie sam Lewandowski. Przed biało-czerwonymi bardzo ważny okres i spodziewana wymiana pokoleniowa na niektórych pozycjach. Za dziś dzięki panowie, nie musieliśmy się wstydzić.
Czytaj więcej o mundialu w Katarze:
- Usychanie z tęsknoty za Jakubem Moderem
- Nie wierzymy w hidżab. Piekło irańskich kobiet [REPORTAŻ Z KATARU]
- Białek z Kataru: Flick apeluje o zmiany w szkoleniu? Mundial wjechał mi już za mocno
Fot. FotoPyK