Reklama

Czy odzyskaliśmy godność?

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

04 grudnia 2022, 18:26 • 4 min czytania 142 komentarzy

Rzadko kiedy poprzeczka oczekiwań wisi przed polską reprezentacją tak nisko. Zazwyczaj kibice, dziennikarze, eksperci oczekują zwycięstwa, no, co najmniej remisu, a dzisiaj wielu wzięłoby przyzwoitą porażkę z pocałowaniem ręki. Wszystko oczywiście wzięło się raz, że z tego, co prezentowaliśmy w fazie grupowej, a dwa – z klasy rywala. No i teraz jesteśmy po tej porażce. I pytanie: czy odzyskaliśmy godność?

Czy odzyskaliśmy godność?

Przecieraliśmy oczy, gdy w pewnym momencie pierwszej połowy statystyka pokazała 46% posiadania Polaków, a 43% Francuzów (reszta to piłka niczyja). To było jeszcze przy remisie 0:0, więc nie można to zrzucić na karb tego, że Francuzi się cofnęli i czekali na nasze próby odrabiania rezultatu. Nie – po prostu w końcu się nie baliśmy wymienić kilku, ba, kilkunastu podań. W końcu nie każda akcja kończyła się tępą laga do przodu, oczywiście, były takie przypadki, ale powiedzmy – co kilka sytuacji, a nie przy każdej okazji, jak to miało miejsce choćby w spotkaniu z Meksykiem czy – szczególnie – z Argentyną.

Dalej: w końcu nie staliśmy dupą w polu karnym. O to było najwięcej pretensji do ekipy Michniewicza, że boi się własnego cienia, a każdy wypad na pole karne przeciwnika traktuje jak wyprawę do tolkienowskiego Mordoru. Dzisiaj nie było większego problemu, by do Francuzów podejść wyżej, złapać ich w pressingu, odebrać piłkę i zaatakować z bliższej odległości. Drużyna Deschampsa chyba sama była zaskoczona takim obrotem spraw, bo pewnie spodziewali się czegoś innego, a tutaj zobaczyli reprezentację Polski z zębem i pewnością, że przyjechali uprawiać piłkę nożną, a nie dwa ognie.

Po trzecie – złapaliśmy trochę luzu w akcjach ofensywnych już na połowie Francuzów. Wcześniej, gdy mieliśmy futbolówkę u przeciwnika (co zdarzało się rzadko), głównym rozwiązaniem była zazwyczaj wrzutka. A Francuzów potrafiliśmy parokrotnie zaskoczyć szybkim rozegraniem, żeby wspomnieć choćby sytuację Zielińskiego, która zapewne przejmie pałeczkę kombinacji z Euro 2016, jako tej pokazywanej przez kolejne sześć lat.

Reklama

Ostatecznie – przegraliśmy, ale jako się rzekło przed meczem: nie oczekiwaliśmy wiele, chcieliśmy odejść stąd z podniesioną głową. Nawet nie wysoko podniesioną, ale po prostu: podniesioną. Nie patrzeć już, że Australia może, że Japonia może, Kostaryka i tak dalej. Sami chcieliśmy „móc”, zaprezentować naszą jakość, która – wbrew wielu przekazom wokół kadry – nie jest wcale tak niska.

I to się długimi momentami udawało.

Jasne, zabrakło jakości, nie pomogli zmiennicy, bo wejścia Bielika czy Milika trzeba uznawać za co najmniej kuriozalne. Ale mamy poczucie, że zrobiliśmy dziś naprawdę dużo, by tej Francji się postawić. W przypadku spotkań z Argentyną czy Meksykiem tak sprawy nie można było postawić.

Niemniej taka gra dzisiaj oczywiście będzie rodzić pytania wobec tego, co działo się wcześniej. Bo można pytać, czy znając wynik spotkania Argentyny z Arabią, nie warto było zaryzykować z Meksykiem i tak naprawdę bić się o pierwsze miejsce, a co z tym idzie – uniknięcie Francji? Bo można się zastanawiać, czy potencjał Zielińskiego w grupie nie został absolutnie zaprzepaszczony? Teraz było widać, że ten gość mógłby z powodzeniem grać w reprezentacji Francji w pierwszym składzie. Jego przyjęcie to jest czysta poezja, to, jak uwalnia się od rywala. Mamy trzech Zielińskich i przechodzimy dalej.

W grupie nie miał szans tego zaprezentować – piłka latała mu nad głową, musiałby mieć ze cztery metry wzrostu, żeby sobie radzić. No a cóż, ludzie tacy wysocy się nie rosną.

Reklama

Naturalnie to tylko gdybanie, nigdy się już nie dowiemy, co by było gdyby Michniewicz wybrał inną drogę. Może spętani presją zawodnicy przegraliby z Meksykiem i w ogóle nie wyszli z grupy? To scenariusz tak samo realny, a może nawet realniejszy niż ten prezentowany wyżej.

Dziwny to mundial. Rozgrywany w listopadzie i grudniu, w kraju, który nigdy nie powinien tej imprezy dostać. Mundial, w czasie którego z grupy lecą Niemcy, Duńczycy, Belgowie. Dziwny również dla nas, bo być może największą dumę czujemy w momencie, gdy przegraliśmy 1:3.

Czy to wystarcza do odzyskania godności? Na tytułowe pytanie chyba każdy musi odpowiedzieć sobie sam.

WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI:

Fot. FotoPyk

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham

Patryk Fabisiak
0
Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham

Mistrzostwa Świata 2022

Hiszpania

Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham

Patryk Fabisiak
0
Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham
Hiszpania

Wiceprezydent Barcelony potwierdza. „Nie rozpoczęliśmy rozmów z innymi trenerami”

Patryk Fabisiak
1
Wiceprezydent Barcelony potwierdza. „Nie rozpoczęliśmy rozmów z innymi trenerami”

Komentarze

142 komentarzy

Loading...