Jeśli ktoś – jakimś cudem – był kiedyś zainteresowany, jak wyglądałaby Korona Kielce na mistrzostwach świata, dziś mógł poznać odpowiedź. Iran starał się sympatyczną drużynę z Ekstraklasy imitować bardzo dobrze, ale chyba nikt rywalom Anglików nie powiedział, jak to się musi skończyć. A mianowicie: kompletnymi bęckami, oczywiście w drugą stronę. No i tak też było, Iran przegrał 2:6, więc wchodzi w ten turniej – delikatnie mówiąc – nie najlepiej!
Anglia – Iran 6:2. To mundial czy mecz w Kielcach?
Naprawdę – szczególnie w pierwszej połowie nie wierzyliśmy własnym oczom. Jakby ktoś pozbył ten mecz kolorów i detali, a następnie nam go puścił, powiedzieliśmy, że oho, to gra Korona w jakiś smętny poniedziałek z naszą ligą. Wślizg, faul, znowu faul, przerwa, wślizg, stempel, podostrzenie, meldunek i tak w kółko. Do przodu nic, ale w walce wręcz? Wysoka ocena. Iran wyglądał, jakby najadł się szaleju po stracie swojego bramkarza, natomiast przecież to nie Anglicy go wykluczyli, tylko Beiranvand wpadł na kolegę.
Ciężko się to oglądało i gdyby ekipa Southgate’a przyjęła warunki tej rywalizacji, mielibyśmy mocnego kandydata do tytułu paździerza turnieju. Na szczęście Synowie Albionu ani myśleli brać w tym udziału, oni chcieli grać w piłkę i jak złapali wierzgających Irańczyków, to już nie puścili.
Gdy rywal chce tylko przeszkadzać, to najważniejsze, co musisz zrobić, to przyspieszyć. Być szybszym niż kolejne wślizgi i stemple przeciwnika, a tak właśnie Anglicy się zaprezentowali. Kiedy zaczęli grać na jeden-dwa kontakty, nie było co z Irańczyków zbierać. Szczególnie na skrzydłach podopieczni Queiroza nie dojechali, a Anglicy mieli autostradę. Skoro dysponują takimi wyścigówkami jak Saka i Sterling, to trudno było o inne starcie niż gołej dupy z batem. Saka się bawił, jego drugi gol, kiedy w polu karnym zachował ogromny spokój i znalazł to jedno miejsce z którego można uderzyć – klasa, ale przecież i pierwszy był – krótko mówiąc – zajebisty, gdy po zgraniu Maguire’a przymierzył idealnie z woleja.
Anglia – Iran 6:1. Głód Synów Albionu
Co nam się podobało w Anglikach to między innymi fakt, że każdy gol był nieco z innej parafii, więc pokazali spory wachlarz możliwości. A to rozegranie stałego fragmentu gry, a to pójście skrzydłem, a to wyjście sam na sam od własnej połowy. Ile Rashford był na boisku, zanim strzelił swoją bramkę? No przecież kilkadziesiąt sekund i już mógł się cieszyć ze sztuki, kiedy cisnął na golkipera sam przez ponad naście metrów.
Anglików za taki wynik należy po prostu docenić, bo w ostatnim czasie regularnie można było im zarzucać, że są minimalistami, którzy po zdobyciu jednej bramki zadowalają się nią i nie chcą iść dalej. A tutaj po każdej sztuce było szukanie kolejnej, jakby chcieli udowodnić wszystkim, że minimalizm jest im jednak obcy. No a poza tym chcieli też pewnie zrzucić z siebie ciężar ostatnich wyników, bo przypomnijmy, że nie ma już ich w najwyższej dywizji Ligi Narodów, skąd spadli po kompromitujących występach.
A taki rezultat może ich po prostu napędzić – gdy dochodzili do fazy medalowej cztery lata temu, walnęli Panamę 6:1 (choć tam akurat w drugim meczu). Niemniej nikomu nie trzeba tłumaczyć, ile pewności zyskuje drużyna, która na dzień dobry rozbija rywala. Rywala, który zresztą nie wydawał się aż tak słaby, Iran nie przegrywa tyle na mundialach.
Ale dziś… No dziś ten mecz mu kompletnie nie wyszedł. Pewnie dwie bramki z Anglikami wzięliby przed spotkaniem w ciemno, ale też dajcie spokój. Pierwszy gol był oczywiście ładny, szybka kombinacja, za którą nie nadążyli Maguire i Stones, natomiast to trochę mało jak na 114 minut gry (14 doliczonych w pierwszej połowie, 10 w drugiej). No, a bramka z karnego, gdy ten wydawał się raczej miękki – miłe wspomnienie dla Taremiego, natomiast nic więcej.
Czy kibice reprezentacji Anglii powinni się podpalać? Nie, taki Iran to jeszcze za mała próbka. Ale powody do optymizmu są. Zdecydowanie tak.
Więcej o mistrzostwach świata w Katarze:
- Wymioty Kataru, czyli pracuj za grosze i zmykaj do swojej biedy
- Katarski brat patrzy
- Czy Katar jest gotowy na mistrzostwa świata? | Reportaż
- Na rok przed Katarem. Studium bezsilności
- Kto panem, kto sługą. Piekło mundialu w Katarze
- Wróg mundialu. Dlaczego Katar więzi Abdullaha Ibhaisa?
- Bezduszność sępa. O beznadziejności bojkotowania mundialu w Katarze
Fot. Newspix