Kacper Tobiasz niedługo poleci do Kataru. Nie będzie mógł znaleźć się w kadrze meczowej na żaden z meczów mistrzostw świata, ale dołączy do pierwszej reprezentacji Polski, żeby na treningach i rozgrzewkach zgadzała się liczba bramkarzy. Większość obserwatorów podeszła do tej informacji pozytywnie, w najgorszym razie absolutnie neutralnie, ale znaleźli się też sceptycy. „Przecież to nie jest nawet najlepszy dostępny niepowołany polski golkiper”, krzyczeli. „No tak, faworyzowanie Legii”, krzywili się. „Dlaczego akurat on?”, pytali. Tobiasz udzielił odpowiedzi w najlepszy możliwy sposób.
Rozegrał kozacki mecz ze Śląskiem Wrocław. I tym samym nie tylko przypieczętował bardzo udaną rundę w bramce Legii, ale też kolejny raz potwierdził, że należy do ścisłej ekstraklasowej czołówki na swojej pozycji bez bzdurnych podziałów na kategorie metrykalne.
Dlaczego Śląsk nie wygrał tego meczu?
Taki to był mecz, że szala losów zwycięstwa mogła przechylić się w jedną albo w drugą stronę, całkowicie dowolnie i niezależnie, i piszemy to z bólem serca, bo brzmi to jak jakaś mądrość Jerzego Engela ze studia telewizyjnego czy inny oratorski popis po wylosowaniu kategorii „Eksperckość” w naszym quizie. No ale taka prawda, nie będziemy zakłamywać rzeczywistości.
Śląsk nie wygrał, bo Exposito przycwaniakował w sytuacji sam na sam z Tobiaszem, próbował strzelić mu między nogami, ale nie z bramkarzem Legii takie numery.
Śląsk nie wygrał, bo choć Yeboah nie może sobie zarzucić grzechu swojego hiszpańskiego kolegi z drużyny – wybiegł do prostopadłej piłki, przełożył sobie ją na lewą nogę i posłał kąśliwy strzał po długim rogu – to również musiał uznać wyższość Tobiasza, który absolutnie kapitalnie wyciągnął się do jego uderzenia.
Śląsk nie wygrał, bo Tobiasz przytomnie reagował na wszystkie zakręcające dośrodkowania Garcii, a następnie – do spółki ze słupkiem własnej bramki – instynktownie odbił uderzoną przez niego z rzutu wolnego piłkę, żeby zaraz zachować pełną czujność przy nieco przypadkowej dobitce Gretarssona.
No i Śląsk nie wygrał, bo ten cały mecz był w jego wykonaniu trochę taki jak ta cała wrocławska runda jesienna. Jakieś lepsze momenty, jakieś zrywy, jakieś pojedynki, jakieś kiwki, jakieś dryblingi, jakieś lagi, jakieś centry, jakieś huknięcia, ale koniec końców Dennis Jastrzembski wziął piłkę, pognał z nią przez kilkadziesiąt metrów, żeby na własne życzenie wyrzucić się za linię końcową. Tu nie ma żadnej tożsamości, wszystko jest w budowie.
Dlaczego Legia nie wygrała tego meczu?
Legia, chyba nie będzie to przesadne stwierdzenie, powinna ten mecz wygrać. Raz, że Śląsk zmarnował swoje okazje i stosunkowo szybko się wystrzelał. Dwa, że drużynie Kosty Runjaicia, stanowczo zbyt długo niemrawej i kręcącej się wokół własnej osi, wcale nie brakowało dogodnych sytuacji. W pewnym momencie wydawało się nawet, że to będzie kolejny z tych meczów tej ekipy w tym sezonie, gdy męczarnie i golgoty służą miłej puencie – trafieniu na wagę trzech punktów w samej końcówce. I pewnie byłaby to słuszna puenta całej jesieni w wykonaniu Legii, gdyby… coś wpadło.
A nie wpadło.
Legia nie wygrała, bo Josue – jakoś wyjątkowo niepewnie podchodził do tego uderzenia – spudłował karnego, na którego wcześniej zapracował fenomenalnym otwierającym podaniem do Muciego.
Legia nie wygrała, bo choć ten sam Josue już tonął w objęciach Runjaicia po bardzo ładnym woleju, to wcześniej na pozycji spalonej był biorący udział w bramkowej akcji Muci.
Legia nie wygrała, bo Rosołek to gapa – najpierw skiksował przy próbie zamienienia na gola niecelnego strzału głową Ribeiro, a następnie zmarnował „setkę” i okradł Mladenovicia z ładnej asysty.
Legia nie wygrała, bo Baku z Legii to nie Baku z Warty, więc drugie wyśmienicie bite dośrodkowanie Mladenovicia również nie znalazło drogi do bramki Śląska.
No i Legia nie wygrała, bo musi poświęcić zimę na rozhulanie ofensywy. Zimę spędzi na satysfakcjonującym drugim miejscu w tabeli, ale jak na tak dużą liczbę utalentowanych piłkarzy w ataku, zbyt często ten zespół męczy się w systemowym ataku pozycyjnym. Trzeba będzie to poprawić, żeby wiosną skutecznie bronić pozycji na podium.
Czytaj więcej o Legii Warszawa:
- „Jeśli nikogo nie sprzedamy, to nie będziemy mieli budżetu na transfery
- Górnik, Legia, Wisła… Najwyższe ligowe zwycięstwa w XXI wieku
- Przyszły kapitan Legii. Historia Kacpra Tobiasza
Fot. Fotopyk