Reklama

Korrida w Pampelunie. Lewandowski z czerwoną, Barcelona ze zwycięstwem

redakcja

Autor:redakcja

09 listopada 2022, 00:07 • 5 min czytania 52 komentarzy

Takiego wieczoru chyba nikt się nie spodziewał. Mogliśmy przewidywać wszystko – że Barcelona przegra albo że Lewandowski strzeli 10 bramek. Ale chyba nikt nie przewidział, że kapitan reprezentacji Polski obejrzy tego wieczoru czerwoną kartkę. A tak właśnie się stało. Dwie żółte i Lewy może udać się na odpoczynek przed mundialem w Katarze. Osasuna miała więc Barcelonę na tacy, bo sędzia wyrzucił przeciwnikom najlepszego zawodnika, a na dodatek prowadziła już przecież 1:0. Niestety dla pampeluńskiej publiczności, wszystko zostało koncertowo spartolone. 

Korrida w Pampelunie. Lewandowski z czerwoną, Barcelona ze zwycięstwem

Barcelona wygrała 2:1, więc pozostaje na czele tabeli LaLiga. Ale najważniejsze jest to, że powiększyła przewagę nad Realem Madryt z dwóch do pięciu punktów. Jeżeli Katalończycy sięgną po mistrzostwo Hiszpanii, to ten mecz z pewnością będzie wspominany latami. Dzisiejsze wydarzenia mogą być kamieniem milowym dla zespołu Xaviego Hernandeza.

Osasuna – Barcelona 1:2. Trzecia czerwona kartka w karierze Lewandowskiego

Pampeluna to piękne miasto na północy Hiszpanii, nazwane tak na cześć swojego założyciela – wielkiego rzymskiego polityka Pompejusza. Z czego jest najbardziej znane? Oczywiście ze słynnych gonitw byków, które przechodzą już powoli do lamusa, ale akurat w tamtych okolicach ta tradycja jest wciąż żywa. Tym razem to nie byki wprowadziły na ulice gorącą atmosferę, a… kibice Barcelony. A raczej grupka bandytów, która nazywa się kibicami tego klubu. Z doniesień lokalnych mediów napadli oni tuż przed meczem na kibiców Osasuny przebywających w jednej z knajp w centrum miasta. Efekt? Trzy osoby ranne i zdemolowany lokal. Postawa kibicowska godna pochwały.

Faktycznie można się było spodziewać przed tym meczem, że atmosfera będzie gorąca, ale żeby aż tak? W każdym razie na boisku też nie było milutko i przyjemnie. Gospodarze nie patyczkowali się z gośćmi z Katalonii, bo przecież dla nich przyjazd Barcelony czy Realu to najważniejszy mecz w sezonie. I trzeba przyznać, że z jakiegoś powodu goście wyglądali na zaskoczonych. Piłkarze Osasuny podjęli próbę wyjścia nieco wyżej, zaatakowania pressingiem i w końcu przyniosło to oczekiwany rezultat.

Reklama

Zaczęło się oczywiście od Busquetsa, po którego stracie Osasuna była blisko strzelenia bramki, ale ostatecznie skończyło się na rzucie rożnym. Kto śledzi bliżej LaLiga wie, że podopieczni trenera Arrasate są ekspertami w tym elemencie i bezlitośnie to wykorzystali. Nie obyło się jednak bez konsekwencji, bo o ile strzelec bramki David Garcia zrobił wszystko zgodnie z przepisami, to jeden z jego kolegów z drużyny po prostu popchnął Marcosa Alonso. VAR analizował sytuację, ale nie zmienił decyzji sędziego. A decyzja była co najmniej kontrowersyjna.

Jednak nie to było najważniejszym wydarzeniem pierwszej połowy. Do wyjątkowej sytuacji doszło w 31. minucie spotkania, bo z boiska wyleciał wtedy… Robert Lewandowski. Polak ostro potraktował jednego z rywali przy pomocy łokcia i obejrzał już drugą żółtą kartkę, a w konsekwencji oczywiście czerwoną. Tym razem trudno mieć pretensje do Gila Manzano, bo o ile przy bramce raczej popełnił błąd, to tutaj już Lewego nie da się obronić. Obie kartki wynikały chyba z pewnej frustracji polskiego napastnika, który nie radził sobie przez te pół godziny z obrońcami gospodarzy. Traktowali go ostro i w końcu nieco wyprowadzili z równowagi.

Reklama

Ktoś pamięta, kiedy Lewandowski ostatni raz obejrzał czerwo? Zapewne nie wszyscy, bo miało to miejsce niemal 10 lat temu, a więc w czasach, gdy ten grał jeszcze w Borussii Dortmund. Dokładnie 9 lutego 2013 roku Polak obejrzał bezpośrednio czerwoną kartkę w ligowym starciu z Hamburgiem. W sumie był to dopiero trzeci kartonik tego koloru w karierze kapitana reprezentacji Polski. Ten pierwszy to już absolutna prehistoria, bo 2007 rok i drugoligowy pojedynek z GKS-em Katowice.

A czerwona kartka Lewandowskiego nie była jedyną, którą Manzano pokazał w Pampelunie. Los polskiego napastnika podzielił Gerard Pique, choć akurat on musiał opuścić tylko ławkę rezerwowych. Trzeba przyznać, że to dość efektowne zakończenie kariery, bo przecież mecz z Osasuną był ostatnim w karierze doświadczonego obrońcy. Murawy nie powąchał, ale ze zdjęcia udostępnionego po meczu w mediach społecznościowych Lewandowskiego wynika, że obaj zakończyli dzień w pozytywnych nastrojach.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Robert Lewandowski (@_rl9)

Osasuna – Barcelona 1:2. Im mniej, tym lepiej

W normalnych okolicznościach można by było przypuszczać, że po czerwonej kartce dla Lewandowskiego Barcelona będzie miał zdecydowanie trudniej. W końcu grała z jednym zawodnikiem mniej, więc pole manewru trochę się zawęziło. Do tego tym jednym zawodnikiem był gość, który zdobył już w tym sezonie 13 bramek w lidze. Oczywiście stało się zupełnie odwrotnie.

Czerwona kartka dla Lewego podziałała na jego drużynę motywująco i ta na drugą połowę wyszła z zupełnie inną energią. Wciąż nie była zbyt pewna w obronie, ale wykorzystanie tego po raz drugi w jednym meczu przerastało możliwości Osasuny. Za to ofensywa Barcelony znacznie się rozruszała, co przyniosło efekty już w 48. minucie. Całkowicie niekryty Pedri wykorzystał mądrość Ferrana Torresa, który ściągnął na siebie uwagę dwóch obrońców i posłał piłkę do bramki Aitora Fernandeza. To jeszcze tylko dodało skrzydeł gościom, ale na drugie trafienie trzeba było poczekać.

Lewandowskiego już na boisku nie było, więc bohaterem musiał zostać ktoś inny. Trafiło na Raphinhę, który pojawił się na boisku w 78. minucie. Brazylijczyk kilka minut po wejściu wykorzystał fantastyczne podanie od de Jonga i mając przed sobą tylko bramkarza, umieścił piłkę w siatce. Na stadionie euforia, ale tylko w jednym sektorze. Barca triumfuje i dystansuje Real tuż przed mundialową przerwą. Katalończycy mogą się rozsiąść w fotelu lidera, bo pozostaną na nim przynajmniej do Sylwestra.

Osasuna – Barcelona 1:2 (1:0)

D. Garcia 6′ – Pedri 48′, Raphinha 85′

Czytaj więcej o LaLiga:

Fot. Newspix

Najnowsze

Hiszpania

Mbappe: Bilbao było dla mnie dobre, bo tam sięgnąłem dna

Patryk Stec
1
Mbappe: Bilbao było dla mnie dobre, bo tam sięgnąłem dna

Hiszpania

Hiszpania

Mbappe: Bilbao było dla mnie dobre, bo tam sięgnąłem dna

Patryk Stec
1
Mbappe: Bilbao było dla mnie dobre, bo tam sięgnąłem dna
Hiszpania

Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać

Patryk Stec
10
Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać

Komentarze

52 komentarzy

Loading...