Gdy karierę kończy losowy piłkarz, zwykle jego cały świat zmienia się o 180 stopni. Gdy karierę kończy Gerard Pique, zmienia się tylko tyle, że nie musi iść rano na trening, a w sobotę jechać na mecz. Bo dla 35-letniego futbolowego rentiera, mającego kilka tuzinów aktywności, piłka nożna była tylko jednym z zajęć. Oto dziesięć jaskrawych rzeczy, z którymi zawsze będzie nam się kojarzyła ta charakterystyczna postać.
Zaczynamy wyliczankę.
NIE GRAŁ W PIŁKĘ DLA PIENIĘDZY
Nie grał w piłkę dla pieniędzy, bo nigdy ich nie potrzebował. Przygoda Gerarda Pique nie przypomina typowej drogi piłkarza z biednej rodziny, dla którego futbol to szansa wyrwania się do innego świata. On już w tym innym świecie był. Bogata rodzina, z której pochodził, mogła dać mu taką przyszłość, jaką tylko sobie zamarzył.
Długo sądził, że futbol to tylko zabawa. Nawet w momencie, gdy opuszczał Barcelonę za pięć milionów euro, nie był jeszcze przekonany, czy warto zaczynać wieloletnią karierę piłkarską. Nie chciał być piłkarzem jako takim. Chciał być piłkarzem Barcelony. To gra w „Dumie Katalonii”, wielkiej miłości Pique, wynikającej z tradycji rodzinnych, była jego motywacją.
– Nie muszę grać w piłkę. Motywuje mnie tylko fakt, że występuję w barwach mojej ukochanej Barcelony. Gdyby nie ona, albo gdyby mi słabo szło na boisku, już dawno rzuciłbym futbol. To dla mnie tylko i aż hobby – mówił obrońca podczas ostatniego przedłużenia kontraktu w karierze.
Został socio kilka dni po urodzinach. Rodzice zapisali go do członkostwa w klubie, w rodzinie Pique było to tak oczywiste, jak posłanie dziecka do chrztu na polskiej wsi. Jego dziadek, Amador Bernabeu, pełnił w przeszłości funkcje dyrektora i wiceprezydenta Barcelony. Jego ojciec, Joan, to znany adwokat i właściciel firmy działającej w nieruchomościach. Jego matka, Montserrat, to szefowa instytutu neurologii w jednym z największych szpitali w Barcelonie. Pieniędzy w jego domu nigdy nie brakowało. Powodów, by zakochać się „Blaugranie”, także.
SZCZERZE NIENAWIDZIŁ REALU
Przywiązanie do klubu oznacza nie tylko miłość wobec barw, lecz także nienawiść wobec wrogów. Dyplomacja? Udawany szacunek schowany za okrągłymi słowami na konferencjach prasowych? Dbanie o komfort grających dla „Królewskich” kolegów z kadry narodowej?
Pique, który szczerze nienawidzi Realu Madryt, nigdy się tymi sprawami nie przejmował. O swoim wrogim nastawieniu mówił otwartym tekstem. Nazywa się go największym antimadridistą współczesnego futbolu. Lubował się we wszelkich zaczepkach w stronę odwiecznego rywala, choć raczej nie przekraczał w nich granicy.
Swoje pierwsze mistrzostwo celebrował przyśpiewką „kto nie skacze, ten madridista”. Gdy Real zbroił się chcąc odzyskać wielkość, śmiał się, że więcej strachu sprawia oglądanie lwa w zoo niż ruchów Florentino Pereza. Wielokrotnie grzmiał, że sędziowie faworyzują drużynę „Królewskich”. W jednym z Klasyków pokazywał w stronę arbitra gest kradzieży, a później śmiał mu się w twarz. Mecz Realu z Elche opisał na Twitterze jako „film komediowy”. Oczywiście także ze względu na decyzje arbitrów.
– Wygraliśmy już waszą ligę Hiszpaników, teraz wygramy Puchar Waszego Króla! – krzyczał kiedyś do przeciwników z białej części Madrytu. Po jednym z mistrzostw dziękował Kevinowi Roldanowi, który był gościem imprezy urodzinowej Cristiano Ronaldo, która odbyła się po porażce 0:4 z Atletico (mniej więcej wtedy Real zaczął przegrywać walkę o tytuł). Konflikty klubowe przenosił często na reprezentację. O trudnej relacji z Sergio Ramosem piszemy poniżej, poróżnił się także z Alvaro Arbeloą. Obaj panowie podczas meczu obwiniali się wzajemnie o stratę gola. A później… przestali się do siebie odzywać.
W pojednaniu nie pomógł fakt, że reprezentowali zwaśnione obozy.
Otwarcie życzył Realowi jak najgorzej. Mecz Juventusu z Realem oglądał w koszulce Buffona. O gwizdach na Santiago Bernabeu mówił, że to symfonia dla jego uszu. Twierdził, że Mourinho niszczy futbol. Jedno z jego najbardziej charakterystycznych zdjęć pochodzi z Klasyku, w którym Barcelona wygrała 5:0. Pique chodził dumnie po murawie demonstracyjnie wystawiając ku górze pięć palców. Ten obrazek był tak bolesny, że zawisł nawet kilka razy w szatni Realu, by pobudzić do działania. 35-latek strzelił zresztą gola w swoim debiucie w Klasyku. Barcelona upokorzyła wówczas Real, wygrywając 6:2. Ogółem zagrał z „Królewskimi” 42 razy. Bilans ma na plus: 19 zwycięstw, 10 remisów, 13 porażek. I dwa gole na koncie.
SZCZERZE NIENAWIDZIŁ ESPANYOLU
Relacje z Espanyolem? W nich nie mamy do czynienia ze słownymi zaczepkami, a mocnymi działami, wymierzonymi w swoim kierunku. Pique mógł sobie odpuścić, bo przecież Espanyol w porównaniu z Barceloną jest małym klubem, niczym niezagrażającym tak wielkiej marce. Ale skoro Katalończycy nie lubią się z lokalnym rywalem, to czemu miałby wznosić dyplomację ponad swoje uczucia?
Espanyol nazywa się „piękną mniejszością”? Pique kontruje: – Jeśli faktycznie są tak cudowni, liczę, że przynajmniej wypełnią trybuny.
Piłkarz miał na myśli słabą frekwencję nawet na derbowych i wyszło na jego, bo na najbliższe starcie dwóch barcelońskich klubu na Estadio Cornella-El Prat weszła około połowa widzów. A propos Cornelli, obrońca nie nazywał lokalnego rywala „Espanyolem Barcelona”, a „Espanyolem Cornella” właśnie – od miejscowości, w której klub ma swoją siedzibę. Pisaliśmy na Weszło: [Ostatnio Gerard] wystawił się na porcję pomyj nazywając rywali „Espanyol de Cornella”, bo właśnie w tej przyległej do Barcelony miejscowości znajduje się obiekt Los Pericos. Przekładając na nasze – to tak jakby mówić „Legia Pruszków”, gdyby właśnie tam warszawianie wybudowali swój nowy obiekt.
Do eskalacji konfliktu doszło w 2018 roku, gdy Pique – po przedmeczowych prowokacjach – był lżony z trybun podczas derbów Barcelony. Padały obraźliwe hasła takie jak „Shakira to dziwka” czy „Niech Milan umrze”. Gdy Pique zapakował gola na 1:1, celebrował go palcem przyłożonym do ust. Ta cieszynka wywołała w Hiszpanii spore zamieszanie.
Los Pericios w oficjalnym piśmie do federacji oskarżyli Pique o ksenofobiczne wypowiedzi, które wywołują przemoc i nietolerancję. Stanowisko klubu podzielał Javier Tebas. – Pewne sposoby celebrowania strzelonych goli mogą być zbyt prowokacyjne – mówił prezydent La Ligi. I także złożył swoją skargę na zawodnika. Pique został uznany za gościa, który nieustannie podsyca złe emocje.
On sam pozostał po meczu sobą. – Podtrzymuję to. Są z Cornelli przez co chciałem podkreślić, że stają się coraz mniej barcelońscy. Mają nawet chińskiego właściciela, wszyscy jego doradcy to także Chińczycy – mówił w rozmówce z dziennikarzami.
Odniósł się także do palca przyłożonego do ust. – Jeśli dotyczyłoby to tylko mnie, olałbym to. Obrażają jednak moją żonę i rodzinę. Dzieje się to od dłuższego czasu i nie chodzi już tylko o małą grupkę osób. Jeżeli rządzący nie podejmują żadnych decyzji i siedzą cicho, my nie powinniśmy milczeć w tej sprawie. Wszystko powinno mieć swoje granice.
SZCZERZE GO NIENAWIDZONO
Czy można wygrać złoto na mundialu i Euro, a jednocześnie być znienawidzonym przez większość hiszpańskich kibiców? Pique pokazuje, że jak najbardziej. Piłkarz nigdy nie krył się ze swoim przywiązaniem do Katalonii, która od wielu lat walczy o swoją niepodległość. Ochoczo brał udział we wszelkich publicznych manifestacjach. – Nigdy wcześniej nie przeżyłem czegoś podobnego! Niezapomniane wrażenia! – mówił po udziale w demonstracji w 2014 roku, na dwa miesiące przed referendum.
– Czy jestem za niepodległością? Jestem absolutnie w zgodzie z prawem Katalończyków do podejmowania decyzji. Jeśli w coś wierzę, to na całego. Uważam, że robię dobrze, chodząc na manifestacje. Tak czy inaczej, to problem dla sportowca ze światowego topu. Polityka zawsze wiązała się ze sportem. Jeśli ktoś powie inaczej, skłamie – opowiadał.
Wychodził z prostego założenia – grał dla Hiszpanii, bo reprezentacja Katalonii jest tylko nieoficjalnym tworem. Oddawał serce dla swojej kadry, nikt nie miał wątpliwości co do jego zaangażowania, ale gdyby mógł, grałby dla ojczyzny. Nie pomagało mu pogardliwe mówienie o „Hiszpanikach” w kontekście Realu Madryt czy określanie Pucharu Króla „Pucharem Waszego Króla”. Hiszpanie nie akceptowali, że piłkarz o takim podejściu reprezentuje ich barwy. Gdy na Euro 2016 uratował swoim trafieniem mecz z Czechami, jeden z komentatorów powiedział, że nie zamierza świętować awansu. Nie po „splamionym golu”.
Nastroje wokół Pique eskalowały najbardziej podczas meczu z Albanią w eliminacjach do mistrzostw świata 2018. Obrońca wybiegł na boisko w koszulce z długim rękawem. Po chwili zmienił decyzję, wziął do ręki nożyczki i biegał po murawie z krótkim. Gdzie tu kontrowersja? Na krótkim rękawku był ozdobnik w barwach flagi Hiszpanii. W chałupniczo zrobionej przez Pique koszulce go nie było. Kibice uznali, że piłkarz zhańbił w ten sposób flagę narodową. On sam uznał w tamtym momencie, że po nadchodzącym mundialu odejdzie z kadry narodowej. – Ludzie mają pełne prawo na mnie gwizdać. Jeśli coś mnie martwi, to jedynie to, czy del Bosque dobrze to znosi – mówił wcześniej, podchodząc do całego zamieszania wokół swojej osoby ze spokojem.
SZANOWAŁ WROGÓW DLA WSPÓLNEGO CELU
Czy można toczyć zimną wojnę z gościem, z którym tworzy się świetną parę stoperów w reprezentacji? Otóż można. Pique i Ramos rozegrali obok siebie masę meczów mając niezwykle chłodne relacje. Choć oficjalnie, wiadomo, nikt nigdy nie przyznał się do otwartego konfliktu.
Pique lubił komentować różne poczynania swojego reprezentacyjnego „kolegi”. Gdy ten w Klasyku niezwykle brutalnie wszedł w Messiego, legenda Barcelony mówiła, że Real jest przyzwyczajony do oszukiwania i z tego powodu Ramos domagał się żółtej kartki zamiast czerwonej. Zawodnik „Królewskich” odpowiadał, że obejrzał czerwo jedynie dlatego, że Pique prowokował arbitra. Generalnie Ramos lubił ostrą grę w starciach z Barceloną. Zarobił w nich aż pięć czerwonych kartek – w meczach z żadnym innym rywalem nie był tyle razy wykluczony.
W prywatnych rozmowach z Luisem Rubialesem, które wyciekły do mediów, Pique niepochlebnie wypowiadał się o chęciach Ramosa do zagrania w kadrze na Igrzyskach Olimpijskich. – Doprowadzenie do pojawienia się takiej informacji w celu wywarcia presji jest bardzo w jego stylu – atakował piłkarz Barcelony. Ramos mówił innym razem, że Pique szuka rozgłosu tam, gdzie nie powinien. Stawał też w obronie Arbeloi, z którym poróżnił się Katalończyk. – Musimy brać przykład z największych, jak Raul, Puyol, czy Casillas i szanować wszystkich. Brak respektu dla swoich kolegów jest niekorzystny dla atmosfery w zespole. Pique powinien mieć trochę szacunku do Realu Madryt – krytykował defensor. O relacjach obu panów wypowiadał się nawet Vicente del Bosque, lecz raczej w pawłojanasowym stylu – stwierdził, że po prostu muszą się dogadać.
Gdy grali w reprezentacji, ciągnęli wózek w jedną stronę. Brak wzajemnej sympatii nie przeszkodził im w wygraniu mistrzostwa świata i Europy. – Nigdy nie było między nami konfliktu. To, co było w przeszłości, oznaczało bronienie interesów swojej drużyny – mówił w jednym z wywiadów Ramos, który ciepło pożegnał swojego rywala w mediach społecznościowych. – Geri, napiszę po andaluzyjsku: cóż to był za taniec, kozaku! Ciesz się życiem – napisał, gdy Pique poinformował i zakończeniu kariery.
Pique również stawał w obronie swojego kolegi. Gdy podczas jednego z Klasyków kibice zaczęli wyzywać Ramosa, piłkarz Barcelony podniósł palec do góry w geście dezaprobaty dla tego typu haseł.
Zimna wojna, ale jednocześnie pełna szacunku.
WYJECHAŁ DO MANCHESTERU, BY PRZEBIĆ SIĘ W BARCELONIE
Brzmi dziwnie? Może i tak, ale mniej więcej właśnie taki plan urodził się wówczas w głowie 17-letniego Pique, którego interesowała jedynie gra dla Barcelony. To było jeszcze w czasach, gdy „Duma Katalonii” nie stawiała tak chętnie na produkty La Masii. Droga do składu była znacznie dłuższa, zwłaszcza dla obrońcy. Pique nie chciał tracić czasu i odszedł do Manchesteru United, który dawał za niego pięć milionów euro z inicjatywy samego Sir Aleksa Fergusona. Główną motywacją piłkarza było zbudowanie swojej renomy na tyle, by… wkrótce wrócić do Barcelony.
Banku w Anglii nie rozbił – rozegrał dla United jedynie 23 spotkania. Samemu po latach opowiadał o różnych wybrykach, jakich dopuszczał się na Wyspach. Imprezy, alkohol, imprezy, alkohol – mniej więcej tak wyglądał w pewnym momencie mikrocykl piłkarza, który bardzo blisko trzymał się z Cristiano Ronaldo. Choć Pique może dopisać sobie za ten okres trofeum Ligi Mistrzów, na dobrą sprawę nie zaistniał przy Old Trafford. Barcelona odbiła go za podobną cenę, jaką zapłaciły „Czerwone Diabły” i… już w następnym sezonie wygrała z nimi Ligę Mistrzów. Z Pique w roli podstawowego stopera.
Choć okres w Premier League nie potoczył się tak, jak powinien, Katalończyk osiągnął swój cel. Jako piłkarz Manchesteru stał się atrakcyjny dla Barcelony, a konkretnie dla Pepa Guardioli, który chciał oprzeć zespół na wychowankach.
– Nigdy nie będę w stanie odwdzięczyć się Guardioli za ryzyko, które podjął – doceniał po latach Pique.
POSIADA SWÓJ KLUB PIŁKARSKI
Aktywny zawodnik, który posiada swój klub piłkarski? Choć mieliśmy taką historię na naszym podwórku – Łukasz Piszczek jeszcze grając w BVB sterował LKS-em Goczałkowice – w świecie futbolu to rzadkość. Gerard Pique wszedł finansowo w FC Andorra, tworząc fajną historię i wydatnie podnosząc poziom klubu z małego państwa sąsiadującego z Hiszpanią i Francją. Na tyle wydatnie, że od sezonu 22/23 klub z Andory gra w Segunda Division.
To trzeci klub spoza Hiszpanii, który wskoczył na poziom centralny w hiszpańskiej piłce. Dwa poprzednie to jednak czasy prehistoryczne (marokańskie Atletico Tetuan w latach 1949-56 i UD Tanger w 1953-56). To duży sukces, bo gdy Pique kupował w 2018 roku akcje w FC Andorra, ta grała w… piątej lidze. W przeszłości występowała głównie na trzecim poziomie rozgrywkowym, lecz w ostatnich latach klub mocno podupadł.
Zaczęło się od spłaty długów w wysokości 300 tysięcy euro. Wcześniej piłkarze FC Andorry mieszkali razem i dzielili grę w piłkę z normalną pracą. Za sprawą funduszu Kosmos, czyli firmy Pique, w klubie zagościł profesjonalizm i godne zarobki, pozwalające na przykład na wynajem mieszkania w pojedynkę. Zakupiono także inny klub, Gimnastic Manresa, który stanowi dla FC Andorry zaplecze w postaci drugiego zespołu i akademii. Ściągnięto nowych piłkarzy z wyższych lig, kilku związanych z Barceloną – jak na przykład Andria Vilanova (syn Tito). Zespół z Andory błyskawicznie awansował. I to od razu z piątej do… trzeciej ligi.
A wszystko za sprawą przetargu, który rozpisano po upadku klubu Reus.
Do Segunda B miała trafić drużyna z czwartego poziomu, która wpłaciła 450 wpisowego, spełniła kilka luźnych wymogów i skuteczniej przekonała władze ligi. Na placu boju zostały trzy podmioty, wybrano FC Andorra, która szybko zaczęła wyróżniać się w stawce i awansowała do Segunda Division. Już na boisku, a nie przy zielonym stoliku. Sam Pique regularnie bywa na meczach, angażuje się w życie klubu, podejmuje kluczowe decyzje. Dyrektorem generalnym jest jego przyjaciel, Jaume Nogues, a trenerem Eder Sarabia, asystent Quique Setiena w Barcelonie. Ten, który nie budził żadnego szacunku u Leo Messiego.
POSIADA LICZNE BIZNESY
Piłka w naturalny sposób łączy się ze światem biznesu. Zawodnicy rozkręcają swoje start-upy, restauracje, kupują nieruchomości, inwestują w fundusze. Skala interesów, jakie prowadzi Pique, jest jednak niespotykana. Już w 2011 roku założył spółkę o nazwie Kerad Games, w którą zainwestował dwa miliony euro. Firma zajmuje się tworzeniem gier na smartfony. Piłkarz regularnie bywał w siedzibie firmy, a przed świętami przeczesał profile pracowników na Facebooku, by poznać ich zainteresowania i dopasować do nich prezenty, tworząc unikalną, rodzinną atmosferę.
Dziś sama firma Kosmos zatrudnia ponad sto osób. Pique to już przedsiębiorca pełną gębą, który nie tylko prowadzi klub w Seguda Division, nie tylko pośredniczy w organizowaniu Superpucharu, a także rewolucjonizuje tenisowy Puchar Davisa. Kupił prawa telewizyjne do Copa America i Ligue 1. Ma swój zespół w e-sporcie. Zarządza marką napojów izotonicznych. Produkuje okulary przeciwsłoneczne. Ma luksusowy kurort w Maladze. Produkuje gry komputerowe i aplikacje na smartfony. Współorganizował nawet turniej… podbijania balona.
Spotyka się na obiadach z Markiem Zuckerbergiem. Właściciel Rakutena, Hiroshi Mikitani, to jego dobry kumpel. Trzy lata temu policzono, że same jego nieruchomości generują roczny obrót w wysokości 4,5 miliona euro. A do tego Pique chętnie gości na turniejach pokerowych, z których zdarza mu się wrócić z wygraną.
WSPÓŁORGANIZUJE SUPERPUCHAR HISZPANII
To sprawa, która sprowadziła na Pique masę kontrowersji.
Po pierwsze dlatego, że aktywny piłkarz, regularnie grający w Superpucharze Hiszpanii, wziął się za organizowanie tegoż Superpucharu, co siłą rzeczy powodowało konflikt interesów. Po drugie dlatego, że pośredniczył w przenosinach go do Arabii Saudyjskiej, czyli kraju, który łamie prawa człowieka, tępi mniejszości, dopuszcza drakońskich kar za złamanie obyczajów, uprawia sportwashing. Po trzecie dlatego, że według Luisa Rubialesa miał nie zarabiać, a zarabia. Po czwarte, bo w nagraniach, jakie wyciekły do mediów, piłkarz ma wyjątkowo bliski kontakt z prezesem hiszpańskiej federacji. I sugeruje mu na przykład powołanie go na Igrzyska Olimpijskie. Po piąte, bo we wszelkich wypowiedziach nie ucieka wprawdzie od tematu, ale kompletnie go bagatelizuje. Po szóste dlatego, że idei gry w Rijadzie nie poparł hiszpański rząd, publicznie wycofując się z jakiegokolwiek wsparcia dla tych rozgrywek, niespecjalnie duże było też zainteresowanie lokalnych telewizji, które ze względów etycznych nie chciały stawać do przetargu o pokazywanie tych meczów.
Kontrowersje były tak duże, że aż w Hiszpanii zmieniono prawo. Swoją drogą stało się to w dniu, kiedy Pique zakończył karierę (!). Akurat wtedy przeszła ustawa zakazująca udziału w zawodach sportowych organizatorom tychże zawodów.
Pique i jego firma odegrali przy tym dealu kluczową rolę. To oni dogadali się z Arabami, to oni przyszli do hiszpańskiego związku z konkretną propozycją, to oni przekonywali Rubialesa, że to najlepszy z możliwych scenariuszy dla RFEF. W ten sposób od 2019 roku Superpuchar rozgrywany jest w Arabii Saudyjskiej, za co Pique zgarnia po cztery miliony euro za każdy turniej, a hiszpańska federacja – dziesięciokrotność tej kwoty.
Pique odżegnywał się: – Nie zrobiłem tego dla pieniędzy, mógłbym przez całe życie leżeć na kanapie i nic nie robić.
Można dyskutować z każdą kontrowersją, mielić ją na nowo, wyciągać wnioski z perspektywy czasu. Pewne jest jedno – jeśli aktywny piłkarz ma tak duże wpływy, że rewolucjonizuje turniej, w którym samemu bierze udział… Świadczy to o tym, że musi być naprawdę dużą postacią.
JEST PRZYSZŁYM PREZYDENTEM BARCELONY
To, że Gerard Pique zostanie przyszłym prezydentem Barcelony, jest oczywistością. Bukmacherzy lubią wystawiać kursy na takie wydarzenia, ale w tym wypadku ich wyliczenia oscylowałyby w okolicach 1,01. Bo to zwyczajnie się wydarzy. Pewnie już w 2026 roku.
Sam Pique wielokrotnie mówił o tym, że chciałby stanąć na czele „Dumy Katalonii”. Ma wszelkie predyspozycje i kompetencje do piastowania tej funkcji, a także niezbędne kontakty i rozpoznawalną twarz. Guardiola twierdzi, że obrońca ma jego głos. Laporta dodaje, że on także by na niego zagłosował. Xavi z ekscytacją zapatruje się na scenariusz, w którym trenuje klub zarządzany przez kolegę z boiska.
Pique jeszcze jako piłkarz wielokrotnie pomagał przy kluczowych sprawach dla klubu. To on połączył Barcelonę z Rakutenem, potężnym sponsorem, który wyłożył w sponsorowanie katalońskiej drużyny aż 220 milionów euro. Zwyczajnie znał się z jej właścicielem, z którym połączył go biznes. W klubie doceniono kluczowy wkład zawodnika w dopięcie tego dealu.
Angażował się w rozmowy klubu z Neymarem, którego kusiło wielką kasą PSG. W pewnym momencie wrzucił na Twitter zdjęcie ze swoim kolegą pisząc „se queda”, czyli „zostaje”. Choć był to blef, narobił on sporo zamieszania w internecie i wpłynął na dalsze rozmowy. Przekonywał władze Barcelony do rozstania się z Leo Messim, co miało pomóc w uzdrowieniu sytuacji w klubie.
Karierę zakończył w nieprzypadkowym momencie. Dzięki temu, że zwolni z budżetu Barcelony około 40 milionów euro, ta będzie mogła dokonać jakiegoś dodatkowego transferu. Socios raczej nie zapomną o tym geście. A poparcie kibiców przyda się przy następnych wyborach.
WIĘCEJ O GERARDZIE PIQUE:
- Kręcidło: Z futbolem żegna się jeden z największych obrońców w historii [FELIETON]
- Jak wyglądał ostatni mecz Gerarda Pique? [RELACJA]
- Gdy futbol przestaje być najważniejszy. O końcu kariery Pique słów kilka
- Pique: – Tu się urodziłem i tutaj umrę
Fot. newspix.pl