Juventus w pierwszej połowie nie istniał, Inter miał trzy sytuacje bramkowe, lecz nie wykorzystał żadnej. Ale reakcja „Starej Damy” była wzorowa – po przerwie to oni przejęli kontrolę i zrobili coś, czego Inter nie potrafił. Czyli strzeliła gole.
Do przerwy Juventus był tylko tłem dla Interu. I to nie tak, że ekipa Inzaghiego radziła sobie spektakularnie i swoją zjawiskową grą nakrywała jedenastkę przeciwnika. Po prostu gospodarze wyszli na to starcie z przedziwnym nastawieniem przetrwania kolejnych minut. „Stara Dama” poświęcała dużo energii na właściwie przesuwanie się w tyłach, natomiast gdy już Juventus miał piłkę, to sprawiał wrażenie zespołu bez planu. W konsekwencji Onana równie dobrze mógłby wyjść na pierwsze 45 minut z gazetą lub sudoku, a i tak Inter nie straciłby bramki.
Goście grali lepiej, choć może nie wznosili się na wyżyny, to i tak stworzyli sobie trzy okazje bramkowe. Najpierw nieco przypadkowo piłka spadła pod nogi Martineza, ale Argentyńczyk spudłował. Później po rzucie rożnym piłka trafiła w głowę Dżeko, jednak Bośniak nieoptymalnie nadstawił głowę i podobnie jak przy uderzeniu Lautaro ucierpiały tylko bandy reklamowe. Wreszcie po chyba najzgrabniejszej akcji pierwszej połowy Barella wyłożył piłkę Dumfriesowi, ten miał odsłonięte pół bramki, ale i Holender nie trafił do siatki.
Wydawało się, że jeśli mecz będzie układał się tak dalej, to Inter w końcu wciśnie gola i bezradny do tej pory Juventus będzie tylko patrzył na to, jak grają rywale. Jednak w drugiej połowie role kompletnie się odwróciły. To Juventus był groźniejszy, to Juventus stwarzał sytuacje i to wreszcie Juventus zrobił coś, czego nie potrafił zrobić Inter. Czyli zdobył bramkę.
Kostić przejął piłkę na środku boiska, włożył całą siłę w sprint i uciekł Barelli, a ostatecznie płasko dograł do Rabiota. Francuz idealnie dostawił stopę i strzałem przy dalszym słupku pokonał Onanę. Nagle „Stara Dama” nabrała wiatru w żagle i poszła za ciosem. Allianz Stadium oszalał po golu Danilo, jednak była to radość przedwczesna. Strzelec bowiem sam trafił się w rękę i dopiero po którejś z powtórek można było dostrzec ten kontakt, który zmylił golkipera Interu. Sęk w tym, że ręka Danilo była w tej sytuacji ewidentnie przetrzymywana pod pachą De Vrija. Sędzia jednak zgodnie z wytycznymi o tym, że bezpośrednio przed golem zagrania ręką są niedozwolone, anulował trafienie.
Inter próbował odpowiedzieć, próbował przede wszystkim wrócić do tego, co prezentował do przerwy, ale Juventus nie był już tak nisko osadzony na własnej połowie i grał wyraźnie odważniej. Świetnie dysponowany był Kostić, którego trudno było upilnować. Bardzo udane drugie 45 minut rozegrał Danilo. Na boisku pojawił się jeszcze Chiesa (zmienił dość bezbarwnego i osamotnionego Milika). Ale gola strzelił bohater nieoczywisty, czyli Fagioli, któremu asystował Kostić.
Derby Włoch zatem dla Juventusu. Czy to będzie moment zwrotny w tym sezonie dla „Starej Damy”? Sami jesteśmy ciekawi. Po przerwie Juve wyglądało naprawdę rzetelnie – poza golami warto też bowiem zaznaczyć, że gospodarze bronili bardzo pewnie, Szczęsny musiał tylko dwukrotnie realnie się wysilić.
To zwycięstwo jest jednak nieocenione – Juventus przeskoczył Inter, jest na piątym miejscu, do drugiego Milanu traci cztery punkty. Przy sprzyjających wynikach może nawet zimować na podium. Cztery ostatnie mecze ligowe to cztery zwycięstwa, każde do zera. Coś drgnęło czy to tylko maska nałożona na dotychczasowe problemy?
Juventus – Inter 2:0 (0:0)
Rabiot (52.), Fagioli (84.)
CZYTAJ WIĘCEJ O WŁOSKIM FUTBOLU: