W pierwszej połowie Biało-Czerwone może nie zagrały koncertowo, ale można było pochwalić je za szereg elementów. Wrażenie w grze Polek robiła przede wszystkim aktywna obrona, niezła skuteczność w ataku oraz ogólne zgranie zespołu. Niestety, w drugiej odsłonie każdy z tych elementów potrafił wyparować z polskiego zespołu, co Niemki, dysponujące lepszą jakością indywidualną, skrzętnie wykorzystały. Szkoda, bo reprezentacja naszych zachodnich sąsiadów była dziś do ogrania. A tak polskie szczypiornistki rozpoczęły grę w mistrzostwach Europy od porażki 23:25.
W inauguracyjnym meczu, Polki czekało niełatwe zadanie. Rywalkami Biało-Czerwonych były Niemki. To bardzo solidna ekipa, która podczas ubiegłorocznych mistrzostw świata zajęła siódme miejsce. Na tej samej lokacie zakończyła też udział w mistrzostwach Europy, rozgrywanych dwa lata temu w Danii. Ale to nie znaczy, że nasze rodaczki nie mogły powalczyć. W końcu właśnie dwa lata temu też zmierzyły się w fazie grupowej z Niemkami, i to spotkanie zremisowały 21:21.
– Widziałem Niemki przeciwko Francji. Grają bardzo dobrze. Mają zespół w Lidze Mistrzów, ich zawodniczki występują w najlepszych klubach. To mocna i silna fizycznie drużyna. Hiszpania zawsze może czymś zaskoczyć, potrafi szybko rozgrywać akcje. Czarnogóra wystąpi u siebie, w Podgoricy. Czeka więc nas trudne spotkanie. […] Chcemy coś osiągnąć, w każdym spotkaniu pokazać, że się rozwijamy. Liczymy, że uda się nam wyjść z grupy. To nasz cel – mówił przed startem turnieju selekcjoner Arne Stenstad.
Stąd jasnym wydawało się, że chociaż podopieczne norweskiego szkoleniowca nie były faworytkami dzisiejszego spotkania, to wygrana była konieczna do tego, by wspomniany cel zrealizować. A że sensację na tych mistrzostwach można sprawić, to pokazały… Czarnogórki, które pokonały Hiszpanię (czyli wicemistrzynie świata) 30:23.
DOBRA PIERWSZA POŁOWA POLEK
Kluczem do zwycięstwa w dzisiejszym spotkaniu, było możliwie jak największe ograniczenie błędów własnych. Ponadto, skoro rywalki posiadały w swoich szeregach więcej jakości indywidualnej, to polskie szczypiornistki musiały pokazać, że są lepiej zorganizowanym zespołem.
Polki dobrze weszły w mecz, od samego początku pokazywały zaangażowanie. Nie odpuszczały rywalkom żadnej piłki, a aktywna obrona była kluczem do trzymania w ryzach niemieckich szczypiornistek. A te, czując na sobie presję, zaczęły się mylić – kulała zwłaszcza współpraca ich obrotowej z resztą zespołu.
Nie znaczy to jednak, że gra reprezentacji Polski była idealna. Doczepić można się chociażby do postawy Moniki Kobylińskiej. Odnieśliśmy wrażenie, że liderka polskiej kadry grała w tym meczu wyraźnie przemotywowana. W kliku sytuacjach w defensywie była po prostu spóźniona, raz w efekcie tego musiała ratować się niepotrzebnym faulem. W pierwszej połowie wyłapała za swoje zagrania dwie kary czasowe, przy czym druga z nich zakończyła się karnym dla Niemek. Na szczęście w bramce dobre zawody grała Adrianna Płaczek, która zatrzymała Julię Maidhof i utrzymała trzypunktową przewagę (10:7).
Ale generalnie Polska dobrze funkcjonowała jako zespół. Do agresywnej obrony szczypiornistki znad Wisły dokładały pomysłowość w ataku. Rywalki często musiały ratować się faulem, prokurując rzuty karne. Te z kolei z zimną krwią wykonywała Magda Balsam (skuteczność 3/3).
Szkoda tylko, że pod koniec pierwszej połowy Polki nieco zgubiły koncentrację. Długo utrzymywały bezpieczne trzy bramki przewagi, jednak na przerwę schodziły prowadząc tylko jednym trafieniem. Ich grze wciąż należało się sporo ciepłych słów, lecz z adnotacją, że to spotkanie jeszcze nie dobiegło końca.
POLKI NIE OBRONIŁY PRZEWAGI
Niestety, Biało-Czerwone nie weszły dobrze w drugą połowę. Niemki szybko doprowadziły do wyrównania, zaś Alina Grijseels (dziś 8 bramek) nadawała animuszu ich ofensywie. Jak to zaś wyglądało pod bramką rywalek Polski? Wolno i bez zaskoczenia przeciwniczek. Piłka krążyła od jednej naszej szczypiornistki do drugiej, lecz w tych akcjach nie było widać pomysłu. Owszem, w trudnych momentach ciężar zdobywania punktów brała na siebie Kobylińska. Tak, ta sama której w pierwszej połowie nie szło. Szkoda tylko, że w pierwszych dziesięciu minutach drugiej połowy koleżanki nie doszlusowały do jej poziomu. Może poza Płaczek, która potrafiła wybronić niemiecką kontrę, wynikającą z niechlujnego rozegrania jej koleżanek. Lecz samą bramkarką meczu się nie wygra. Polki musiały się obudzić, bo nagle tablica wyników wskazywała, że mają do odrobienia 3 bramki straty.
Nasza drużyna potrafiła powrócić do meczu. Znowu lepiej grała agresywna obrona, zaś w ataku pokazała się Mariola Wiertelak. I tak, był to wyrównany mecz, choć z wyraźnymi fazami przewagi jednej bądź drugiej drużyny. Wszak Niemki znakomicie weszły w drugą połowę, by później zaliczyć bramkarską posuchę, trwającą blisko 6 minut. Polki z jednej strony dogoniły rywalki, a nawet odzyskały przewagę. Ale chwilę później Natalia Nosek zaliczyła karę dwóch minut, a gra Biało-Czerwonych w ataku pozycyjnym skończyła się tym, że Niemki trafiły do pustej bramki.
Pocieszające było to, że ostatnie kilka minut meczu układało się we względnie korzystny dla nas scenariusz. Czyli walkę polskiego zespołu z niemieckimi indywidualnościami. Z jednej strony Grijseels, zaledwie wspomagana przez koleżanki – głównie Emily Bolk. Z drugiej, Polki lepsze jako kolektyw, mające więcej koncepcji w ataku.
Decydujący moment spotkania nastąpił w 58 minucie. Biało-Czerwone były w natarciu, a przeciwniczki kolejny raz sfaulowały na rzut karny. Wtedy na linii siódmego metra stanęła Balsam, do tej pory bezbłędna w tym elemencie gry. Niestety, na dwie minuty przed końcem, przy stanie 23:24, polska skrzydłowa została zatrzymana przez Isabell Roch. Reprezentantki Niemiec, napędzone tym zdarzeniem, chwilę później same trafiły i dowiozły dwubramkową przewagę.
Tak oto reprezentacja Polski rozpoczęła mistrzostwa Europy od porażki 23:25. Nasze szczypiornistki mają czego żałować. Niemki, faworyzowane przecież przed meczem, były dziś do ogrania, polegały wyłącznie na umiejętnościach swojej liderki. Polki z kolei długimi fragmentami grały naprawdę fajną piłkę. Zgubiła je zaś nierówna gra i dekoncentracja w kluczowych momentach meczu.
Polska-Niemcy 23:25 (12:11, 11:14)
Fot. Newspix
Czytaj więcej o innych sportach: